Górny: Młodość po białej wstążce przez Drogę Krzyżową prowadzona

.

(Od Redakcji: Tekst  dotyczy filmu pt. „Droga Krzyżowa” w reżyserii Dietricha Brüggemanna, który został nagrodzony Srebrnym Niedźwiedziem i Nagrodą Jury Ekumenicznego podczas ubiegłorocznego Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Berlinie. Film wszedł na ekrany polskich kin kilka tygodni temu).

[Spoiler Alert!!! Poniższy tekst zdradza istotne elementy fabuły kilku niemieckich filmów].

„Jugend” nakręcił Veit Harlan (ten sam, który później wyreżyserował osławiony film „Jud Süß”) na postawie scenariusza Thei Gabrieli von Harbou, która oparła go z kolei na dramacie Maxa Halbe. Choć źródłem „zła” jest tu katolicka ortodoksja, to nie zabrakło również miejsca na antypolskie motywy. Wikary- fanatyk von Schigorski robi za „złego policjanta”. Jego polskie korzenie są wprost wspomniane w filmie. W jego rolę wciela się Werner Hinz, aktor specjalizujący się w odtwarzaniu postaci władczych i wpływowych (dyplomatów, arystokratów, przemysłowców, dowódców wojskowych etc.). Ponadto pojawia się w filmie rodzina Ostrowskich, w której mąż jest zaniedbującym swoje obowiązki i przepijającym pieniądze alkoholikiem. Ostrowskiego do porządku stara się przywołać niemiecki proboszcz Hoppe, który w filmie robi za „dobrego policjanta”, choć nadal policjanta.

Ofiarą Katolicyzmu i główną postacią „Młodości” jest Anna/Annchen grana przez Beatę Margaretę Kristinę Söderbaum, żonę reżysera. (Söderbaum grała w „Żydzie Sussie” Dorotheę- jedną z ofiar tytułowego Żyda.) Po śmierci matki młodą Annę wziął na wychowanie jej wuja- wiejski proboszcz Hoppe (grany przez Eugena Klöpfera, który w „Jud Süß” wcielił się w rolę ojca Dorothei). Dziewczyna żyje w rozdarciu między „zdrowymi” dążeniami wynikającymi ze swojej młodości a „dusznymi”, „opresyjnymi” i „nienaturalnymi” wymogami Katolicyzmu. „Dobry policjant” – proboszcz Hoppe wzbudza w Annchen wdzięczność, przez to że się nią zaopiekował i dbał o jej byt. Jednocześnie pojawia się u niej poczucie winy i wstydu ilekroć chce zrobić coś, co wykraczałoby poza zasady, których jej uczył. „Zły policjant” – wikary von Schigorski – zamiast marchewką woli posługiwać się kijem, jego główną metodą wychowawczą i polemiczną jest zastraszanie.

„Siły postępu” reprezentuje młody, pochodzący z Poznania, głoszący „nowoczesne” komunały Hans, kuzyn Annchen, w którym ta się „zakochuje” i przy pierwszej okazji idzie z nim do łóżka. Prawdę ujawnia x. von Schigorski. Skonfrontowana z oskarżycielsko- tryumfującym wikarym oraz załamanym wujem- proboszczem, a następnie z rozgadującą skandalizujące wieści wśród wiejskich bab gosposią Maruszką, Annchen kończy swoje życie w wodzie. Nad zwłokami dziewczyny, w rozmowie z x. von Schigorskim proboszcz Hoppe wygłasza heretyckie frazesy o tym, że bardziej trzeba służyć własnemu ludowi niż własnej Wierze, a dogmaty i Kościół nie mogą stawać na drodze do szczęścia i dobra ludzi. Propaganda nazistowska wykorzystała hasełka, które do dziś się przewijają w tego typu dyskusjach: „przyjaciel ludzi”, tragedia usankcjonowana w imię „Boga miłości”, życiowe podejście i wrażliwość na ludzkie potrzeby vs „zimne serce” i dogmatyzm. Gdyby zamiast własnego ludu wstawić ludzkość, to dzisiejsi moderniści mogliby się spokojnie podpisać pod tezami wygłoszonymi w hitlerowskiej propagandówce.

Warto zwrócić uwagę na scenę jednej z tyrad x. von Schigorskiego. Stoi on na tle krucyfiksu a obraz skupiony jest na nim. Pod koniec mowy obraz skupia się na krucyfiksie. Być może to tylko subiektywne odczucie niżej podpisanego, ale zdaje się, że miało to pokazywać przedstawiciela fanatyzmu w akcji, a następnie źródło tego fanatyzmu. Wszystkie występujące w filmie postacie negatywne mają słowiańskie korzenie: Maruszka oraz Polacy – Ostrowski i x. von Schigorski.

Warto też wspomnieć o kilku zgrzytach w „Młodości”, przy czym część z nich jest widoczna z dzisiejszej perspektywy, a ówczesny niemiecki widz mógł ich w ten sposób nie postrzegać. 1. Pod koniec filmu, po zakończeniu wymiany zdań, x. von Schigorski wyciąga do proboszcza Hoppego dłoń na zgodę, ten ostatni jej jednak nie przyjmuje. 2. Romans między Hansem a Annchen jest naciągany i pokazany w prostacki sposób. Do sposobu jego przedstawienia bardzo pasuje angielskie określenie „ham- handed”. 3. X. von Schigorski sprawia wrażenie dużo bardziej inteligentnego i przewidującego oraz lepiej poinformowanego niż proboszcz Hoppe. Używa jednak swoich zdolności w „złych” celach. W hitlerowskiej propagandzie posługiwano się wówczas stwierdzeniem, że Żydzi zajęli tak wysoką pozycję w społeczeństwie nie dlatego, że byli mądrzejsi, ale dlatego, że byli „bardziej przebiegli” (takie stwierdzenie pada również w „Żydzie Sussie”). Być może to samo odnosiło się do xięży katolickich, zwłaszcza tych mających polskie korzenie.

Antypolskie akcenty pojawiają się również w „Białej wstążce” („Das weiße Band – Eine deutsche Kindergeschichte”) Michalela Hanekego z 2009 na podstawie scenariusza jego własnego autorstwa. Są to jednak wyłącznie epizodyczne wstawki z prymitywnymi polskimi najemnymi robotnikami rolnymi. Akcja toczy się na niemieckiej prowincji w przededniu wybuchu I wojny światowej. Głównym „złym” jest tu surowy pastor, a cały film stanowi paszkwil na tradycyjne wychowanie i władzę rodzicielską.

W „Kreuzweg” antypolskie akcenty się nie pojawiają, co jest jedną z niewielu zalet tego filmu. Centralną postacią jest tu czternastoletnia Maria. Pod wpływem katechezy x. Webera, który opowiada o łaskach, które można otrzymać dzięki wyrzeczeniom, dziewczyna postanawia ofiarować swoje życie Bogu w zamian za wyzdrowienie niemówiącego (prawdopodobnie chorego na autyzm) brata. Nie czeka przy tym aż Bóg sam przyjmie jej ofiarę, tylko postanawia wziąć sprawy w swoje ręce – wychładza swój organizm chodząc bez kurtki, głodzi się etc.

Oprócz ataku na Katolicyzm stanowi „Droga Krzyżowa” również zamach na autonomię rodziny.

Film podzielony jest na 14 scen bluźnierczo zatytułowanych według Stacji Drogi Krzyżowej. Wypada zwrócić szczególną uwagę na scenę w gabinecie lekarskim („Stacja X”). Główny oprawca filmowej Marii – jej własna matka – nawet podczas wizyty u lekarza korzysta z okazji aby dręczyć swoją córkę, ponadto nie chce początkowo zgodzić się na wysłanie jej do szpitala. Ukazany jako racjonalny, łagodny i sympatyczny lekarz przebąkuje coś o możliwości powiadomienia Jugendamtu i tłumaczy dziewczynie, że nie jest niewolnicą i że może sama o sobie decydować. Reżyser każe filmowej matce zachowywać się w tej scenie w sposób tak opresyjny, aby wzbudzić u widza poczucie, że „ktoś powinien coś zrobić”.

W obrazie Brüggemanna kładzie się w ogóle duży nacisk na pokazanie rzekomo negatywnych skutków izolacji od „normalnego” świata. Tymczasem Jugendamty to nie ostoje sprawiedliwości, do których wzdychają katowane przez zwyrodniałych opiekunów dzieci, a które wkraczają do akcji tylko w wypadkach smutnej acz koniecznej ostateczności. Jugendamty budzą grozę nie tylko u rodziców ale i wśród dzieci, które wpadły w ich szpony. To rodzaj zbrodniczej antyrodzinnej policji politycznej, która z dumą kontynuuje swoje hitlerowskie tradycje. Hitlerowskie, bo choć Jugendamty powstały jeszcze w zgniłej Republice Weimarskiej, to swoją pozycję i strukturę ugruntowały dopiero w III Rzeszy. Ich kompetencje i zadania co do istoty nie zmieniły się od czasów hitlerowskich. Polegają one na odbieraniu dzieci tym rodzicom, którzy ośmielają się wychowywać je niezgodnie z obowiązującymi ramami ideologicznymi oraz tym, którzy padli ofiarami kłamliwego donosu bądź bezpodstawnego podejrzenia. Obowiązujące ramy ideologiczne, choć zmieniają się wraz z mądrościami kolejnych etapów, to niezmiennie za podstawowy swój cel mają służyć interesom państwa, które traktuje dzieci jako swoją własność. W „Drodze Krzyżowej” matka Marii bardzo się „starała”, aby w końcu otrzymać ostrzeżenie o możliwości powiadomienia Jugendamtu. W rzeczywistości wystarczy drobnostka, aby zwrócić na siebie uwagę tej złowrogiej instytucji i popaść w poważne kłopoty.

Inną sceną, której należy się bliżej przyjrzeć, jest „Stacja VII”, która ma miejsce podczas zajęć wf. Maria nie chce wykonywać ćwiczeń, gdyż jako akompaniament służy „satanistyczna” muzyka. Nauczycielka najpierw stara się przekonać Marię, że muzyka nie jest „satanistyczna”. Gdy to się nie udaje, wyłącza muzykę, co powoduje protesty pozostałych uczniów. Wówczas nauczycielka wygłasza przemówienie na temat tolerancji i broni wolności religijnej Marii. Ostatecznie puszcza „niesatanistyczną” muzykę. Nauczycielka wykazuje się tu ogromną wyrozumiałością, cierpliwością i ugodowością. Bardzo kontrastuje to z brutalnie ingerującymi w intymność i promującymi dewiacje przymusowymi lekcjami „wychowania seksualnego” w niemieckich szkołach, gdzie zamiast marchewki wyrozumiałości pojawia się kij w postaci donosu do Jugendamtu na tych, którzy poważą się uchylać od wysyłania swoich dzieci na takie pseudonaukowe, demoralizujące zajęcia. W tej scenie pojawia się jednak pewien plus, który nie jest jednak w stanie przysłonić znacznie poważniejszych minusów. Tym plusem jest bardzo przytomna wypowiedź Christiana – jednego z uczniów, który zwraca uwagę na to, że Hülya i Sanam z powodów religijnych w ogóle nie biorą udziału w zajęciach, do tego jednak ludzie się nie przyczepiają.

W „Drodze Krzyżowej” występuje sporo niekonsekwencji, które dodatkowo obnażają tendencyjność tego paszkwilu. We wspomnianej scence u lekarza Maria odmawia przyjęcia leków. Jej matka na to podniesionym głosem mówi, że dziewczyna ma się słuchać lekarza i połknąć tabletkę. Lekarz zaczyna się odtąd bardziej skupiać na „destrukcyjnym” wpływie matki niż na autodestrukcyjnych tendencjach dziewczyny. Gdy Maria trafia w końcu do szpitala personel medyczny nie podejmuje działań mających doprowadzić do nakarmienia odmawiającej przyjmowania posiłków dziewczyny. Tymczasem do jedzenia na różnych etapach filmu namawiają Marię jej matka oraz Bernadetta- żyjąca razem z rodziną Marii francuska opiekunka do dzieci/pomoc domowa związana z Bractwem.

W końcu śmierć na Marię sprowadza Komunia Święta podana dziewczynie przez x. Webera. Scena ta jest wyjątkowo kuriozalna. To nie jest nawet płytki pseudoracjonalizm – to w zasadzie jakaś forma satanizmu – wiara w nadzwyczajne choć destrukcyjne moce Świętej Hostii. Ostatecznie można by zrozumieć naciągany motyw, że ktoś się Hostią zakrztusił. (Jeżeli istnieje takie ryzyko, to obowiązkiem lekarza jest o tym poinformować. Kapłan wówczas może poprzestać na namaszczeniu chorego, podać Komunię Świętą osobie z rodziny chorego a obecnie również podać choremu kroplę Krwi Świętej.) Czym innym jest jednak sytuacja, w której po podaniu Komunikantu dotychczas stabilne czynniki życiowe zaczynają „wariować”, do sali wchodzi pielęgniarka i wyciąga z ust chorej Świętą Hostię po czym na pytanie x. Webera czy oszalała odpowiada stwierdzeniem, że to chyba on oszalał. Następnie do sali przybywa lekarka (grana przez siostrę reżysera, która jest też razem z nim współautorką scenariusza), lecz mimo wyciągnięcia Świętej Hostii i podjętych zabiegów ratunkowych stan Marii ulega dalszemu pogorszeniu, aż w końcu dziewczyna umiera. Nie chcąc narazić się na całkowitą kompromitację twórcy filmu unikają wchodzenia w detale medyczne, ale mimo to cały wątek choroby i śmierci wygląda groteskowo. Na myśl przychodzi tu scena z „Monty Python’s The Meaning of Life”, na której obżarty jegomość eksploduje w restauracji po podaniu mu opłatka miętowego. Tyle, że „Sens życia według Monty Pythona” był jednak komedią.

Celowym zdaje się zacytowanie w tym miejscu krótkiego fragmentu wywiadu z reżyserem „Drogi Krzyżowej”:

http://www.tvp.info/18244476/w-kazdy-fundamentalizm-wpisane-sa-zlosc-gniew-i-wrogosc-wobec-swiata

„Jak pana film został odebrany w Niemczech?

-Naprawdę dobrze, nawet przez niemiecki Kościół katolicki. Może dlatego, że ma problemy z Bractwem św. Piusa.”

Laudat venales qui vult extrudere merces, czy też w wersji ojropejskiej: jeder Krämer lobt seine Ware…. Należy się jednak obawiać, że w tej sytuacji reżyser najprawdopodobniej mówi prawdę. Niemiecki establishment kościelny ma problem z Katolicyzmem jako takim. Dbając o dobre relacje ze „współczesnym światem”, a zwłaszcza z jego możnymi, zwalcza jednocześnie przejawy przywiązania do katolickiej Tradycji. Na poważne problemy kapłani mogą się narazić nie tylko chęcią odprawiania Mszy Świętej w klasycznym rycie rzymskim, ale również organizacją adoracji Najświętszego Sakramentu, chodzeniem w birecie czy nawet odmawianiem Różańca. Przychylny stosunek do filmu „Kreuzweg” wśród niemieckiej biurokracji kościelnej nie byłby więc niczym zaskakującym. Nie powinien też dziwić fakt przyznania temu filmowi nagrody ekumenicznego jury podczas festiwalu filmowego w Berlinie.

Warto zwrócić uwagę na dwie ciekawostki. 1. Najbardziej władczą postacią w filmie jest matka Marii. Ona też dokonuje ostatecznej „wykładni” tego co jest dobre a co złe na potrzeby rodziny. Cała rodzina należy zaś do fikcyjnego Stowarzyszenia Świętego Pawła, (które jest filmowym odpowiednikiem Bractwa Kapłańskiego Świętego Piusa X), św. Paweł zaś surowo przestrzegał przed dawaniem kobietom roli decyzyjnych w sprawach religijnych („Kobiecie nauczać nie pozwalam” etc.). 2. Filmowy kapłan Bractwa to x. Weber. Tymczasem na czele Dystryktu Europy Środkowej i Wschodniej Bractwa Kapłańskiego Św. Piusa X stoi x. Weber ze Szwajcarii.

W Polsce katolickie media głównego nurtu o filmie „Kreuzweg” z reguły milczą albo powiadamiają o nim zdawkowo. Jako że jest on nadal dość niszowy (i oby tak pozostało!), to działanie takie można uznać za do pewnego stopnia racjonalne. Niestety, w jednym z naczelnych mediów katolickich w Polsce pojawił się artykuł, w którym autor odcina się od potępienia filmu i dostrzega w nim słuszne treści i wartości. „Moim zdaniem to znakomity przykład filmu, który można wykorzystać w lekcjach katechezy w szkołach średnich.”- można przeczytać w tekście Edwarda Kabiesza „Wybór Marii” opublikowanym w „Gościu Niedzielnym”. Jest to o tyle zastanawiające, że nawet znany krytyk filmowy, Tomasz Raczek, ocenił „Drogę Krzyżową” jako słaby artystycznie film, którego celem jest atakowanie Wiary. Trzeba przy tym zaznaczyć, że Raczek jest osobą niewierzącą, był też m.in. twórcą i pierwszym redaktorem naczelnym polskiej edycji „Playboya”. Rzecz jasna fragmenty antykatolickich produkcji można, a nawet należy wykorzystywać jako materiał poglądowy na lekcjach, w nauczaniu apologetyki, ale zdaje się, że nie to niedzielny publicysta „Gościa” miał na myśli.

Z jednej strony Kościół w Polsce jest na szczęście stosunkowo zdrowy, ciągle daleko mu do patologii i upadku jaki ma miejsce w Niemczech czy w Austrii. Z drugiej strony w polskojęzycznych mediach katolickich głównego nurtu niestety nie raz publikowano naszpikowane zafałszowaniami i manipulacjami paszkwile wymierzone w tradycjonalistów, nie tylko tych związanych z FSSPX.

Wspomniane w niniejszym tekście 3 filmy nie są, co oczywiste, jedynymi w historii niemieckiej kinematografii, które uderzają w Chrześcijaństwo. Po wydaniu w marcu 1937 przez Ojca Świętego Piusa P.P. XI encykliki „Mit brennender Sorge” dr Goebbels rozpętał wielką antykościelną nagonkę, w której wykorzystano również kino.

Filmy typu „Kreuzweg” czy „Das weiße Band” nie powinny cieszyć żadnego myślącego racjonalnie chrześcijanina. Katolik nie powinien się cieszyć z „Białej wstążki”, bo przecież nie atakuje ona protestantów za odrzucenie Tradycji Kościoła i trzymanie się zasady sola scriptura, ale za surowe wychowanie i obyczaje oraz za silną władzę rodzicielską. Podobnie protestanci nie powinni cieszyć się z „Drogi Krzyżowej”, bo przecież nie atakuje ona katolickich tradycjonalistów z powodu niuansów dogmatycznych, ale z powodu ich autonomiczności, niezależności od obowiązującej „poprawności politycznej”, życia zgodnego z własnymi zasadami etc. Niestety, wielu osobnikom deklarującym się jako chrześcijanie podoba się atakowanie chrześcijańskich „skrajności”. Część z tych osobników to zakamuflowani wrogowie Chrześcijaństwa. Wielu innych to jednak zwyczajni ignoranci niezdolni do przewidywania dalekosiężnych konsekwencji. Nie zdają sobie sprawy, że jeżeli nie będą protestować, gdy przyjdą po „lefebvrystów”, bo nie są „lefebvrystami”, jeżeli nie będą protestować, gdy przyjdą po indultowców, bo nie są indultowcami, to kiedy przyjdą po nich, to nie będzie miał już kto protestować.

Maciej Henryk Górny

P.S. Abstrahując od spraw ideowych, a skupiając się na warstwie artystycznej, można pokusić się o stwierdzenie, iż sporo prostaków autentycznie zachwyca się pretensjonalnymi, pseudoambitnymi produkcjami. Wielu ludzi nie tylko przyzwyczaja się do chłamu, jaki serwowany jest im na co dzień, ale również skorych jest do zachwycania się produkcjami, które nieco ponad ten chłam wyrastają, o ile zostaną im odpowiednio zareklamowane. Co więcej, ludzie ci często są przekonani, że każdy kto krytykuje tego typu „ambitne” filmy sam nie jest w stanie zrozumieć niczego poza chłamem. Tymczasem tego typu produkcje z reguły prezentują zbliżony do chłamu poziom intelektualny, a jedynie poddane są technicznym zabiegom, które mają je wyróżniać (ad exemplum: czarno biała kolorystyka w „Białej wstążce” czy podział filmu na 14 kręconych w jednym ujęciu scen w „Drodze Krzyżowej”).

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *