Wersja „prawdziwych patriotów” mówi, że w grudniu 1981 roku Polska stała na progu wielkiej szansy, którą celowo zmarnotrawił gen. Wojciech Jaruzelski. Aby Polsce zaszkodzić, bezprawnie wprowadził on stan wojenny. Prosił nawet Rosjan, żeby mu pomogli, ale ten znany z miłości do pokoju kraj złemu generałowi odmówił.
Kto przegrał swoją szanse kształtowania rzeczywistości według własnych pomysłów, zawsze ma potem przywilej mówić, że gdyby to nadal od niego zależało, wszystko potoczyłoby się trzy razy lepiej. Choćby miało to przybierać przerysowane, groteskowe formy, jak ta przedstawiona na wstępie. Trzydzieści lat od wydarzeń można by już próbować spojrzeć na sprawę nie z perspektywy jednej lub drugiej strony konfliktu. Dokonać hipotetycznego porównania alternatywnych scenariuszy z rzeczywistą historią.
Solidarność miała tylko jeden plan polityczny. Miało dojść do strajku generalnego, po którym dotychczasowe władze zostaną stuprocentowo pokonane. Linia Kościoła wyrażana przez kard. Józefa Glempa była jak się wydaje inna. Należy osiągnąć, co się da, ale w którymś momencie zawrzeć kompromis. Gra o cała stawkę jest zbyt ryzykowna. Jednak to spojrzenie zostało przez stronę solidarnościową, pod wpływem tzw. doradców odrzucone.
Pytając o poszukiwanie w grudniu 1981 roku optymalnego scenariusza, lepszego niż stan wojenny realnie trzeba zapytać: udałoby się w końcu zorganizować ten strajk generalny? Jeżeli tak, do czego tak naprawdę by doprowadził? A jeżeli zorganizowanie strajku generalnego by się nie powiodło, jaka byłaby sytuacja? Dopiero pokazanie, że któraś z tych możliwości prowadziła do położenia lepszego niż to, do którego doszło w wyniku wprowadzenia stanu wojennego, jest realną krytyką decyzji gen. Wojciecha Jaruzelskiego.
Takiego stawiania sprawy „prawdziwi patrioci” nie lubią. Wolą debaty wokół dwóch mitów, które w pocie czoła wybudowali. Pierwszy, że stan wojenny był wprowadzony bezprawnie. Drugi, że żadna interwencja sowietów nie groziła. Żaden oczywiście nie jest odpowiedzią na pytanie polityki realnej o możliwe korzystniejsze scenariusze. Mit drugi zderza się z pytaniem o decyzje sowietów podjęte w wypadku, gdyby Solidarności udało się przeprowadzić strajk generalny. „Prawdziwi patrioci” zasypują nas obecnie przeróżnymi pochodzącymi ze strony sowieckiej zapiskami, notatkami generałów czy oficjeli, z których wynika, że pod koniec 1981 roku interweniować w Polsce nie zamierzali. Stacjonujące w Polsce wojska rosyjskie już od zimy 1981 roku znajdowały się raczej poza garnizonami, na poligonach. Uruchomienie ich do akcji w dowolnym momencie nie było problemem. Trudno sobie wyobrazić, jak miałby wyglądać dokument, z którego wynikałoby, że Moskwa nie podejmie żadnych działań w jakiejkolwiek sytuacji, np. zrealizowania strajku generalnego. To jednak „prawdziwych patriotów” nie zniechęca. Mają kwity, że stolica światowego pokoju nie zamierzała interweniować i to im starcza. Przecież wiadomo, że kremlowscy dygnitarze słynęli ze słowności – jak raz powiedzieli, że interwencji nie będzie, to choćby w Polsce wydarzyło się nie wiadomo co, zdania by nie zmienili.
Bardziej ezoteryczna, ale merytorycznie ciekawsza jest debata o drugim micie – bezprawności wprowadzenia stanu wojennego. Dotychczas walka na tym polu miała charakter bardziej praktyczny, przed wszelkimi sądami i trybunałami. Siła rzeczy nie było to chłodne badanie sprawy, ale szukanie argumentacji dla stron konfliktu. Książka Lecha Mażewskiego „Problem legalności stanu wojennego” jest próbą ujęcia problemu z innej perspektywy. Lech Mażewski nie uczestniczył w dotychczasowych praktycznych bojach, występuje wyłącznie jako prawnik i historyk, oczywiście jako przedstawiciel jednej ze szkół – mającej długie tradycje szkoły konserwatywnej.
Aspekty prawne wprowadzenia stanu wojennego to przede wszystkim dwa zagadnienia. Po pierwsze sam uchwała Rady Państwa o wprowadzeniu stanu wojennego. Lech Mażewski pokazuje, że tu sprawa jest dość prosta. Skoro konstytucja wprowadzała możliwość wprowadzenia stanu nadzwyczajnego, żaden akt prawny natomiast nie precyzował zasad takiego działania, trudno o jakiekolwiek inne kryterium legalności niż okoliczności faktyczne. Powracamy więc do zagadnienia, czy w grudniu 1981 roku istniał w Polsce taki stan zagrożenia, który usprawiedliwiał wprowadzenie stanu nadzwyczajnego, w szczególności czy uzasadnieniem tym mogła być groźba zewnętrznej interwencji. Sprawa do czasu otwarcia sowieckich archiwów pozostanie pewnie otwarta, o ile w ogóle znajdują się tam dokumenty pozwalające określić, co ZSRS uczyniłby na wypadek rożnych scenariuszy. Być może więc jest tak, że rozstrzygnięcia tego zagadnienia nie poznamy nigdy. Jeszcze oddzielny problem, czy tak naprawdę powinniśmy badać moskiewskie archiwa, czy stan świadomości odpowiedzialnych za wydarzenia nocy z 12 na 13 grudnia 1981 roku i późniejsze. Jest bowiem mało prawdopodobne, by mieli pełne wiadomości dotyczące tego, co dzieje się w elicie władz wielkiego brata. Tak czy inaczej, twierdzenie, iż samo wprowadzenie stanu wojennego było nielegalne, może być stawiane w najlepszym wypadku jako wątpliwa hipoteza oczekująca odkrycia swego dowodu w moskiewskich archiwach.
Druga kwestia to wprowadzenie czterech dekretów regulujących materialnie różne aspekty stanu wojennego. Tu nie ma żadnych wątpliwości, iż do naruszenia prawa, konstytucji, doszło. Przede wszystkim dlatego, że Rada Państwa wobec trwania sesji Sejmu nie miała prawa dekretowania. Nie był to jednak jedyny taki przypadek w dziejach PRL. W analogicznych sytuacjach dokonywano potem swoistego zalegalizowania działania Rady Państwa przez czynność Sejmu. Tak też stało się w tym przypadku. 25 stycznia 1982 roku Sejm przyjął ustawy o treści odpowiadającej dekretom. Czy to załatwia sprawę legalności nie tyle samego stanu wojennego, co obowiązujących w czasie jego trwania unormowań, pozostaje kwestią otwartą.
Poglądy prawno-historyczne Lecha Mażewskiego mogą być oczywiście dyskutowane. Nie jest to jednak debata czysto teoretyczna. Autor wdarł się na pole „prawdziwych patriotów” śmiało demonstrując im, iż ich jedynie słuszne poglądy na temat stanu wojennego bynajmniej nie są dogmatycznie określonym kanonem. Oczywiście, może Lecha Mażewskiego spotkać w tej sytuacji ekskomunika z polskości na łamach Gazety Polskiej, niezalezna.pl czy innych Arcan. Tak czy inaczej, uczyniony został kolejny krok w propagowaniu myślenia realnego o polityce. „Prawdziwi patrioci” posługują się mitologiczną pałką stanu wojennego przede wszystkim dla jak najbardziej bieżącej rozgrywki. Sprowadzanie debaty do właściwego poziomu odnośnie do tych spraw historycznych jest w tej sytuacji wypowiedzią na tematy jak najbardziej współczesne.
Ludwik Skurzak
Najnowszą książkę prof. Lecha Mażewskiego można kupić m.in. w naszej księgarni: http://sklep.konserwatyzm.pl/problem-legalnosci-stanu-wojennego-z-12-13-grudnia-1981-r.-studium-z-historii-prawa-polskiego./