Jest w Polsce sporo stowarzyszeń, fundacji i wszelkich innych organizacji, które za cel stawiają sobie szeroko pojętą obronę wartości tradycyjnych, katolickich czy narodowych. Pośród nich wszystkich wyróżnia się niewątpliwie jedno, założone kilkanaście lat temu w Krakowie – znane z głośnych marszów w stolicy i akcji religijnych. Owo stowarzyszenie działa na zasadzie organizacji non profit przewidzianych przez prawo cywilne, nie posiada kościelnej osobowości prawnej, ale opiera swoją działalność o kanony prawa kanonicznego pozwalające na świecką działalność religijną. Prowadzi kilka stron internetowych, odwołuje się do działalności siostrzanych organizacji na Zachodzie i finansuje się wyłącznie z datków swoich korespondentów. Na pozór wszystko jest w porządku i niewprawne oko niczego podejrzanego tutaj nie dostrzeże. Czy jednak jest tak w rzeczywistości? Obawiamy się, że nie.
1. Od początku swojej aktywności środowisko budziło obawy wiernych i kleru co do sposobu jego finansowania. Otóż schemat zbierania datków jest prosty. Najpierw zalewa się ludzi korespondencją o charakterze religijnym oferując wydawnictwa o tematyce religijnej w zamian sugerując (najlepiej regularne) wpłaty na rzecz stowarzyszenie i innych podmiotów prawa z nim związanych.
2. Sugerowane sumy częstokroć wielokrotnie przekraczają wartość materialną i merytoryczna załączanych wydawnictw, które czytelnik w księgarni czy zakrystii mógłby nabyć za o wiele niższą cenę. Oczywiście, różnica w cenie jest formą datku przeznaczanego na inicjatywy stowarzyszenia.
3. Tematyka religijna patriotyczna i emocjonalny ton korespondencji sprawia częstokroć, że zwłaszcza ludzie starsi, bardziej wyczuleni na punkcie religijności czy patriotyzmu chętnie przekazują pokaźne sumy mające wspomóc działalność i inicjatywy stowarzyszenia. Stowarzyszenie ma takie prawo, aby w ten sposób zbierać środki.
4. Zachęcanie do kolejnych wpłat często staje się uciążliwe dla osób, które już wcześniej przekazywały datki, mimo że np. już nie życzą sobie dalszej korespondencji, którą jednak systematycznie otrzymują. W internecie, na różnych forach sporo można na ten temat można przeczytać. Dostawcy poczty opisują reakcje z jakimi się spotykają podczas dostarczania korespondencji od interesującego nas stowarzyszenia. Temat kilka lat temu opisywała również prasa.
Niby wszystko w zgodzie z prawem, ale czy czegoś to Państwu nie przypomina? Tylko jakby z pominięciem osoby bezpośredniego akwizytora. Osobiście nie podoba się nam zwyczaj zasypywania ludzi korespondencją przez osoby uważające się za kontrrewolucjonistów, ale to kwestia gustu.
Dalej:
5. Stowarzyszenie nie konsultuje swojej działalności z władzą duchowną. Jak już wspomniano nie posiada kościelnej osobowości prawnej, a działa jedynie na ogólnych zasadach prawa cywilnego. Pytanie więc dlaczego? (O tym niżej.) Już w 2001 roku z powodu skarg wiernych i próśb ze strony księży, krakowska Kuria Metropolitalna wydała stosowne oświadczenie, w którym wyjaśnia wzajemne relacje stowarzyszenia i władzy duchownej.
6. Stowarzyszenie tworzą ludzie inspirujący się myślą brazylijskiego działacza Plinio Correi de Oliveiry. Chętnie odwołują się, ale już w gronie swoich własnych działaczy i adeptów, do Tradycji Katolickiej, tradycyjnych form liturgicznych, zakonów rycerskich, kontemplacyjnych i żebraczych. Wydają kilka tytułów (w tym bezpłatnych), w których czytelnik może zapoznać się z propagowanymi przez nich poglądami, a nawet szerzej – swoistym stylem bycia. Organizują ponadto wyjazdy i obozy dla młodzieży.
