Gdzie można znieważać prezydenta?

Andrzej Poczobut jest pupilkiem mediów z „Gazetą Wyborczą” na czele, bo ponoć walczy o prawa człowieka i prawa Polaków. W rzeczywistości dobrze od lat wiadomo, że o żadną obronę Polaków nie chodzi, lecz o „eksport rewolucji”. Wystarczy tylko zadać jedno pytanie – co przez ostatnie lata zrobił pan Poczobut dla Polaków na Białorusi? Pytanie retoryczne. Jego zadania są bowiem zupełnie inne – a zadanie to nazywa się polityczna zadyma. Jego proces odbywał się z na podstawie prawa obowiązującego na Białorusi, a to zabrania znieważenia prezydenta kraju. Media nad Wisłą uznały to za skandal. Karanie za zniewagę pierwszej osoby w państwie jest bowiem ponoć sprzeczne ze standardami demokratycznymi. Problem w tym, że w dzień po procesie Poczobuta Trybunał Konstytucyjny w Warszawie wydał orzeczenie w takiej samej sprawie.

Orzeczenie mówi jasno, że  „art. 135 § 2 ustawy z dnia 6 czerwca 1997 r. – Kodeks karny [dotyczący karania osób znieważających osoby publiczne w tym Prezydenta RP]  jest zgodny z art. 54 ust. 1 w związku z art. 31 ust. 3 konstytucji oraz art. 10 Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności, sporządzonej w Rzymie dnia 4 listopada 1950 r., zmienionej następnie Protokołami nr 3, 5 i 8 oraz uzupełnionej Protokołem nr 2”. Dalej mamy uzasadnienie wyroku: „Poczucie własnej godności i posiadanie autorytetu jest jednym z niezbędnych warunków efektywnego wykonywania funkcji konstytucyjnie przypisanych głowie państwa. Wszystkie te funkcje wiążą się z realizacją wartości składających się na szersze pojęcie bezpieczeństwa i porządku publicznego. Podkreśla to ustrojodawca w art. 126 ust. 1 i 2 konstytucji, zgodnie z którym Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej jest najwyższym przedstawicielem Rzeczypospolitej Polskiej i gwarantem ciągłości władzy państwowej. Prezydent Rzeczypospolitej czuwa nad przestrzeganiem konstytucji, stoi na straży suwerenności i bezpieczeństwa państwa oraz nienaruszalności i niepodzielności jego terytorium.

Doniosły charakter funkcji prezydenckich wynikających z ustawy zasadniczej powoduje, że Prezydentowi RP należny jest szczególny szacunek i cześć. Wynika to także stąd, iż dokonanie czynu określonego w kwestionowanym przepisie jest jednocześnie znieważeniem samej Rzeczypospolitej. Urzędujący Prezydent nie działa w imieniu własnym, lecz w imieniu państwa, którego jest „głową”, uosabia majestat Rzeczypospolitej i z tej racji należy mu się szacunek”.

No i masz babko placek! Okazuje się, że w naszym prawodawstwie obowiązują prawie takie same zapisy w tej kwestii jak na Białorusi. Okazuje się także, że to, co w Polsce jest praworządne i konstytucyjne, na Białorusi jest „łamaniem prawa człowieka” i przejawem represji ze strony „antydemokratycznej dyktatury”. Jak nazywa się takie podejście? Łagodniej polityką podwójnych standardów, ostrzej – przejawem wyjątkowego zakłamania i stosowania w praktyce filozofii Kalego.

Zadziwiać może tylko jedno – upór, z jakim Polska kontynuuje głupią politykę, która od pewnego czasu nie ma jakichkolwiek szans na nawet minimalny sukces. Podgryzanie „reżimu” w Mińsku z polskiego punktu widzenia jest wyjątkowo bezrozumne. Jedynym krajem, które będzie beneficjentem po upadku Łukaszenki będzie Rosja. Nasze karty są w tej grze bardzo słabe, by nie powiedzieć żadne. Skąd więc ten upór? Są dwa wytłumaczenia. Po pierwsze, jest to w interesie osób i grup, które przed kilku laty zajęły się „problemem Białorusi”. Poszły i nadal idą na to duże pieniądze (TV Biełsat, i inne, bardziej dyskretnie wydawane środki). Szans na sukces nie ma, ale przez jakiś czas można się pożywić. Ale warunkiem jest przekonywanie opinii publicznej i samych siebie, że coś jednak robimy. Taka zadyma jak z Poczobutem jest więc temu lobby potrzebna jak woda na pustyni. Mogę założyć się, że za jakiś czas będziemy mieli nowy show, a media będą o tym bębniły od rana do wieczora. Ale jest i drugi powód – główny protektor polityki „eksportu demokracji”, Stany Zjednoczone, po długiej pauzie przypomniały sobie, że trzeba jednak mieszać w kotle. Pouczyły więc Polskę, żeby ta czasem nie wycofała się z „krucjaty wolności”. No i polskie MSZ, które przez jakiś czas miało poważne wątpliwości i nawet dawało do zrozumienia, że czas trąbić do odwrotu – znowu jest na pierwszej linii walki, jakby chciało nadgorliwością nadrobić chwilę zwątpienia. Pani Hillary Clinton odwiedziła niedawno Europę Środkową, była też w Wilnie, tak jak kiedyś Condoleeza Rice. Co było omawiane podczas tej „roboczej wizyty” – łatwo zgadnąć. Jak informowały agencje: „W stolicy Litwy Wilnie odbyła się szósta konferencja międzynarodowej organizacji „Wspólnota demokracji”. Do uczestników obrad przemówiła sekretarz stanu USA Hillary Clinton. Główna teza jej przemówienia sprowadzała się do tego, że kraje o rozwiniętej demokracji powinny wspierać państwa, dopiero wkraczające na drogę demokratyczną”. No i wspierają, jak nie same, to przy pomocy swoich sojuszników i wasali. Dance macabre trwa więc dalej w najlepsze. Tylko Polaków na Białorusi żal.

Jan Engelgard

[aw]

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Gdzie można znieważać prezydenta?”

  1. Ha, równie zabawne było „oburzenie” mediów relacjonujących przebieg procesu, w tym demonstracyjne wdzieranie się na salę rozpraw małżonki i konsula RP. „Zapomniano” tylko przy okazji piętnowania tej „sądowej ohydy” zauważyć, że u nas również, procesy z paragrafu o zniesławienie i pokrewne odbywają się przy drzwiach zamkniętych…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *