W czasach obecnych bardzo rzadko i raczej niechętnie używa się terminów „Ariowie”, „aryjski” w naukach historycznych i językoznawstwie . Określenia te stosuje się wyłącznie w odniesieniu do plemion indoeuropejskich, które ok. 1800 lat p.n.e. dokonały podboju północnej i środkowej części subkontynentu indyjskiego. Takie ograniczenie zakresu tematycznego owych określeń jest zresztą ze wszechmiar uzasadnione względami historycznymi
Oprócz plemion, które podbiły Indie, „Ariami” określali się jeszcze tylko indoeuropejscy zdobywcy płaskowyżu irańskiego. Takie ścisłe zawężenie zakresu pojęciowego terminu „ aryjski” jest jednakże umotywowane przede wszystkim względami całkowicie pozanaukowymi. Otóż w okresie międzywojennym określenie „aryjski” nabrało wyraźnego kontekstu politycznego i stało się obiegowym sloganem politycznym, za sprawą niemieckich narodowych socjalistów. Jest też faktem bezspornym, że jeszcze po dzień dzisiejszy termin ten jest w powszechnym odbiorze kojarzony z balastem znaczeniowym nadanym mu przez nazistów w latach 30-tych. Nastręcza to wyjątkowych trudności przy omawianiu wszelkich zagadnień związanych z początkami dziejów ludów indoeuropejskich i utrudnia wydatnie traktowanie ich w sposób całkowicie apolityczny i wolny od jakichkolwiek ideologicznych filiacji. Dodatkowym utrudnieniem jest jeszcze fakt, iż wielu wybitnych badaczy zajmujących się tą kwestią w latach 20-tych i 30-tych było narodowości niemieckiej i posiadało mniej lub bardziej bliskie kontakty z narodowo-socjalistycznym establishmentem politycznym, zainteresowanym w rozwijaniu tego rodzaju badań. Klasycznym przykładem może tu być prof. Hermann Wirth, który wniósł największy wkład w pogłębienie badań nad początkami cywilizacji indoeuropejskich i wysunął wiele śmiałych i kontrowersyjnych hipotez. Wirth był wprawdzie Holendrem z pochodzenia, jednakże pracował dla Instytutu Ahnenerbe związanego z SS i niektóre z jego tez wykorzystywane były dla celów całkowicie pozanaukowych, dla uzasadnienia określonych posunięć strategicznych niemieckiej polityki.
Zatem wiele przemawiałoby za odrzuceniem terminu „ ludy aryjskie „ i stosowaniem w zamian określenia „ ludy indoeuropejskie „, „Indoeuropejczycy „ . Jednakże ten drugi termin jest zbyt silnie związany z językoznawstwem i jednocześnie zbyt mocno uwarunkowany geograficznie. W istocie nie oddaje on sedna zagadnienia, gdyż sam kontekst językowy nie wystarcza dla określenia przynależności danego ludu. Język jest w dużej mierze czymś zmiennym, może zostać zapomniany lub wykorzeniony lub też narzucony innym ludom zupełnie odmiennego pochodzenia. I tak na przykład współcześnie olbrzymia ilość ludności murzyńskiej posługuje się językiem angielskim, a więc językiem z rodziny języków indoeuropejskich, czy zatem mamy uznać ich za Indoeuropejczyków?Z drugiej strony istnieją liczne przykłady plemion i narodów, których języki nie są zaliczane do indoeuropejskich, a które rasowo, kulturowo i duchowo nie różnią się od pozostałych narodów europejskich np. Finowie, Baskowie czy Węgrzy. Co prawda nazwa Ariów, jako nazwa własna, stosowana była, jak już wspomnieliśmy wcześniej, jedynie przez indoeuropejskich zdobywców Indii i Iranu oraz przez niektóre plemiona scytyjskie. Niemniej jednak ludy te zachowały w swej tradycji, kulturze, religii, obyczajach, poglądzie na świat oraz języku stosunkowo największą ilość śladów najdawniejszej, pierwotnej cywilizacji pre-indoeuropejskiej (pre-aryjskiej), stąd też najzupełniej uzasadnione będzie mniemanie, iż takie a nie inne określenie własnej tożsamości posiadało duży ładunek symboliczny i emocjonalny, i stanowiło daleki refleks pradawnych pojęć – z czasów kiedy istniała jeszcze pierwotna jedność ludów indoeuropejskich.
W sanskrycie słowo ar oznacza jako rzeczownik „wzniosłość”, „szlachetność”, „doskonałość” . Stąd przymiotnik arya znaczy tyle co „szlachetny”, „doskonały”, „wzniosły”, „dobrze urodzony”, „wierny”, „lepszy”. Jako rzeczownik arya oznacza „pan”, „człowiek honoru”, „człowiek szlachetnego rodu”. Jak widać zdobywcy subkontynentu indyjskiego uznali za podstawową cechę swej rasy, za jej wyróżnik, „szlachetność”, wysoko rozwinięte poczucie godności i honoru, świadomość wartości własnej osobowości . Niemiecki badacz Hans F.K. Gunther uznał, iż te właśnie cechy stanowiły wyróżnik wszystkich ludów indoeuropejskich w pierwszym okresie dziejów i dopiero stopniowo, wraz z upływem stuleci i tysiącleci, następowało zacieranie tej pierwotnej świadomości własnej wyższości, znacząc tym samym szlak upadku duchowości aryjskiej. Owa wysoko rozwinięta świadomość własnej doskonałości i wyższości względem innych ludów nie wynikała bynajmniej z prymitywnego etnocentryzmu i wybujałego egoizmu plemiennego zdobywców, lecz miała swoje głębokie uzasadnienie religijne i duchowe. Irańscy Ariowie zachowali przez długie stulecia niezmąconą samowiedzę o swym nadnaturalnym powołaniu. Uważali się za wojowników boga światłości Ormuzda,pana wszechświata i opiekuna Ariów, za jego sojuszników w odwiecznej walce z panem ciemności Arymanem i jego kreaturami. Walka jaką Ariowie toczyli na ziemi z wrogimi ludami o brązowej skórze i płaskich nosach, zamieszkującymi pierwotnie tereny Iranubyła jedynie fragmentem odwiecznej walki rozgrywającej się także w świecie niewidzialnym, w wyższych sferach wszechświata . Podobne poglądy przekazuje nam tradycja indyjska. W najstarszym zabytku indoeuropejskiej literatury jakim są Wedy pełno jest wzmianek o gigantycznych zmaganiach Ariów z ciemnoskórymi tubylcami „pozbawionymi nosów „i czczącymi „demony ziemi i fallusa”. Analogiczną walkę z siłami ciemności toczy w płaszczyźnie nadnaturalnej bóg solarny Indra wraz z towarzyszącym mu zastępem młodych wojowników -Marutów . Później, po ustabilizowaniu się władzy Ariów w północnych i środkowych Indiach, obok trzech podstawowych kast czystych (arya), a więc kapłanów -brahmana, wojowników -kshatriya i producentów-rolników i rzemieślników-vaisya, które występowały już w okresie przed podbojem, pojawia się kasta czwarta-nieczysta (sudra). Kasta ta zwana była „ciemną” (sudra varna), lub wrogą -dasa, albo „demoniczną” (asurya varna) i składała się wyłącznie z przedstawicieli ludności tubylczej. Złamanie praw czystości kastowej było bodaj najcięższym przestępstwem i równało się wykluczeniu winnego z grona „szlachetnych”. Naturalnie mieszkańcy będący owocem takiego nieczystego związku byli automatycznie zaliczani do sudrów. Przy tej okazji warto zaznaczyć, że tak rygorystyczne prawa dotyczące zachowania czystości rasowej nie były bynajmniej rezultatem jakiejś prastarej odmiany „rasizmu”. Wprost przeciwnie, wynikały one z zupełnie odmiennych przesłanek, przesłanek o charakterze metafizycznym, nieznanych lub ignorowanych całkowicie przez tzw. „rasizm” współczesny.
Wątpliwą zasługą współczesnych rasistów jest nie tylko deprecjacja określenia „aryjski” które w obiegowej terminologii nazistów równało się pojęciu „nie-żydowski”, ale również deformacja kategorii „rasa”. Prawie wszyscy teoretycy nowoczesnego rasizmu od hrabiego de Gobineau poczynając zawężali pojęcie rasy do czynników natury biologicznej i naturalistycznej, co najwyżej wzbogacając swe koncepcje obserwacjami natury psychologicznej. Jeden jedyny Julius Evola w swych książkach na temat rasizmu „Mit krwi” i „synteza doktryny rasy „ starał się zwalczać tego rodzaju uproszczone i de facto materialistyczne podejście do zagadnienia, szkicując zarys tradycjonalistycznej koncepcji rasy. Wedle Evoli istnieją trzy poziomy rasy : rasa ciała, rasa duszy i rasa ducha, odpowiadające trzem podstawowym elementom natury człowieka.Analogicznie istnieją też trzy rodzaje rasizmu. Rasizm współczesny, konstatuje Evola, nie wznosi się wyżej niż do poziomu rasizmu duszy, a najczęściej pozostaje na najniższym stopniu – rasizmu cielesnego. Otóż jeśli w ogóle można używać pojęcia „rasizm” wobec indoaryjskiego ekskluzywizmu kastowego to jedynie w owym najwyższym wyodrębnionym przez Evolę znaczeniu-jako „rasizmu duchowego „. Tak samo jak określenie Arya zawierało w sobie ładunek pozytywny, określało kim jest Aryjczyk, jakimi cechami się wyróżnia (diametralnie odmiennie niż w terminologii nazistowskiej, gdzie określenie „Aryjczyk” oznaczało po prostu „nie-Żyd”, zawierając wyłącznie negatywny ładunek treściowy, określając kim nie jest Aryjczyk), również samo pojęcie zbiorcze Ariów jako rasy (czy też ludu ) bazowało na całkowicie odmiennym, anty-materialistycznym i anty-naturalistycznym, podejściu.
Starożytny kodeks praw Ariów Manavadharmaśastra stwierdza, że w istocie arya nie jest lepszy niż sudra póki nie przejdzie „drugich narodzin” -upanayana -inicjacji, stanowiącej odpowiednik chrześcijańskiego chrztu. Z tym że, w przeciwieństwie do ceremonii chrześcijańskiej, dostępnej dla każdego bez względu na urodzenie i kolor skóry, upanayana dostępna była jedynie dla Arya. Tak więc dla bycia „Aryjczykiem” nie wystarczało urodzić się z aryjskich rodziców, konieczne były jeszcze „drugie narodziny”-duchowa inicjacja. Termin arya w niektórych tekstach wedyjskich jest wręcz synonimem terminu dvija-”powtórnie narodzony „,”narodzony dwa razy „. Ariowie byli „rasą boską”, „świetlistą”,wywodzili się od Pana Światłości i byli jego sprzymierzeńcami w walce z siłami zła. Nosili w sobie cząstkę boskiego światła i każde zmieszanie się z przedstawicielami innych ras oznaczało utratę tej cząstki, oddanie jej kreaturom ciemności. Ochrona własnej czystości rasowej oznaczała więc nie tylko ochronę czystości biologicznej, czystości i krwi, ale także i to przede wszystkim ochronę wartości duchowych i transcendentnych. Był to jeszcze jeden front walki pomiędzy dwiema przeciwstawnymi odwiecznymi potęgami. Każde „zanieczyszczenie” krwi oznaczało zarazem „zanieczyszczenie” ducha, albowiem było wyrazem duchowego upadku, zewnętrznym objawem duchowej degeneracji. Przepaść jaka dzieli tego typu postawę od hitlerowskich koncepcji mechanicznego, biologicznego poprawiania rasowej jakości narodu niemieckiego jest wprost niewyobrażalna. Ślady owego pierwotnego, pradawnego znaczenia słowa arya zachowały się w wielu językach indoeuropejskich, gdzie temat „ar” nieodmiennie sygnalizuje treść związaną z doskonałością, szlachetnością, honorem. I tak greckie aristos znaczy „doskonały”, arete natomiast oznacza „męstwo”. Łacińskie słowo herus i niemieckie herr- „pan”, irlandzkie air – „honorować, staroniemieckie era – „chwała” oraz niemieckie ehre”honor”, są świadectwem nie tylko wspólnoty językowej jaka niegdyś łączyła wszystkie ludy indoeuropejskie, ale też wspólnoty duchowej. Nikt też na ogół nie ośmiela się zaprzeczać faktowi wspólnego pochodzenia etnicznego ludów indoeuropejskich. Istnienie jednego ludu pre-indoeuropejskiego i jednego wspólnego języka pra-indoeuropejskiego jest powszechnie przyjęte w naukach historycznych. Natomiast pozostaje sprawą dyskusyjną i niewyjaśnioną jednoznacznie zarówno kwestia formacji duchowej i cech psycho-fizycznych owych pre-Indoeuropejczyków, jak też problem ziemi którą pierwotnie zamieszkiwali i cywilizacji jakie stworzyli. Wpływ na to ma nie tylko szczupłość materiału badawczego (są to bowiem problemy odnoszące się do wydarzeń sprzed 15-30 tysięcy lat), ale i świadome pomijanie lub marginalizowanie tego tematu z uwagi na wysoce „nieprawomyślne” wnioski, jakie nieuchronnie z takich badań musiałyby się nasunąć. Nawet niewielka ilość szczątkowych faktów wystarcza aby podważyć wszystkie „najświętsze i niepodważalne” mity współczesnego świata -od teorii ewolucyjnego rozwoju ludzkości i koncepcji nieprzerwanego i nieuniknionego „postępu” dziejowego poczynając, na „Przenajświętszej Prawdzie” o fundamentalnej równości wszystkich ludzi i ras ludzkich kończąc.
Po tych koniecznych wyjaśnieniach wstępnych spróbujemy wyświetlić nieco mroki najbardziej zamierzchłej przeszłości i odtworzyć szczątki wydarzeń z epoki kiedy rodziła się ludzka cywilizacja. Pierwszy problem jaki przed nami staje, to zagadnienie gdzie skierować naszą uwagę. Skąd pojawiło się światło cywilizacji, gdzie było prehistoryczne centrum z którego cywilizacja rozprzestrzeniała się po całej planecie, gdzie znajdował się ów tajemniczy kraj będący najstarszą siedzibą Ariów?
Kontynent arktyczny
ajstarszy z świętych tekstów irańskich Ariów – Zend-Avesta mówi o pierwotnej ziemi Ariów, aryjskiej praojczyźnie, która została stworzona przez pana światłości Ahura Mazdę jako pierwszy kraj na ziemi. Kraj ten nosił nazwę Airyanem Vaejo co znaczy „Kolebka Ariów”, „Kolebka Rasy Aryjskiej”. Pierwszym władcą tego kraju został z woli Ahura Mazdy król Yima, a oznaką jego królewskiej godności była „boska chwała” – bvareno. Informacje na temat Airyanem Vaejo znajdują się także w wielu innych tekstach awestyjskich, jednakże, co jest chyba zrozumiałe, nigdzie nie ma dokładnych danych co do geograficznego położenia owej mitycznej krainy. Jest natomiast cała obfitość szczegółów mogących stanowić dosyć wyraźne wskazówki dla ewentualnych dociekań. I tak przede wszystkim Avesta stwierdza jednoznacznie, iż Ariowie przybyli na ziemie irańskie z północnego zachodu, podbijając pierwotną ludność o wyraźnych cechach negroidalnych. W tradycji ario-irańskiej Północ miała konotacje zdecydowanie pozytywne, był to „kierunek dobry „, „słuszny”, w przeciwieństwie do Południa, oznaczającego „kierunek zły”, siedlisko złych mocy. Ponadto Avesta stwierdza, że w Airyanem Vaejo słońce, księżyc i gwiazdy wschodziły tylko jeden raz w roku. Jest to wyraźne odniesienie do zjawiska charakterystycznego dla regionów podbiegunowych, gdzie rok dzieli się na noc polarną i dzień polarny. Kolejnym śladem potwierdzającym hipotezę o podbiegunowym usytuowaniu Kolebki Ariów jest informacja o długości zimy i lata, które traktowane są tutaj jako synonimy okresu światła i ciemności. Otóż lato, okres kiedy na niebie Airyanem Vaejo nieprzerwanie królowało słońce, trwał wedle Avesty 7 miesięcy. Przez pozostałe 5 miesięcy panowały ciemności zimy.
Podobne świadectwo przynoszą indoaryjskie Wedy, zwłaszcza zaś najstarsza z Wed -Rig-Veda. Naukowcy datują moment jej spisania na ok. 1500 rok p.n.e., ale nie ulega najmniejszej wątpliwości, że nie jest to bynajmniej data powstania tego zbioru świętych hymnów. Nastąpiło wówczas jedynie pisemne utrwalenie tekstów przekazywanych ustnie z pokolenia na pokolenie od setek, a może i tysięcy lat. Rig-Veda oraz znaczna część pozostałych Wed jest z całą pewnością przekazem prastarej, zamierzchłej tradycji plemion aryjskich, podobnie jak ario-irańska Avesta . Otóż Wedy dzielą rok na dwie części : słoneczną i mroczną, devayana i pitriyana. Devayana, czyli „droga boska „, trwa od przesilenia zimowego do przesilenia letniego i kojarzona jest z ruchem wstępującym słońca. Co więcej devayana jest to również droga „północna” droga „dobra”. Pitriyana natomiast jest to „droga ojców”, czyli droga śmierci, droga „południowa”, zstępująca. Trwa od letniego przesilenia do przesilenia zimowego i odpowiada ruchowi zstępującemu słońca. Podobnie staroindyjskie sanskryckie dzieło astronomiczne Surya-Siddartha mówi o dniu i nocy trwających po pół roku. Wedle tradycji wedyjskiej pierwotną ziemią Ariów był „Biały Kontynent „- Sveta -dvipa, „biała wyspa” zamieszkała przez „białych ludzi”, będących wiernymi sługami Boga Światłości, Najwyższymi brahmanami. Wedle innych przekazów wyspa owa nosiła nazwę Varaha i znajdowała się na dalekiej Północy, na najdalej na północ wysuniętym krańcu ziemi. Centralnym punktem Sveta -dvipa była święta Góra Meru, siedziba bogów i bohaterów, leżąca pod gwiazdą polarną, a więc na ziemskim biegunie północnym. Góra Meru stanowiła „oś świata”, „pępek ziemi”, miejsce „gdzie niebiosa stykały się z ziemią”. Również wielki indyjski poemat Mahabharata mówi o „białym kontynencie” na dalekiej północy zamieszkałym przez „białych ascetów”. Trzeba nadmienić koniecznie, iż kolor biały odnosi się nie tylko do koloru skóry owych pierwotnych mieszkańców Sveta-dvipa. Biel jest tutaj synonimem doskonałości duchowej, w takim samym znaczeniu w jakim była symbolem kasty kapłańskiej – varna brahmana. Oznacza także piękno i doskonałość cielesną, albowiem w owych zamierzchłych czasach istniała doskonała harmonia pomiędzy rasą ciała, umysłu i ducha.
Tradycja irańska i indyjska uznawane są za najmniej skażone i najwierniej oddające duchowość, światopogląd, zasób wiedzy i przekonań plemion aryjskich z najwcześniejszego okresu ich historii. Przyznawali to nawet badacze niemieccy okresu międzywojennego, m.in. Hans F.K. Gunther, który uznał tradycję ludów germańskich za zbyt mocno skażoną wpływami duchowymi i kulturowymi ludów ujarzmionych i w swych pracach na temat duchowości i religijności indoeuropejskiej opierał się przede wszystkim na indyjskich i irańskich przekazach źródłowych. Niemniej jednak można by przytoczyć nader liczne przykłady wzięte z tradycji nordyckiej, celtyckiej, greckiej, potwierdzające usytuowanie pierwotnej ziemi Ariów na terenach okołobiegunowych, na zaginionym Kontynencie Arktycznym -Arkthoa Ghe, Arkto -Gaja. Ziemia ta występuje w różnych tradycjach pod różnymi nazwami, jak na przykład: Ziemia Słońca, Ziemia Światła, Hiperborea, Arkto-Gaja, Ziemia Czysta, Kraina Nieśmiertelności, Kraina Wiecznej Młodości, Ziemia Złota, Ziemia Niebiańska, Sveta -dvipa czy wreszcie Airyanem Vaejo. Czasami przybiera w mitach i legendach postać wyspy (Wyspa Biała,Varaha, Avallon,Thule, Ogidżia, Aztlan, Wyspa Szczęśliwych) lub też góry (Meru, Alborz, Qaf, Skała Szmaragdowa, Góra Alban, Montsalvat, Kouen Lousen), czasami zaś miasta (Shambala, Tara, Salem ). Zawsze jednak miejsce to znajduje się na dalekiej Północy i stanowi punkt w którym ziemia łączy się z niebem i gdzie bogowie kontaktują się z ludźmi, przekazując im cząstkę swej mądrości.
