Jest Pan związany z partią Wolność. Na ile znam Wasze środowisko, to jest tam ciekawa mozaika liberałów, libertarian, konserwatywnych liberałów, konserwatystów, etc. A jak Pan określiłby swoje poglądy?
Jestem konserwatywnym liberałem. Liberalizm wyznaję w sferze gospodarki, państwa minimum, natomiast w sferze obyczajowej klasyczny konserwatyzm oparty na wartościach chrześcijańskich.
Jest Pan drobnym przedsiębiorcą. Przed wejściem do Unii Europejskiej mówiono nam, że jest to gwarancja wolnego rynku i dla Polski i dla Europy. Wasze środowisko zawsze gwałtownie protestowało przeciwko tej propagandzie. Czy mimo zastrzeżeń, UE nie jest jednak projektem liberalnym, nie promuje kontynentalnego wielkiego rynku, nie znosi barier celnych?
Gdyby ten projekt się zatrzymał na tych założeniach to całkiem możliwe, że UE dzisiaj wyglądałaby inaczej. Rzeczywiście tak nam mówiono i wszyscy się na to nabrali, włącznie z Wielką Brytanią, która jednak pierwsza się zbuntowała i zdecydowała się na Brexit. Może się tak wydawać, że UE jest projektem liberalnym, bo promuje wolny przepływ towarów, usług i ludzi na rynku pracy. Ale z drugiej strony wprowadza totalny interwencjonizm na rynku rolnym, energetycznym, ogranicza suwerenność krajów członkowskich, promuje LGBT i odchodzi od wartości europejskich opartych na chrześcijańskich korzeniach.
Prawdę mówiąc to do środowiska tzw. wolnościowego zawsze miałem jeden żal: „ekonomikocentryzm”. Czy nie zbyt często akcentujecie problemy ekonomiczne, a zbyt mało skupiacie się na obronie tradycyjnych cnót i wartości? Osobiście znam wielu wolnościowców, których poglądy etyczne, na naród, tradycję i religię są po prostu lewicowe. Część z nich wydaje się być w sumie bliższa Biedroniowi niż katolickiej prawicy. Czy to nie wynika z jakiegoś błędu w przekazie z którym występujecie do wyborców?
W przeszłości tak było, ponieważ nasz przekaz opierał się głównie na postulatach gospodarczych i przez brak akcentowania naszego przywiązania do chrześcijańskiej czy narodowej tradycji mógł prowadzić do takich przemyśleń jak Pańskie. W naszym środowisku jest oczywiście grupa libertarian, której czasami zarzuca się, że ten ich libertarianizm skręca w kierunku lewicowym. Ale w naszej koalicji propolskiej, którą jest Konfederacja Korwin Braun Liroy Narodowcy jest tylu patriotów oddanych tym tradycyjnym cnotom, że w tej chwili nie można nam tego zarzucać.
Czy jest Pan zwolennikiem państwa narodowego jako takiego – bo to najlepsza forma organizacji społecznej – czy tylko popiera je Pan z tego względu, że to państwo w Europie tradycyjne? Co sądzi Pan o pomyśle „tysiąca Lichtensteinów” Hoppego, czyli parcelacji państw narodowych na małe regiony?
Jeśli mówimy o państwie narodowym, to najbliższe mi jest takie, jakiego chciał Roman Dmowski i jego imiennik, przedwojenny polski ekonomista Roman Rybarski. Pierwszy cenił sobie homogeniczność kulturową i etniczną II Rzeczypospolitej, drugi za priorytet uznawał stałość prawa gospodarczego, niskie podatki, poszanowanie własności prywatnej czy brak przymusu ubezpieczeń. Co do pomysłu tysiąca Lichtensteinów w Europie to myślę, że należy go traktować w kategorii teoretycznej utopii.
Polska ma hipotetycznie kilka opcji geopolitycznych: Waszyngton, Międzymorze, Berlin, Moskwa. Którą Pan osobiście preferuje i dlaczego?
Patrząc przez pryzmat współczesnej historii to nigdy nam nie służyły sojusze z najbliższymi sąsiadami z zachodu czy wschodu i nigdy nie były bliskie. Sojusz z Amerykanami w obecnych warunkach wydaje się takim małżeństwem z rozsądku, ale patrząc na postępowanie Ameryki z nami przez pryzmat ostatnich wydarzeń w związku z bezspadkowym mieniem żydowskim i ustawą 447, to nie widzę na dłuższą metę naszego sojusznika w Ameryce. Natomiast silna grupa w Europie pt. Międzymorze byłaby dla mnie wymarzonym sojuszem. Ale oczywiście z Ukrainą jako buforem między Rosją a Międzymorzem.
Gdy politycy Konfederacji dostaną się do Parlamentu Europejskiego, to zapewne przystąpią do którejś z eurofrakcji. Oczywiście, od wyniku wyborów zależy jakie będą opcje. Ale gdyby miał Pan wybrać z tych, które istnieją w obecnym europarlamencie, to którą by Pan osobiście preferował i dlaczego?
Myślę, że najbliższą ideowo, aczkolwiek nie do końca wymarzoną, byłaby frakcja ENF grupa Europa Narodów i Wolności. W jej skład wchodzą eurodeputowani nastawieni uniosceptycznie, którzy są za współpracą europejską suwerennych państw narodowych Pierwszą przewodniczącą tej frakcji była Pani Le Pen z Frontu Narodowego.
I wreszcie ostatnie pytanie, które tradycyjnie zadajemy wszystkim pytanym przez nas politykom Konfederacji: czy czyta Pan nasz portal konserwatyzm.pl i półrocznik „Pro Fide Rege et Lege”?
Przyznam się uczciwie, że czasami zaglądam na konserwatyzm.pl, jak zobaczę post z ciekawym artykułem na Facebooku. O półroczniku pierwsze słyszę. Gdzie go można nabyć?
Dziękuję za rozmowę. Przy okazji informuję, że „Pro Fide Rege et Lege” jest pismem dostępnym w sklepie na konserwatyzm.pl i w empikach.
Rozmawiał Adam Wielomski
Całkiem nie dawno Front Narodowy przeprosił się z Euro… http://frankofil-francja-przede-wszystkim.blogspot.com/2019/01/ewolucja-frontu-narodowego-prawda-czy.html
„Natomiast silna grupa w Europie pt. Międzymorze byłaby dla mnie wymarzonym sojuszem. Ale oczywiście z Ukrainą jako buforem między Rosją a Międzymorzem”.
A kto mówi, że bez Ukrainy?
Zapewne autor miał na myśli, że Ukraina jako bufor, ale nie w Międzymorzu.
Dokładnie to miałem na myśli