0 thoughts on “Kącik germanofila: Poemat symfoniczny z 1896 roku”

  1. Jest Pan w pelni przewidywalny. Dokladnie tak myslalam. Byl Wagner, nastepny bedzie Nietzsche. I jest!

  2. @Magdalena Zietek| Bez przesady, gdyby na portalu pojawiłby się nagle „Horst Wessel Lied” to niepokój byłby uzasadniony.

  3. @Qba Zgadza sie.Sam filmik z pogrzebu gen.Ludendorffa obejrzalem.O Ludendorffie duzo pisze Jacques Benoist-Méchin w „Histoire de L’armée allemande”.Ostatnio we Francji wydano wspomnienia JBM.Sama piesn” Ich hatte einen Kameraden” jest bardzo popularna we Francji i spiewano ja m.in na pogrzebie SP.Serge’a Andreja Yourevitcha Verebrussoffa de Beketcha, tak zasluzonego dla naszej francuskiej prawicy, o czym pisalem w swoim czasie.Oto jej oryginalne wykonanie:www.youtube.com/watch?v=ehl6F90rj3U

  4. Dla ewentualnych milosnikow poezji litewskiej, fragment tejze w jezyku polskim ponizej.Szczegolnie polecam strofe: „Jakie obrzydłe trupisko! Blade, tłuste, trup to świeży, I strój świeży ma na ciele, Ubrany jak na wesele; I gad niedawno go toczy, Ledwie mu wpół wygryzł oczy. SCENA IX NOC DZIADÓW OPODAL WIDAĆ KAPLICĘ – SMĘTARZ – GUŚLARZ I KOBIETA W ŻAŁOBIE GUŚLARZ Już idą w cerkiew gromady I wkrótce zaczną się Dziady, Iść nam pora, już noc głucha. KOBIETA Ja tam nie pójdę, Guślarzu, Ja chcę zostać na smętarzu, Chcę jednego widzieć ducha: Tego, co przed laty wielu Zjawił się po mym weselu, Co pośród duchów gromady Stanął nagle krwawy, blady, I mnie dzikim okiem łowił, I ani słowa nie mówił. GUŚLARZ On żył może, gdym go badał, Dlatego nie odpowiadał. Bo na duchów zgromadzenie, W tajemniczą noc na Dziady, Można wzywać żywych cienie. Ciała będą u biesiady Albo u gry, albo w boju, I zostaną tam w pokoju; Dusza zwana po imieniu Objawia się w lekkim cieniu; Lecz póki żyje, ust nie ma, Stoi biała, głucha, niema. KOBIETA Coż znaczyła w piersiach rana? GUŚLARZ Widać, że w duszę zadana. KOBIETA Ja tu sama zgubię drogę. GUŚLARZ Ja tu z tobą zostać mogę. Tam beze mnie zrobią czary, Jest tam inny guślarz stary. – Czy słyszysz te śpiewy w dali? Już się tam ludzie zebrali. Pierwszą klątwę już zaklęli, Klątwę wianka i kądzieli, Wezwali powietrznych duchów. Widzisz tych świateł tysiące, Jakby gwiazdy spadające? Ten ognistych ciąg łańcuchów? To powietrznych roje duchów. Patrz, już nad kaplicą świecą Pod czarnym niebios obszarem, Jak gołębie, kiedy lecą W nocy nad miasta pożarem, Odbijając żar ogniska, Ptastwo jak stado gwiazd błyska. KOBIETA On nie będzie z tymi duchy! GUŚLARZ Widzisz, blask z kaplicy bucha, Teraz klęli ognia władzą; Ciała w mocy złego ducha Z pustyń, z mogił wyprowadzą. Tędy będą ciągnąć duchy. Poznasz go, jeśli pamiętasz, Ukryj się ze mną w dąb suchy, W ten dąb suchy i wygniły, Tu się niegdyś wróżki kryły. Już rusza się cały smętarz, Rozwierają się mogiły, Wybuchnął płomyk niebieski; Podskakują w górę deski, Wysuwają potępieńce Blade głowy, długie ręce; Widzisz oczy jak żarzewie, Schowaj oczy, skryj się w drzewie. Upiór z dala wzrokiem piecze, Lecz guślarza nie urzecze. Ha! KOBIETA Co widzisz? GUŚLARZ Trup to świeży! W nie zgniłej jeszcze odziezy. Dymem siarki trąci wkoło, Czarne ma jak węgiel czoło. Zamiast oczu – w jamach czaszki Żarzą się dwie złote blaszki, A w środku każdego kółka Siedzi diablik, jak w źrenicy, I wywraca wciąż koziołka, Miga lotem błyskawicy. Trup tu bieży, zębem zgrzyta, Z ręki przelewa do ręki, Jak gdyby z sita do sita, Wrzące srebro – słyszysz jęki? WIDMO Gdzie kościół? – gdzie kościół? gdzie Boga lud chwali? Gdzie kościół, ach, pokaż, człowiecze. Ach, widzisz, jak we łbie ten dukat mię pali, Jak srebro stopione dłoń piecze. Ach, wylej, człowieku, dla biednej sieroty, Dla więźnia jakiego, dla wdowy, Ach, wylej mi z ręki żar srebrny i złoty, I dukat ten wyłup mi z głowy. Ty nie chcesz! ha, kruszec przelewać ja muszę, Aż kiedyś ten dzieci pozerca Wyzionie łakomą, bezdenną swą duszę, Ten kruszec mu wleję do serca. A potem przez oczy, przez uszy wyleję I znowu tym wleję korytem, I będę tym trupem obracać jak sitem, Naleję, wyleję, przesieję! Ach, kiedyż przez niego ten kruszec przesieję! Ach, czekać tak długo! – goreję! goreję! (ucieka) GUŚLARZ Ha! – KOBIETA Co widzisz? GUŚLARZ Ha, jak blisko! Drugi wylazł, ku nam bieży. Jakie obrzydłe trupisko! Blade, tłuste, trup to świeży, I strój świeży ma na ciele, Ubrany jak na wesele; I gad niedawno go toczy, Ledwie mu wpół wygryzł oczy. Od kaplicy w stronę skoczył, Czart go uwiódł, czart zamroczył, Nie puści go do kaplicy. Czart przybrał postać dziewicy; I na trupa rączką kiwa, Okiem mruga, śmiechem wzywa; Skacze ku niej trup zwiedziony, Z grobu na grób, jak szalony. I rękami, i nogami Wije, jak wiatrak skrzydłami, Już pada do jej uścisków; Wtem spod nóg jego wytryska Dziesięć długich, czarnych pysków; Wyskakują czarne psiska, Od nóg lubej go porwały I targają na kawały, Członki krwawym pyskiem trzęsą, Po polu roznoszą mięso. Psy zniknęły. – Nowe dziwo, Każda część trupa jest żywą: Wszystkie jak oddzielne trupy Biegą zebrać się do kupy. Głowa skacze jak ropucha I nozdrzami ogień bucha; Czołgają się piersi trupa Jak wielka żółwia skorupa – Już zrosła się głowa z ciałem, Jak krokodyl bieży cwałem. Oderwanej ręki palce Drżą, wiją się jak padalce; Dłoń za piasek chwyta, grzebie, I ciągnie rękę pod siebie, I nogi się przyczołgały, I znowu trup wstaje cały. Znowu wabi ulubiona, Znowu pada w jej ramiona, Znowu go porwały czarty, I znowu w sztuki rozdarty – Ha! niech go więcej nie widzę! KOBIETA Tak się boisz? GUŚLARZ Tak się brzydzę! Żółwie, padalce, ropuchy: W jednym trupie tyle gadów! KOBIETA On nie będzie z tymi duchy! GUŚLARZ Wkrótce, wkrótce koniec Dziadów. Słyszysz – trzeci kur już pieje; Tam śpiewają ojców dzieje, I rozchodzą się gromady. KOBIETA I nie przyszedł on na Dziady! GUŚLARZ Jeśli duch ten jeszcze w ciele, Wymów teraz jego imię, Ja na czarodziejskie ziele W tajemniczym zaklnę rymie; I duch ciało swe zostawi, I przed tobą się objawi. KOBIETA Wymówiłam – GUŚLARZ On nie słucha – Ja zakląłem. KOBIETA Nie ma ducha! GUŚLARZ O kobieto! twój kochanek Albo zmienił ojców wiarę, Albo zmienił imię stare. Widzisz, już zbliża się ranek, Gusła nasze moc straciły, Nie pokaże się twój miły. (Wychodzą z drzewa) Cóż to? cóż to! – patrz: z zachodu, Tam od Giedymina grodu, Śród gęstych kłębów zamieci Kilkadziesiąt wozów leci, Wszystkie lecą ku północy, Lecą ile w koniach mocy. Widzisz, jeden tam na przedzie. W czarnym stroju – KOBIETA On! GUŚLARZ Tu jedzie. KOBIETA I znowu nazad zawrócił, I tylko raz okiem rzucił, Ach, raz tylko! – jakie oko! GUŚLARZ Pierś miał zbroczoną posoką, Bo w tej piersi jest ran wiele: Straszne cierpi on katusze, Tysiąc mieczów miał on w ciele, A wszystkie przeszły – aż w duszę. Śmierć go chyba z ran uleczy. KOBIETA Któż weń wraził tyle mieczy? GUŚLARZ Narodu nieprzyjaciele. KOBIETA Jedną ranę miał na czole, Jedną tylko i niewielką, Zda się być czarną kropelką. GUŚLARZ Ta największe sprawia bole; Jam ją widział, jam ją zbadał; Tę ranę sam sobie zadał, Śmierć z niej uleczyć nie może. KOBIETA Ach, ulecz go, wielki Boże!

  5. Qba: W momencie, jesli ktos, kto sie podaje za katolika, promuje protestanckie prusactwo oraz neopoganstwo w wydaniu Wagnera i Nietzschego, to jest to problem. Albo pan Meller tylko udaje katolicka albo nie rozumie swojej wlasnej religii.

  6. @Qba: ja sie nie posluguje nacjonalistyczna retoryka, prosze to wreszcie zauwazyc. Chcialabym, aby pan Meller jasno powiedzial czy jest katolickim konserwatysta czy jakims innym. Zeby sytuacja wreszcie byla jasna.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *