Braun: „Kolaboranci” i „patrioci”

Pozdrawiam wszystkich uczestników kolejnej pasjonującej konferencji zorganizowanej przez Centrum Edukacyjne Powiśle. Mogłem zapoznać się z dorobkiem poprzednich konferencji, bo – to znowu nie tak częste – przyjmuje ten dorobek kształt drukowany, dostępny szerszej publiczności. Chciałbym podkreślić, że to była pasjonująca lektura, więc ostrzę sobie zęby na zapis także z tej konferencji, w której mam okazję tak pośrednio wziąć udział.

Przypomina mi się wielokroć – podczas lektury książek wydanych z poprzednich konferencji organizowanych przez Centrum Edukacyjne Powiśle – diagnoza Józefa Szujskiego (który w XIX wieku był monumentalną postacią w polskiej historiozofii) mówiąca, że „zła historia jest matką złej polityki”. Ten cytat pasuje jak ulał do tych rozważań, które Państwo prowadzicie, i chyba trudno wskazać inny kraj, naród, państwo, w którym trafność tej diagnozy miałaby lepszą egzemplifikację. Z dzisiejszej perspektywy polska polityka – ze szczególnym uwzględnieniem ostatnich stuleci – jawić się może jako jedno wielkie pasmo błędów wynikających z fałszywego rozpoznania historii.

Fałszywe diagnozy dotyczące przeszłości skutkowały fałszywymi projektami, urojonymi wizjami przyszłości – te zaś prowadziły nieuchronnie do katastrofy. To zdaje się być wspólnym momentem, wspólnym mianownikiem tych katastrof dziejowych, których to naród polski doświadczył w dużej mierze na własne życzenie. Bo jakie by nie były dobre powody popełniania harakiri, to jednak ten, kto trzyma ostre narzędzie w ręku i kieruje je przeciwko sobie, jest odpowiedzialny za tę sytuację, choćby nawet wynikała ona z presji zewnętrznej. Co zatem jest wspólnym mianownikiem? Niewątpliwie cykliczne, systematyczne odrzucenie racjonalności w polityce i oparcie polityki na życzeniowości, na marzeniu w oderwaniu od realiów.

Rewolucja, która była sama w sobie wyrazem globalistycznych i in-ternacjonalistycznych dążeń – u nas ta rewolucja czasem nawet przebierała się w kontusz swojski i pas słucki, bo przypomnę, że rewolucjoniści oświeceni tak się na staropolsko stylizowali.

Mówię „rewolucja” w odniesieniu do Konstytucji 3 maja, bo przecież rozsądne badanie tych spraw musi prowadzić do takiego wniosku, że była to – powiedziona zresztą – próba rewolucyjnego przekształcenia ustrojowego, ale też rewolucyjnego przeorientowania Polski na arenie międzynarodowej. Jak wiadomo, cała ta operacja świetnie się udała – co do dzisiaj jest świętowane i fetowane – ale pacjent zmarł. Tak już zostało przyjęte w polskiej tradycji politycznej, którą trudno doprawdy czasami nazwać myślą polityczną, bo właśnie myśli najczęściej tam brakuje, czyny idą przed myśleniem, a rewolucyjne tęsknoty zwyciężają w Polakach. Przede wszystkim jest to dążenie do tego, żeby sprawy rozstrzygnęły się teraz, już, szybko, natychmiast – żebyśmy zatem nie czekali, aż sprawy dojrzeją, lecz abyśmy gwałtownym cięciem doprowadzili do jakiejś kulminacji.

Rzecz jasna całe pasmo zrywów insurekcyjnych w swojej naturze było niewątpliwie rewolucyjnymi czynami, chociaż w opinii większości Polaków i dawniej, i dziś zdaje się, że ich istotą i celem była troska o Ojczyznę. Chodziło tymczasem o działania rewolucyjne, obalające tradycyjny porządek rzeczy nie tylko polityczny, ale też obyczajowy. Całe to pasmo zrywów insurekcyjnych żywiło się własną tradycją i możemy to bardzo wyraźnie zobaczyć, jak na przykład przed powstaniem listopadowym, przed rewolucją listopadową, przed prowokacją listopadową 1830 roku pojawiały się publikacje odświeżające serdeczną pamięć rewolucji kościuszkowskiej.

Publikowano, wznawiano dziełka i dzieła, pamiętniki i łże-pamiętniki – chociażby naszego głównego żołnierza-samochwały Jana Kilińskiego, którego pamięć była drogowskazem i busolą dla powstańców listopadowych. Przed powstaniem styczniowym z kolei podburzało się młodzież, wykorzystując do tego takie, skądinąd ważne uroczystości, jak pogrzeb generałowej Sowińskiej. Pewnie sam generał Sowiński przewracał się wtedy w grobie, jeśli w zaświatach mógł obserwować, jak pamięć tej beznadziejnej wojny, w której sam wziął udział, była wykorzystywana do tego, aby wzniecać następny konflikt międzynarodowy, który dla Polski nie mógł mieć innego skutku, jak tylko tragiczny.

Imiona powstańców kościuszkowskich, listopadowych i styczniowych przybierali bardzo chętnie za pseudonimy młodzi i młodociani konspiratorzy czasów poprzedzających pierwszą wojnę światową i w konspiracji czasu drugiej wojny światowej. Tak to powstańcy XIX wieku stawali się uznawanymi jawnie patronami powstańców wieku XX. Ten cykl zdarzeń to nie jest żadna myśl polityczna – to jest raczej polityczna emocja i egzaltacja.

Dzisiaj po raz kolejny wykorzystuje się historię, aby jakiekolwiek rezonowanie zastąpić znów egzaltacją. Legenda polskich powstań, polskiej konspiracji i polskiej irredenty jest po raz kolejny używana przez tych, którzy stoją dziś na narodu czele do tego, żeby egzaltować młodzież z jednej strony, a z drugiej legitymizować własne błędy i zaniechania polityczne.

Działalność Centrum Edukacyjnego Powiśle i dzisiejsza konferencja jest niewątpliwie ważną próbą odwrócenia tego trendu. Ale podejmując tą próbę miejcie świadomość, że grozi wam strącenie do piekła ruskich agentów, antysemitów i wrogów Ojczyzny. Dołączacie więc do szeregów polskich realistów, do przedstawicieli Stronnictwa Polityki Realnej, które działało w latach poprzedzających pierwszą wojnę światową. Dołączacie do szeregów, w których poczesne miejsca zajmują: margrabia Wielopolski, książę Drucki-Lubecki czy również niektórzy targowiczanie.

Trzeba tę historię pisać na nowo. Jest ona in extenso do napisania na nowo i to nie tylko historia XX wieku, w której tak mocno jesteście osadzeni, ale także historia poprzednich stuleci powinna być na nowo napisana. Co bowiem można było zrobić, aby nie wybuchło powstanie warszawskie? Zapewne w lipcu i sierpniu 1944 roku rzeczywiście już niewiele było do zrobienia. Powstaniu warszawskiemu można było zaradzić, ale z całą pewnością 150 lat wcześniej.

Nie pozwólmy zatem, aby błędy się nawarstwiały, aby zaniechania się pogłębiały. Walczmy o polskich realistów w naszej historii i nie pozwólmy, by byli oni lekką ręką przez rewolucyjnych insurekcjonistów wymazywani z historii Polski. Nie pozwólmy, żeby polski realizm polityczny był przedstawiany młodemu pokoleniu jako kwintesencja zdrady i zaprzaństwa.

Uczyńmy to, żeby polski realizm był realistyczny długofalowo, żeby nie szukał odpowiedzi na szaleńcze antypolskie, antynarodowe, antypaństwowe spiski – odpowiedzi równie krótkoterminowej i doraźnej. jak nierozważnej. Żebyśmy nie szli na skróty, które by polegały na przewieszaniu sprawy polskiej z klamki umieszczonej w jednej stolicy imperialnej na klamkę drugą. A więc bądźmy realistami długoterminowymi!”

Są to słowa posła na sejm RP Grzegorza Brauna z połączenia telefonicznego, udostępnionego poprzez nagłośnienie na sali, które wypowiedział do nas podczas konferencji historycznej, jaka odbyła się 7 grudnia 2019 r. w Warszawie. Obszerne fragmenty tego wystawienia umieszczamy w niniejszej publikacji zamiast tradycyjnego „Słowa wstępnego”.

„II wojna światowa cz. 2. Pearl Harbor po 78 latach, strategie „kolaborantów” i „patriotów”. Konferencja historyczna, Warszawa, 7 grudnia AD 2019. Materiały z konferencji 7.12.2029 wraz z aneksami, Warszawa 2020, ss. 198.

Zamówienia: e-mail: cepowisle@gmail.com

Click to rate this post!
[Total: 18 Average: 4.6]
Facebook

5 thoughts on “Braun: „Kolaboranci” i „patrioci””

  1. Ciekaw jestem jaka jest opinia realistów z konfederacji o historii Polski z lat 1505-1720. Ciągle słyszę o beznadziejnych powstaniach, a wcześniej? Czy nasze państwo miało jakieś osiągnięcia i sens dziejowy w XVI i XVII wieku? Czy wzorem rosyjskich komunistów należy przyjąć narrację, zgodnie z którą Polska sama się zlikwidowała prowadząc ekspansję na wschód?

    1. Osiągnięcia niewątpliwie miała, ale postępująca degeneracja warstwy rządzącej(czyli szlachty) nie pozwalała ich właściwie wykorzystać i w konsekwencji doprowadziła do samolikwidacji Rzeczypospolitej. Jeśli chodzi o ekspansję na wschód, to problemem był nie sam jej fakt, a jej niewłaściwy sposób, dyktowany egoistycznym interesem klasowym szlachty(potrzebującej nowych niewolników pańszczyźnianych i latyfundiów) a nie interesem państwa

    2. „Czy wzorem rosyjskich komunistów należy przyjąć narrację, zgodnie z którą Polska sama się zlikwidowała prowadząc ekspansję na wschód?”

      Czy wzorem rosyjskich komunistów należy przyjmować, że walka z analfabetyzmem jest czymś złym…

      Co to w ogóle za tekst? Jeżeli rosyjscy komuniści uznają, że lepsza jest armia pancerna niż armia uzbrojona w dzidy i proce, to znaczy że każdy kto uzna iż armia pancerna jest lepsza niż armia uzbrojona w dzidy i proce, będzie tym złym?

      To nie jest ważne KTO głosi, ale CO.

      Skąd w ogóle rozpiętość czasowa 1505-1720? Od Nihil Novi do nadania Suwałkom praw miejskich? To nadanie praw miejskim Suwałkom było jakimś kamieniem milowym dla Rzeczpospolitej rozpoczynające cykl upadku lub degeneracji?

      Zakładając bardziej sensowne kamienie milowe niż „Suwałki stają się miastem” – sprawa została zawalona. W czasach Kazimierza Wielkiego Polska była krajem o gospodarce z rosnącym wpływem czynników miejskich a w czasach Rzeczpospolitej Szlacheckiej wzrastał czynnik rolniczy. W czasach Kazimierza Wielkiego społeczeństwo polskie było na etapie proto-narodowym, podobnie jak ówcześni Francuzi czy Anglicy (coś ich łączyło ponad stany i poza osobą króla) a w czasach Rzeczpospolitej Szlacheckiej społeczeństwo coraz bardziej upodabniało się do hinduskich kast. W czasach Rzeczpospolitej Szlacheckiej państwo robiło sobie nowych wrogów podczas gdy za Kazimierza Wielkiego szukano nowych sojuszników.

      Marsz na wschód zły nie był. Złe było zarządzanie, brak wizji, wiara w argument siły miast siły argumentu, kiepska dyplomacja, brak rozeznania, brak koordynacji i samowolka członków. Od czasów Jana Kochanowskiego, który ostro lamentował nad spustoszonym Podolem przez Tatarów, Rzeczpospolita nie potrafiła zwalczyć rajdów i połowów niewolników przez nomadów z Krymu. A to częste i głębokie rajdy Tatarów powodowały niemożliwość skutecznego zagospodarkowania ziem południowo-wschodnich. Czyli już na tym jednym punkcie Rzeczpospolita powinna skoncentrować siły na neutralizacji ich, aby osadnictwo tego odcinka kresów było sensowne. Tego nie dokonano, w efekcie czego Tatarzy krymscy posyłali na rynku Stambułu, Bagdadu i Kairu setek tysięcy Polaków i „Ruskich wszelkiej maści” (są nawet szacunki do 1 miliona, ale ograniczmy się do setek tysięcy https://en.wikipedia.org/wiki/Crimean%E2%80%93Nogai_slave_raids_in_Eastern_Europe ). Kluczowy punkt do zagospodarowania ziem wschodnich był stale ignorowany przez władze Rzeczpospolitej Szlacheckiej. A to tylko jeden aspekt, wskazujący na brak myśli w tym a jedynie działanie na zasadzie „jakoś to będzie”

      1. Ale nadal nie wiem co myśli o sprawie Konfederacja lub przynajmniej jakiś jej członek lub sympatyk, np. Adam Wielomski. Wiemy za to, że ich kandydat na prezydenta jest przeciwko odbieraniu biznesmenom i dawaniu biednym. A jeżeli władza zgodnie z prawem pobiera podatki od biznesu to czy jest to naganne?

  2. (…)A to częste i głębokie rajdy Tatarów powodowały niemożliwość skutecznego zagospodarkowania ziem południowo-wschodnich.(…)
    Przyczyną było raczej to, że Polacy mieli Kozaków za gówno.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *