KNP a Gowin

Niedawno zamieściłem tutaj tekst zatytułowany „RN a KNP” poświęcony możliwościom ewentualnego sojuszu pomiędzy dwoma tytułowymi ugrupowaniami. Sformułowałem wtedy pogląd, że sojusz taki nie jest możliwy, ponieważ Ruch Narodowy skupia społecznych frustratów, którzy chcą przejąć – w wyniku „rewolucji narodowej” – państwo, aby obsadzić jego socjalistyczne instytucje narodowcami, zamiast te rozrośnięte instytucje znieść.

Jest jednak na scenie politycznej i druga rodząca się formacja. Nie ma ona jeszcze żadnej formalnej struktury, ani nawet nazwy. Tworzą ją Jarosław Gowin, Jacek Żalek i John Godson. Wcześniej czy później nadadzą jej i struktury i nazwę. W tej chwili, umownie, możemy nazwać ją Partią Gowina. Wypada się zastanowić czy może KNP powinno pomyśleć o sojuszu z tą właśnie formacją? A może jest to także niemożliwe? Kwestię tę można rozważać w sposób otwarty, ponieważ w sposób formalny – o ile mi się wydaje – żaden z liderów obydwu partii politycznych nie zanegował możliwości takiego sojuszu, acz nie dostrzegam także sygnałów, aby liderzy obu ugrupowań prowadzili też jakieś rozmowy w interesującej nas kwestii (oczywiście, istnieje możliwość, że rozmowy takie mają miejsce, ale ich echa nie przedostały się do opinii publicznej).

Oceniając Partię Gowina trzeba zwrócić uwagę, że jest kilka elementów, które w sposób znaczący różnią ją od Ruchu Narodowego. W odróżnieniu od Artura Zawiszy i Roberta Winnickiego Jarosław Gowin jest politykiem poważnym. Nie tylko nie krążą o nim złośliwe anegdotki, iżby został pogryziony przez meduzy, ale myślę, że gdyby plotki tego rodzaju pojawiły się wobec Gowina, to nikt by w nie nie uwierzył, nawet jego przeciwnicy. Partner jest obliczalny, wiarygodny. Jego działalność parlamentarna pokazuje, że ma swoje poglądy i jest konsekwentny w ich obronie. Pytanie tylko jest takie, czy są to poglądy akceptowalne dla KNP? Jak na standardy polskiego obecnego Sejmu Jarosław Gowin jest światopoglądowym konserwatystą bez smoleńskiego amoku, a zarazem zwolennikiem wolnego rynku i deregulacji gospodarki. Jest to więc kierunek ten sam, który postuluje KNP.

Problem nie dotyczy kierunku postulowanych zmian, lecz stopnia ich radykalizmu. Jeśli KNP chce znieść przymus ubezpieczeń emerytalnych i skasować ZUS, to Partia Gowina przeciwstawia się tylko wzmocnieniu ZUS kosztem OFE. Gdy KNP domaga się strategicznego wycofania aktywności państwa z prawie wszystkich sfer życia ekonomicznego, o tyle Partia Gowina głosi jedynie ich znaczące ograniczenie. Przykłady podobne można mnożyć tak, że niechybnie doprowadzą nas one do logicznego wniosku, że gdy KNP jest partią rewolucyjną w stosunku do istniejącego socjalistyczno-etatystycznego status quo, to Partia Gowina będzie partią reformistyczną, dążącą do melioryzacji stanu zastanego. Można powiedzieć, że obydwie partie stanowią rodzaj odwróconego podziału w ruchu socjalistycznym na rewolucyjnych komunistów i ewolucyjnych socjaldemokratów, gdzie pierwsi chcieli obrócić kapitalizm w perzynę, a ci drudzy zreformować go.

Jeśli będziemy trzymali się tego porównania KNP do odwróconych komunistów, a Partii Gowina do odwróconych socjaldemokratów, to musimy postawić pytanie dobrze znane nam z historii europejskiej lewicy: czy obydwie partie powinny stworzyć (odwrócony) Front Ludowy, czy też partia rewolucyjna uznać powinna reformistyczną za „socjal-faszyzm”? Chcę przez to powiedzieć, że ruch wydaje się być po stronie kierownictwa KNP, które musi zdecydować czy jest zdolne do poważnego kompromisu ideowego i zjednoczyć siły? Czy też do takiego kompromisu nie jest zdolne i uznaje gowinizm za ekspozyturę reżimu, który chce oszukać konserwatywno-liberalnych wyborców?

Pytanie to można postawić jeszcze inaczej: czy KNP chce grać o pełną stawkę jaką jest liberalna rewolucja totalna przy świadomości, że szanse realnego wpływu na władze (nie mówiąc o jej samodzielnym przejęciu) są nikłe, czy też woli iść na kompromis i mieć szansę zrealizowania jakiejś tam tylko części swojego programu? Z mojej strony odpowiedź na to pytanie jest prosta: jeśli mam do wyboru nikłe szanse na realizację 100% moich postulatów i realne szanse na realizację 20% to wybieram opcję numer dwa. Prof. Jacek Bartyzel nazwał kiedyś mój konserwatyzm „kauczukowym” – zapewne sądząc, że potraktuję ten przymiotnik jako krytyczny – podczas gdy ja uznaję go za pochwałę mojego pragmatyzmu politycznego (zob. List VII Platona).

W tej chwili potencjał wyborczy KNP – który znajduje swoje odzwierciedlenie w licznych sondażach – oceniam na jakieś 4-5%. Może to dać przekroczenie progu wyborczego, może okazać się ciut zbyt mało. Niestety, przekroczenie progu z wynikiem 5,2% może okazać się zimnym prysznicem, ponieważ w Polsce ordynacja wyborcza skonstruowana jest tak, że partia musi dostać 7-8% głosów, aby jej reprezentacja odzwierciedlała uzyskany procent głosów. Przy wyniku 5,2% KNP mogłaby dostać zaledwie kilka mandatów. Potencjał polityczny Partii Gowina – która, nie mając nazwy, nie jest notowana w sondażach – oceniam dosyć podobnie. Partia ta może mieć te same problemy z progiem wyborczym i wielkością reprezentacji. Zjednoczenie sił rozwiązuje ten problem, gdyż pozwoli walczyć o wynik w granicach 8-10%, przy czym powolna degrengolada rządzącej PO sugeruje raczej tendencję wzrostową takiej zjednoczonej konserwatywno-liberalnej formacji. Nie będę ukrywał, że czynnik wyborczy uważam za decydujący w pytaniu czy KNP i Partia Gowina powinny taki sojusz zawrzeć. Apeluję więc do władz KNP o stworzenie takiego prawicowego „Frontu Ludowego”.

Zdaję sobie sprawę, że najbliższe wybory – do Parlamentu Europejskiego – są dla takiego sojuszu wyjątkowo niefortunne, ponieważ KNP chce z Unii Europejskiej wyjść. Partia Gowina tak radykalnego postulatu z pewnością nie postawi. Mimo to wybory te są szansą na przetestowanie ewentualnej możliwości współpracy i uzyskanie dobrego wyniku. Chciałbym w nich móc dać głos na Zjednoczoną Listę Konserwatywno-Liberalną.

Adam Wielomski

Tekst ukazał się w tygodniku Najwyższy Czas i na nczas.com

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “KNP a Gowin”

  1. Eurosceptyczne partie na Zachodzie dostają niezłe poparcie w wyborach do PE. Korwin do nich powinien iść sam pod radykalnymi wolnościowymi hasłami i być w swoim żywiole. Sprzyjać mu powinna frekwencja. To musi być eurosceptyczny hard core happening, obliczony na efekt, który Palikot uzyskał na hasłach antyklerykalnych. Połowę tego elektoratu może odbić: https://www.youtube.com/watch?v=AFs2MCpce2M Natomiast, jeśli pójdzie z Gowinem, to w każdym wywiadzie jeden będzie się tłumaczył z wypowiedzi drugiego. Korwin straci swój antysystemowy blichtr, a dla Gowina w kampanii będzie jak odbezpieczony granat. Korwin na pewno coś palnie, bo nie wytrzyma. Lepiej niech otwarcie idzie na zadymę, a Gowin niech buduje swoją „prawdziwą platformę”, gdy tylko jego ludzie wrócą z Majdanu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *