Jastrzębski: Odszkodowanie za „Ognia”

Przemysław Gintrowski wyśpiewał utwór Jerzego Czecha „Machiavelli”, który nawiązuje do „Księcia”. Padają tam słowa „Ludzie bowiem łatwiej, odkąd świat jest światem – znoszą ojca śmierć, niż ojcowizny stratę”. Dziś przed Sądem Okręgowym w Nowym Sączu startuje ponownie proces o odszkodowanie dla syna „Ognia” żołnierza Wojska Polskiego (WP), Armii Krajowej (AK), oficera Batalionów Chłopskich (BCh) i Urzędu Bezpieczeństwa (UB). Żołnierza uważanego za wyklętego.

Zbigniew Kuraś, syn Józefa Kurasia „Ognia” domaga się 10 000 000 (tak, 10 milionów!) złotych + dodatkowych pieniędzy na postawienie nagrobka swojemu ojcu. Syn Kurasia domaga się zadośćuczynienia na mocy zapisów Ustawy o uznaniu za nieważne orzeczeń wobec osób represjonowanych przez władze powojennej Polski. Jest w tym wspierany przez środowisko Prawa i Sprawiedliwości (PiS). Musi to budzić zdziwienie. Działacze tej formacji, a nawet sam prezydent Duda niedawno składał kwiaty pod tablicą upamiętniającą między innymi wyklętego Jana Stefkę „Mściciela” zastrzelonego (lub na rozkaz) przez … Józefa Kurasia „Ognia”.


Komentatorzy uważają ze proces będzie przełomowy, ponieważ wskażę on drogę innym rodzinom żołnierzy wyklętych by walczyły o wysokie odszkodowania od państwa polskiego. Za więzienia, prześladowania, ukrywanie się przed władzami. Szereg wyklętych rośnie z roku na rok. Według IPN-istów ostatnim żołnierzem wyklętym był Antoni Dołęga ps. Znicz. Ukrywał się do 1982 roku.

Trzeba również pamiętać że już dzisiaj odszkodowania za działania w powojennym podziemiu są wykorzystywane do wyłudzania pieniędzy od państwa. Kilka miesięcy temu w radiowej audycji słyszałem absurdalną informacje o „żołnierzu wyklętym” z okolic Wadowic, który walczył już jako … 8 letnie dziecko. Jak informuje „Dziennik Polski” – Prokuratura Rejonowa Kraków – Śródmieście Wschód oskarżyła mężczyznę o wyłudzenie 350 000 w postaci niezależnych odszkodowań za działalność antykomunistyczną w Polsce Ludowej. 83-letni Stanisław M. opowiadał o tym jak dzielnie walczył z komuchami w latach 50-tych i 60-tych. Mówił że działał w organizacji „Polska Walcząca” i podlegał rozkazom NSZ-towca, majora wywiadu Wacława Szczerbakowskiego ps. „Żbik”. Historycy zgodnie twierdzą że organizacja taka nie istniała. Major również nigdzie nie został odnotowany. Bowiem trudno historykom uwierzyć w 100 osobową formację, o której nie ma śladów w żadnych archiwach. Trochę to przypomina organizację ziemiańską Czesława Magnowskiego vel. Władysława Branickiego z filmu „Wielka wsypa”, domagającą się odzyskania upaństwowionych majątków.

Jak informuje „Dziennik Polski” Stanisław M. relacjonował „Moja działalność w początkowej fazie Polski Walczącej polegała na rozrzucaniu ulotek, zrywaniu komunistycznych haseł, malowaniu własnych haseł na murach i kamienicach oraz oblewaniu pomników i urzędów państwowych farbą lub innymi chemikaliami”. Ten sam dziennik informuje za co odsiadywał wyrok Stanisław M. i jego kompani „Potwierdziła się informacja o wyroku, który zapadł na nich w 1959 r. Z sentencji wynikało, że we trzech dokonali napadu rabunkowego z bronią na sklep Samopomocy Chłopskiej w Baczynie koło Suchej Beskidzkiej, przy użyciu pistoletów wojskowych sterroryzowali sprzedawczynię Anastazję S. i klientów. Zabrali kasę, wódkę, czekolady konserwy i cukierki towary za 10 000 zł po czym zbiegli. Cztery miesiące później wspólnie przeprowadzili napad na listonoszkę. Roman P. pogroził jej pistoletami i zabrał 145 500 zł. Wpadli dwa miesiące potem, wyroki były drakońskie. Andrzej G. dostał 10 lat odsiadki, Stanisław M. 12 lat, a Roman P. dożywocie.” Stanisław M. już w III RP przekonywał że działał na polecenie swojego przełożonego z organizacji. Był zapraszany na uroczystości patriotyczne, gdzie opowiadał o konspiracji postNSZ-etowskiej.

Stanisław M. występował o odszkodowania i zadośćuczynienie, był w tym wspierany przez różne środowiska patriotyczno-antykomunistyczne. Najpierw wywalczył w sądach 101 000 złotych. Wystąpił o unieważnienie wyroku z czasów Polski Ludowej za posiadanie broni palnej. Wyrok unieważniono, a na konto Stanisława M. wpłynęło 253 000 złotych. Ale praktycznie drobne, bo późny „żołnierz wyklęty” chciał prawie 4 milionów złotych. W trakcie rozprawy doszło moim zdaniem do kuriozalnej sytuacji. Okazało się, że Andrzej G. z jego grupy zmarł w 1994 r., (miał wtedy 55 lat!). Roman P. to 78-latek przyszedł do sądu i zeznawał jako świadek. Potwierdził opowieść o później działalności wyklętej.

Nie chcę tutaj prowadzić kolejnej batalii o żołnierzy wyklętych. Wskazuje jednak na pewna niekonsekwencję. Jeżeli powojenne państwo nie było według stronników racji p. Kurasia Polską, to jakim cudem domagają się odszkodowania od państwa polskiego?

Łukasz Marcin Jastrzębski

za: FB

Click to rate this post!
[Total: 16 Average: 4.8]
Facebook

4 thoughts on “Jastrzębski: Odszkodowanie za „Ognia””

    1. Mamy. I w związku z tym, jeśli „młodemu” Kurasiowi przyznają odszkodowanie, to otwiera to drogę dla odszkodowań rodzinom ofiar uznanej oficjalnie za „prawą” bandy Ognia. A tych było dziesiątki, co więcej, są też potomkowie ludzi którzy wydani przez Kurasia jako funkcjonariusza UB towarzyszom radzieckim wylądowali na syberyjskich wczasach…

  1. Skoro Polska go ułaskawiła, a z powodu tego, że nie żyje nie może być sądzony* ponownie za swoje zbrodnie, to niestety ale odszkodowanie się należy.

    * A wg. Konstytucji z racji braku prawomocnego skazanie jest niewinny wszelkich zarzucanych mu czynów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *