Edukacja domowa a pedagogiczne nowinkarstwo

W tej wersji szkoła to bastion konserwatyzmu i patriarchatu (lewicowcy) lub edukacyjnego zacofania (liberalni-pragmatycy).

Dawniej, skrajni komuniści uważali ją za pozostałość burżuazyjnego świata. Tutaj raczej krytykuje się patriarchalne relacje między nauczycielem a uczniem, bo kłócą się ponoć z ideą demokracji.

W efekcie, na niektórych stronach podejmujących problematykę kształcenia domowego, mamy zachwyty nad różnego rodzaju “nowinkarstwem pedagogicznym”. To, co z uwagi na skostniałą strukturę szkoły (czy niechęć nauczycieli) przyjmuje się opornie, w tym przypadku zostaje zaanektowane dosyć szybko.

Dlatego wbrew pozorom omawiana forma nauczania nie jest bynajmniej forpocztą tradycyjnej, konserwatywnej pedagogiki. Wręcz przeciwnie – w wymiarze metodologicznym wydaje się być raczej forpocztą koncepcji, które nie są dość widoczne w szkole masowej.

Pułapki nowinkarstwa

Żeby było jasne: jeśli ktoś chce uczyć dzieci świadomie w tym duchu, to jego sprawa. Gorzej, gdy współczesne trendy w pedagogice uznawane są za coś w rodzaju “nowoczesnej prawicowości edukacyjnej”. Przy tym, uchodząc za “naukowe” i “neutralne”, kupowane są przez ludzi o poglądach nominalnie konserwatywnych. Łatwo wpaść w taką pułapkę, gdy uzna się edukację domową – tak jak wspomniałem na wstępie – za obszar zdominowany rzekomo przez osoby o poglądach prawicowych.

Pojawia się wówczas następujący mechanizm: rodzice chcąc uczyć dzieci w systemie pozaszkolnym, zaczynają przeszukiwać Internet oraz strony o edukacji domowej w poszukiwaniu sposobów na bardziej efektywne kształcenie swojego dziecka. I oczywiście znajdują informacje o różnych metodach i metodzikach, które następnie starają się wdrażać w praktyce, jako naukowe. Jednak nie zawsze są to metody neutralne światopoglądowo.

Niestety, mam i drugie wyjaśnienie tego zjawiska. Faktem jest, że strona – nazwijmy ją – tradycyjnie katolicka, niewiele ma do zaproponowania edukatorom domowym pod względem metodologicznym, a na pewno trudno wskazać koncepcję nauczania (nie mówię o wychowaniu), która byłaby definiowalna jako klasycznie katolicka (bez zbędnych, obcych naleciałości) i dostosowana do warunków współczesnych. Dlaczego tak się dzieje, to osobny problem. Tutaj wystarczy nam tylko stwierdzenie tego faktu.

Trivium w edukacji domowej

Rozwiązaniem byłoby odrodzenie nauczania według metody opartej np. na starożytnym trivium. Być może gdzieś funkcjonują grupy rodziców, które do tej metody nawiązują (nie mam na ten temat wiedzy). Jednakże w skali globalnej trudno dostrzec takie tendencje.

Na blogu Edukacja-Klasyczna.pl napisałem kilka artykułów na temat nauczania sztuk wyzwolonych. Aktualnie przygotowuję większy materiał, który przybliżałby to zagadnienie, ale moja działalność blogerska ma niestety charakter działań doraźnych. Najwyższy czas, aby taką pracę wykonano w ramach katedr pedagogicznych.

Metoda nawiązująca do starożytnej koncepcji nauczania wymaga przepracowania i dopasowania do współczesnych realiów (“nova et vetera”). Z tej przyczyny powinna być objęta szerszym projektem, mającym znamiona działania systemowego. W przeciwnym razie zjawisko przejmowania dostępnych na rynku, “naukowych” metod nauczania, będzie się pogłębiało i nawet osoby o tradycyjnych poglądach katolickich, będą zmuszone sięgać po te nowinki, starając się dostosowywać je do swoich celów.

Czy im się to uda? To zależy od wielu czynników. W skali globalnej trudno spodziewać się tu dobrych owoców. Każda koncepcja pedagogiczna wychodzi z określonej wizji człowieka, a jeśli jest to wizja błędna, to pamiętajmy o starej regule: mały błąd na początku prowadzi do dużego na końcu (Arystoteles).

http://www.edukacja-klasyczna.pl/edukacja-domowa-a-pedagogiczne-nowinkarstwo#more-2867

Dariusz Zalewski

a.me.

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *