Prezydent nazwał wypowiedź premiera „naruszeniem najświętszego tabu polityki gruzińskiej” i oskarżył o odstąpienie od prozachodniego kursu Tbilisi. – W ciągu ostatnich dziesięciu lat, pomimo niezadowolenia niektórych krytyków, całe spektrum gruzińskiej polityki zgadzało się wokół realizowania interesów narodowych i polityki rozwoju kraju drogą polityki prozachodniej. Nikt z polityków, ani szerszych kręgów nie kwestionował tego kierunku, no chyba, że za pieniądze Kremla. Oczywiście, wszyscy pamiętamy, że po przejęciu władzy Gruzińskie Marzenie obecnego szefa rządu kraju zgodziło się na skandaliczne zmiany polityki zagranicznej kraju. Jasne, Armenia jest sojusznikiem i przyjacielem Gruzji, ale stała się członkiem Unii Celnej, a to nie może być dla nas przykładem. Nasz parlament i rząd oficjalnie oświadczyły, że Gruzja musi stać się członkiem NATO i Unii Europejskie. Jednak kilka dni temu sytuacja zmieniła się dramatycznie. Premier publicznie oświadczył, że kwestia Unii Euroazjatyckiej podnoszona przez rosyjskich ekspertów i polityków, ten projekt faktycznej reaktywacji Związku Sowieckiego, „powinien być przeanalizowany”! Nie będę teraz wchodzić w polemikę z premierem w tej sprawie. Przy odpowiedniej okazji jednak nie przegapię szansy, by przedstawić swoje stanowisko w tej bulwersującej kwestii – mówił Saakaszwili na spotkaniu z przedstawicielami organizacji studenckich w swym pałacu w Tbilisi.
Prezydent przypomniał i deklaracje prezydenta Sarkozy’ego w sprawie zaproszenia Gruzji do UE, i zapewnienia otrzymane od władz Polski. – To Europa jest gwarancją naszej niepodległości! – patetycznie zakończył Saakaszwili.
Cóż, akurat w Polsce nieźle znamy wartość „europejskich gwarancji dla niepodległości”, może jednak zapadnickie środowiska gruzińskie mogą nimi łudzić swych współobywateli. Skądinąd premier Iwaniszwili nie zapowiedział przecież bynajmniej jakiegoś nagłego zwrotu w polityce zagranicznej, obronnej i gospodarczej Tbilisi. Jak każdy poważny i odpowiedzialny przywódca zaznaczył jedynie, że jego państwo nie może z góry odrzucić i nie odnieść się do tak ważkiego projektu geopolitycznego, jak projektowana Eurazjatycka Unia Gospodarcza. I w tym zakresie warto z Iwaniszwilego brać przykład.
Z kolei bijąc na alarm Saakaszwili nie tyle broni pro-zachodniej opcji w polityce Gruzji, co rozpaczliwie woła na pomoc swych atlantyckich i brukselskich przyjaciół czując dobrze, że w wyborach prezydenckich 27 października popierany przez niego Dawid Bakradze raczej przegra ze zgłoszonym przez Gruzińskie Marzenie Giorgim Margwelaszwilim. A dopiero po zmianie na stanowisku głowy państwa możliwe będzie faktyczne przeorientowanie geopolityczne kraju oraz normalizacja stosunków z Rosją, Abchazją i Osetią Południową. W tym sensie „armenizacja” polityki Gruzji zamiast groźbą – jak głosi Saakaszwili – może stać się nową nadzieją dla Kaukazu i Zakaukazia.
Konrad Rękas
Zapraszam też na Geopolityka.org