Sztandarów moc, godła blask…
To niewątpliwy sukces tak organizatorów, jak i wszystkich uczestników, dla których pamięć oraz tożsamość ma ciągle kardynalne znaczenie.
Nie pomogła nagonka żydokomuny, nieustanne urabianie społeczeństwa przez kosmopolityczne media, na nic także się zdały watahy lewackich bandziorów, miotające się po ulicach Warszawy w tym dniu. Marsz Niepodległości przeszedł zgodnie z zapowiedzią od Placu Konstytucji, pod pomnik Romana Dmowskiego trasą szczególną, bo obok Belwederu i przy Urzędzie Rady Ministrów. Ci, którzy w tych miejscach przebywali, mogli zza firanek obserwować niekończący się tłum ludzi w róznym wieku- ludzi, którzy swoją miłośc do ojczyzny rozumieją we właściwy sposób. Warto więc było przyjechać do Warszawy, aby idąc w tym szczególnym dniu pod biało – czerwonymi sztandarami, stac się żywym świadkiem nowej politycznej tradycji.
Oczywiście, taka manifestacja nie mogła się obejsc bez licznych prowokacji, w których udział brała zarówno policja, jak i uliczna hołota, podpuszczana przez swoich prowodyrów. Chcąc zohydzić w oczach opinii publicznej te najliczniejsze w tym dniu wydarzenie w Polsce, posługiwano się metodami znanymi z czasów wojny polsko- jaruzelskiej. Nie wykluczone iż władza w szponach Bronka i Donka zrobi wszystko, aby za rok taki Marsz się nie odbył. Bo jeśli w Warszawie pojawi się na przykład 30- 50 tysięcy uczestników, to jak wytłumaczyć potem światu, że mimo wszechobecnej „Gazety Wyborczej” ludzie i tak wiedzą swoje? Jak rozliczyć potem subwencje na wszelakie dotowane projekty z logiem tolerancji, skoro dla ludzi ciągle ważniejsza jest Polska a nie „otwarta Rzeczpospolita”?
Dreszcze na wskroś serc i głów…
Media nie raczyły pokazać przebiegu Marszu Niepodległości. Telewizji nie było pośród uczestników, nikt z nimi nie rozmawiał. Punktem kulminacyjnym była zadyma wokół Placu Konstytucji, zaraz po wyruszeniu manifestacji. W serwisach informacyjnych można się było dowiedzieć, że domniemani „faszyści” w liczbie dwóch tysięcy (wersja TVN) bili się z policją, po czym sobie poszli w pochodzie. Oczywiście ci, którzy nie zostali zatrzymani. Sprawozdawcy tak manipulowali faktami, aby przedstawić całe zajście jako efekt działań pewnych środowisk narodowych i brak organizacji Marszu.
Jednak kilkadziesiąt tysięcy ludzi, którzy wzięli udział w tegorocznym Marszu Niepodległości pojmuje już rolę reżimowych mediów w III Rzeczy. Dla wielu uczestników- chociażby tych z Solidarności Walczącej, to nic nowego. Natomiast młodzież, która wchodzi w dorosłe życie, zaczyna rozumieć rozbieżność pomiędzy deklaracjami i obietnicami, a faktami dokonanymi.
Marsz Niepodległości Anno Domini 2011 można uznać za wielki sukces. Polacy pokazali, że niepodległość nie jest tylko pustym sloganem wypowiadanym w ten dzień przy Grobie Nieznanego Żołnierza. Dla wszystkich- obecnych w tym dniu przy pomniku Romana Dmowskiego, 11 listopada ma wymiar historycznego symbolu, którego znaczenie będzie nam nieustannie przypominać codzienność.
Tomasz J. Kostyła