Najprawdopodobniej ów zaginiony kontynent arktyczny rozpościerał się wokół Bieguna Północnego i dalej na południe, w kierunku Spitsbergenu, Grenlandii i Islandii. Wyspy te są fragmentami owego kontynentu, które przetrwały jego zagładę. Nie należy jednak sądzić, iż owa Arkthoa Ghe była lodową pustynią o klimacie zbliżonym do dzisiejszego klimatu arktycznego. Wprost przeciwnie, w Airyanem Vaejo panował klimat umiarkowany, zapewniający nieprzerwany całoroczny okres wegetacji roślinnej. Dla podtrzymania tej tezy nie trzeba wcale sięgać do przekazów tradycyjnych, chociaż informacje o ciepłym klimacie i bujnej roślinności w krainie będącej kolebką Ariów są nader liczne. Wielkie złoża węgla kamiennego znajdujące się pod lodami Grenlandii są dowodem niepodważalnym na istnienie na tym terenie obfitej roślinności przed tysiącami lat. Co więcej wydobyte skamieliny drzew nie posiadają charakterystycznych „słojów”, które odkładają się rokrocznie w czasie zimowej przerwy w wegetacji. Dowodzi to, iż w Airyanem Vaejo nie występowały zimy i rozwój roślinności trwał nieprzerwanie przez cały rok, tak jak to się odbywa w strefie zwrotnikowej. Przekazy tradycyjne mówiące o zimie, obdarzają tym terminem okres tzw. nocy polarnej. Jak już wspomnieliśmy wcześniej okres ten określany jest różnie, w zależności od przekazów, na 2 do 6 miesięcy ciemności i odpowiednio 10 do 6 miesięcy światła. Różnice te można z łatwością wyjaśnić oddaleniem od bieguna. Idealny podział na 6 miesięcy nocy i 6 miesięcy dnia polarnego występował (i występuje obecnie) na biegunie i w najbliższej jego strefie. W miarę oddalenia się na południe okres ten ulega zmianie – stąd też różne dane zachowane w przekazach tradycyjnych.
Istnieje mnóstwo fragmentów w Wedach, które opisują ruch słońca po widnokręgu po osi eliptycznej- słońce nie zachodzi i nie wschodzi, lecz zatacza kręgi po nieboskłonie. Jest to zjawisko typowe dla okolic podbiegunowych, a więc jeszcze jeden dowód na słuszność hipotezy arktycznej. Również wielka ilość hymnów poświęconych powitaniu słońca, świadczy, iż nie było to zjawisko codzienne i słońce pojawiało się na nieboskłonie po długim okresie wyczekiwania wśród ciemności. Stąd też wielkie znaczenie jakie wszystkie ludy indoeuropejskie przykładały do celebrowania świąt przesilenia słonecznego, a zwłaszcza przesilenia zimowego. Przesilenie zimowe oznaczało bowiem śmierć i zmartwychwstanie słońca, które pogrąża się w otchłani ciemności, zdawałoby się bezpowrotnie, lecz wraca zwycięskie aby znowu opromieniać ziemię swym blaskiem. Nawet chrześcijaństwo musiało ugiąć się przed wielowiekową tradycją i zaakceptowało, wbrew ewidentnym przekazom Pisma sugerującym datę wiosenno-letnią, święto przesilenia zimowego jako dzień narodzin Chrystusa.
Warto także zwrócić uwagę na znamienny fakt, iż jeszcze w Wiekach Średnich południowe wybrzeża Grenlandii cechował łagodny klimat i bujna roślinność. Nie bez powodu Wikingowie nazwali ten ląd „Zieloną Ziemią” (Groen Land). Mapy średniowieczne z XIV wieku, będące jednakże kopiami o wiele starszych map, jeszcze z okresu rzymskiego, przedstawiają Grenlandię jako kraj wolny całkowicie od lodów, pokryty wielkimi lasami, poprzecinany rzekami i łańcuchami górskimi, pełen jezior. Dopiero w wieku XIII i XIV nastapiło raptowne ochłodzenie klimatu, które uczyniło z Grenlandii „lodową wyspę” i doprowadziło do zagłady tamtejszych osiedli normańskich. Także w legendach ludów eskimoskich zachowały się wzmianki o czasach sprzed „wielkiej zimy”, kiedy to ich ziemia była zielona i kwitnąca. Tak więc istnieją wystarczające dane na potwierdzenie tezy, iż przed około 50 tysiącami lat istniał wielki kontynent arktyczny o łagodnym klimacie i wspaniałej roślinności, zamieszkały przez rasę białych ludzi kultywujących niewyobrażalną dla nas cywilizację. W centrum owego kontynentu, na ziemskim biegunie, pod gwiazdą polarną, wznosiła się potężna góra, stanowiąca symboliczną „Oś Świata”. Było to miejsce w którym Bóg Światłości komunikował się z ludźmi zamieszkującymi Ziemię Światła, przekazując im swoje prawa i swoje rady. Nasuwa się nieodparcie pytanie: kim byli owi pierwsi mieszkańcy Airyanem Vaejo, skąd się wzięli na ziemi, jak żyli, jak wyglądała ich cywilizacja i kultura, oraz jakie były dalsze koleje ich losu, co za kataklizm przemienił ów zielony kontynent w lodową pustynię i gdzie szukali schronienia nieszczęśni wygnańcy?
Wiek złoty
szystkie wielkie tradycje zachowały w pamięci najdawniejszy okres dziejów ludzkości jako epokę pokoju i niezmąconego szczęścia. Hezjod, Homer, Platon i inni wielcy poeci i mędrcy starożytnej Grecji nazywają ów szczęśliwy okres „Wiekiem Złotym”. Później dopiero następował stopniowy upadek ludzkości, warunki życia stawały się coraz trudniejsze, coraz częściej spadały na ludzkość najprzeróżniejsze nieszczęścia i kataklizmy, choroby, wojny i głód. Po „Wieku Złotym” nastał o wiele surowszy „Wiek Srebrny”, następnie jeszcze twardszy „Wiek Spiżowy”, a w końcu krwawy i niespokojny „Wiek Żelazny”. Niemal identyczny schemat postępującej dekadencji w miarę następowania kolejnych epok dziejowych przekazuje tradycja wedyjska. Pierwszy wiek ludzkości Satyayuga lub Krita-yuga był wiekiem prawdy, harmonii i ładu. Symbolizował go kolor biały, kolor doskonałości bramińskiej. Istniała wówczas tylko jedna kasta-hamsa. Była to kasta najdoskonalszych braminów, którzy bezpośrednio obcowali z bóstwem. Cechowała ich niezwykła mądrość i prawość. Nie było wówczas ani chorób, ani głodu, ani wojen, a ludzie nie znali złości, zawiści, chciwości i kłamstwa. Wszyscy wyznawali wtedy jedną religię jednego Boga, znali tylko jedną wedę i jedno prawo. Ludzie żyli niezwykle długo, po 4 tysiące lat, a ich ziemską egzystencję nie kończyła śmierć tylko przejście do czysto duchowej postaci. Kolejna epoka, symbolizowana przez kolor czerwony to Treta-yuga -odpowiadająca „Wiekowi srebrnemu „ tradycji homeryckiej. Pojawiają się wówczas kasty „czyste” – arya, czci się wedy, panuje sprawiedliwość, honor i ascetyzm. Kolejny wiek, żółty,Dvapara-yuga, zna już wojny, choroby, katastrofy i nieszczęścia, życie ludzkie gwałtownie się skraca, upadają starożytne cnoty, pojawia się mnogość praw i religii. Wreszcie nadchodzi wiek czarny -Kali-yuga – wiek upadku wszelkich cnót i wartości, zaniku kast i upadku religii i praw. Panuje chciwość, pogoń za bogactwem, nienawiść i nędza, zawiść i niezgoda. Ludzkość zmierza ku ostatecznej katastrofie i zamknięciu kosmicznego cyklu dziejów. Ów mityczny „Wiek Złoty”, Satya-yuga, pokrywa się z okresem kiedy przodkowie Ariów zamieszkiwali Hiperboreę-arktyczny kontynent Arkthoa Ghe. Wedle Platona ludzie rozumieli wówczas mowę zwierząt i ptaków, a zwierzęta nie były wcale drapieżne. Występowała wówczas wielka obfitość płodów natury i nie było potrzeby uprawiania roli ani polowań. Klimat był niezwykle łagodny, panowała wieczna wiosna. Owidiusz mówi, iż Jowisz ustanowił podział roku na cztery pory dopiero u progu Wieku Srebrnego . Hezjod, Platon, a nawet Biblia, przekazują informacje o niezwykłej długowieczności ludzi w owej epoce, potwierdzając przekaz wedyjski. Hezjod opowiada, w zupełnej zgodności z wedami, iż ludzie nie umierali lecz jedynie zmieniali się w duchy opiekuńcze. Panował powszechny pokój i harmonia. Wedle tradycji greckiej bogini Astrea (Sprawiedliwość) żyła wówczas pośród ludzi. Wszystkie wielkie tradycje są zadziwiająco zgodne odmalowując obraz życia w pierwszej epoce i nie ma powodu, by podawać je w wątpliwość lub kłaść wszystko na karb czystej fantazji poetyckiej. Faktem jest, iż dla nas – ludzi epoki „ciemnej” -niemożliwe wręcz jest wyobrażenie sobie owej ery. Przekazy mitologiczne zgodne są co do tego, iż była to era wielkiej, niepojętej szczęśliwości. Dla człowieka współczesnego pojęcie „szczęścia” kojarzy się jednak nieodmiennie z dobrobytem materialnym, z zaspokojeniem potrzeb biologicznych, wyzwoleniem od wszelkich obowiązków, itp. Taki obraz niewiele ma wspólnego z pierwotną szczęśliwością „Wieku Złotego”, której charakter był diametralnie różny. „Szczęście „ pojmowane było wówczas, i potwierdzają to przekazy tradycyjne, jako szczęście duchowe. Harmonia, wewnętrzne ukojenie, radość obcowania z Absolutem, brak jakiegokolwiek wewnętrznego rozdarcia czy niepewności, poczucie całkowitego i pełnego „zakotwiczenia” w świecie -oto niektóre z podstawowych cech „pierwotnej szczęśliwości” podawane przez Homera,Owidiusza, Platona. Pokój, bezpieczeństwo, wolność od chorób, głodu i wojen są wymieniane na dalszym planie i wydaje się, iż owe elementy „szczęśliwości materialnej” są istotnie związane z elementami „szczęśliwości duchowej”, stanowiąc niejako konsekwencję tej ostatniej. W skrócie można by powiedzieć,iż Satya-yuga stanowiła odwrotność epoki współczesnej, „ery ciemnej”. Miast zamętu i chaosu duchowego panowała jedność i harmonia. Zamiast dominacji czynników materialnych, niewoli pieniądza, wszechogarniającej żądzy zysku, zawiści i rywalizacji, istniał wówczas absolutny prymat wartości duchowych, duch miłości i solidarności, koncentracja energii i dążeń ludzkich na realizacji doskonałości duchowej. Tak jak obecnie istnieje tylko jedna kasta-kasta pariasów, rządzących światem wedle własnego odwróconego systemu „wartości „, tak wtedy istniała jedna kasta „doskonałych” wcielających na ziemi zasady boskiego kosmicznego porządku. Owo „odwrócenie wartości” jest znane w przekazach tradycyjnych i traktowane jest jako zapowiedź rychłego zamknięcia cyklu. Przy czym pojęcie „rychłe zamknięcie” może równie dobrze oznaczać setki jak i tysiące lat. Jednakże najistotniejszym, podstawowym elementem charakteryzującym ów okres rozwoju ludzkości było posiadanie tzw. Świętego Centrum. Rasa hiperborejska posiadała owo Centrum w sensie podwójnym: materialnym i duchowym, wewnętrznym i zewnętrznym. W sensie materialnym, fizycznym, zewnętrznym owo Święte Centrum stanowił biegun geograficzny, będący wierzchołkiem świata. Hiperborejczycy zamieszkiwali wokół owego Centrum i pamięć o nim przetrwała we wszystkich wielkich tradycjach o hiperborejskim rodowodzie. W tradycji indyjskiej jest to góra Meru,położona na dalekiej północy, pod gwiazdą polarną. Meru stanowi „oś świata” i siedzibę bogów. W tradycji islamskiej, zwłaszcza szyickiej, odbijającej przekazy wcześniejsze, pre-islamskie, ario-irańskie, jest mowa o górze Qaf i znajdującej się na jej szczycie Skale Szmaragdowej. W tradycji Majów występuje święta góra Aztlan, gdzie rodzi się słońce. W tradycji chińskiej góra w centrum świata nosi nazwę Kouen-Louen. Miejsce to ma szczególne, symboliczne znaczenie. Tam właśnie niebiosa stykają się z ziemią i w tym właśnie miejscu Bóg objawił się ludziom hiperborejskiej rasy, udzielając im nauk, biorąc pod swą opiekę i nadając boskie prawa. Jednocześnie owo Święte Centrum znajdowało się w duszy każdego z ludzi hiperborejskich, stanowiąc wewnętrzną oś, „oś, która się nigdy nie chwieje”, jak mówi tradycja buddyjska. Posiadanie owego Centrum wewnętrznego dawało Hiperborejczykom pewność swego rodzaju „powinowactwa” z Absolutem. Centrum owo stanowiło bowiem cząstkę boskiej światłości w ich ziemskim wcieleniu, dawało też niezmącone poczucie słusznej drogi i wyznaczało nieomylnie kierunek realizacji duchowej, wskazywało niezawodnie ścieżkę wiodącą od „życia” w stronę „więcej niż życia”.
Jeszcze innym istotnym elementem tej ery o jakim tradycja zachowała pamięć jest postać najwyższego władcy i najwyższego kapłana w jednej osobie. Postać ta była jeszcze jednym symbolem, żywym symbolem, Świętego Centrum. Władca stał bowiem, tak samo jak góra Meru, na pograniczu dwóch światów, na granicy niebios i ziemi. Był on najwyższym elementem w hierarchii ziemskiej i jednocześnie najniższym w hierarchii niebiańskiej, był łącznikiem pomiędzy światem nadnaturalnym i światem ziemskim. Tworzył pomost pomiędzy niebiosami a ziemią, stad też w starożytnym Rzymie najwyższy kapłan nosił miano pontifex (dosłownie – „budowniczy mostów”) i w epoce imperialnej owym najwyższym kapłanem był sam Imperator. Także inne tradycje zachowały żywą pamięć o pierwotnym związku władcy z niebiosami : w Egipcie faraon nazywany był „Synem Słońca”, podobnie jak władca Inków, w Chinach cesarz nazywany był „synem niebios” (Tien-tze), nawet w chrześcijańskim Średniowieczu idea Sacrum Imperium Romanum i poglądy na rolę cesarza jakie wypracowane zostały w otoczeniu Hohenstaufów przekazywały w zmienionej formie tę samą treść. Samo określenie rex w łacinie oznacza „ten, który kieruje, prowadzi,wytycza drogę”, podobnie jak sanskryckie tirthankara znaczy „ten, który otwiera drogi”. Z określeń tych aż nazbyt czytelnie przebija pierwotna i najważniejsza funkcja duchowego przewodnika, otwierającego swym poddanym drogi wieczności.
Nie wiemy kiedy zaczął się „Wiek Złoty” i jak długo trwał, być może były to całe tysiąclecia lub setki tysięcy lat. Trudno jest też powiedzieć cokolwiek o życiu, obyczajach, kulturze, cywilizacji, religii i mentalności ludzi „Wieku Złotego”. Wszystko co można na ten temat wywnioskować zawdzięczamy legendom, mitom i podaniom najróżniejszych ludów i cywilizacji z epok późniejszych o wiele tysiącleci. Jedno jest wszakże pewne- Hiperborejczycy zamieszkujący arktyczny kontynent Arkthoa Ghe reprezentowali kulturę i cywilizację zupełnie dla nas niepojętą, jakiej nie jesteśmy nawet w stanie pojąć naszym umysłem skażonym trującymi wyziewami „ery ciemności”. Jest faktem niepodważalnym, iż ludzkość, a ściślej rzecz ujmując najwyżej cywilizowana jej część, pochodzi od zapomnianej rasy „ascetów o białej skórze” obdarzonych niezwykłą wiedzą i mądrością, której okruchy przetrwały jeszcze wiele stuleci. W każdym bądź razie nie da się zaprzeczyć, iż źródeł ludzkości należy szukać w wielkiej tajemniczej i cudownej eksplozji duchowej, a wszelkie wulgarno-materialistyczne brednie na temat „ewolucji” mogą odnosić się tylko i wyłącznie do rodowodu współczesnych pariasów. Nie ulega też wątpliwości, iż „Wiek Złoty” urwał się nagle pod wpływem jakiegoś straszliwego kataklizmu, który zmiótł z powierzchni ziemi kwitnący arktyczny kontynent i zmusił rasę hiperborejską do porzucenia swego Świętego Centrum polarnego i szukania nowej ziemi dla osiedlenia się i budowy cywilizacji.
Rasa Hiperborejska
Analizując informacje, bardzo często szczątkowe i niepełne, jakie zachowały się w legendach, mitach i epopejach kosmogonicznych różnych cywilizacji i porównując owe fragmentaryczne dane ze sobą można pokusić się o odtworzenie obrazu świata sprzed około 50 tysięcy lat. Dodatkowych informacji dostarczyć mogą jeszcze tzw. nauki pre-historyczne.Co więcej bardzo często okazuję się iż dopiero skojarzenie faktów z obydwu dziedzin umożliwia skonstruowanie poprawnych izadowalających hipotez co do najstarszego okresu dziejów ludzkich. I tak badania z dziedziny geologii i paleo-geografii zdają się w pełni potwierdzać hipotezę o istnieniu wielkiego podbiegunowego kontynentu arktycznego, który, jak już wyżej stwierdziliśmy stanowił pierwotną ziemię rasy aryjskiej, i który wprzekazach ario-irańskich nosi nazwę Airyanem Vaejo. W tym miejscu konieczne staje się dokonanie pewnych uściśleń terminologicznych . Jak dotąd używaliśmy w odniesieniu do owej starożytnej ojczyzny polarnej różnych nazw: Airyanem Vaejo, Svetadvipa, Arkthoa Ghe, Ziemia Światła, Hiperborea. Podobnie w stosunku do zamieszkujących ten kontynent ludzi używaliśmy zamiennie różnych określeń: Ariowie, Pre-Indoeuropejczycy, Hiperborejczycy . Dla wygody i zachowania jasności i przejrzystości dalszego wywodu pozwolimy sobie obecniena wprowadzenie pewnej jednolitości terminologicznej w tej kwestii, pamiętając cały czas, iż jest to uściślenie najzupełniej umowne i dowolne. Otóż ponieważ termin Pre-Indoeuropejczycy, jak już stwierdziliśmy wyżej,ma zbyt silne uwarunkowania lingwistyczne i geograficzne, musimy go odrzucić już na wstępie. Pozostaje zatem wybór pomiędzy dwoma określeniami : Ariowie lub Hiperborejczycy. Już na samym wstępie niniejszej pracy wyjaśniliśmy szeroko znaczenie terminów „Ariowie” i „aryjski” oraz całą gamę znaczeń i symboli za nimi się kryjących. Niemniej jednak pozostaje pewna niedogodność – mianowicie zbyt jednoznaczne powiązanie nazwy „Ariowie” z grupą plemion indo-irańskich i tamtejszątradycją, która niewątpliwie stanowi najczystszy przekaz prastarej tradycji wspólnej wszystkim ludom wywodzącym się z Ziemi Światła jednak nie obejmuje całości wielkich tradycji i wszystkich ludów o nordycko-polarnym rodowodzie. Przy całej głębi symbolicznej i bogactwie znaczeniowym określenia „Ariowie” stosowanie go wymagałoby jednak nieustannych sprecyzowań i wyjaśnień czy używamy pojęcia w węższym czy też szerszym znaczeniu. Dlategoteż, idąc w tejkwestii śladem Juliusa Evoli, zdecydowaliśmy się na stosowanie terminu Hiperborejczycy ( rasa hiperborejska) jako najbardziej neutralnego, wolnego od wszelkich obocznych i historycznie późniejszych uwarunkowań, pozbawionego też zbędnego balastu ideologicznego jaki ciąży fatalnie nad określeniem „aryjski”. Stąd też konsekwentnie spośród wielu nazw arktycznego kontynentu preferować będziemy nazwę Hiperborea. Opierając się na przekazach tradycyjnych próbowaliśmy w miarę możliwości przybliżyć nieco obraz życia Hiperborejczyków w „Epoce Złotej”. Jednakże wysocy jasnowłosi ludzie o jasnej skórze, rządzeni przez wielkich królów-kapłanów w myśl praw przekazanych przez samych bogów nie byli ani pierwszą ani też jedyną rasą zamieszkującą wówczas ziemię. W mitach i legendach zachowałasię pamięć o jeszcze starszych rasach i cywilizacjach, które już w chwili pojawienia się Hiperborejczyków przeżywały swój zmierzch. Na terenie dzisiejszej Azji i Europy zamieszkiwały ludy o brązowo-żółtym kolorze skóry reprezentujące odmienny typ cywilizacji, której centrum znajdowałosię niegdyś w Azji Centralnej, na ternie Syberii, mniej więcej na 120 stopniu długości geograficznej wschodniej i na szerokości kołapolarnego. Cywilizację ową można by umownie nazwać mianem turańskiej. Rasa będąca nosicielem tej cywilizacji przedostała się również na kontynent amerykański, który w owej epoce był połączony z kontynentem euroazjatyckim, i zaludniła obydwie Ameryki. O cywilizacji turańskiej niewielemożemy powiedzieć,prawdopodobnie wiele jej cech zachowały do dzisiaj ludy stepowe Azji Centralnej. W przeciwieństwie do Hiperborejczyków rozwijających swą cywilizację w powiązaniu z ziemią arktyczną, Turańczycy byli niespokojni i ruchliwi, tworzyli rodzaj pierwotnej cywilizacji stepu. W o wiele mniejszym stopniu uduchowieni, nie posiadali owej tak charakterystycznej dla Hiperborejczyków wewnętrznej osi, wewnętrznego duchowego centrum. Nie posiadali też owego naturalnego fizycznego Świętego Centrum jakim dla mieszkańców Hiperborei był biegun. Ich centrum było sztuczne i ruchome. Ich władcy nie byli łącznikami ze światem nadprzyrodzonym ale jedynie namiestnikami, nie stanowili pomostu pomiędzy dwiema sferami -ziemską i niebiańską, lecz wykonywali jedynie władzę w imieniu swych bogów. Stąd ich autorytet opierał się bardziej na sile materialnej aniżeli na powszechnie zaakceptowanej wyższości duchowej. Byli oni takimi samymi ludźmi jak ich poddani, a władza ich zależała od chwilowego kaprysu bóstwa, stąd uciekać się musieli często od metod brutalnych i okrutnych by pozbyć się ewentualnych konkurentów i utrzymać posłuch wśród poddanych swej władzy ludów. Owe cechy pierwotnej cywilizacji Turanu manifestowały się wśród ludów fińsko-azjatyckich niejednokrotnie w ciągu dziejów, czego świadectwem mogą być imperia Mongołów, Turków Osmańskich, Azteków, Inków czy wreszcie Imperium Carskie i Sowieckie w Rosji. Na obszarze rozciągającym się od wschodnich wybrzeży Południowej Ameryki, poprzez Afrykę do Australii istniał w epoce karbonu wielki kontynent południowy – Gondwana. Wyniki badań geologicznych nie pozwalają już dziś podważać faktu jego istnienia. Kontynent ten był kolebką rasy negroidalnej, o czarnej skórze, której potomkowie po dziś dzień zaludniają ziemie pozostałe po dawnej Gondwanie: Afrykę na południe od Sahary, Australię i Oceanię, wschodnią Brazylię. Owa rasa antarktyczna była pozostałością prastarej cywilizacji, która uległa daleko posuniętej dekadencji i rozkładowi. Nieliczne wzmianki o tym zachowały się w tradycji. Już w chwili pojawienia się „boskiej” rasy hiperborejskiej rasa antarktyczna była rasą degeneratów, rasą upadłą, zdziczałą i pozbawioną zdolności kreatywnych oraz pierwiastka duchowego. Niewykluczone, iż rasa ta była niegdyś równie piękna i potężna co Hiperborejczycy, jednakże degeneracja duchowa pociągnęła za sobą także degenerację fizyczną. Być może rasa gondwańska, zatraciwszy kompletnie wszelkie poczucie godności i zerwawszy całkowicie więź z Absolutem, pogrążyła się w nurtach najprymitywniejszej zmysłowości i poczęła mieszać z półzwierzęcą, o małpich cechach, rasą neandertalską, jaka około 150 tysięcy lat p.n.e. pojawiła się na ziemi zaludniając olbrzymie obszary Afryki, Azji i Europy. Nie można też wykluczyć, iż sama rasa neandertalska była wynikiem mieszania się upadłych Gondwańczyków ze zwierzętami. Ponieważ w owej epoce Europa była połączona z Afryką dwoma szerokimi pomostami lądowymi, rejon stanowiący dziś tzw. basen śródziemnomorski, stał się terenem kontaktów oraz nieuchronnego krzyżowania rasy negroidalnej z rasą fińsko-azjatycką. Podobnie działo się na obszarach dzisiejszego subkontynentu indyjskiego i w rejonie zatoki perskiej. Owi negroidalno-azjatyccy mieszańcy stanowili najstarszą warstwę etniczną doliny Indusu, Iranu i Egiptu, czego świadectwa znajdujemy obficie w tradycji. Ta zdegenerowana rasa wyznawała kulty telluryczne i lunarne, czciła bóstwa ziemi i płodności, księżyc i „Wielką Boginię Matkę”. Kulty te, o wybitnie feministycznym charakterze, stanowiły wyraźny kontrast wobec hiperborejskiej religii solarnej, heroicznej i męskiej. Bóg Hiperborejczyków był Panem Światłości, Władcą Niebios, jego symbolem było Niezwyciężone Słońce. Bogini Gondwańczyków była panią ciemności i ziemi, symbolizował ją księżyc, zmienny i niestały jak kobieca natura. Bogini Matka wymagała często krwawych ofiar bądź orgii rytualnych. Wedy z pogardą i obrzydzeniem wspominają o kulcie ciemnoskórych Drawidów -”czcicieli fallusa”. Podobnie tradycja ario-irańska i egipska potępiają mroczne kulty pierwotnych mieszkańców o negroidalnych cechach. Rasa hiperborejska w chwili swego pojawienia się reprezentowała nieporównanie wyższy poziom duchowy, fizyczny i umysłowy. Hiperborejczycy byli bez wątpienia rasą wyższego rzędu, wyznającą heroiczno-solarny światopogląd. Rasy fińsko-azjatyckie, nosicielki cywilizacji turańskiej, stoją na drugim miejscu w hierarchii. Nie dorównują wprawdzie poziomem rozwoju duchowego Hiperborejczykom, ale przewyższają pod każdym względem ludy negroidalno-melanezyjskie – potomków rasy gondwańskiej. Turańczycy nie ustrzegli się jednak mieszania z negroidami i przejmowali z łatwością zatrute wpływy tellurycznych kultów Gondwany. Wszystko wskazuje na to, iż Hiperborejczycy w owym czasie żyli w całkowitej izolacji od innych ras. Tradycja bowiem nie tylko nie wspomina nic o mieszaniu się z rasami niższymi, ale milczy też w sprawie jakichkolwiek walk czy wojen z nimi. Nie mówi też nic o wyprawach jakie podejmowaliby Hiperborejczycy poza granice Arkthoa Ghe. Rasa hiperborejska w „Wieku Złotym” nie prowadziła wojen, ani zaczepnych ani obronnych – tradycja mówi wyraźnie, iż była to era szczęścia i pokoju. Nie zajmowano się też handlem – wszystkie potrzeby Hiperborejczyków były zaspokojone a żądza zysku była naonczas zupełnie nieznana. Nawet zwykła ciekawość nie mogła pchać mieszkańców Airyanem Vaejo do dalekich wypraw czy kontaktów z innymi ludami, posiadali bowiem wiedzę i mądrość pozwalające przenikać najgłębsze tajemnice wszechświata. Znana im była zatem zarówno przeszłość, jak i smutna teraźniejszość bytowania upadłych ras. Wiedzieli też z pewnością jakie niebezpieczeństwo wyniknąć może z wzajemnych kontaktów. Nadszedł jednak czas wielkich kataklizmów i klęsk, który zmusił Hiperborejczyków do porzucenia swych arktycznych siedzib i podjęcia wędrówki na południe. Kończył się Wiek Złoty i zaczynał czas stopniowego upadku.
Mniej więcej 50 lub 40 tys. lat p.n.e .nastąpiło raptowne ochłodzenie klimatu ziemskiego i nadeszło gigantyczne zlodowacenie. Zaczęła się tak zwana „epoka lodowcowa”. W pierwszej kolejności lody pochłonęły Arktogaję – Hiperboreę oraz północne rubieże Europy, Azji i Ameryki. Olbrzymie masy lodowe napierały w głąb lądu niszcząc bujną roślinność i zamieniając arktyczny kontynent w lodową pustynię. Prawdopodobnie nastąpiły też w tym samym czasie olbrzymie kataklizmy geologiczne, trzęsienia ziemi i zapaść całych połaci lądu, które pochłonięte zostały wpierw przez fale Oceanu, następnie zaś pokryte grubą lodową skorupą. Owo potworne zlodowacenie spowodowane zostało być może zderzeniem ziemi z olbrzymim meteorytem lub planetoidą, w wyniku czego nastąpiło przechylenie się osi ziemskiej i zmiana nachylenia naszej planety względem słońca. Być może przyczyna była zupełnie inna. Pozostaje jednak faktem, że nagle temperatura obniżyła się, wielkie masy losu poczęły napierać z północy na południe pochłaniając zielone łąki i rozległe lasy, i tam gdzie jeszcze niedawno rozkwitała bujna, niemal tropikalna roślinność, powstała bezkresna biała pustynia smagana lodowatym wichrem.
Wspomnienia o wielkim zlodowaceniu zachowały się w tradycji irańskiej, indyjskiej, germańskiej i celtyckiej. Skandynawska „Edda” wspomina „wielką zimę”- Fimbulvetr, trwającą 3 lata bez przerwy. Avesta mówi o straszliwej zimie jaka nawiedziła Airyanem Vaejo, zmuszając króla Yimę do wybudowania olbrzymiej podziemnej kryjówki-Waru, gdzie schronili się ludzie i zwierzęta oraz gdzie przechowano nasiona roślin uprawnych. Nieprzypadkowo też wedle wyobrażeń ario-irańskich „piekło” jest „krainą wiecznego lodu”. Także legendy eskimoskie wspominają o straszliwej zimie, która przemieniła ich zielony i słoneczny kraj w pustynię śnieżną. Zlodowacenie dotknęło nie tylko „Kolebkę Ariów” ale ogarnęło całą Europę, spychając zamieszkujące nasz kontynent hordy Neandertalczyków do ucieczki w kierunku Azji oraz do Afryki poprzez dwa lądowe pomosty istniejące jeszcze pomiędzy dwoma kontynentami. Nieliczne grupki kudłatych Neandertalczyków wegetowały w jaskiniach i pieczarach, dzięki temu zachowało się tak wiele szczątków tej rasy. Niemożliwe jest natomiast znalezienie jakichkolwiek śladów cywilizacji hiperborejskiej, albowiem z dawnego kontynentu arktycznego zostały zaledwie fragmenty- Grenlandia, Islandia, Spitsbergen – ale jest nader wątpliwe aby pod grubą warstwą lodu przetrwało cokolwiek. Prawdopodobnie w tym samym czasie lody zniszczyły też syberyjskie centrum cywilizacji turańskiej, po której również nie pozostał nawet najmniejszy ślad materialny. Ludy fińsko-azjatyckie wycofywały się w panice na południe, w stronę Azji Centralnej i Południowo-Wschodniej, gdzie zmuszone były toczyć walki z jednej strony z emigrującymi z pokrywającej się lodem Europy hordami Neandertalczyków, z drugiej zaś z zamieszkującymi te obszary ludami negroidalno-melanezyjskimi. Hiperborejczycy mieli natomiast tylko jedną możliwą drogę ucieczki – na południe. Olbrzymie lodowce tarasowały bowiem zarówno dostęp do brzegów Europy jak też pokrywały stopniowo północne krawędzie Ameryki. Na południu natomiast rozpościerał się wielki nie zamieszkały kontynent – platońska Atlantyda. Tam schronili się nieszczęśni uchodźcy i próbowali odtworzyć swe Święte Centrum. Zaczął się drugi okres dziejów rasy hiperborejskiej, okres atlantycki, zwany w tradycji helleńskiej„Wiekiem Srebrnym”.
Bogdan Kozieł
CDN.
a.me.
Sądząc po koncepcjach geologiczno-astronomiczno-klimatycznych Autora, to p. Kozieł musiał czerpać inspirację z oglądanych podczas Świąt (i chyba przy obfitym zakrapianiu) filmów w rodzaju „Powrót na tajemniczą wyspę” (leciał na którymś kanale). Autorowi życzę równie przyjemnego spędzenia Świąt w przyszłym roku (chociaż może z tym C2H5OH warto byłoby zachować większy umiar?) i spodziewam się, że za rok będziemy mieli relację o tym jak to starożytni Ariowie latali na inne planety (Wedy zdaje się o tym też coś wspominają).
@dariusz.pilarczyk. Autor tego tekstu nie żyje od ponad roku…
@dariusz.pilarczyk: Opowieści o atlantydzkich (od Atlantydy) początkach Ariów to: 1/ Element jednego z nurtów New Age. 2/ Element nauczania pewnych kręgów wolnomularskich, dość popularnych np. na Politechnice Wrocławskiej, i głoszących takie opowieści już w połowie lat 80-tych, jako „przeciwwagę do biblijnych baśni”, jak ktoś raczył się wyrazić. Zwracam uwagę na element „brania przez proto-Ariów żon różnych plemion ludzkich”, opis tegoż wydarzenia jako jednego z powodów degeneracji i zatopienia Atlantydy, oraz podobieństwo tej opowieści do biblijnej opowieści z Genezis, o tym, jak upadłe anioły brały sobie ziemianki za żony, i jakie rozpasanie to spowodowało, co pociagnęło za sobą Potop. Innymi słowy, proto-Arianie to mogą być upadłe anioły, czyli DEMONY, a sama naracja może być po prostu krypto-satanistyczna.