Cokot: Usuwamy bierki

Obserwuję od dłuższego czasu pełne jadu ataki sfrustrowanych gości na środowisko ugrupowania Kongres Nowej Prawicy. Kierowane są one z różnych stron: a to jeden profesor „legitymista” wyrazi konstatację, iż libertarianie to powstała w Ameryce „sekta”, uznająca za „agresję” jedynie „przestępstwa wobec ciała”, w czym zawiera się również kwestia wszelkich naruszeń własności. Tymczasem taką doktrynę na całe szczęście głosi wyłącznie marginalna grupka quasi-anarchistów, kilkuset na świecie może hałaśliwych przedstawicieli rothbardiańskiej ekstremy. Z tego poszczekiwania i ujadania niewiele rzecz jasna wynika, gdyż ludzie ci – ze względu na swoją głęboko immanentną pogardę do jakichkolwiek przejawów bytu-państwa – nie są w stanie bez sprzeniewierzającego zaparcia się wyznawanych ideałów „wolnego społeczeństwa” podjąć się fizycznej pracy organicznej, skorzystawszy z tych warunków, w jakich przyszło im aktualnie egzystować.

A warunki te to właśnie państwowość – taka bądź inna, lecz żeby pousuwać rozsypane przez nią etatystyczne oraz interwencjonistyczne bierki, trzeba się jednak przełamać, spróbować zinfiltrować aparat „opresyjnego reżimu”, włączyć się choć symbolicznie w jego struktury, aby wyzbierać bosaki, harpuny, trójzęby, wiosła, oszczepy. Stawiane przez nich wszem i wobec, w tym nawet pozostałym, bardziej propaństwowym libertariańskim braciom zarzuty, jakoby piękne frazesy o „wolnym rynku”, leseferyzmie, czy kapitalizmie padające z ich ust, miały być najczystszą hipokryzją, argumentowane są twierdzeniem, iż machina państwa znajduje swój rodowód w grabieży, toteż również państwo minimum, skrępowanie go największym i powrozem, nie przysporzy rodzinie ludzkiej niczego dobrego. Stąd rzeczywiście prosta droga ku negacji tradycyjnych pojęć w rodzaju „obraza uczuć religijnych”, zniesławienie, oczernianie, obmowa, bezczeszczenie, desakralizacja, niszczenie mienia publicznego, nierzadko także prawo do życia dzieci nienarodzonych, bo na ich straży stać będzie zawsze ucieleśnienie zła – parszywy Lewiatan, prefiguracją którego miało być morderstwo kainowe.

Skrajny libertarianin-megaloman nie zdecyduje się więc na ubieganie o mandat posła, radnego gminy, nie zechce podjąć się pracy w publicznej placówce edukacyjnej, chociaż mógłby w ten sposób uzyskać realny wpływ na opinię publiczną, mniej lub bardziej skutecznie zaprezentować swe poglądy szerszym, aniżeli portale społecznościowe i okazjonalne spędy kółek wzajemnej adoracji, gremiom. Zwłaszcza powinien on chcieć powściągliwie sprawować rząd dusz nad młodym pokoleniem sztubaków oraz studentów, sącząc im w głowy anarchizujące soki intelektualne – tak czyni dziś przecież zarówno lewica jak i prawica wszelakich odcieni. Cóż z tego, że nie w sferze prywatnej? Czyż obywatele sami dojrzeją do bezpaństwowej arkadii, gdzie rozwój gospodarczy i zaspokojenie potrzeb konsumentów będą procesem niczym nie zmąconym, sami obalą administracyjny monopol na stosowanie przymusu? Jak dla mnie trąci to kozłem na kilometr, a na dodatek przypomina mentalność insurekcyjną, mającą własne zwierciadło sprawiedliwości, uzasadniające każdą zbrodnię w imię wznoszenia gmachu „nowego, wspaniałego świata”. Dlatego też konserwatywny-liberalizm, jeśli zdecydujemy się wpisać go w szerokie pojęcie libertarianizmu, jest nurtem godnym afirmacji pośród osób poszukujących całościowej wizji lepszego, prześlicznie maleńkiego państwa. Silnego państwa.

KNP to nie żaden bezbożny „neoliberalizm” ani rewolucyjna partia traktująca ideę wolnościową jako „cel sam w sobie, mający podłoże religijne”, jak pisał niedawno redaktor Grabowski w serwisie konserwatyzm.pl. Członkowie kontynuatorki Unii Polityki Realnej (obecnie nazwa ta mogłaby chyba słusznie oddać stanowisko polityczne tegoż serwisu – porównaj np. poparcie dla „skrzydeł konserwatywnych” w największych partiach) w ujęciu całościowym są przełożeniem w skali mikro fenomenu Platformy Obywatelskiej. Reprezentują oni niezwykle szerokie spektrum poglądów i sam fakt, że wstąpili w struktury formacji dążącej do realizacji swojego programu w zgodzie z ustawodawstwem „demokratycznego państwa prawnego”, wskazuje dobitnie na nieprawdopodobieństwo hołdowania koncepcjom uskuteczniania przewrotów czy ruchawek. A nawet jeżeli któryś z nich w głębi duszy poczuwa się do anarchokapitalistycznego kacerstwa, reszta szybko doprowadzi do jego unieszkodliwienia. W Nowej Wolnej Polsce pod rządami „sekciarzy od pajaca w muszce” owszem, będzie można kupić w aptece arszenik, a także heroinę, lecz praworządne państwo, przykładowo, zakaże bezwzględnie handlu środkami wczesnoporonnymi.

Co więcej nie zostanie dopuszczone bezkarne szydzenie z symboli religijnych wraz z uniemożliwianiem swobodnego sprawowania kultu (patrz sprawa FEMEN, Pussy Riot, elukubracje prof. Środy, red. Lisa i in., działalność parlamentarna Ruchu Palikota), promowanie aberracji – państwo nie służy udzielaniu ślubów ni sankcjonowaniu „związków partnerskich” – nawet parom heteroseksualnym, wręczanie i sprzedaż tzw. środków antykoncepcyjnych osobom niepełnoletnim, nawoływanie do likwidacji państwa bądź secesji jakiegokolwiek obszaru. Nowa Prawica nigdy nie splami się podejmowaniem działań godzących w państwowość Polski, milcząco uzna głos Kościoła katolickiego za ważkiego przewodnika narodu – zarówno historycznego, jak i pro futuro. Nie można zablokować członkostwa w ugrupowaniu ateistom, deistom, czy protestantom, jednak oczekuje się od nich daleko posuniętego szacunku wobec znaczenia pełnowymiarowej nauki katolickiej (jeszcze jedna milcząca akceptacja) dla wolnościowego modus operandi.

Wspomniałem wyżej o syndromie aktualnie rządzącej partii, jaki dotyka środowisko skupione wokół „cybernetyka z Józefowa pod Warszawą”. Cieszyć może pokojowe współdziałanie konserwatystów, skupionych dzisiaj m.in. na obnażaniu szkodliwości płycizny samozwańczych „prawdziwych patriotów”, trzeźwo myślących o państwie libertarian, którym z pewnych przyczyn „nie widzi się” tytulatura „prawica-lewica, konserwatyzm-liberalizm”, katolików-integrystów, „letnich” wiernych Oblubienicy Pańskiej, protagonistów Redaktora Razwiedki, nowoczesnych endeków od RAZ-a, korwinofilów i umiarkowanych korwinistów. Krótko mówiąc: tworzy się ciekawe intelektualnie pendant. Pozostaje mieć nadzieję, że zdobyta władza nie zaburzy takiej układanki – powoli rozsypująca się PO radzi sobie nad wyraz efektywnie ze znacznie większymi skrajnościami – od Kluzik-Rostkowskiej i Arłukowicza po Gowina, Żalka i Libickiego.

Należy przypomnieć złośliwcom wykazującym KNP nieudolność pod względem zbiórki podpisów poparcia o skutecznej rejestracji 21 list do wyborów z 9 października ur. To condicio sine qua non do uzyskania zaświadczenia o możliwości zgłaszania dalszych list bez 5000 ustawowo wymaganych podpisów mieszkańców poszczególnych Okręgów. Sęk w tym, że rejestracja jest uzależniona od pracy Okręgowych Komisji Wyborczych weryfikujących poprawność zgłoszeń, a na to partyjni pełnomocnicy nie mają wpływu. Możemy się jedynie domyślać, czy stawiając się w Komisjach nawet parę dni przed godziną zero, nie rozciągniętoby rejestracji wystarczająco długo w czasie, czego efekt byłby identyczny. Dość przyznać: formacja była wówczas dopiero w powijakach, podnosiła się po „latach ciemnych” – rozłamach, sądach, a to, co funkcjonowało już wtedy, zdyskontowano w miarę dobrze. Teraz, nieomal rok później, zdążyła okrzepnąć, jest tedy w każdej chwili gotowa na ponowną, tym razem ogólnopolską partycypację w „demokratycznej gorączce”. Niestety scysje ukierunkowane na dalszą dysocjację rodzimej prawicy prowadzi się nadal.

I tak owa nieumiejętność dogadania się doprowadziła do wydalenia prezesa Korwin-Mikkego z „komitetu poparcia” Marszu Niepodległości, organizowanego głównie przez MW i ONR. Aczkolwiek nie nałożył on łatki narodowych-socjalistów na te środowiska wprost, zbyt często posługując się w swoich wypowiedziach jaskrawą nomenklaturą prądów ideologicznych doprowadził pana Winnickiego, Wasiukiewicza et consortes do szewskiej pasji. Osoby te wyjaśniają, jakoby główny lider polskich wolnościowców, wychodząc z inicjatywą dodatkowego, upartyjnionego marszu w dniu 7 października, działał na szkodę restauracji rządów szeroko rozumianej prawicy w naszym kraju. Przypuszczalnie abstrahują oni od wolnorynkowego zacięcia KNP, zachęcającego do „obrotu” ideami, a w efekcie dopuszczającego zarówno osobne marsze, jak i uczestnictwo społem w tym „prawowitym”, 11-listopadowym, bez usilnego nagabywania narodowców do wsparcia wcześniejszego.

Angażowanie się w działalność struktur Nowej Prawicy można by zestawić ze świeżym przypadkiem nieszczęsnych klientów parabanków. Z jednej strony obiecany, czy raczej oczekiwany, zysk zdaje się być monstrualny, co jednak nie przyciąga do niej zbyt wielu sympatyków, z drugiej zaś mamy szansę na równie ogromne straty. Ta druga alternatywa przytrafiła się rozlicznym „starym UPR-owcom”, narzekającym wtedy i obecnie na odpychającą retorykę, jak również fizjonomię JKM, ruchy paraliżujące dobrowolną pracę aktywistów, niezbudowane struktury, brak pieniędzy w kasie, wreszcie klęski wyborcze. Trudno im uwierzyć, że czasy się zmieniły, formacja dysponuje nowocześniejszymi środkami agitacji i kontaktu, a stan gospodarki III RP zbliża się do punktu krytycznego. Ile będzie jeszcze trzeba czekać na wprowadzenie pierwszych posłów na Sejm? Daj Boże, żeby to, w co wierzą aktualni członkowie „biura impresaryjnego prezesa”, podobnie jak czynili to onegdaj ich zrezygnowani, sfrustrowani poprzednicy, ziściło się możliwie najprędzej. Dla dobra wszystkich.

Marcin Cokot
Sekretarz Oddziału Bielsko-Biała
Kongresu Nowej Prawicy

aw

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Cokot: Usuwamy bierki”

  1. Polska oczywiście nigdy nie znajdzie sie pod rządami KNP, ale może znaleźć sie pod rzadami szerszej prawicy. Żadna wolnosciowa prawica nie „wprowadzi” libertariańskich czy innych porzadkówe, ale moga sie ona same wprowadzić, po prostu siłą rzeczy, bo nie wyglada na to, zeby elita Zachodu kontrolowała sytuację. Najistotniejszy zresztą jest rząd dusz. Warszawa pozdrawia wysokie Bielsko i niską Białą.

  2. Strasznie trudno u was zauważyć katolicyzm…zwłaszcza w poglądach i poczynaniach waszego wodza!! Musicie sobie z tym jakoś poradzić. Odnoszę wrażenie, że ten katolicyzm bardzo wam uwiera. Przede wszystkim wasza wizja gospodarki a na sam koniec waszego programu gdzieś w kącie upychacie na wszelki wypadek kilka frazesów. Nie tędy droga.

  3. Katolicyzm KNP wyraża się chyba wystarczająco dobrze w Deklaracji Ideowej: http://www.nowaprawica.org.pl/info/dokumenty-np/deklaracja-ideowa. Jeżeli ktoś „wprowadzi” libertariańskie porządki to tylko „Korwinowcy”. A to z tego prostego powodu, że jak do tej pory wszyscy prawicowcy tylko się nawzajem krytykują, a Korwin (mimo wszystko) stara się ludzi organizować do wspólnej walki z biurokratyczną omnipotencją. Wygrać mogą tylko ci, którzy decydują się wyjść na boisko. Ci, którzy tylko potrafią krytykować z trybun jeszcze nigdy niczego nie wygrali i nigdy niczego wygrać nie zdołają. Gratuluję fajnego tekstu.

  4. Część tradycyjnych katolików głosowała na JKM i KNP przy okazji ostatnich wyborów. Ja zrobiłem podobnie. Oprócz kilku różnych znajomych słyszałem też ,że było poparcie (chociaż wiadomo że to stosunkowo mała skala) czy monarchistów, ONRowców, katolików – ludzi którym nie pasowały późniejsze słowa JKM o deizmie czy jego pogląd na in vitro. Ale to świadczy o tym, że to rzeczywiście nie jest jakiś monolit. I mimo tego, że wiele rzeczy nie pasowało pewnym ludziom w JKM to i tak uważali to środowisko za opcję najbardziej zbliżoną do względnej normalności. To pewien truizm, ale część głosujących na tą partię jest znacznie bardziej konserwatywna, bez żadnych „dodatków liberalizmu”, po prostu preferując kapitalizm jako system ekonomiczny i przykładowo zamiast zasiłków dla bezrobotnych woląc bardziej osobistą formę pomocy bliźniemu.

  5. My mamy jeszcze jeden argument za „Konserwatywnym Kapitalizmem”. W Polsce (w przeciwieństwie) do reszty Europy jest jeszcze wysoki odsetek praktykujących chrześcijan. Leseferyzm automatycznie wspiera woluntaryzm. Sądzę, że instytucje takie jak kościoły (przy prawnym przyzwoleniu państwa) tworzyłyby ogólnodostępną edukację, pomagałyby biednym oraz prowadziły kampanie przeciwko narkotykom. Na dodatek, to wszystko lepiej funkcjonowałoby niźli teraz, przy wszechobecnym wpływom rządu. Jestem przekonany, że tak powinna wyglądać „pomoc społeczna” co jednocześnie wzmocniłoby zszarganą opinię kościoła. Kościół nie zajmowałby się takimi błahymi sprawami jak: Smoleńsk, wspieranie poszczególnych opcji politycznych itp., gdyż kapitalizm wymusiłby na nim kontynuowanie swojej prawdziwej misji. To są powody, dla których konserwatyści powinni widzieć „zbawczy” wpływ wolnego rynku na relacje kościół – wierni.

  6. Siviertez…. a jakie macie argumenty na poparcie takiego myślenia ?? Bo jak na razie to strasznie dużo tutaj myślenia życzeniowego. Inquisitor Laurencius – zawsze mnie dziwiło i dziwi poparcie przez cześć świadomych katolików różnych inicjatyw korwinowskich. A te zapewnienia o wyborze mniejszego zła jakoś mnie nie przekonują. Może tu czegoś nie dostrzegam. Muszę to jeszcze przemyśleć. Spartakus – właśnie oto chodzi, że nie…dalej nie mogę pozbyć się wrażenia, że ten katolicyzm to tak tylko na niby. Kolejna sprawa: Korwin już tyle razy wychodził na boisko i zawodził, że każda szanująca się drużyna wysłałaby go na trybuny albo wręcz wystawiła na listę transferową.

  7. Oebf: Historia pokazała, że to właśnie kościoły tworzyły szkoły i wspierały ubogich. Skoro w XIX wieku potrafiły to czemu nie mogą tego zrobić w XXI? Jeżeli po wprowadzeniu „dzikiego kapitalizmu” kościoły nie zajęłyby się tym to byłby tylko dowód na to, że kościół „posoborowy” jest nic nie warty. Poza tym Pański argument o JKMie, który wiecznie przegrywa jest o tyle nietrafiony gdyż ukazuje Pan, że nie warto stać twardo przy swoich ideach. Proszę zwrócić uwagę na ewolucję poglądową PiSu i PO od 2001 do teraz. To co jest w ruchach „korwinowskich” najbardziej fascynujące to fakt, że wciąż walczy się o TE SAME idee co jest godne uwagi i mojego głosu – póki nie dacie mi alternatywy to będę głosował na UPR/WIP/KNP.

  8. Siviertez : 1. No teraz już lepiej. 2. Ja nie każe Korwinowi zmieniać poglądów…mnie cały czas chodzi oto, że powinien już ustąpić innym, młodszym nie tak kontrowersyjnym. Jak się przegrało tyle razy trzeba ponosić konsekwencje! To przecież takie kapitalistyczne prawda ?? Jeśli praca jakiegoś pracownika przynosi bardzo marne efekty to się go zwalnia/powinno zwolnić! Owszem zaraz ktoś powie, że partia polityczna to co innego. Ale jednak problem istnieje i dla dobra waszego środowiska trzeba coś z tym zrobić. JKM nie dość, że nie poczuwa się do żadnej odpowiedzialności, to jeszcze z każdym rokiem jest coraz bardziej nadęty i butny. Ruch wolnościowy potrzebuje nowego lidera. Pozdrawiam 🙂

  9. @Oebf: W naszym środowisku problemem jest brak ewidentnego lidera. Póki co ten ruch bez JKMa nie istnieje (casus UPRu teraz oraz w czasach gdy JKM oddał swoją pozycję innym – S. Michalkiewiczowi i W. Popieli). JKM jest osobą, która gwarantuje to 2-3%, które jest tylko punktem wyjścia. Reszta zależy od prężnych, dobrze zorganizowanych i zarządzanych struktur. Przy JKMie pojawiają się nowe twarze jak Ziemkiewicz, Wipler e tutti quanti. Tylko problemem jest, że oni nie chcą budować tego środowiska tylko odchodzą w inne i próbują się w nim zaaklimatyzować (wymieniać takich byłych UPRowców można i można). Celem KNP jest wejście do sejmu (nawet z 5% poparciem), automatyczny dostęp do mediów i kuźnia kadr (JKM przy swoim świetnym stanie psychicznym i fizycznym nieśmiertelny na pewno nie jest). W sytuacji gdzie na naszą demokrację mają niebywały wpływ media, jest czymś niemożliwym stworzyć ruch bez jakiejś znanej twarzy. Palikot jest najlepszym przykładem, że to znana twarz jest punktem wyjścia i tylko wokół niej można coś budować. Bez JKMa bylibyśmy UPRem albo przeszlibyśmy do innej partii. Jeśli Panu zależy na wolności ograniczonej tylko konserwatyzmem światopoglądowym to zapraszam do KNP – tu naprawdę nie ma tego mitycznego „korwinizmu” lecz pojawia się dialog. Osobiście też mam wiele zastrzeżeń do JKMa ale jestem realistą i wiem, że bez niego jedyną szansą powodzenia ruchu wolnościowego jest szukanie miejsca obok Wiplera, Gowina i reszty polityków mainstreamowych. Ukłony!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *