Zamykanie stadionów piłki nożnej przez rząd warszawski i »sprawa kibiców» wywołały na łamach portali prawicowych dyskusje między Panami Łukaszem Wielickim i Przemysławem Gołębiowskim z jednej strony,a Panami Grabowskim i Napierałą z drugiej strony. W dyskusji tej całkowitą rację mają oczywiście Panowie Wielicki i Gołębiowski, ale nie o kibicach chciałbym dziś pisać przede wszystkim. Dyskusja, która się toczy już od dobrych kilku tygodni zdecydowała mnie do próby uchwycenia różnicy między demoliberalną a konserwatywną koncepcją sportu.
Sport to zorganizowana, systematyczna i ukierunkowana aktywność fizyczna, zakładająca minimum znajomości anatomii i fizjologii, umiejętność zarządzania zmęczeniem. To aktywność o charakterze »rozrywkowym» (co nie przeszkadza, że może być ona lukratywna), bez elementu przymusu pracy. Ciężki wysiłek cieśli w lesie czy trening wojskowy we francuskiej Legii Cudzoziemskiej nie są sportem, choć włożony wysiłek fizyczny jest niejednokrotnie większy niż w sporcie. Sport zakłada treningi i zawody. Może być indywidualny, lecz uprawiany w gronie przyjaciół czy w rodzinie lub zespołowy.W przypadku sportu indywidualnego czy zupełnie samotnego, role zawodów i zwycięstwa stanowią walka i zwycięstwo z i nad samym sobą. Często poboczny sport indywidualny jest konieczny dla utrzymania w dobrej formie sportowca zajmującego się głównie sportem zespołowym, zaś przejście od sportu indywidualnego jako głównej dyscypliny do sportu zespołowego jako głównej dyscypliny nie jest łatwe.
Sport powoduje między innymi wzrost masy mięśni, samozadowolenie fizyczne i moralne, poczucie sukcesu. Prawdziwy sportowiec zawsze wygrywa, choćby z samym sobą. Dziś sport zdominowany jest przez pieniądze, środki dopingujące i spektakl. Nie są to zjawiska całkowicie zdrowe, ale nie można ich potępiać.Spektakl jest potrzebny masom, środki dopingujące nie są rozwiązaniem tragicznym jeżeli tylko nie zagrażają zdrowiu, zaś pieniądze w sporcie nie są niczym nagannym. Piszę to powyższe kontrowersyjne zdanie celowo, żeby pokazać, że demoliberalna degeneracja dzisiejszego sportu nie na tym polega.
Sport uprawiany jest dziś i oglądany na sposób demoliberalny (zdegenerowany) ponieważ został on oddzielony od cnoty. Stal się czystą aktywnoscia techniczno-fizyczna, nie idą wraz z nim cnoty moralne i cywilizacyjne, zaś społeczeństwo opiera się na cnocie. Cnota to znaczy stała sprawność do wykonywania aktów dobrych. Demoliberalny globalny system proponuje wyizolowanym indywiduom sport oderwany od jakiejkolwiek przynależności i tożsamości. Wprawdzie śpiewa się hymny państwowe przy okazji meczów i występuje się w barwach narodowych, ale może się z tego zrodzić co najwyżej jakaś forma solidarności z ekipą narodową pojętą jako dobro samo w sobie. "Francja wygrała " rozumiane jest dziś jako "wygrała ekipa Francji", przy zupełnym zapomnieniu, że żeby “wyprodukować" sportowców zdolnych do zdobycia tytułu czy złotego medalu , trzeba długiej i żmudnej pracy trenerów i zawodników amatorskich.
Żaden sportowiec światowej rangi nie jest wynikiem generacji spontanicznej. W piłce nożnej na zdecydowane potępienie zasługuje więc praktyka kupowania zagranicznych zawodników. Ekipa narodowa musi być narodowa. Indywiduum, któremu system demoliberalny proponuje sport czy to w formie spektaklu czy też w formie uprawiania jakiejś dyscypliny to indywiduum egoistyczne, żądne wakacji, plaży,konsumpcji i zachęcane do takiej postawy przez demoliberalizm, który mu świadomie podsuwa coraz więcej szklanych paciorków, a to dlatego że pragnie dokonania sybstytucji ludnościowej w Europie.
Celem Systemu jest bowiem uczynienie z Europy (to sport europejski mam głównie na myśli) kolonii osiedlenia dla populacji afrykańskich w ten sposób, aby nowo przybyli zapewnili swą mrówczą i niewolniczą pracą długie lata powodzenia globalnej superklasie polityczno-medialnej. Jednakże to rozwód z cnotą jest główną cechą demoliberalnego pojmowania sportu.
Wprawdzie stale podkreśla się kurtuazje, podawanie reki, fair-play, ale są to tylko pozory. Zachowania te nie wydostają się bowiem poza boisko czy poza salę klubową i nie mają konsekwencji cywilizacyjnych. Na dnie duszy dzisiejszego Europejczyka mieszka strach zmieszany z rządzą dóbr konsumpcyjnych. Jego sport jest cywilizacyjnie próżny.
***************
Sport w pojęciu konserwatywnym jest fizycznym wyrazem cnoty. Konserwatysta wie, że nie jest czystym duchem i że tak jak dla duszy konieczne są: modlitwa, sakramenty, rozmyślanie prawd wiary (w porządku nadprzyrodzonym), lektura klasyków myśli Zachodniej, nauka jeżyków obcych, przyjaźń (w porządku przyrodzonym) tak ciału, które nie jest zewnętrzną powłoką, lecz integralna częścią człowieka, choć jest od duszy dużo niższe, potrzebny jest sport.
Dlaczego cnota musi znaleźć wyraz również w sporcie?
Dlatego, że brak ruchu i aktywności fizycznej o charakterze sportowym prowadzi do wad moralnych, do lenistwa, gnuśności, poczucia lęku, do" sztywniactwa", do spania do jedenastej rano……. Dlatego też, że sport uczy jak zaakceptować zranienie się, wypadek kiedy się jedzie skuterem, upadek z roweru, jak w razie potrzeby umieć obronić skutecznymi ciosami (lub choćby honorową próbą ich zadana) własną rodzinę, słabszych czy księży. Sport tak pojęty wzmacnia osobowość. Ale rzeczą najważniejszą i to chciałbym podkreślić, jest odmienny kierunek wynikania w tej koncepcji sportu niż w koncepcji demoliberalnej. Sport demoliberalny to ciało szukające utopienia swej pustki w sporcie. Sport dla sportowca-konserwatysty to ujście w domenie fizyczną dla cnoty moralnej, dla szlachetności, delikatności ,dla chęci obrony słabszych. To również pokorne przyznanie się, że się było na początku słabym, że był taki moment kiedy się jeszcze nie umiało pływać, że trzeba się wszystkiego uczyć, że treningi są żmudne. Sportowiec-konserwatysta wie również, że sport nie musi być koniecznie na poziomie wyczynowym i że w zgodzie z własnymi możliwościami może go uprawiać do końca życia, choćby to była tylko poranna gimnastyka.
Te dwie koncepcje sportu to dwa rożne światy.
Sport pojęty konserwatywnie jest odrzuceniem złudy zbytniego ubezpieczania się,odrzuceniem zbytniego strachu przed zdarciem naskórka z prawego palca lewej reki. Nie można nic zarzucić tym, którzy wystąpili w obronie swoich klubowych stadionów.
Ci, którzy im postawili absurdalne zarzuty, nie rozumieją sportu bo się przyzwyczaili do wygodnego i cieplutkiego życia miejskiego przed komputerkiem, bo pojmują sport jako objaw" szowinizmu", bo boją się śpiewów i krzyku na stadionach, “niezwyczajni" takim zachowaniom, wreszcie, bo pomylili cywilizacje z pudrem na noskach i z salonowym luksusem.
System pragnie głównie tego,abyśmy byli wszyscy cynicznymi sk….z duża ilością polis ubezpieczeniowych w sejfie. To skuteczniejsze niż tortury i sowieckie obozy śmierci.
Nie dajmy się.
Na Działanie Czas (NDC!).
20 minut gimnastyki każdego ranka!
Nie bójmy się zdarcia naskórka.
Antoine Ratnik
A. Me.
No i bardzo dobrze, ze Pan jednak pisze nie tylko na temat jezykoznawstwa 🙂 Idee opisywane przez Pana rezalizuje np. harcerstwo, ktore powinno byc wspierane przez srodowiska konserwatywne. W zdrowym ciele zdrowy duch!
@Magdalena Zietek Szkoda, ze Pani juz nie pisze o Niemczech.Chetnie bym przeczytal o genezie dlugiego kryzysu rzadowego kilka dobrych lat temu, kiedy w RFN po wyboracvh nikt nie byl w stanie sformowac rzadu i Niemcv staly sie na piec tygodni posmiewiskiem calej Europy Zachodniej. Mojemu tekstowi zas o sporcie zarzucam sam, ze jest za malo ostry ale mialem malo czasu, bo sie spieszylem. Pownienem byl sie wiecej i doglebniej przejechac po” upudrowanych noskach”, bo to jest prawdopodobnie jedna z przyczyn obecnej dekadencji i manii ubezpieczania sie. Dodalbym jeszcze, ze nie wystraczy 20 minut gimnastyki, trzeba jeszcze postow 2 razy na tydzien, wiernosci zasadzie” raczej rower niz samochod,” i „raczej lzejsze ubranie niz bardzo cieple „, umiejetnosci rozpalania ognisk… pozdrowienia.
@Antoine Ratnik: Sport amatorski jest bardzo piękną rzeczą. Niektóre dyscypliny, np. biegi długie lub narty biegowe na prawde nieźle formują charakter. Do uprawiania biegów nie potrzeba w zasadzie nic, sprzęt jest tani, w internecie jest mnóstwo planów treningowych dla amatorów. Wystarczy ruszyć cztery litery. @Magdalena Ziętek: Co do harcerstwa, moje dzieci były nieco rozczarowane, natomiast z czystym sercem moge polecic Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół” (miałem kontakt z oddziałem lubelski – organizuja niezłe obozy letnie).
@Antoine Ratnik: zgadza sie. Kiedys w ramach kursu przewodnika gorskiego spedzilam tydzien w gorach: zima, nocujac w namiocie na sniegu. Nie bylo bardzo zimno, jakies -5. Gotowalismy oczywiscie na ogniu. Od tamtej pory rzadko choruje. Super bylo. @Piotr Kozaczewski: wszystko zalezy od opiekuna grupy, idea na pewno jest dobra. Generalnie srodowiska konserwatywne powinny bardziej dbac o dzieci i mlodziez. Zamiast toczyc partyjne wojny, zebrac grupe dzieciakow i zaoferowac im cos konkretnego.
@Antoine Ratnik: o Niemcach bede jeszcze pisac. Np. mam wrazenie, ze malo kto zauwazyl, ze final Eurowizji odbywal sie w Düssoldorfie, bo Berlin nie byl w stanie go zorganizowac… Co to za panstwo, ktorego stolica jest prawdziwym bankrutem…
@Magdalena Zietek ” Zamiast toczyc partyjne wojny, zebrac grupe dzieciakow i zaoferowac im cos konkretnego. ” Te partyjne wojny sa najwieksza uluda jaka tylko moze istniec. Bitwy miedzy partiami, o to ,kto bedzie mial 2 % a kto 3%, to jest zenada.
Jakieś wąskie grupy harcerzy powiedzmy warsztatowo katolickich i konserwatywnych działają,ale większość harcerstwa niestety utwierdza w humanizmie, świeckości, ew. czegoś w rodzaju religii synkretycznej czyli coś a la „wielki architekt” i demokracja, fałszywej pomocy niesionej nie w imię Boga a człowieka.
A co do samego tekstu – był bardzo potrzebny w tym temacie, nawet jeśli pisany szybko i czegoś ewentualnie zabrakło to i tak świetny. Bieganie i sporty walki szczególnie godne polecenia (w odpowiednich warunkach siłownia czy w ogóle ćwiczenia siłowe również) – tak jak napisał Pan Ratnik – umacniają cnoty, zapewniają lepszą siłę i kondycję, zawsze mogą się przydać w obronie Boga (np. szydzenie z Boga a potem atak ze strony grupki anarchistów czy innych wrogów Kościoła,w ostatnich latach coraz częstsze), żony, rodziny, słabszych et cetera.
@Inquisitor Laurencius Dziekuje. Wyjasniam co to sa”upudrowane noski”.Zaczerpnalem to pojecie z dluzszej publicznej wypowiedzi francuskiego historyka Dominique’a Vennera, ktory przeprowadzil kiedys analize pzrzyczyn wybuchu Rewolucji zwanej francuska.Wedlug niego, nastapilo we Francji skrzywienie cywilizacyjne w okresie klasycyzmu ( staralem sie o tym pisac chocby pobieznie w moim tekscie, ktorym zadebiutowalem na tym portalu), poniewaz literatura zwrocila sie ku typom idealnym, zaczerpnietym z mitologii starogreckiej, i minela sie z konkretami, w przeciwienstwie do literatury angielskiej.Venner zarzuca klasykom wytworzenie w umyslach Francuzow tzw.mentalnosci geometrycznej, ktora w/g niego mogla byla byc czesciowa przyczyna tego, ze Rewolucja wybuchla wlasnie we Francji. Zostala poczatkowo zaakceptowana w/g niego, poniewaz usunela klase” upudrowanych markizow” i zastapila ja „mezczyznami w dlugich spodniach” ( to sa okreslenia Vennera). Zarzucil on rowniez monarchii francuskiej ze po Henryku IV nie bylo juz” krola na koniu”, a tylko literatura i muzyka na dworze krolewskim . To twierdzenie Vennera moze byc troche naciagane o tyle, ze to nie jest specjalny chrzescijanin i ma ciagle do Francji o cos jakies pretensje. Sam mysle, ze w tym jest troche prawdy, ze dekadencja przynajmniej czesciowo przyszla z Wloch i dlatego postanowilem zaniechac biezacej publicystyki i zajac sie tematami filologicznymi, bo one sa fundamentalne i tam mozna znalezc wiecej, niz w analizie tego co powiedziala Maryna Le Penowa na temant Mikolaja Sarkoziego. ps. jest tez mysliciel francuski , ktory utrzymuje, ze ekscesy Rewolucji byly wynikiem nadmiernego przejecia sie starozytnym Rzymem. Jest w kazdym razie pewne, i to wiem juz z moich wlasnych lektur zrodlowych, ze od momentu klasycyzmu nastepuje we Francji rozmiekczenie charakterow i ze tego samego nie ma w Anglii, choc nie mozna Anglii w zadnym wypadku stawiac za przyklad, ale to juz inna historia.
Ten drugi mysliciel francuski to Ghislain de Diesbach.
jak zwykle napisął pan bubla. Co ma idea sportu jako reprezentacji narodu i wysiłku narodu i trenerów do chuliganerii stadionowej? To zawodnik ma wykrzesać w sobie agresję – kontrolowaną i nastawioną na konkurencję – a nie kibic/widz. Ten ma spokojnie podziwiac mecz i tyle.
@Antoine Ratnik: Motyw „upudrowanych nosków” doskonale pasuje obecnie do wykształciuszków, lansujacych się na miłosników tzw. adrenaliny i tzw. sportów ekstremalnych. Otóz spora częśc tych tzw. adrenalinogennych zajęć, te sztuczne scianki wspinaczkowe z górną asekuracją, parki linowe, jeżdżenia quadem o sladowej mocy silnika czy skoki spadochronowe z instruktorem to po prostu „namiastka dla upudrowanych nosków”. W szczegolnosci, w porównaniu do „meskich sportów” jak wspinanie W GÓRACH, jazda MOTOCYKLEM ENDURO, biegi długie etc. etc. – te namiastki dla wykształciuszków nie wymagaja zadnego długotrwałego treningu ciała ani woli. Swoja drogą, ludzie oferujący tego typu atrakcje genialnie, moim zdaniem, rozpoznali potrzeby nowego wcielenia „upudrowanych nosków”.
Moim skromnym zdaniem jest to jeden z najważniejszych tekstów jakie ukazały się na portalu konserwatyzm.pl Autor znakomicie uwypuklił w czym rzecz. Cieszę się, że w szeroko rozumianym obozie tradycjonalistyczno-konserwatywnym ludzie, którzy rozumieją, że z pracą intelektualną w przestrzeni metapolitycznej musi iść praca nad samym sobą w sensie kultury fizycznej. W zdrowym ciele, zdrowy duch. Inaczej środowiska konserwatywne będą niczym innym tylko grupą sfrustrowanych, podtatusiałych panów z tytułami naukowymi, którzy oprócz intelektualnych koncepcji i sporów nie mają nic, literalnie nic do zaoferowania młodemu pokoleniu. W tym sensie znakomitą pracę wykonuje lubelski „Sokół”. Gratuluję autorowi artykułu. Taki artykuł- manifest był bardzo potrzebny.
@Łukasz Wielicki: Jak pisałem, moje dzieci, ale i dzieci znajomych, były zachwycone obozami lubelskiego „Sokoła”. Z innych, podobnych miejsc, to np. osrodek szkoleniowy Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Zmechanizowanych (Wrocławski ZMECH) „Ostra Góra” w Górach Stołowych, organizujący turnusy, hm…, ostro dające w cztery litery. Po prostu kilka tygodni szkolenia wysokogórskiego i taktycznego jak dla podchorążych piechoty. Przynajmniej tak to było pare lat temu. Polecam. Także Kluby Wysokokórskie, kluby strzeleckie (strzelanie praktyczne). Wszystko co nie jest „na niby”, lecz wymaga „potu krwi i łez”. Młodzi ludzie, jeśli nie sa całkiem zblazowani, uwielbiaja takie rzeczy.
@Łukasz Wielicki Ma Pan racje.My czesto czekamy na Godota. Refleksja teoretyczna jest jednakze rzecza zasadnicza, tylko ze powinna isc w kierunku podporzadkowanym jednemu celowi:doskonalenie moralne czlonkow ruchu konserwatywnego,odrodzenie moralne Narodu i ustanowienie Monarchii z Laski Trojcy Przenajswietszej w Polsce. Co zas do”Sokola” to jest to wrecz doskonaly pomysl. Mozna tez, choc w innym wymiarze, odbywac raz w roku Cwiczenia Duchowe Sw.Ignacego Loyoli w Bractwie Sw.Piusa X.Odbylem juz sam 10 takich Cwiczen i nie zaluje!!! Ciezkie troche na poczatku ( choc nie ma co przesadzac), ale owocuje natychmiast.
@Piotr Kozaczewski „Upudrowane noski „maja swoj rodowod glownie we francuskim XVII wieku. Coraz wyrazniej to widze. Choc nie wszystko bylo wtedy we Francji upudrowane, Venner mocno przesadza, bo mu zal bardzo specyficznie pojetego Sredniowiecza, co jest wynikiem jego rodowodu politycznego.