Dlaczego boję się przegranej Baracka Obamy? Raz jeszcze.

Sporo już na naszym portalu pisałem dlaczego uważam amerykańskich neokonserwatystów za agresywnych i niebezpiecznych politycznych szaleńców, ogarniętych wizją wypowiedzenia wojny wszystkim dookoła. Właśnie dlatego uważam, że – być może – lewak Obama stanowi mniejsze zło niż neokon w Białym Domu.

Jest tak przynajmniej z perspektywy polskich interesów. Nie leży bynajmniej w naszym interesie być „państwem frontowym” z Rosją.

Moje obawy zwiększyła dzisiejsza publikacja na nczas.com, gdzie znajdujemy sylwetkę Mitta Romeny’a, który w tej chwili prowadzi w wyścigu o nominację republikanów do wyścigu prezydenckiego:

Gdy idzie o politykę zagraniczną warto zwrócić uwagę, że Romney w roli doradców zatrudnił kilku znanych neokonserwatystów, takich jak Robert Kagan czy Eliot Cohen. Ten ostatni napisał wstęp do programu polityki zagranicznej Romneya. Przez niektórych określany jako „polityka zagraniczna Busha II na sterydach”, program proponuje „muskularne” i unilateralne podejście do świata. Powracają znane postulaty polityczne neokonserwatystów: ograniczenie wpływów Rosji, jej liberalizacja i demokratyzacja, niewykluczanie wojny z Iranem, zacieśnianie i umacnianie stosunków z Izraelem, daleko idąca militaryzacja jako środek nacisku w polityce międzynarodowej. Rzecz jasna, Romney jest przeciwnikiem jakichkolwiek poważnych cięć w budżecie Pentagonu i stale to podkreśla. „Ośrodek przemysłowo-wojskowy”, przed którego zbyt daleko posuniętymi wpływami ostrzegał prezydent Dwight Eisenhower w swojej mowie pożegnalnej, pod administracją Romneya, będzie miał się dobrze.

Gdy przeczytałem te słowa, to przeszły mi ciarki po plecach. Będzie znowu „wojna z terroryzmem”, czyli kolejne wyprawy wojenne wojsk USA przeciwko wszystkim prawdziwym i wyimaginowanym wrogom. Za każdym razem Polska wyśle więc swój kontyngent na amerykańską „interwencję pokojową” w „obronie wolności” i „praw człowieka”. Nikt nam nie każe wprawdzie tam jeździć, ale wrodzona słabość intelektualna naszych elit politycznych z pewnością pchnie nasze państwo do tego kroku. Nasi żołnierze będą więc ginąć za „prawa człowieka”, a MON dalej 1/4 budżetu będzie wydawał na zagraniczne wojny zamiast na zakupy nowoczesnej broni.

Co gorsza, polska polityka zagraniczna – i tak bezrozumnie rusofobiczna – popadnie w orgiastyczne nastroje antyrosyjskie, antyputinowskie i będziemy realizowali kolejne „prometeizmy” i „mesjanizmy” na Wschodzie. Będzie mistycyzm polityczny na całego, zmieszany z kultem „zamordowanego” w Smoleńsku Prezydenta Lecha Kaczyńskiego itp.

Zdecydowanie nie jestem zainteresowany taką przyszłością dla Polski. Dlatego powiadam śmiało: lepszy Obama niż Romney.

Adam Wielomski

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Dlaczego boję się przegranej Baracka Obamy? Raz jeszcze.”

  1. Prof. Wielomski to na nic. I tak na naszej prawicy rządzą rusofoby, które do niczego się nie nadają. W zasadzie prawica powinna pomyśleć rewolucyjnie. Dobrym przykładem walczącej organizacji prawicowej jest Katolickie Siły Odwetowe w Irlandii.

  2. Obawiam się, że wojny prowadzone przez USA będą i tak, bo ich motorem jest gospodarka, a nie ekspansja ideologiczna. Obama wycofał wojska, bo tego chciał elektorat – będzie mógł tego użyć w swojej kampanii. Po wyborach będzie mógł robić co chce. A przypominam, że jest za aborcją, związkami partnerskimi i innymi zwyrodnieniami. Do tego jest socjalistą, więc doprowadzi USA do takich tarapatów finansowych, które wymuszą na nich aktywność militarną. Błędne koło…

  3. Przychylam się do opinii, że dla Polski lepszy jest Obama niż neokon. Na wygraną „neokon… owałów” liczy PiS. O ponowne rozpalenie zimnej wojny USA z Rosją modli się m.in. Ryszard Czarnecki z PiS w jednym z artykułów. PiS to amerykańscy agenci wpływu w Polsce. Choć zaskoczyli mnie ostatnio propozycją w sprawie OFE, dającą wybór ZUS i OFE czy sam ZUS. To bije bowiem w interesy amerykańskich banków i instytucji finansowych, które dzięki systemowi OFE drenują Polskę.

  4. Nie ma znaczenia, czy w Białym Domu siedzi Obama czy jakiś neokoń. To dwie strony tego samego medalu; marionetki banksterów i megakorporacji. Polecam obejrzeć „The Obama Deception” i parę innych filmów Alexa Jonesa – doskonały dokument na ten temat. U nas sytuacja wygląda podobnie, tylko iluzja wyboru jest większa. Tam są dwie partie, a w Polsce chwilowo cztery liczące się na scenie ugrupowania, których reprezentanci różnią się co najwyżej kolorem włosów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *