Konserwatywne wsie potiomkinowskie

Przeglądając wiele konserwatywnych publikacji nie trudno nie zauważyć, że częstokroć pojawia się w nich utopijna, kompletnie ahistoryczna i nierzeczywista wizja świata sprzed Rewolucji. Co u bardziej radykalnych konserwatystów uwidacznia się wręcz marzenie o powrocie do stosunków społecznych sprzed roku 1789, albo i sprzed 1400.

Na tę utopijną wizję składają się mity polityczne, gdzie wyobrażenie etycznej doskonałości przesłania niezmienną naturę ludzką i wynikłą z niej skłonność do dominacji i panowania:

Mit dobrego króla.

To obraz spotykany najczęściej, a charakteryzuje go wyidealizowana wizja monarchii jako instytucji, a szczególnie osób królów. Ci ostatni przedstawiani są tak, jak czynili to mediewalni nadworni kronikarze opisujący żywoty świętych monarchów, których Kościół wyniósł na ołtarze. Nie twierdzę, że nie było Ottona III czy Ludwika Świętego. Twierdzę jedynie, że przedrewolucyjni monarchowie byli tylko ludźmi – nawet jeśli Dei Gratia zostali monarchami – a więc towarzyszyły im wszystkie wady charakterystyczne dla rodzaju ludzkiego. Co więcej, brak kontroli raczej sprzyjał rozmaitym wynaturzeniom, skłonności do okrucieństwa i tyranii. Dzieło chrystianizacji czy udział w wyprawach krzyżowych częściej motywowane były interesami politycznymi niż religijnym idealizmem. Błąd konserwatywnych archaistów polega na pomieszaniu i poplątaniu ideału króla z królami rzeczywistymi.

Mit rycerza.

Zwykle każdy, kto opowiada, że chciałby „wrócić do Średniowiecza” widzi się w nim w roli rycerza – dodajmy, że chrześcijańskiego rycerza biorącego udział w krucjatach, rekonkwiście, opiekującego się wdowami, sierotami i roztaczającymi ochronę nad chłopami. Niestety, tutaj prawda jest także brutalna: Cyd należał do wyjątków, a więcej było rycerzy-rozbójników napadających na kupców niż rycerzy szlachetnych. Mimo swojej sublimacji kultura rycerska oparta była na przemocy, ponieważ szanowano tylko silniejszego lub równego sobie. Chłop był godny pogardy, dlatego rzucano wobec niego – w najlepszym razie – pogardliwe spojrzenie. W najgorszym razie traktowano kijem, zakuwano w dyby lub brutalnie mordowano, gdy wykazywał najmniejsze oznaki nieposłuszeństwa. Stosunki rycerz-chłop opierały się na takich zasadach jak stosunki tyran-poddani, gdzie ten pierwszy robi co chce, a ten drugi nie ma kompletnie nic do powiedzenia, a co znakomicie opisał Hegel w obrazie „pana i niewolnika”.

Mit kapłana.

Większość mediewalnych kronikarzy dużo pisze o chciwości i złym prowadzeniu się kleru. I jest to opinia słuszna, ponieważ duchowieństwo w starym świecie nie rekrutowało się dzięki powołaniu. Głównym źródłem „powołań” było prawo spadkowe wykluczające ze spadku młodszych braci. Część z nich obierała tedy karierę duchowną, traktując to jako sposób na życie. Dokumenty papieskie i soborowe permanentnie mówią o konieczności reform i poprawy obyczajności kleru, co dowodzi, że konserwatywny mit wyidealizowanego kapłana daleko odbiegał od rzeczywistości. Nie wspominam już tutaj o biskupach mianowanych na tę funkcję przez monarchów czy też tych, którzy swoją funkcję najzwyklej w świecie kupili (symonia). 

Mit chłopa.

Ten konserwatywny mit jest bodaj najzabawniejszy, gdyż, wedle niego, 90% ludności żyjącej w stanie skrajnej biedy i upodlenia, częstokroć traktowanych niczym zwierzęta, przedstawia się jako grupę zachwyconą swoim losem i życiem. Nietrudno znaleźć w konserwatywnej publicystyce wizje chłopów zachwyconych odrabianiem pańszczyzny. I chyba tylko chłopa zachwyconego z feudalnego „prawa pierwszej nocy” nie udało mi się odnaleźć w naszej publicystyce. Inna sprawa, że mimo tego wyidealizowanego wizerunku jakoś nikt nie chciałby być mediewalnym chłopem radośnie brzękającym łańcuchami w dybach.

Na czym polega błąd wielu konserwatystów, piejących z zachwytu nad porządkiem przedrewolucyjnym czy wręcz średniowiecznym? Na tym, że widzą w nim pewien ideał etyczny, gdzie porządek polityczny przedstawiany jest jako doskonały. Przy tym ideał ten jest kompletnie oderwany od rzeczywistości społecznej opartej na stosunkach panowania, podporządkowania i uległości. W ideale tym, jak w każdej utopii, następuje transformacja natury ludzkiej, która traci swoje skażenie grzechem pierworodnym. Każda utopia, także i interesująca nas tutaj utopia konserwatywna, opiera się na optymistycznej wizji ludzkiej natury. Tymczasem stosunki średniowieczne, jak każde, wynikały z pesymistycznej antropologii, gdzie ludźmi kierowały chciwość i żądza panowania. Miały one tutaj szerokie pole do popisu, gdyż ludzi nie chroniły ani prawa obywatelskie, ani sądy przed opresją ze strony innych ludzi. Nie przypadkiem uważano wtenczas, że wolnym jest ten, kto może wybrać sobie pana, czyli uciec spod władzy jednego despoty pod władzę drugiego, broniąc swojej wolności dzięki konfliktowi dwóch tyranów pomiędzy sobą.

Nigdy nie marzyłem i nie marzę o powrocie do średniowiecznych stosunków społecznych, a szerzej, do przedrewolucyjnych. Nikt z nas nie tylko sobie już nie umie wyobrazić tamtego świata, ale i wątpię szczerze, czy chcielibyśmy w nim naprawdę żyć. O ile państwo liberalne – takie jakie dziś widzimy – wymaga radykalnej rewizji i musi zostać poddane w wątpliwość, o tyle indywidualistyczne społeczeństwo oparte na prawie jest autentyczną wartością. Często narzekamy na fiskalizm, socjalizm i etatyzm. A czym innym są te zjawiska niż formami tyranii? Różnica między stosunkami średniowiecznymi a współczesnymi jest taka, że wtedy mieliśmy do czynienia z wielością mniejszych i większych tyranów prywatnych, gdy dzisiaj spotykamy się z tyranem państwowym. Jednak mechanizm panowania jest podobny, gdyż panowanie zawsze opiera się na podobnych mechanizmach. Obydwie wizje są zaprzeczeniem społeczeństwa wolnych ludzi, społeczeństwa opartego na prawie i chronionego przed tyranią dzięki silnemu, ale minimalnemu państwu. W Średniowieczu państwa nie było, więc nie chroniło ludzi przed tyranami; dziś samo stało się tyranem.

Adam Wielomski

Tekstu ukazał się w tygodniku Najwyższy Czas!

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Konserwatywne wsie potiomkinowskie”

  1. Bardzo fajny artykuł i z ogólną wymową się zgadzam. Co do szczegółów: 1) „wyidealizowana wizja monarchii”, „brak kontroli raczej sprzyjał rozmaitym wynaturzeniom” – wydaje mi się że ideę „z Bożej łaski” należy rozumieć, że powinna działać w dwie strony i nie tylko ograniczać społeczeństwo ale i króla. I tylko na tej zasadzie akceptować powrót monarhii. Jeśli król jest zły, to z automatu przestaje być „z Bożej łaski” i istnieje moralne prawo, aby go obalić. Zresztą w praktyce króla z reguły jakoś ograniczała rodzina itp. Ale oczywiście różne patologie też występowały. Królowie niekoniecznie byli świętymi i może to nawet i dobrze. Mieszko I pewnie przyjął chrześcijaństwo ze względów pragmatycznych i chyba nie ma w tym nic złego. Z drugiej strony jak się święci biorą za rzeczy praktyczne, to nie zawsze dobrze się to kończy – słynne powiedzenie „nie święci garnki lepią” coś ma na rzeczy, a w praktyce można by dorzucić i przykład kogoś, wobec kogo obecnie toczy się proces beatyfikacyjny, a kto współtworzył Unię Europejską. 2) „Mit rycerza. Zwykle każdy (…) widzi się (…) w roli rycerza”. Odpowiem za siebie: ja nie chcę być rycerzem, a już broń Boże nie chcę uczestniczyć w jakichś „krucjatach”, „nawracaniu” kogokolwiek na cokolwiek itd. Kompletnie się do tego nie nadaję. Pochodzę ze wsi i mam chyba dużo „chłopskich genów”, wolałbym uprawiać jakąś „swoją działkę” (nie musi być uprawa roli, obecnie zarabiam na życie czymś innym) nikomu nie przeszkadzając i żeby mi też się w miarę możności nikt do moich spraw nie mieszał. Władza (jakaś tam) oczywiście jest potrzebna, ale najlepiej żeby była jak najdalej od „mojej zagrody” i żeby ją jak najrzadziej widywać;)). W sumie w średnowieczu częściowo tak było i jakiś wzorzec stąd warto byłoby wykorzystać. A wracając do rycerzy, to akurat tydzień temu oglądałem pokaz walk rycerskich i cały czas chodziło mi po głowie, że jednak te dowcipy o „zakutych łbach” mają w sobie więcej prawdy niż sobie wyobrażałem;)) Podobał mi się za to pan, który zapowiadał walki rycerskie (ubrany był w strój średnioweczny, ale taki „cywilny”), bo miał poczucie humoru. 3) „chłopem radośnie brzękającym łańcuchami w dybach” – tutaj jeśli ma być średniowiecze, to raczej takie jak z książek Sapkowskiego, gdzie chłopi są samodzielni, potrafią się zorganizować i coś zrobić, np. zebrać w kupę i zatłuc smoka kłonicami nie czekając aż przyjedzie jakiś „dzielny rycerz” (gdzieś u Sapkowskiego była chyba taka scena) ;)) 4) „I chyba tylko chłopa zachwyconego z feudalnego „prawa pierwszej nocy” nie udało mi się odnaleźć” – zgoda z autorem. Tutaj trzeba sobie odkryć „duch Amerykanina” i potraktować „jaśnie pana” chcącego skorzystać z „przywileju pierwszej nocy” tak, jak to pokazał Mel Gibson w „Braveheart”. 5) „że wolnym jest ten, kto może wybrać sobie pana” a to akurat mi się podoba. Czy obecnie obywatel może sobie wybrać państwo, do którego chce należeć? Jeśli tak, to ja poproszę o obywatelstwo amerykańskie. 6) „W Średniowieczu państwa nie było, więc nie chroniło ludzi przed tyranami; dziś samo stało się tyranem.” Oczywiście zgoda.

  2. Pamiętajmy, że i współczesny model (za którym wielu piewa na niewesternizowanych państwach) opiera na pewnym wyidealizowaniu. Co więcej, nie możemy się całkowicie oderwać od idealizmu inaczej jak przez wisielczy sznur.

  3. Prawo pierwszej nocy to nie był żaden standard średniowieczny tylko bardzo lokalne udziwnienie występujące przez względnie krótki czas w cząstkach Francji i Italii. Niezauważanie tego jest powielaniem mitu. Natomiast zgadzam się z ogólną wymową artykułu. Ciekawe czy na gruncie ostatnich refleksji uda się wypracować pozytywną wizję dostosowaną do natury ludzkiej i obecnych czasów. Co z prawami człowieka?

  4. Nie zetknąłem się z publicystyką konserwatywnych publicystów, których wizja przedrewolucyjnego świata jest choć w połowie tak idealna, jak to Profesor maluje. Słuszna uwaga (choć podana jako zarzut), że chodzi o” ideał etyczny, gdzie porządek polityczny przedstawiany jest jako doskonały”. Oczywiście doskonały w sensie optymalnego modelu uwzględniającego odchylenia elementów w nim zawartych. I zastrzeżeniem, że idealny jest sam porządek hierarchiczny „z Bożej łaski” (podlegający ocenie moralnej ze strony instancji niezależnej – rola Kościoła), a nie pańszczyzny, prawa spadkowe… czy inne elementy feudalizmu. Nie zetknąłem się ze współczesną publicystyką próbującą rekonstruować społeczeństwo stanowe więc nie bardzo wiem polemiką z kim jest ten artykuł. Trochę światła na nieprzejaskrawione poglądy drugiej strony rzuca fragment: „o powrocie do stosunków społecznych sprzed roku 1789, albo i sprzed 1400”. To „albo i sprzed 1400” ma niby świadczyć o zupełnej aberracji, a wskazuje na tęsknotę za jakąś strukturą, w którą feudalizm można czasem wpisać, ale niekoniecznie trzeba. Dosyć łatwo wykazać, że fiskalny wyzysk (pańszczyzna, daniny) wzmógł się pomiędzy druga a pierwszą datą, że awans społeczny stał się trudniejszy (wiem, ze pisze trochę jak marksista, ale tak to jest pisać o „stosunkach społecznych”;)), że monarchia miała więcej cech tyranii… Puentując: rok 1789 była bardziej średniowieczny, w myśl demitologizującego artykułu, niż samo Średniowiecze. Jeszcze na zakończenie dodam, że przydałoby się wziąć solidnie do roboty przy odbrązawianiu porewolucyjnej rzeczywistości. Demaskowanie mitów, to temat na wielotomowe opracowanie. Można powiedzieć, że na negacji niczego się nie zbuduje, tylko, że oni (porewolucyjni) budują cały czas. Przynajmniej tak mi się wydaje.

  5. @Alek – nie ma czegoś takiego jak „Prawa Człowieka”. Znaczy się jest, ale to funkcjonuje na podobnych zasadach jak np. prawa karmy. Istnieje coś takiego w świadomości pewnej grupy ludzi, ale z rzeczywistością to nie ma nic wspólnego. Co do współczesnych czasów to po prostu zmieniły się rozkłady. Teraz to nie Graf wyzyskuje 300 chłopów, ale banda kapitalistów w USA wyzyskuje ludność 30 regionów w Afryce i Azji (o bankierach nawet nie będę wspominał). I tak jak bywali arystokraci, którzy dbali o swoich poddanych (wsparcie z powodu kataklizmu naturalnego np. powodzi) tak i istnieją teraz kapitaliści, którzy wspomogą swoich pracowników (a nie tylko ślepy wyzysk). Bazowe problemy się nie zmieniły, zostały one tylko ubrane w inne szmatki oraz proporcje.

  6. @ „Cogito, ergo polonus sum” – Prawa człowieka rozumiane w taki sposób, w jaki wywodzi jest humanistyczny ateizm są oczywistą bzdurą pozbawioną podstaw. Jednak na gruncie religijnym to człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo Boże, a nie państwo. Ludziom zdarza się istnieć bez państwa, a państwu bez ludzi nie zdarza się istnieć nigdy. Państwo jest po to by służyć człowiekowi, jest jego narzędziem, a nie człowiek narzędziem państwa. Brak praw człowieka oznacza wszechwładność narzędzia nad celem, byłby to przysłowiowy „nos dla tabakiery”. Moim zdaniem negowanie tak ujętych praw człowieka i ich łamanie jest grzechem. Natomiast to, co wyprawiają z prawami człowieka lewaccy ateiści, to jest typowa działalność diabła poprzez fałszywych proroków.

  7. Człowiek jak każdy ssak stadny wytwarza hierarchię, organizującą populację w jakiej żyje. Dzięki niej może czynić to, czego sam nigdy by nie zrobił. Ontyczna czy metafizyczna pierwotność jednostki (zresztą empirycznie wątpliwa jeśli nie absurdalna) nie ma nic do rzeczy. Wodór też istnieje poza wodą ale życie i tak zależy od istnienia wody a nie sam wodór nic nie daje. Wytworzoną strukturę władzy człowiek często deifikuje czy uświęca (w naturalistycznych teoriach religii władza to wręcz to samo co religia). Konserwatyści mają ową naturalistyczną (mało ewangeliczną) manię utożsamiania jednego z drugim (tj. władzy z religią). Usprawiedliwia ich trudna do pojęcia relacja łaski i natury ale w konsekwencji pozostaje tylko (iluzoryczny a czasem tragiczny) wybór między takim a innym porządkiem społecznym (iluzoryczny, bo nie wybieramy, gdzie się urodzić; możemy się co prawda zbuntować ale to nada naszej egzystencji rys tragiczny). Prawa człowieka to jest taka sama sakralna doktryna, jak doktryna konserwatywna. Ratuje nas tylko pojęcie grzechu pierworodnego, które pozwala nam widzieć różnicę między naszymi aspiracjami a tym co jest. „Łatwo przychodzi mi bowiem chcieć tego co dobre ale czynić – nie” – jak powie św. Paweł.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *