Kto zestrzelił MH 17?

Celem raportu nie było wprawdzie wskazanie winnych zamachu tylko wyjaśnienie przyczyn katastrofy, ale precyzyjne określenie miejsca odpalenia rakiety de facto wskazywałoby na winowajcę. Autorzy raportu stwierdzili jednak jedynie, że wystrzał nastąpił z obszaru o powierzchni 320 km kwadratowych we Wschodniej Ukrainie. Z załączonej mapy wynika, że obejmował on tereny po obu stronach linii frontu w Donbasie, zarówno kontrolowane przez powstańców, jak i przez ukraińską armię. – Dla ustalenia dokładniejszego miejsca wystrzału rakiety, która zestrzeliła Boeinga konieczne jest dalsze dochodzenie – stwierdził przewodniczący Rady Tjibbe Joustra podczas prezentacji raportu w dniu 13 października.

Nie wiadomo kto odpalał rakietę

Tak szerokie zakreślenie obszaru, z którego padł strzał wygląda na bardzo ostrożne podejście ze strony holenderskiej, wręcz na unik. Choć oczywiście może być to po prostu wyraz obiektywizmu, czy profesjonalnej pokory wobec niemożności ustalenia ścisłych faktów. W sumie można to uznać za korzystne dla strony rosyjskiej, którą przez wiele miesięcy zachodnie media piętnowały jako winowajcę zbrodni zestrzelenia cywilnego samolotu i śmierć blisko 300 pasażerów. Tym bardziej, że z przecieków, jakie w lipcu zaprezentowała amerykańska telewizja CNN wynikało, że raport jednoznacznie obciąża odpowiedzialnością prorosyjskich „separatystów” i precyzuje, iż wystrzał nastąpił z okolic kontrolowanej przez nich miejscowości Śnieżne. Mimo to Moskwa kwestionuje ustalenia Holendrów w tym zakresie.

Kilka godzin przed konferencją prasową holenderskiej Rady Bezpieczeństwa ustalenia swoich badań przedstawił producent rakiet stosowanych w systemach „Buk”, koncern Almaz-Antey. Rosjanie przeprowadzili serię eksperymentów, które polegały na odpaleniu kilku typów rakiet stosowanych w systemach „Buk” – pod różnym kierunkiem i kątem – w pobliżu kadłuba samolotu Ił-86, zbliżonego budową do Boeinga 777. Celem eksperymentów było ustalenie, jaki model rakiety eksplodował obok malezyjskiego samolotu i z której strony nadleciał pocisk. Okazało się, że była to głowica bojowa 9N314M przenoszona przez pocisk 9M38 (co zbieżne jest z ustaleniami holenderskiego raportu). – Ostatnia rakieta tego typu wyprodukowana została w Związku Radzieckim w 1986 roku. Ich termin użyteczności był przewidziany na 25 lat. Po tym okresie zakazano użytkowania tych rakiet i w 2011 roku zostały ostatecznie wycofane z uzbrojenia rosyjskiej armii – podsumował dyrektor generalny firmy Jan Nowikow.

Ponadto komputerowe symulacje pozwoliły ustalić, że rakieta nie mogła lecieć w trajektorii naprzeciw Boeinga (jak byłoby w przypadku wystrzelenia z obszaru wskazanego w holenderskim raporcie). Analitycy koncernu Almaz-Antey sprecyzowali, że pocisk nadleciał z tyłu samolotu, a został wystrzelony z okolicy na południe od wsi Zaroszczenskie, która kontrolowana była wówczas przez wojska ukraińskie.

Tak określono obszar, z którego mógł być wystrzelony „Buk”. Obejmuje on także tereny opanowane przez Ukraińców.

Ustalenia koncernu potwierdzili dzień później przedstawiciele ministerstwa obrony Donieckiej Republiki Ludowej (DRL), którzy zaprezentowali zdobyczną ponoć mapę dowódcy 1 batalionu 95 samodzielnej brygady powietrzno-desantowej, na której pokazane są pozycje ukraińskich „Buków” w rejonie walk. Jeden z nich zaznaczony jest trzy kilometry na zachód od Iłowajska, a drugi właśnie w rejonie wsi Zaroszczenskie, na wzgórzu 224.8. – Każdy zdrowo myślący człowiek, wziąwszy pod uwagę wszystkie oficjalne świadectwa, w tym przedstawione przez nas mapy, nie może nie dojść do wniosku, że jeśli Boeing 777 był zestrzelony z ziemi, to mogło to nastąpić tylko z terytorium kontrolowanego wówczas przez armię ukraińską – ze wsi Zaroszczenskie – i z broni do tej pory pozostającej na wyposażeniu armii ukraińskiej – komentował wiceminister obrony DRL Eduard Basurin.

Gorąco wokół Kijowa

Stanowiska stron rosyjskiej i holenderskiej wciąż są więc rozbieżnie w tej istotnej kwestii, ale generalnie sytuacja przechyla się jednak na niekorzyść Kijowa. Premier Arsenij Jaceniuk wprawdzie nadrabiał miną, obwieszczając w knajackim stylu, że rakietę musieli odpalić rosyjscy żołnierze, bo „pijani separatyści” nie byliby w stanie tego uczynić, jednak nikt już nie traktuje tej gadaniny poważnie. Na niekorzyść Kijowa działają dwa elementy raportu. Po pierwsze, określenie obszaru prawdopodobnej lokalizacji wyrzutni oznacza, że równie dobrze mogła to być jednostka separatystów (rosyjska), jak i należąca do sił zbrojnych Ukrainy. Po drugie, raport krytycznie ocenia fakt, że rząd w Kijowie nie zamknął strefy lotów nad obszarem walk. – Ukraińskie władze powinny były zamknąć przestrzeń powietrzną nad wschodem kraju. Nie uczyniły jednak tego – podkreślił przewodniczący Joustra.

Takie stanowisko otwiera drogę dla ewentualnych roszczeń odszkodowawczych pod adresem Kijowa. I tak najprawdopodobniej się stanie. Pełnomocnik 76. rodzin ofiar katastrofy Viru Maeve z holenderskiej kancelarii prawnej ATS zapowiedział, że złoży wniosek do sądu przeciwko rządowi ukraińskiemu w tej sprawie.

Z drugiej strony zmienia się nastawienie społeczności międzynarodowej wobec Moskwy. Kluczowe w tej sprawie władze malezyjskie oświadczyły po publikacji raportu, że nie winią Rosjan za katastrofę swojego samolotu. – Nie widzimy żadnych zarzutów przeciwko Rosji czy jakichkolwiek grup separatystycznych – oświadczył minister transportu Malezji Liow Tiong Lai.

Czy to w ogóle był „Buk”?

Mimo tych pozytywnych dla Rosji stron i efektów holenderskiego raportu, rosyjscy komentatorzy, a także czynniki oficjalne, zwracają uwagę również na inne słabe punkty prac holenderskiego zespołu. Sprawa jest o tyle ważna, że raport Holenderskiej Rady Bezpieczeństwa nie zamyka tematu katastrofy. Wciąż trwa dochodzenie prowadzone przez Międzynarodową Komisję Śledczą, której zadaniem jest ustalenie winnych tragedii. Jego efekty mają być znane pod koniec roku. Kreml nie ustaje więc w wysiłkach, aby zapewnić korzystny dla siebie wynik tych dociekań.

Jeszcze na kilka dni przed publikacją raportu z listem do Organizacji Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego zwrócił się przewodniczący Rosyjskiej Agencji Federalnej Transportu Lotniczego Oleg Storczewoj. Zwrócił w nim uwagę na ignorowanie przez stronę holenderską danych przedstawianych przez Rosjan oraz błędy metodologiczne polegające na dostosowywaniu faktów do z góry przyjętej tezy. Wśród zignorowanych elementów wymienił m.in. kwestię obecności w pobliżu malezyjskiego Boeinga ukraińskiego samolotu bojowego Su-25, czego zapis monitoringu został przedstawiony przez rosyjskie lotnictwo wojskowe. „Rosyjscy wojskowi postawili także Kijowowi szereg pytań dotyczących tego szturmowca, które pozostały bez odpowiedzi” – pisał Storczewoj.

Na tajemniczy wątek ukraińskiego samolotu „eskortującego” Boeinga zwraca uwagę także popularny bloger z Sewastpola Colonel Cassad (Boris Rożin): „Zauważcie, że i holenderska wersja i wersja koncernu Almaz-Antey nie wyjaśniają całej garści faktów i świadectw związanych z obecnością samolotu/samolotów w rejonie katastrofy Boeinga”.

Kwestię tę wnikliwiej analizuje na łamach gazety „Moskowskij Komsomolec” Olga Bożiewa i dochodzi do frapującego wniosku: „Powstaje ogromna wątpliwość, że Boeing nad Donbasem w ogóle mógł być zbity wcale nie przez kompleks „Buk”. Myślę, że taka wersja po prostu będzie wyglądała dużo wygodniej w przypadku, jeśli wszystko pójdzie nie tak jak było zaplanowane. Przecież jeśli Rosja będzie w stanie dowieść braku swojego udziału w tragedii – co jest w pełni możliwe – dużo prościej będzie wykonać krok w tył, obwiniając teraz już ukraińskich wojskowych o przypadkowe wystrzelenie rakiety z ziemi. Tym bardziej, że im już coś takiego wcześniej się przytrafiło. A objaśnić światu, że cywilny samolot był „przypadkiem” ostrzelany i zniszczony przez ukraiński myśliwiec będzie dużo trudniej. Praktycznie niemożliwe” – twierdzi.

Z pewnością publikacja holenderskiego raportu nie położy więc tamy dalszym spekulacjom. Zwłaszcza ze strony rosyjskiej, nie do końca zadowolonej z jego tez.

Wygibasy polskich mediów

Warto na koniec zwrócić uwagę na „specyficzne” podejście do sprawy polskich mediów. Musiały one bardzo gimnastykować się, aby nie zejść zbyt gwałtownie z dotychczasowej linii propagandowej, jednoznacznie przypisującej winę stronie rosyjskiej lub „separatystom”. Amerykańska stacja TVN24 w pierwszych doniesieniach zachowywała powściągliwe stanowisko. Wprawdzie przytaczała anonimowe wypowiedzi „ekspertów”, że rakietę wystrzelono z terytorium opanowanego przez „separatystów”, ale równocześnie przedstawiała stanowisko strony rosyjskiej, że wystrzał miał miejsce z obszaru kontrolowanego przez kijowską juntę.

Czyli w sumie nie wiadomo jak było – taki płynął przekaz. Jednak w wieczornych „Faktach” TVN zaprezentował już bardziej „zniuansowaną” wersję. Spiker stwierdził, że rakieta została wystrzelona z terytorium „separatystów”, natomiast w materiale filmowym mieliśmy ścisłą informację o ustaleniach zawartych w raporcie – że rakietę wystrzelono z obszaru Wschodniej Ukrainy, o powierzchni 320 km kw., ale dokładnie nie wiadomo skąd.

„Polsat” w „Wydarzeniach” przyjął odmienną koncepcję propagandową i wprost kłamał, że holenderska komisja wykazała, iż rakietę wystrzelono z terytorium zajmowanego przez „separatystów”. „Wiadomości” TVP wykoncypowały jeszcze inną wersję. Zabawne, ale tam dopiero na koniec materiału red. Krzysztof Ziemiec, przyznał, że Holendrzy nie wskazali kto wystrzelił rakietę, choć wcześniej cały materiał filmowy mówił o tym, że winni są Rosjanie. W żadne gierki i zawiłości nie bawił się natomiast specjalistyczny portal Defence24.pl, który przywalił „z grubej rury”: „Z raportu tego wynika, że samolot został zestrzelony produkowaną przez Rosję rakietą naziemnego zestawu przeciwlotniczego typu BUK-M1, odpaloną z wyrzutni rozmieszczonej na terenie zajętym przez separatystów”. Alternatywna rzeczywistość w pełnej krasie.

Jacek C. Kamiński

Myśl Polska, nr 43-44 (25.10-1.11.2015)

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Kto zestrzelił MH 17?”

  1. Pewna liczba pasażerów miała na twarzach maski tlenowe. Maski uwalniane są automatycznie np. w przypadku dekompresji. W przypadku przestrzelenia kabiny z działek lotniczych automatyka zdążyłaby wyrzucić maski. Podobnie w przypadku trafienia typową rakieta powietrze-powietrze. W przypadku większego pocisku, jak „Buk”, samolot po prostu rozpada się na strzępy i o wyrzuceniu masek tlenowych raczej nie byłoby mowy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *