Czy Józef Stalin był demokratą? Polemika z artykułem dra Tomasza Sommera

Artykuł dr. Tomasza Sommera  Stalin jako konserwatysta (https://konserwatyzm.pl/artykul/11011/tomasz-sommer-stalin-jako-konserwatysta-konserwatywne-interp; artykuł w pełnej wersji jest dostępny w nr 70 „Pro Fide Rege et Lege”: http://sklep.konserwatyzm.pl/pro-fide-rege-et-lege-nr-2-2012/) porusza ważną kwestię powstrzymania rozwoju komunizmu przez Stalina. Jednak  niektóre argumenty, mające być tego dowodem, budzą poważne wątpliwości.  Na  tych właśnie konkretnych tezach autora wymagających głosu polemicznego chciałbym się skoncentrować.

Demokratyzm Lenina i problem liszeńców

Zgodnie z tym, co napisał dr Sommer, opierając się na publikacji Jurija Żukowa Ludowe imperium Stalina, przywódca Związku Radzieckiego miał przeprowadzić kierując się zasadami realpolitik „stalinowską demokratyzację” w stosunku do epoki leninowskiej. Epokę porewolucyjnych lat autor skwitował w następujący sposób:

W 1918 r. stworzono w Związku Sowieckim centralny system kooptacji władzy, który z demokracją nie miał nic wspólnego. Jedynym jej przejawem, zresztą bardzo specyficznym, był zwyczaj publicznego głosowania kandydatur na najniższe szczeble władzy i przyjmowania ich przez aklamację. W dodatku powszechną rzeczą w systemie porewolucyjnym było pozbawianie dużych grup społecznych prawa wyborczego. Ich przedstawiciele stawali się tzw. liszeńcami, którzy z uwagi na złe pochodzenie, czy antysowieckie nastroje zostali wyrzuceni na margines systemu.

Czy faktycznie ten system nie miał nic wspólnego z demokracją?

Przede wszystkim, trzeba stwierdzić, że autor pominął istotę ustroju porewolucyjnej Rosji, którego podstawę stanowiły rady delegatów robotniczych i żołnierskich. Rady były w rzeczywistości koncepcją, która narodziła się wśród samych robotników w dobie rewolucji 1905-1907. W koncepcji Lenina miały one stanowić zarówno szkołę demokracji, jak i podstawowe organy władzy[1]. Dlatego dbał on o regularne zwoływanie ich zjazdów i traktował ich uchwały jako wiążące. Był to model władzy wzorowany na komunach ludowych powstałych w czasie komuny paryskiej w 1871 r. [2]

Warto podkreślić, że ten sposób organizacji władz miał również coś wspólnego z praktykowanym w starożytności modelem demokracji, która także wykorzystywała tak zadziwiające T. Sommera  formy bezpośredniej demokracji wiecowej.  Z tą różnicą, ze w dobie antycznej prawa wyborczego pozbawieni byli niewolnicy i kobiety, a w demokracji radzieckiej nie mogli z niego korzystać jedynie przeciwnicy związani z interesami innych klas. Miało to związek z  tym, że niezależnie od głoszonych ideologii, wspierały one mniej lub bardziej otwarcie rzeź I wojny światowej, stosując frazeologię narodową, by zamaskować imperialne interesy, a następnie po cichu lub jawnie wspierały kontrrewolucję i obcą interwencję.  Jednak autor pomija bardzo istotną kwestię, że zgodnie z wszechzwiązkowym spisem ludności z 1926 r. owych pozbawionych prawa wyborczego było 1,63% ogółu spośród ogółu wyborców [3]. Nie da się ukryć, że taka liczba wykluczonych w żadnym razie nie narusza zasad demokratycznych.

W okresie umocnienia się rządów Stalina liczba ta stopniowo zaczęła rosnąć.  W 1927 r. liszeńcy stanowili już 4,27 %, z tym, że odsetek  ograniczonych w prawach członków rodzin zwiększył się  wśród nich do 38,5%, natomiast spadł do 24,8 % jeśli chodziło o kupców i duchownych [4].

Należy dodać, że owo pozbawienie praw wyborczych dla liszeńców wspomniane w artykule dr. Sommera  miało charakter jedynie czasowy. Zgodnie z poglądami Lenina i bolszewików, przedstawiciele innych klas mieli z czasem dostrzegać i doceniać osiągnięcia socjalizmu. Ich świadomość miała ewoluować w miarę umacniania się nowego ustroju. Na tej samej zasadzie Lenin traktował kwestię np. wolności prasy. W dekrecie o prasie, wyjaśniając potrzebę tymczasowych ograniczeń jedynie w odniesieniu do prasy jawnie nawołującej do czynów przestępczych, opierającej się na oszczerstwach i występującej przeciw władzy robotniczo-chłopskiej pisał:

 Wszyscy wiedzą, że prasa jest jedną z najpotężniejszych broni w rękach burżuazji. Specjalnie w obecnej chwili, w krytycznej chwili umacniania się władzy robotników i chłopów, nie można było pozostawiać w rękach wroga broni, w tej chwili równie niebezpiecznej jak bomby i karabiny maszynowe. Oto dlaczego zastosowano tymczasowe środki wyjątkowe dla przerwania potoku błota i oszczerstw, w którym żółta i zielona prasa chętnie by utopiła młode jeszcze zwycięstwo ludu.

Gdy tylko nowy ustrój zostanie utrwalony, wszystkie administracyjne restrykcje w dziedzinie prasy zostaną cofnięte; prasa będzie posiadała zupełną wolność [5].

Jednak najważniejszą kwestią nieobecną w wywodzie dr. Sommera jest obieralność i odwoływalność urzędników. A także zrównanie płac robotników i urzędników oraz robotnicza kontrola środków produkcji.  Żadnego z tych aspektów nawet w zarysie nie poruszył  T. Sommer.  A przecież był to system w takim stopniu demokratyczny, jakiego przedtem świat nie oglądał i jaki nigdy potem nie miał być urzeczywistniony w ZSRR. Przy tym Lenin zakładał, że demokracja wciąż jest uciskiem państwowym, realizowanym w socjalizmie w stosunku do mniejszości, a w miarę utrwalania ustroju, demokracja będzie się rozszerzać tak dalece, aż obumrze, umożliwiając pełną partycypację społeczną [6].

Różnica tego modelu od praktykowanego w okresie umocnienia władzy Stalina była diametralna. Na znaczeniu straciły przede wszystkim rady, traktowane coraz bardziej jako dekoracyjne tło. Kontrola robotnicza została sprowadzona do zera i zastąpiona przez wzrost znaczenia, a w końcu wszechwładzę biurokracji przeradzającej się w nomenklaturę. Ciężko zatem powiedzieć, że Stalin przywrócił demokrację. Jeśli już, to burżuazyjne reguły funkcjonowania demokracji ograniczonej do kartki do głosowania.

Kwestia, którą poruszył dr. Sommer wiąże się z innymi, które postaram się omówić pokrótce. Demokratyzm nie ogranicza się przecież jedynie do kartki do głosowania.

Dr Sommer bardzo dobitnie wyjaśnił, do czego miała prowadzić rzekoma „stalinowska demokratyzacja”, przyznając, że wykorzystując pretekst starcia Stalina z jednym ze starych bolszewików, Awlem Jenukidze zamknięto dostęp do siedziby carów zwykłym obywatelom. Tym samym Kreml stał się w 1935 r. zamkiem nowego satrapy – J. Stalina.

Podsumowując tę część wywodu, chciałbym uwypuklić, że Stalin jak najbardziej postępował w kwestii zmiany polityki leninowskiej jak klasyczny konserwatywny satrapa, ale nie dlatego, że powracał, choćby kierując się instrumentalnymi pobudkami do rzekomo zniszczonego przez Lenina demokratyzmu, lecz w miejsce leninowskiego demokratyzmu wprowadzał klasyczny despotyzm, wykorzystując do tego celu rosnącą w siłę partyjną biurokrację. Trzeba tu dodać, że problemem dla marksisty nie powinno być to, że Stalin doprowadził do masowego awansu stanowiącego w rzeczywistości nie tak wielki ułamek liczby ludności odsetka wykluczonych.  Jedynie to, że dokonał tego za szybko. O tym, że ten proces rozpoczął się przed zmianami w konstytucji, na których koncentruje się T. Sommer można się przekonać sięgając do tekstu O biurokracji sowieckiej pióra Andrzeja Stawara z 1931 r. i innych jego tekstów pisanych przed wojną, w których szczegółowo omawia problematykę tzw. wydwiżenczestwa przedstawicieli innych klas i jego skutków [7].

Terror biały i czerwony, a Stalin

Nic lepiej nie obrazuje konserwatyzmu Stalina i odejścia przezeń od leninowskich norm polityki niż skala i formy represji. Były to działania stopniowo przywracające środki i metody stosowane przez siły ancien regime, także w okresie, gdy dążyły one do powrotu do władzy w postaci białych armii i antybolszewickiej partyzantki. Stalin nie cofnął się jednak nie tylko przed wykorzystywaniem i udoskonalaniem sprawdzonych rozwiązań stosowanych przez przeciwników, ale i wykorzystywaniem pozostawionych przez nich narzędzi. Tak było z obozem na Sołowkach, powołanym 3 lutego 1919 r. przez rząd północny z siedzibą w Archangielsku kierowany przez dawnych deputowanych Konstytuanty z  do niedawna działaczem lewicowym Nikołajem Czajkowskim i gen. Jewgienijem Millerem na czele. Zgodnie z ustanowionym przez nich prawem obywatele, których działania uznano za szkodliwe, mieli podlegać aresztowi i zesłaniu w pozasądowym trybie [8]. Jak napisał badacz historii wojny domowej P. A. Golub, politycy ci w późniejszej działalności obarczali bolszewików winą za powołanie tego obozu, przemilczając, że przetarcie drogi w tym kierunku było ich zasługą [9]. Istnieją dane mówiące, że zanim dyktatura Millera i Czajkowskiego, otwarcie popierających zachodnią demokrację upadła w roku 1920, w więzieniach i obozach pracy przymusowej białych na tych terenach zdążyło znaleźć się ok. 11 % ówczesnej ludności Północnej Rosji.

W tym czasie istniały rzecz jasna radzieckie miejsca odosobnienia w Pertomińsku, Chołmogorach i koło Archangielska. Jednak ani współczynnik karceryzacji ani warunki w nich panujące nie dają się podciągnąć pod kategorię totalitaryzmu [10]. Mimo iż wojna domowa wymuszała stosowanie takich środków, utrzymywały się one w tym czasie z pieniędzy lokalnych, bez finansowego wsparcia Moskwy. Dokumenty władz bolszewickich zawierają także czytelne kryteria pozbawienia wolności.

28 lutego 1920 r., miesiąc po zniesieniu kary śmierci Dzierżyński podpisał rozporządzenie prezydium WCzK nr 21, które brzmiało: Zanim dokona się aresztowania tego czy innego obywatela, koniecznie należy wyjaśnić, czy jest ono potrzebne. Często można prowadzić śledztwo bez aresztowania, ograniczając się do innych środków: podpisania deklaracji o nieopuszczaniu miejsca zameldowania, kaucji itd., itp. i doprowadzić sprawę do końca. Dzięki temu CzK osiągnie to, że aresztowane będą tylko te osoby, których miejsce jest w więzieniu, a pozbędzie się niepotrzebnych i szkodliwych drobnych spraw, które tylko sprawiają kłopot, powodują przeciążenie CzK pracą, co pozbawia ją możliwości zajęcia się poważnymi sprawami… [11].

Z kolei na mocy rozporządzenia nr 186 z 30 grudnia 1920 roku, kierownictwo WCzK zaleciło, by aresztowanych za działalność polityczną członków różnych partii antyradzieckich traktować nie jako osoby ukarane, ale czasowo izolowane od społeczeństwa dla obrony interesów rewolucji, a warunki ich przetrzymywania nie powinny mieć charakteru represyjnego [12].

Natomiast okrutne  i nie ograniczone zbrodnie białych w wielu rejonach byłego imperium carskiego zaczynały budzić coraz większe protesty nawet wśród zażartych przeciwników czerwonych, jak np. baron Budberg, którego wspomnienia odnotowują odrazę postępowaniem degeneratów podcinających ścięgna uwięzionym bolszewikom i oddających ich na egzekucję Chińczykom, a ich wnętrznościami wyściełających masowe groby [13].

Postępowanie wojsk podległych Kołczakowi inny przeciwnik, dowódca amerykańskich wojsk interwencyjnych we Wschodniej Syberii gen. William Graves, opisał z całą szczerością: We Wschodniej Syberii miały miejsce przerażające zabójstwa, ale dokonywali ich nie bolszewicy, jak to zwykle się sądzi. Nie pomylę się jeżeli powiem, że we Wschodniej Syberii na każdego człowieka zabitego przez bolszewików przypadało sto zamordowanych przez antybolszewickie elementy [14].

Bolszewik K. G. Jerjomin następująco relacjonował z kolei działania oddziałów podległych Denikinowi:

W Filonowie biali zajęli jeden z naszych lazaretów. Wszystkich jeńców doścignął straszny los. Sanitariuszki zgwałcono, a potem rozstrzelano razem z rannymi. (…) Na drodze naszego marszu tu i tam napotykaliśmy ślady krótkotrwałego, ale strasznego panowania białokozaków. Na zboczu drogi martwa kobieta z rozprutym brzuchem i wyrwanym z wnętrza nienarodzonym dzieckiem. Obok – trupy starca, mężczyzny i dwojga dzieci. Zabita młoda chłopka z trzynastoletnią córką. Obie zgwałcone. Dziewczynka, kiedyśmy ją zabierali, była jeszcze żywa [15].

Nawet tak przysięgły wróg bolszewików, organizujący partyzantkę antykomunistyczną, jak Borys Sawinkow  po kilku latach bojów zdawał się rozumieć w czyim interesie toczy walkę, która jest beznadziejna, gdyż działania białych armii i partyzantki jedynie odstręczają od niej. W swoim autobiograficznym opowiadaniu Koń wrony[ Конь вороной] pisanym na emigracji w Paryżu w 1923 r. zawarł obok drobnego ułamka bestialstw antykomunistycznych oddziałów, swoje rozterki:

Otwieram Ewangelię: „A Słowo ciałem się stało i mieszkało między nami, pełne łaski i prawdy”… Gdzież nasze ucieleśnione słowo? Gdzież nasza prawda, nasza łaska Boża? Skłamał Jegorow: nie wiadomo, o co walczymy. Wiem, za co wieszam, ale nie wiem, po co. Na tyłach fabrykują cara, nie cara nawet, lecz kacyka, domorosłego i karykaturalnego Napoleonka. Może to ratunek dla Rosji? Ratunek, ale dla generałów i obszarników. Ratunek dla tych, których wraz z krwią wypluł rosyjski lud [16].

Nie miejsce tu na rozwijanie tego wątku, trzeba jednak dostrzec, że w czasach stalinowskich nie stosowano już tak czytelnych kryteriów w polityce więziennictwa ani tymczasowych uwięzień. Liczba aresztowanych wzrosła stukrotnie. Pogorszyły się warunki uwięzienia. Warto zwrócić uwagę jeszcze na jedną kwestię: ofiarą tej nowej polityki zaczęli masowo padać komuniści.

Leninowska taktyka a sojusze międzynarodowe

Tekst dr. Sommera zawiera informację o tym, że Stalin zablokował publikację tekstu Engelsa , w którym krytykował on sojusz Francji i Rosji, gdyż zmierzał do reaktywowania tych planów.  Podążając za tezami J. Żukowa, autor stwierdza: Było to radykalne zerwanie z polityką Włodzimierza Lenina, który przecież właśnie dzięki Niemcom stanął na czele rewolucji.

Kwestia ta jest jednak o wiele bardziej złożona, niż zostało to powyżej przedstawione. Przede wszystkim, Lenin nie zamierzał bynajmniej wiązać się z Niemcami ani uzależniać od nich.  W antykomunistycznej publicystyce powraca jak bumerang sprawa powrotu Lenina do Rosji  ze Szwajcarii poprzez Niemcy w kwietniu 1917 r.. Faktem jest, że będąc politycznym uchodźcą zwrócił się do rządów Rosji, Francji i Anglii z prośbą o zgodę na powrót do kraju. Gdy otrzymał odmowę, jedyną możliwością stał się powrót poprzez Niemcy, będące w stanie wojny z Rosją. Z racji braku niemieckiego ambasadora w Szwajcarii negocjacje z ich rządem podjął w imieniu Lenina szwajcarski socjaldemokrata Fritz Platten.  Również pokój brzeski był zagraniem taktycznym ze strony Lenina pozwalającym wycofać się z wojny i skoncentrować się na odparciu białogwardzistów i interwentów.

Lenin uważał, że należy w interesie robotników rosyjskich, za których brał odpowiedzialność i współtworzonego przez nich międzynarodowego proletariatu chwilowo wykorzystać istniejące sprzeczności między ich wrogami. Było mu wszystko jedno z jakim państwem będzie zawierał doraźne porozumienie w konkretnej kwestii, byle tylko osłabić któreś z nich i zyskać siły na pokonanie tego, z którego przedstawicielami przed momentem zawierał czasowy kompromis. Kompromis określony zresztą przy zachowaniu bardzo twardych zasad. Wspomniany powrót do Rosji odbył się na warunkach Lenina, które w jego imieniu przedstawił Niemcom Platten:

 1 .Zapewnienie eksterytorialności wagonu, w którym odbędzie się podróż.

2. Paszporty i bagaż nie będą kontrolowane.

3. Bilety zostaną zakupione przez Plattena ( tak Lenin odpowiedział na niemiecką propozycję pokrycia kosztów podróży).

4. Podczas przejazdu przez Niemcy nikt nie ma prawa wejść do wagonu.

5. W miarę możliwości przejazd przez Niemcy ma się odbyć jak najszybciej.

6. Każdy emigrant bez względu na to, czy jest przeciwnikiem czy zwolennikiem wojny, może skorzystać z prawa przejazdu.

7. Zezwolenie na przejazd odbywa się na takiej podstawie, że podróżujących wymieni się na niemieckich i austriackich jeńców wojennych bądź internowanych w Rosji.

8. Pośrednik oraz podróżnicy zobowiązują się, że zrobią wszystko, aby przed opinią publiczną, a zwłaszcza w kręgu robotników, wywiązać się z realizacji tego punktu [17].

Fakty te pokazują dobitnie, że Lenin w żadnym razie nie zmierzał do prowadzenia polityki wiążącej na stałe lub choćby na dłuższy okres czasu interesów Rosji z jakimkolwiek z imperialistów. Trzeba dodać, że Stalin zabiegał bezskutecznie o sojusz z Ententą na wiosnę 1939 r. i dopiero zrażony jej niechęcią, zmuszony był wobec rodzącego się konfliktu zawrzeć przymierze z Hitlerem [18]. Gwoli uczciwości, trudno odmówić również sojuszom zawieranym przez Stalina pewnej koncepcji taktycznej. Jednak o ile w dobie Lenina przyświecał im cel maksymalnych korzyści dla proletariatu, o tyle za Stalina służyły one umocnieniu nomenklatury stanowiącej podstawę jego władzy.

Wizja historii w ZSRR

Przechodząc do ostatniego już wątku, chciałbym skoncentrować się na krótkim odniesieniu się do zagadnienia, które poruszył T. Sommer w publikowanym tekście na konserwatyzm.pl. Mianowicie mam na myśli to, co napisał jego autor ponownie kierując się wnioskami J. Żukowa na temat traktowania nauk historycznych przez Stalina i w dobie wcześniejszej:

W marcu 1934 r. J. Stalin zdecydował o powrocie historii na sowieckie uniwersytety[7]. To mało znany epizod sowieckiej historii, ale wydziały historii na wszystkich wyższych uczelniach, które po państwie carów odziedziczył Związek Sowiecki zostały zlikwidowane w 1919 r. W ich miejsce powstały wydziały nauk społecznych. Przyczyną takiej decyzji była oczywiście potrzeba odcięcia społeczeństwa od historii państwa carów oraz zastąpienia jej materializmem historycznym, który dzieje traktował jako historię konfliktów klasowych, a nie poszczególnych państw czy dynastii. Taka decyzja, zdaniem J. Żukowa, świadczyła o odejściu J. Stalina od komunistycznego dogmatyzmu. To zresztą był dopiero początek przywracania, oczywiście w pewnym zakresie, dobrego imienia imperium rosyjskiemu.

W rzeczywistości leninowska wizja historii dążyła do przedstawiania obiektywnego układu sił społecznych. Ogromnym wkładem w odkłamywanie historii było przypominane wielokrotnie przez Lenina opublikowanie wszystkich tajnych traktatów o podziałach kolonii i wpływów zawieranych z innymi mocarstwami przez dawne rządy carskie i burżuazyjne. Tymczasem wizja historii Stalina nie zmierzała w żadnym razie do potępienia i wyciągnięcia wniosków z wielkomocarstwowej przeszłości.

W referacie Zagadnienia trzeciego roku piatiletki Stalin posunął się do bardzo wymownych stwierdzeń:

Zatrzymać tempo, to znaczy pozostać w tyle. A pozostających w tyle bije się. Lecz my nie chcemy być bici. Nie, nie chcemy. Historia starej Rosji polegała na tym, że bito ją nieustannie za pozostawanie w tyle. Bili mongolscy chanowie. Bili tureccy bejowie. Bili szwedzcy feudałowie. Bili polsko-litewscy panowie. Bili angielsko-francuscy kapitaliści. Bili japońscy baronowie. Bili za zacofanie, za zacofanie wojskowe, za zacofanie kulturalne, za zacofanie państwowe, za zacofanie przemysłowe, za zacofanie rolnictwa. Bili dlatego, że dawało to dochód i uchodziło bezkarnie. Pamiętacie słowa przedwojennego poety: ,,Tyś uboga, tyś i bogata, tyś i potężna, tyś i bezsilna, mateczko Rusi!”. Te słowa starego poety dobrze zapamiętali ci panowie. Bili i powiadali: „Tyś bogata, wiec można się pożywić”. Bili i powiadali: „Tyś uboga i bezsilna – więc można bić i grabić bezkarnie”. Takie już jest prawo, kapitalizmu – bić zacofanych i słabych. Wilcze prawo kapitalizmu [19].

Oto sedno historiografii stalinowskiej zastępującej rzetelne podejście do jasnych i ciemnych kart historii Rosji najczystszej postaci apologią, pozwalającą przejść gładko nad wszelkimi zbrodniami imperialnej przeszłości. To właśnie jest prawdziwe zerwanie z myślą leninowską. Andrzej Stawar podsumował to następująco we wspomnianym już tekście O biurokracji sowieckiej:

Pomijając już poziom i formę tego wywodu, czyż nie przypomina on żywo co do tonu wynurzeń pewnych europejskich polityków, zestawienie, z którymi bardzo by uraziło zwolenników autora. Ale ta historiozofia dla „szerokich mas” ukazuje dzieje Rosji carskiej w stylu św. Franciszka z Asyżu, tylko że bogatego! Wszyscy biją i grabią, biją i grabią. Panowie, bejowie, feudałowie, baronowie, tylko to robili. O tym, że taż sama matuchna Rosja przypadkiem przyskrzyniła w swej karierze kilkadziesiąt milionów Litwinów, Polaków, Tatarów itd. ani słówka. Trąciłoby to wszystko anegdotą, gdyby nie to, że takie wywody nie tylko podaje się za najwyższe wypowiedzi myśli marksistowskiej, przedrukowuje na honorowych miejscach w prasie całego świata. W samej Rosji ściga się ludzi, którzy by ośmielili się zaprotestować przeciwko takiej propagandzie „marksistowskiej”, represjami wszelkiego rodzaju [20].

Artykuł  dr. Sommera pozostawia uczucie niedosytu. Mimo, że teza wyjściowa nie jest pozbawiona racjonalnych podstaw, paradoksalnie omija najistotniejsze kwestie, które mogły by tę tezę w całej rozciągłości potwierdzić i poszerzyć jej bazę faktograficzną i źródłową.

Dawid Jakubowski

1. Włodzimierz Lenin  – Państwo a rewolucja, Książka i wiedza, Warszawa, 1949, Rozdział III , wersja elektroniczna: http://www.marxists.org/polski/lenin/1917/par/03.htm

O koncepcji demokracji u Lenina pisałem wielokrotnie. Między innymi w artykule Lenin – prekursorem faszyzmu? Czego zabrakło w artykule Adama Danka, https://konserwatyzm.pl/artykul/10507/lenin-prekursorem-faszyzmu-czego-zabraklo-w-artykule-adama-d

2. Więcej na temat praktyki funkcjonowania rad : Andrzej Witkowicz, Wokół terroru białego i czerwonego 1917-1923, Wydawnictwo Książka i Prasa, W-wa 2008, s. 390-391

3. Dane na podstawie spisów powszechnych na podstawie wikipedia.ru, hasło Лишенец , modyfikacja z  4 września 2013 roku, http://ru.wikipedia.org/wiki/Лишенец

4. Tamże

5. Dekret o Prasie, Gazieta Wremiennowo Raboczewo i Krestijanskowo Prawitielstwa z dn. 10 listopada (28 października 1917 r. w: John Reed – Dziesięć dni, które wstrząsnęły światem, Książka i Wiedza 1956, s. 418-419

6. Włodzimierz Lenin  – Państwo a rewolucja, op.cit, Rozdział V, http://www.marxists.org/polski/lenin/1917/par/05.htm

7.Andrzej Stawar – O biurokracji sowieckiej w: Andrzej Stawar – Pisma ostatnie (Biblioteka „Kultury”, „Dokumenty” Zeszyt 10) Paryż 1961, wersja elektroniczna http://nowakrytyka.pl/spip.php?article592

8.Aleksandr Stiepanow  – W kwestii koncłagru na Sołowkach, goslyudi.ru, 18 czerwca 2010, http://www.goslyudi.ru/blog/astepanov/13382/

9. Tamże

10. Więcej na ten temat i w kwestii więziennictwa w Rosji Radzieckiej i ZSRR pisałem w artykule my – komuniści, powinniśmy żyć tak…F. Dzierżyński. Z okazji minionej 136 rocznicy urodzin, https://konserwatyzm.pl/blog/13/dawid-jakubowski/143/my—komunisci-powinnismy-zyc-takf-dzierzynski-z-okazji-mini

11. Leonid Mleczin – Ojcowie terroru, t. I, tłumaczyła Anna Kędziorek, Wydawnictwo Adamski i Bieliński Warszawa 2003, s.47

12. Tamże

13. Andrzej Witkowicz, Wokół terroru białego i czerwonego 1917-1923, Wydawnictwo Książka i Prasa, W-wa 2008, s.366

14. Aleksandr Stiepanow  – W kwestii koncłagru na Sołowkach, goslyudi.ru, 18 czerwca 2010, http://www.goslyudi.ru/blog/astepanov/13382/

Konstantin Hicenko – Biały terror w Rosji, http://telegrafua.com/social/12700/

15..Jerjomin K.G. – Sołdatskije wiersty  http://militera.lib.ru/memo/russian/eremin_kg/index.html , tłumaczenie Andrzej Witkowicz – op.cit, s. 367

16. Borys Sawinkow – Koń wrony. Przełożył i posłowiem opatrzył Jan Gondowicz, Niezależna Oficyna Wydawnicza Warszawa 1991, s.33

17. Laszlo Gyurko – Lenin – Październik. Przełożył Tadeusz Olszański , Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1970, s.130

Dawid Jakubowski – Dalsze zwlekanie jest zbrodnią…, Część I, blog lewica.pl, http://lewica.pl/blog/jakubowski/22283/

18. Stalin planował wysłać milion żołnierzy, by zatrzymać Hitlera, gdyby Wielka Brytania i Francja porozumiały się w sprawie paktu, The Telegraph 18 października 2008, http://www.telegraph.co.uk/news/worldnews/europe/russia/3223834/Stalin-planned-to-send-a-million-troops-to-stop-Hitler-if-Britain-and-France-agreed-pact.html

19. Andrzej Stawar – O biurokracji sowieckiej –op.cit.

20. Tamże


 

Click to rate this post!
[Total: 1 Average: 5]
Facebook

0 thoughts on “Czy Józef Stalin był demokratą? Polemika z artykułem dra Tomasza Sommera”

  1. Ja przepraszam, że tak poza tematem, ale może następnym razem napisze Pan coś o Juliusie Fuciku? Był on w końcu tym kolaborantem, czy nie?

  2. Myślę, że to dobry temat. Fucik nie był zdrajcą. Nowe badania naukowe potwierdziły, że w swoim „Raporcie spod szubienicy” pisał prawdę. Tutaj artykuł w j. czeskim nawiązujący do tej kwestii: http://relax.lidovky.cz/fucik-nebyl-udavac-vypovedi-chranil-seiferta-fnz-/zajimavosti.aspx?c=A120616_164440_ln-zajimavosti_sm Swego czasu napisałem kilka słów na temat Juliusa Fucika tutaj – można powiedzieć, że rzuca się w oczy kontrast między skromnym lewicowym dziennikarzem i butnym dostojnikiem opresyjnego reżimu, który zatrudniał w swojej posiadłości robotników czeskich, traktując ich jak niewolników, mimo, że w Protektoracie stosował populistyczną politykę „kija i marchewki”: http://lewica.pl/blog/jakubowski/21150/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *