Dziś jeszcze raz krótki wpis dotyczący wstrząsających smoleńskich zdjęć. Wpis będący właściwie pytaniem. Pytaniem skierowanym do Antoniego Macierewicza. Pytaniem rodzącym się po obejrzeniu nagrania jego ostatniego wywiadu dla portalu niezależna.pl: (tutaj)
Otóż szef Zespołu Parlamentarnego, badającego katastrofę smoleńską mówi w nim, że znał wcześniej te drastyczne fotografie. Znał je zanim informacja o nich przedostała się do opinii publicznej. Deklaruje przy tym – jak najbardziej słusznie – że nigdy nie chciał ich publicznie używać. Że nie powiedział o nich nawet członkom swego Zespołu. Co więcej – mówi, że minister Sikorski słusznie zrobił wzywając do MSZ ambasadora Federacji Rosyjskiej. Tutaj pełna zgoda.
Powstaje jednak w tej kwestii zasadnicze pytanie. Skoro Antoni Macierewicz wiedział wcześniej o istnieniu tych fotografii, to należy zapytać, co z tą wiedzą zrobił? Kiedy o istnieniu tych zdjęć się dowiedział i dlaczego o samym fakcie ich istnienia nie poinformował opinii publicznej? Opinii publicznej, której przecież tak chętnie przedstawia wszelakie, najdrobniejsze nawet, smoleńskie informacje? Dlaczego deklaruje, że o tym wiedział dopiero w momencie, gdy sprawa staje się znana opinii publicznej? Nie chciał pozwolić Rosjanom na grę, na rozbijanie Polaków?
Skoro szef Zespołu nie poinformował o tych fotografiach szerszej publiczności, to trzeba zapytać, czy poinformował o tym stosowne służby? Czy napisał o tym do ABW, Prokuratury czy odpowiednich członków rządu? A jeśli to zrobił, to – kiedy to miało miejsce?
Wreszcie pytanie ostatnie. Skąd dotarła do niego wiedza o istnieniu tych fotografii? To jednak jest najmniej istotne pytanie. Bo rozumiem, że jako były szef służb specjalnych, może tu mieć swoje kanały informacji. Ale dlaczego Antoni Macierewicz, wiedząc o tych fotografiach, o ich istnieniu, nie poinformował o tym opinii publicznej? Tego naprawdę zrozumieć nie mogę. To jest bardzo istotne pytanie.
Jan Filip Libicki
www.facebook.com/flibicki
aw