Na pozór wszystko wygląda chwalebnie i nic nie wzbudza podejrzeń. Nawet problemy z kuriami – przecież dzisiaj, pośród ogólnego nieporządku panującego w Kościele, często zdarzają się niejasności i nieporozumienia na linii świeccy – władza duchowna. Stowarzysznie działa, rozsyła książeczki o. Pio, różańce, modlitewniki. Organizuje happeningi i marsze. Przy okazji zdążyło zbudować pokaźną potęgę finansową godną szybko rozwijającego się przedsiębiorstwa. Z punktu widzenia zwykłego polskiego katolika – nic tylko chwalić i cieszyć się.
Jednak gdy przyjrzymy się linii publicystycznej tytułów wydawanych przez stowarzyszenie, spojrzymy na to przez pryzmat sposoby finansowania, przez dobór autorów i tematów wnioski które narzucają się siłą rzeczy nie są takie kolorowe jak to na pozór wygląda, przynajmniej dla tradycjonalisty katolickiego. Przyjrzyjmy się więc.
Z jednej strony stowarzyszenie rozsyła pisma o tematyce stricte religijnej, a nawet ściślej – modlitewnej. Nie traktują one o kwestiach doktrynalnych czy innych sprawach – nazwijmy je – bardziej intelektualnych. Są naznaczone treściami – jak zwykło się mówić w kręgach tradycjonalistycznych – wojtyliańskimi, czyli doskonale strawnymi głównie przez średnie i starsze pokolenie polskich katolików. Ta zaś grupa (czyli korespondenci) jest głównym motorem finansowym stowarzyszenia, o czym władze stowarzyszenia lubią głośno mówić. Z drugiej zaś strony dwumiesięcznik wydawany odpłatnie, do nabycia w popularnych sieciach sklepowych, ma odmienny ton. Sporo tam o liturgii trydenckiej, dziedzictwie polskości, kulturze i tematach bliższych katolickiemu tradycjonalizmowi. Inna sprawą jest, że poziom tekstów jest płytki, nie dotyka się problemów doktrynalnych, a jedynie sfery zewnętrznej – formy liturgii, strojów etc. W rubryce z wiadomościami można znaleźć nowości ze świata, o których wszyscy już zdążyli zapomnieć, bo były wszystkim znane za pośrednictwem innych mediów jakieś półtora miesiąca wcześniej. Słabości intelektualnej krakowskiego środowiska dowodzi też fakt, że większość publikujących w ich dwumiesięczniku to osoby znane, ale z zewnątrz. Widać stowarzyszenie nic intelektualnie produktywnego nie jest w stanie z siebie wykrzesać. Przede wszystkim jednak wśród członków stowarzyszenia robi się kontrrewolucję. Sporo też się o niej w dwumiesięczniku publikuje. Cóż to zatem jest za „kontrrewolucja”?
Otóż kontrrewolucjoniści spod znaku owego stowarzyszenia budują wszelkie teorie i wzorce w oparciu o jedno główne pismo („Rewolucja i Kontrrewolucja”) brazylijskiego myśliciela, znane na pewno osobom związanym z szeroko pojętym środowiskiem prawicowym. Samo pismo z pewnością jest ciekawym głosem kontrrewolucyjnym, jednak nie porywa, a jest wielu, którzy o tych samych sprawach mówili to samo, wcześniej i nieraz z większa werwą. Co jednak niepokoi to fakt, że środowisko owych „kontrrewolucjonistów” stawia sobie owo pismo za centralny punkt odniesienia i wzór do tłumaczenia i postrzegania całości realnego świata. Zamyka się w swoim własnym świecie idei zbudowanej wokół „Rewolucji i Kontrrewolucji”, odcina się od zewnętrznego świata, bo go wydaje się nienawidzić, nie rozumie i nawet nie chce się w nim odnaleźć. A tym ich własnym światem jest ich własne środowisko, ich spotkania (najczęściej w lokalach umeblowanych po „kontrrewolucyjnemu”, położonymi w samych centrach największych polskich miast i kosztującymi fortunę). Spora część spotkań ma zazwyczaj temat „X w myśli Plinio Correi de Oliveiry”. I tak dopatrują się rewolucji we wszystkim co jest wkoło. W zabawkach, w nowych trendach odzieżowych (nie, tu nie chodzi tylko o oczywistość jaką są wyzywające czy pedalskie stroje; rewolucyjne są także jeansy, bluzy, koszulki sportowe, a ostatnio buty z noskami), w muzyce, słowem we wszystkim co jest środowisku obce. Trudno zatem chyba, żeby członkowi stowarzyszenia i osoby stowarzyszone nie uległy złudzeniu, że same są jedynie słusznymi obrońcami Tradycji, Kościoła i prawdziwymi kontrrewolucjonistami. Jest to po prostu logiczna konsekwencja optyki obranej przez to środowisko. Ludzie Ci żyją dosłownie samymi tymi ideami, w zupełnym odrealnieniu od świata rzeczywistego, znają kontrrewolucyjnych autorów, ale nie mają pomysłu jak je wprowadzać w świecie dnia dzisiejszego. Stąd to zamykanie się we własnym gronie i przekonywanie przekonanych o kanonicznej słuszności dzieła Brazylijczyka. Oczywiście przy zachowaniu dziwnej pseudo-mieszczańsko-szlacheckiej mieszanki konwenansów.
Podsumowując można strategię środowiska opisać w następujący sposób: Stowarzyszenie wydaje pisma wojtyliańskie po to, żeby nie pójść na ostrą wojnę z władzą kościelną i aby móc spełnić oczekiwania szerokiego grona odbiorców. Brak kościelnej osobowości prawne i niepodleganie władzy kościelnej pozwala na większą swobodę działania. Z kolei członkowie stowarzyszenia poza działalnością prowadzoną w szerokim zakresie. w drogich lokalach, hotelach po oficjalnych wykładach prowadzą kontrrewolucję przy stole i barze przekonując samych siebie do swoich tez. cytując z pamięci fragmenty „Rewolucji i Kontrrewolucji”. O ile wiem, mimo potężnych środków, środowisko nie utworzyło jak dotąd chociażby szkoły o profilu katolickim, a przecież możliwości „kontrrewolucjoniści” mają spore.
Stowarzyszenie wydaje się być katolicko-tradycjonalistyczne, ale jego szeroka propaganda ma charakter „wojtylianistyczny”. Z kolei w wąskim „tradycjonalistycznym” gronie powtarzane są tylko formułki brazylijskiego mistrza i nie widać żadnego własnego wkładu intelektualnego w rozwój intelektualny Kontrrewolucji. Nie generuje się tu kontrrewolucyjnych Bonaldów i de Maistre’ów, preferując powtarzanie cytatów zza oceanu. Za to z wielkim zapałem dba się o zewnętrzną formą, o otoczkę. Nie podejmuję się oceny tego stowarzyszenia, gdyż nie bardzo rozumiem: właściwie czemu to wszystko służy?
Bartłomiej Gajos
aw
Przynajmniej SKCh nie promuje filmów „Polskie obozy koncentracyjne” tak jak konSSerwatyzm.pl Dlatego z o wiele większą sympatią patrzę na działalność SKCh. Poza tym odnoszę wrażenie, że środowisko konserwatyzm.pl zwyczajnie zazdrości skuteczności i rozmachu w działalności SKCh.
Ok, ale czegoś nie rozumiem: a co złego u Plinia i jakie niewłaściwe treści prezentuje jego książka? Moim zdaniem jak najbardziej „nasze”. Czepianie się braku zgody kurii jest cokolwiek niepoważne biorąc pod uwagę, że większość z nas chodziła na msze do wówczas ekskomunikowanych kaplic lefebrystów. A że umieli się zorganizować? Plus dla nich, poza tym datki nigdy nie są obowiązkowe.
Ale przecież ja nie twierdzę, że książka Plinia jest „nienasza”. To nie o niego mi chodzi, a o jego polskich uczniów. Gdyby bezkrytycznie powtarzali de Maistre’a i robili z jego jednego tekstu uniwersalny schemat tłumaczenia wszystkiego to tak samo było to kiepskie, ale nie umniejszałoby samemu de Maistre’owi. Ja do Plinio za „Rewolucje i Kontrrewolucje” nic nie ma. Nawet można ją potraktować jako dobre wprowadzenie dla kogoś kto szuka swojej drogi. Ale uważam, że są lepsze pozycje. No i przede wszystkim chodzi o jego polskich uczniów, a nie o samego Plinia.
Artykuł napisany na bardzo niskim poziomie, świadczący o degrengoladzie ludzi, zaliczających siebie jako”konserwatystów” ( domniemanych) Według zapomnianego nieco, ale ciągle aktualnego Kodeksu Boziewicza, pan Gajos za taki paszkwil ( nie waham używać się tego sformułowania) byłby wykluczony z grona ludzi honorowych! Artykuł pełen insynuacji, niedomówień, złośliwości… Poza tym, granie na ludzkiej małości czy emocjach. W dzisiejszym, jakże zubozonym społeczeństwie, insunuowanie wielkich pieniądzy, jakie niby ktoś zgarnia, jest zwykłym szczuciem ludzi.. Godnym ludzi Palikota, a nie tzw „konserwatystów”. Niegodziwością panie Gajos. Nie będę zniżać się do pańskiego poziomu, nadmienię tylko, iż nie spotkałam się z ” sugerowaną ceną, wielkorotnie przewyższającą wartość danej książki czy innej rzeczy” Mało tego, bywam na ich spotkaniach, wiem iż wszystko to o czym pan donosi, oferowane jest w formie ” co łaska” a wszelkie dewocjonalia- darmo! Gdyby był pan łaskaw przybyć, to otrzyma pan garść medalików, ma pan szansę stać się ewangelizatorem a nie paszkwilantem! Co do opisywanej przez pana ( w sposób bardzo złośliwy i nieprawdziwy) kontrrewolucji w wydaniu stowarzyszenia, przytoczę krótki bilans działań w naszym mieście Za rok 2011 tylko: – otwarte spotkanie z panem Grzegorzem Braunem ” Eugenika” — otwarte spotkanie z pane prof. Paulem Cameronem ” Promocja homoseksualizmu, zagrożenia” -otwarte spotkanie z panem Wojciechem Sumlińskim – otwarte spotkanie z panem Grzegorzem Braunem ” Towarzysz generał idzie na wojnę” – otwarte spotkanie z panem Robertem Winnickim ” Marsz Niepodległości” To tylko wyrywek ich działalności. Pytam pana Gajosa- A czym pan moze się pochwalić? jaką działalnością na niwie społecznej? Załuję tylko, iż pan Gajos nalega by zwać go – Tradycjonalistą??? Dodam tylko, że jeśli tak ma wyglądać ów ” tradycjonalizm” – to Boże miej nas w Opiece…. Przestaje dziwić mnie fakt, iż z panem Gajosem żaden poważny kapłan KK, nie zechciał rozmawiać…. Bo i o czym…???
Ciekaw jestem skąd ten kolejny paszkwil na SKCh. Czy to tylko zazdrość czy jakieś zlecenie? Jakie znaczenie mają metody (takimi realistami się uważacie) skoro Skargowcy robią 100 razy więcej niż wy w sprawach kontrrewolucji?… Żal…
Nie rozumiem użytgo w tekście na koniec ironicznego określenia „szeroka propaganda ma charakter „wojtylianistyczny”. Niema w tym nic zdrożnego. Plinio dostrzegał ogrom pozytywów JPII. Zresztą inny tradycjonalista i mkonarchista Eryk von Kuenhelt-Leddin pisał o tym, że nie widzi winy ostatnich papieży w złych skutkach soboru, od Jana XXIII do JPII. Tradycjionalista nie oznacza manichejskiego sedewakantysty czy lefebrysty. Po prostu.
Ale Gajosa boli, że ludzie dobrowolnie wpłacają na SKCh! Ja wpłacam co miesiąc bo robią dobrą robotę na dużą skalę, umieją się dobrze zorganizować. To po prostu zazdrość nieudaczników. Takie zarzuty Michnik w g…wyborczym już parę lat temu pisał (o „niejasnym” finansowaniu). Precz od prywatnych portfeli – kto chce płaci! Zarzut niekonsultowania z władzami Kościelnymi działalności jest wprost żenujący – aby zrobić coś dobrego nie trzeba lecieć do kurii po stempelek – to myślenie z gruntu niekatolickie!!! Czy ten tekst został wypocony z powodu zazdrości, że ruszył doskonały portal informacyjny http://www.pch24.pl ?
„Ludzie Ci żyją dosłownie samymi tymi ideami, w zupełnym odrealnieniu od świata rzeczywistego, znają kontrrewolucyjnych autorów, ale nie mają pomysłu jak je wprowadzać w świecie dnia dzisiejszego.” – tutaj jeden przykład: http://www.mt1033.pl/ Oj panie Gajos – zazdrość zaślepia!
@annagre 30 minut codziennego porannego rozmyslania serce przy Sercu z Panem Jezusem i z Matka Boska, a za 5 lat bedziemy w innym swiecie.Te wszystkie imprezy o ktorych Pan pisze sa bezuzyteczne.” Szanowny pan zapewne słyszał o Ora et labora?! Modlitwa jest zaczątkiem mądrych czynów ale mądrość się nabywa…. Myslę o mądrości działania. Przemyslanego i roztropnego. Za 5 lat szanowny panie, będziemy tam gdzie dziś jest pańska umiłowana Ojczyzna- Francja…. Zislamizowana i spętana niemocą! czyzby to miał pan na mysli, pisząc o innym świecie? Ja, w każdym bądź razie serdecznie panu za taki świat- dziekuję!!! Pozdrawiam.
„Ludzie Ci żyją dosłownie samymi tymi ideami, w zupełnym odrealnieniu od świata rzeczywistego, znają kontrrewolucyjnych autorów, ale nie mają pomysłu jak je wprowadzać w świecie dnia dzisiejszego.” Pan Gajos rozumiem, że ma pomysł i wprowadza? Prosze o szczególy tego pomyslu.
ooo widać że sekta zaczyna spamować….
@ Kszekosz: Jak to? A czy Skargowcy mają zasiadającego w ławach parlamentu Wielce Konserwatywnego Senatora, który to, budując niezmordowanie potężną frakcję Wielce Konserwatywną w partii Katechona Większego, w bezkompromisowo kontrrewolucyjny sposób obnaża obłudę Kaczyńskiego, po iście królewsku kadzi Katechonowi Większemu i chwali Solidarność jako popierający wolny rynek związek zawodowy? Czy Skargowcy w jedynie słuszny sposób wylewają fekalie na własny naród (bo z niego już nic nie będzie – tak już ma być), sławiąc państwo masońskiego „króla” Fryderyka i walczącego z katolicyzmem pre-palikotowego Bismarcka? No właśnie.
@Antoine Ratnik. Z tą taktyką demona w odniesieniu do TFP zdecydowanie Pan przesadził. Pan ma obsesję na ich punkcie i spiskową teorię dziejów. No ale przynajmniej można szczerze się z Pana ubawić:-)
@ ElDesmadre Ano właśnie. Skargowcy nie powielają kłamstw i nie promują zakłamanych, szkalujących polski naród filmów pt. „Polskie obozy koncentracyjne”. Skargowcy w przeciwieństwie do konserwatyzm.pl nie promują filmów, które z ofiar (narodu polskiego) robią katów. Zresztą, moim skromnym zdaniem ta nagonka na SKCh ma podłoże w zwyczajnej zawiści i zazdrości, że Skargowcy prężnie i z rozmachem działają. KonSSerwatyzm.pl to przy rozmachu i zasięgu działalności SKCh kropla w morzu. Pozdrawiam.
Dorabiają się na oszustwie wobec starszych osób, nie ujawniają prawdziwych poglądów o JP2 to nieświadomi ludzie dają kasę. – skoro są tacy ok,- to czemu nie wystąpią do Kurii o oficjalną zgodę na prowadzenie Krucjaty ? Trolle sekciarzy działają hahah.