Hipokryzja tzw. kompromisu aborcyjnego

Ilekroć w dyskursie publicznym podnoszona jest kwestia obrony życia dzieci nienarodzonych bądź – zależnie od wokabularza, jakim posługują się uczestnicy sporu – prawa kobiet do aborcji, pada argument zwolenników „kompromisu aborcyjnego” (zakłada on dopuszczalność przerwania ciąży w trzech przypadkach) brzmiący mniej więcej tak: „nie podnośmy tematu zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej, gdyż w efekcie może to doprowadzić to do jej liberalizacji”.

Zauważmy tu dwie tendencje.

Po pierwsze, typowy dla systemu demokracji liberalnej nihilizm. Polega on na niedookreśleniu czym w istocie jest przedmiot sporu – czy jest to płód czy dziecko oraz – w efekcie – brak jasnego stanowiska czy powinniśmy mówić o „usunięciu płodu” czy też może o „zabiciu dziecka”. Zdrowy rozsądek podpowiadałby, że jeśli „to, co kobieta nosi w brzuchu” nie jest człowiekiem to można sobie pozwolić na maksymalną liberalizację ustawy, zaś jeśli człowiekiem jest – wówczas nie można dopuścić żadnego przypadku, w którym zabójstwo (tak, jeśli pozbawia się życia człowieka to jest to zabójstwo właśnie!) byłoby dopuszczalne.

Do tego dochodzą rozmaite relatywizujące sprawę propozycje – np. by zabieg był dopuszczalny do określonego momentu – innymi słowy, w świetle tych pomysłów, do – przykładowo – 249 komórek mamy do czynienia z „płodem”, a powyżej tej liczby – z żywym człowiekiem. Mowa tu więc o całkowicie arbitralnym osądzaniu, w którym momencie zaczyna się życie.

Po drugie, optujący za „kompromisem aborcyjnym” roztaczają wokół siebie swoistą aurę osób opowiadających się „za życiem”, a sprzeciwiających się zaostrzeniu przepisów jedynie w celu nie dopuszczenia do ich liberalizacji. Doprawdy interesująca ekwilibrystyka retoryczna. Zresztą typowa dla rozmaitych osób, które – wiedząc, że bezpośredni atak wymierzony w wartości propagowane przez Kościół przyniósłby im zbyt duże straty – stroją się w szaty obrońców wartości. W ten sposób „świetnymi przyjaciółmi” i sprzymierzeńcami Kościoła s deklaratywnie np. działacze lewicowi. Czytając ich enuncjacje niejednokrotnie można odnieść wrażenie, że znacznie bardziej dbają oni o Kościół niż w istocie utożsamiający się z nim konserwatyści tudzież tradycjonaliści.

Zdania typu: „nadmierny konserwatyzm Kościoła może mu tylko zaszkodzić i prowadzić do ateizacji społeczeństwa w przyszłości” są w ustach szermierzy political coretness na porządku dziennym. Pomijam fakt, iż – z jednej strony – Kościół nie jest od tego, by dbać o popularność, bo nie jest partią polityczną, a poza tym – z drugiej strony – wszelkie religie dbające o przestrzeganie swoich dogmatów, wbrew wspomnianej tezie, notują raczej wzrost niż spadek liczby wyznawców. Najważniejszy w tym wszystkim wydaje się fakt, iż osoby artykułujące tego typu slogany dostrzegają, że konfrontacja z Kościołem jest łatwiejsza do wygrania, jeśli przyjmie się postawę dbającego o jego dobro.

Z nieco podobną sytuacją mamy do czynienia w przypadku zabiegów retorycznych zwolenników „kompromisu aborcyjnego”, takich jak ten zarysowany w pierwszym akapicie. Pozornie dbają oni o to, by ustawa antyaborcyjna nie została zliberalizowana. Oczywiście, nigdy nie odpowiedziały na pytanie czy rzeczywiście istnieje tak wielka różnica między sytuacją, w której – przy obowiązywaniu „kompromisu” – ginie np. 1000 dzieci nienarodzonych a sytuacją, w której – po ewentualnej liberalizacji ustawy – ginęłoby ich np. 2 razy więcej. Innymi słowy, już w tym momencie pojawia się pytanie, czy im naprawdę chodzi o obronę życia.

Tym niemniej jeszcze bardziej frapująca jest konstrukcja logiczna przedstawionej frazy. Sprowadza się ona do stwierdzenia pt. „nie powinniśmy się starać, by być bliżej, bo w efekcie będziemy dalej”. Konstrukcja to doprawdy urocza. Im mniej dzieci nienarodzonych będzie pozbawianych życia, tym będzie ich więcej.

Może naprawdę warto przestać się ośmieszać i klarownie powiedzieć, że w kilku przypadkach dopuszcza się zabicie dziecka nienarodzonego?

Jacek Tomczak 

[aw]
Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Hipokryzja tzw. kompromisu aborcyjnego”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *