Kto powinien bać się polskiej prawicy?

.
Na postawione w tytule tego tekstu pytanie, sama prawica prawdopodobnie by odpowiedziała: komuniści. A moja odpowiedź jest zgoła inna: Polska. Z prawicą natomiast zgodzić się mogę w jednej kwestii: Polska odłogiem stoi. Różnimy się jednakże w kwestii diagnozy tej tragicznej sytuacji. 

Przedstawiciele środowisk „prawdziwie-patriotycznych” słusznie wskazują na to, że Polską rządzą ludzie, którzy jej nie służą. Taki stan rzeczy wynika, ich zdaniem, z jednej podstawowej przyczyny: rządzący to „komuchy”. Nie jest to kategoria jednolita, gdyż należą do niej różne podgrupy. Do najważniejszej należą oczywiście ci, którzy w PRL byli czynni w służbie państwowej. Przynależący do tej grupy „komuchów”, poprzez fakt swojej „kolaboracji” z PRL są już na trwałe zdrajcami, rzekomo zdolnymi tylko do szkodzenia państwu polskiemu. Drugą kategorią są dzieci „komuchów”, które dobrze się ustawiły w nowym systemie – oczywiście dzięki pozycji ich rodziców. Ich szkodliwość polegać ma tym, że zostali moralnie zdegenerowani przez swoich moralnie zdegenerowanych rodziców-komuchów. Oni także stanowią więc podkategorię „komuchów”. Trzecia grupa to rzekomi agenci Rosji, a Rosja to „komuchy”, więc wychodzi na to, że oni także są „komuchami”. Ostatnia, czwarta grupa „komuchów” to ci, którzy wywodzą się z opozycji demokratycznej, których rodzice nie „splamili się” kolaboracją z PRL i którym agenturalności na rzecz Rosji zarzucić nie można, ze względu jednak na to, że wchodzą w różne niejasne powiązania z przedstawicielami trzech wyżej wymienionych grup „komuchów”, sami właściwie także stają się „komuchami”. Do tej ostatniej grupy należy spora część polityków PO. Dla środowisk epatujących swoim „prawdziwym patriotyzmem” walka o Polskę sprowadza się więc do walki z „komuną”, a konkretnie do walki z „komuchami”. Postulatem przedstawicieli polskiej prawicy jest więc wymiana „komuchów” na ludzi, którzy żadnym „komunizowaniem” się nie splamili. Co ciekawe, światopogląd taki wyznawany jest przez zwolenników tak rzekomo odmiennych formacji, jak PiS i Ruch Narodowy.

Analizując świat ideowy polskich antykomunistów-patriotów nie trudno dostrzec, że opiera się on na wierze w dialektykę heglowską, a konkretnie na przekonaniu, że postęp wiedzie przez negację negacji. Tak jak komunizm był negacją suwerennej II RP, tak negacja komunizmu (antykomunizm) ma rzekomo doprowadzić nas do punktu wyjścia. Komunistów i radykalnych antykomunistów połączyła wiara, że odsunięcie od władzy tych „złych” przyniesie lepszą przyszłość. Dla komunistów byli to „burżuje”, dla radykalnych antykomunistów są to „komuchy”. Podobnie jak komuniści, antykomunistyczni dialektycy nie zrozumieli, że drogą negacji do niczego pozytywnego dojść się nie da, co najwyżej można pogłębić stan destrukcji. 

Podstawowy problem z radykalnymi antykomunistami polega na tym, że po pierwsze wcale nie zajmują się oni badaniem doktryny komunistycznej oraz tym, w jaki konkretnie sposób ta ideologia skaziła umysły mieszkańców PRL. Po drugie, nie badają tego, na czym konkretnie polega ciągłość między PRL a III RP (poza wskazywaniem na czynniki osobowe). Podstawowy problem sprowadza się jednak do tego, że nie posiadają oni żadnej rzetelnej wiedzy na temat spraw państwowych i w tym jak żywo przypominają swoich wrogów. To bowiem komuniści uwierzyli, że wiedza zdobywana na wieczornych kursach marksizmu-leninizmu w pełni wystarczy do tego, by znać się na sprawach państwowych. Radykalni antykomuniści są tutaj jeszcze bardziej pyszałkowaci – żadnych kursów antykomunizmu nie pokończyli, lecz sam fakt, że się uważają za antykomunistów rzekomo predestynuje ich do tego, by ogół powierzył im swoje sprawy. Radykalni antykomuniści to mentalni komuniści, którzy nie posiadają fachowej wiedzy na temat prowadzenia spraw państwowych i którzy walczą o swoją wizję Polski w ten sam sposób, co komuniści, czyli poprzez dążenie do zneutralizowania elementu osobowego rzekomo wrogiego (chętnie także przy pomocy więzień). 

Zagrożenie płynące ze strony prawicowych antykomunistów (zastrzegam, że pojęcie antykomunizmu rozumiem w sposób wyżej opisany; tekst ten nie dotyczy osób, które zajmowały się walką z autentycznym komunizmem) dla naszej ojczyzny sprowadza się do tego, że współcześnie antykomuniści to dzieci PRL, którzy reprodukują program sterowania społecznego, narzucony Polsce na przełomie lat 40-tych i 50-tych ubiegłego wieku. Istotą tego programu jest wytworzenie w Polakach niezdolności do sterowania swoim państwem w jego interesie. Problem z antykomunistami polega na tym, że ze względu na program wychowawczy PRL nie zostali oni uzdatnieni do samodzielnego i rzetelnego myślenia i których możliwości samodzielnego przetwarzania informacji nie wykraczają poza standardy ustanowione przez PRL. Standardy te zostały ustanowione przez Związek Radziecki na takim poziomie, by Polska była systemem zależnym od Sowietów. Standardy te obowiązują do dziś – tym razem w interesie Zachodu (być może, że współcześnie są nawet niższe). Antykomuniści są więc „dziećmi Stalina” i spadkobiercami jego polityki.

Problem Polski ze współczesnymi polskimi patriotami-antykomunistami sprowadza się do tego, że nadal są oni sterowani z zewnątrz, tym razem z Zachodu. Ideologia antykomunizmu (jeszcze raz podkreślam, że chodzi o rozumienie antykomunizmu przyjęte w tym tekście) jest celowo sączona w głowy polskich patriotów po to, by nie byli oni w stanie zrozumieć tego, co rzeczywiście dzieje się w Polsce, jak również, by nie byli w stanie prowadzić żadnej skutecznej polityki mającej na celu zmianę tej sytuacji w interesie Polski. Najważniejszą jednak sprawą jest, że ich dyletanctwo ma odstraszać wszystkich tych, którzy dla Polski coś pożytecznego zrobić by mogli. 

Nie wchodząc w szczegółowe rozważania, gdyż całościowe omówienie tej problematyki przekracza ramy tego tekstu, należy stwierdzić, że podstawą ideologii antykomunizmu jest przeciwstawienie: dobry i wolny Zachód kontra zła komunistyczna Rosja. Wybór przeciwko komunizmowi jest traktowany jako wybór na rzecz rzekomo dobrego Zachodu, który w sposób bezinteresowny jest zainteresowany rozwojem naszego państwa. Nie trudno dostrzec, że jest to dokładnie ta sama konstelacja, co w przypadku komunizmu – tyle, że w tamtym systemie tym dobrym był Związek Radziecki, który także zupełnie bezinteresownie troszczył się o nasz dobrobyt. W jednym i drugim systemie mamy status podopiecznego Wielkiego Brata, który może zdać się na wsparcie z jego strony. Konstrukcja ta sama, tylko wektor zmienił kierunek. 

Należy wskazać, że oba systemy – miniony i obecny – zapewniają swoją trwałość dzięki temu, że częściowo też realizują swoje obietnice. Oba systemy zapewniły bowiem sporej grupie Polaków awans społeczny. W przypadku PRL był to awans ludności chłopskiej i niewykształconych warstw mieszczańskich, którym zapewniono łatwy dostęp do uczelni i stanowisk państwowych. W przypadku III RP jest to możliwość studiowania i pracowania za granicą, a dla tak zakompleksionego narodu, jak naród Polski, stanowi to prawdziwy awans społeczny. Społeczne skutki obu tych zjawisk były i są oczywiście niekorzystne dla interesów Polski. W przypadku PRL, polskie uczelnie i urzędy zostały zapełnione osobami, które nie miały odpowiedniego wychowania do tego, by móc autentycznie służyć Polsce. W drugim przypadku skutków nawet opisywać nie trzeba, gdyż jesteśmy z nimi konfrontowani na co dzień. 

Komunistów i współczesnych antykomunistów łączy więc także to, że jedni i drudzy nie dostrzegli prawdziwego oblicza rzekomo braterskiej więzi, jaka wtedy łączyła nas z ZSRR, a teraz z Zachodem. Aby zrozumieć prawdziwe oblicze tej więzi trzeba było, a tym bardziej teraz trzeba, dysponować fachową wiedzą z zakresu ekonomii, rachunkowości, prawa, marketingu politycznego czy cybernetyki społecznej. Kwestia ta dzisiaj jest o stokroć bardziej istotna, niż w PRL. Nasza zależność od Zachodu nie polega bowiem na tym, że stacjonuje u nas obce wojsko, które przy pomocy kolb karabinów wymusza od Polaków kontyngenty żywności etc. Zależność ta jest wielowymiarowa, a jej opisanie wymaga, jak to już wspomniałam, posiadania wiedzy fachowej. A tą niestety nasza prawica rzadko dysponuje. 

Rzadko bowiem znajdziemy na portalach prawicowych rzeczowe analizy, z przytoczeniem konkretnych danych empirycznych, dotyczące polskiej gospodarki, struktury przedsiębiorczości, błędów legislacyjnych, aktualnych inicjatyw ustawodawczych Komisji Europejskiej, etc. Zamiast tego polscy antykomuniści „rzucają” się na „ruskich agentów” czy też „komuchów”, podsuwanych im w tym celu przez obce kanały wpływu. Dzięki temu obce kanały wpływu mogą mieć pewność, że przedstawiciele polskiej prawicy mają kolejną zabawkę, którą grzecznie będą się bawić, a tym samym nie będą zajmować się problemami o kluczowym znaczeniu dla polskiej racji stanu. 

Podajmy kilka przykładów. Mając do czynienia z różnymi instytucjami publicznymi w naszym państwie nie trudno dostrzec, że działają one w sposób – nazwijmy to – suboptymalny. Jest jedna jedyna instytucja, która działa w sposób niezwykle sprawny i efektywny. Jest to oczywiście Urząd Skarbowy. Czy to jest przypadek? Oczywiście nie. W obecnym systemie Urząd Skarbowy pełni mniej więcej tę samą rolę, co UB, a potem SB w poprzednim. Jego celem jest niszczenie wrogów tych, którzy w sposób faktyczny sprawują władzę w Polsce. To jest realne zagrożenie dla Polaków, którzy przez tę instytucję traktowani są jak przestępcy, którzy dzielą się na tych, którzy już zostali przyłapani i tych, których w każdej chwili można będzie przyłapać i zniszczyć. Zamiast w sposób fachowy zająć się tą kwestią, „patrioci” oczywiście wolą ścigać „komuchów”. I może lepiej, gdyż napuszczenie na siebie tychże „patriotów” byłoby dla US najlepszym sposobem na zyskanie przychylności w oczach polskich „nowoczesnych Europejczyków”, którzy stanowią większość Polaków… 

Rynek prasowy. Przeglądając najbardziej poczytne numery prasowe nietrudno dostrzec, że prawie w 100% należą one do kapitału niemieckiego. „Fakt”, „Życie na gorąco”, „Super Ekspres”, „Bravo”, wiele tytułów prasy regionalnej – polski rynek prasowy bez wątpienia został zdominowany przez trzy niemieckie koncerny. Czy polska prawica zajmuje się analizowaniem skutków takiego stanu rzeczy, jak również szukaniem możliwości zapobieżeniu mu? Oczywiście nie, polowanie na „komuchów” jest dla niej bardziej interesującym zadaniem (i rzeczywiście wydaje się bardziej odpowiadać jej możliwościom intelektualnym). 

Kształcenie młodzieży. O tym, że polska młodzież znalazła się pod dominującym wpływem wspomnianych wyżej – i innych – potentatów medialnych, agencji reklamowych i innych ośrodków prowadzących walkę informacyjną niby wszyscy wiedzą, ale na dobrą sprawę rzadko się o tym mówi w sposób merytoryczny (czasem przedstawiciele Kościoła ponarzekają sobie na demoralizację młodzieży). Pomysłu na prowadzenie atrakcyjnej i nowoczesnej polityki wychowawczej polska prawica nie ma. Ostatecznie problem sprowadzany jest do walki o programy nauczania w szkołach, nad którymi kontrolę oczywiście sprawują „komuchy”. Rzecz w tym, że to nie szkoła demoralizuje młodzież, tylko wspomniane wyżej ośrodki prowadzące walkę informacyjną. Jak się im przeciwstawić? W jaki sposób zaproponować młodzieży coś, co ją zainteresuje? W jaki sposób wykorzystać do tego infrastrukturę gmin i powiatów? Praca u podstaw nie jest czymś, co wywołuje silniejsze bicie serca u wielu polskich antykomunistów… 

Polacy wiedzy na temat kierowania własnym państwem i społeczeństwem nie mają nabyć, stąd celowo utrzymywani są w ideologii antykomunizmu. Tutaj warto wskazać na bardzo ważny aspekt tej problematyki, który do tej pory pominęłam. Konkretnie chodzi o to, że jest to ideologia, którą wyznają zarówno Ci, którzy uważają się za prawdziwym „patriotów”, jak również „młodzi, dobrze wykształceni, z dużych miast”. Różnica między nimi polega tylko na przyjmowaniu innej perspektywy. Ci pierwsi uważają, że obecna władza to także „komuchy” i dążą do jej obalenia, ci drudzy natomiast uważają obecną władzę, która jakby nie było wywodzi się z obozu opozycji antykomunistycznej, za nowoczesną i udzielają jej swojego poparcia. Nowoczesności tej władzy upatrują w jej proeuropejskości. Jedni i drudzy de facto wyznają więc dokładnie tę samą ideologię, tylko sterowani są w odwrotnym kierunku: tak zwane „lemingi” mają tę władzę popierać, a „radykalni prawicowcy” i „nacjonaliści” – kontestować. Jedni są przy tym napuszczani na drugich, zgodnie z prastarą dewizą: divide et impera. Jedni i drudzy są więc biernym i posłusznym przedmiotem sterowania ze strony obcych, zachodnich kanałów wpływu. 

Polska prawica, jeśli rzeczywiście chce zerwać z dziedzictwem PRL, powinna zacząć się kształcić, aby móc odróżniać pojęcia od stereotypów, prawdę od wrogiej inspiracji, czyli dywersji informacyjnej. Walkę z komuną należało by więc rozpocząć od walki z „komuną w samym sobie”, czyli intelektualnym lenistwem i pyszałkowatością chłopa pańszczyźnianego, którego wysłano na kurs wieczorowy albo studia i który uwierzył, że wszystko wie. Jest to walka zdecydowanie najcięższa, bo z własnym lenistwem. Tekst ten zakończę więc zawołaniem „Zabij w sobie komunę” – od tego właśnie trzeba zacząć, żeby odwrócić bieg historii i zniweczyć dzieło Stalina, które jest ciągle żywe.

Magdalena Ziętek-Wielomska

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *