Lewicki: Co sondaże mówią o wyniku wyborów?

Do wyborów zostało już mniej niż miesiąc i chciałbym podzielić się uwagami na temat istotnego elementu kampanii wyborczej jakim jest ogłaszanie i komentowanie wyników sondaży.
Takie sondaże są publikowane przez cały czas, ale podczas kampanii wyborczej przyciągają wyjątkową uwagę, gdyż na ich podstawie usiłuje się ustalić kto wygra w nadchodzących wyborach.
Często, jako wielką sensację ogłasza się, że jednej partii spadły notowania o półtora procenta, a drugiej wzrosły o pół procenta. Czy rzeczywiście jest to powód do ekscytacji, czy raczej tylko manipulacja polegającej na próbie przekonania jakiejś szerszej grupy wyborców, że jedna partia zaczyna wygrywać, a druga wprost przeciwnie, jest w okresie spadku i na pewno przegra wybory?

Jednak już niewielka znajomość zasad przeprowadzania sondaży wskazuje, że wyciąganie jakiś bardziej kategorycznych wniosków na podstawie tak niewielkich zmian sondażowych wskaźników jest pozbawiona podstaw.
Prawa statystyki, na których opiera się budowanie sondaży, wskazują jaki jest błąd maksymalny oszacowania wyniku. Większość publikowanych obecnie sondaży opiera się na badaniu próbki o liczności około 1000 osób, a czasami nawet znacząco mniej. Dla takiej próby, wyliczony błąd statystyczny wynosi około 3 procent. Czyli, jeżeli sondaż wskazuje 30 procent poparcia dla danej partii to faktycznie oznacza to, że, z prawdopodobieństwem równym 95 procent, rzeczywiste poparcie zawiera w granicach od 27 procent do 33 procent (30 proc. +/- 3 proc).
Oczywistym jest, że robienie sensacji z tego, że wskazanie jakiejś partii spadło w kolejnym sondażu o nawet 3 procent jest pozbawione sensu, gdyż taka zmiana zawiera się w granicach błędu statystycznego.

Jak sobie zatem radzić w takiej sytuacji i samemu spróbować określić jakie jest rzeczywiste poparcie dla rożnych partii?
Zadanie nie jest łatwe, już choćby dlatego, że nie da się bezpośrednio przeliczyć poparcia sondażowego na liczbę mandatów, gdyż mandaty poselskie są dzielone niezależnie w wielomandatowych okręgach.
Aby dojść do liczby mandatów należy poczynić pewne dodatkowe uproszczenia i założenia. Z takich, najbardziej znanych, rozwiązań tego zagadnienia jest kalkulator prof. Flisa i metoda Marcina Palade. Według opinii pana Palade, metoda Flisa jest mało dokładna, gdyż jego kalkulator nie opiera się na analizie rozkładu poparcia w okręgach, a wylicza liczbę mandatów bezpośrednio z poparcia ogólnokrajowego. Przytacza on także opinię z Gazety Wyborczej, która miała następująco odnieść się do metody Flisa: „Model matematyczny z uwagi na korzystną dla PiS i niekorzystną dla KO korelację wyników z wielkością okręgów oraz z powodu niedostosowania w 20 okręgach liczby wybieranych posłów do liczby mieszkańców (co też jest korzystne dla PiS i niekorzystne dla KO i Lewicy) zaniża liczbę mandatów PiS o mniej więcej 3-4 mandaty i o tyle zawyża liczbę mandatów opozycji demokratycznej”.
W związku z powyższym błędem, ale i innymi, Palade nazywa tę metodę „kalkulatorem w obronie demokracji”.
Sam Palade opiera się w swoich szacunkach na średniej z sondaży, odrzucając przy tym te, które uważa za skrajne, i następnie przelicza liczbę mandatów w okręgach według jakiejś swojej metody.

Aby nie być zdanym wyłącznie na wyniki przedstawiane przez wymienionych i innych analityków postanowiłem sam opracować metodę określania podziału liczby mandatów poselskich w przyszłych wyborach.
Wydawałoby się, że należy uwzględniać tylko sondaże jak najbardziej zbliżone do daty wyborów, gdyż one powinny przedstawiać efekty prowadzonej kampanii wyborczej.
Jednak niekoniecznie musi tak być, gdyż sprawdzenie danych dla wyborów w roku 2015 i 2019 nie wskazuje aby kampania wyborcza miała rzeczywiście duży wpływ na zmianę poparcia.
Okazuje się, że średnia dla sondaży z ostatniego miesiąca przed wyborami praktycznie się nie zmieniała i, dla głównych partii, cały czas wahała się w granicach jednego procenta. To wskazuje, że w Polsce elektoraty są na tyle stałe, że kampania wyborcza nie wpływa znacząco na preferencje podczas samych wyborów.
Widać, że wyborcy patrzą na całokształt i oceniają jak partia rządząca sprawowała się w długim okresie czasu, i czy ich osobista sytuacja, ich rodziny, czy też wspólnoty narodowej, się w tym czasie polepszyła, czy pogorszyła.
Propaganda serwowana w kampanii wyborczej wydaje się nie mieć na nich większego wpływu.
W tym sensie, kampania wyborcza przypomina wojnę pozycyjną, która pomimo swej zażartości nie prowadzi faktycznie do żadnych zmian frontu.
Pewnym wyjątkiem są nowe ugrupowania, startujące w wyborach po raz pierwszy, które mając pewien bonus nowości mogą przyciągać bardziej labilny elektorat. Jednak tego rodzaju elektoratu nie jest dużo i nie można na nim budować żadnej strategii zmiany.

Uwzględniając powyższe obserwacje i mając, w swoich kalkulacjach, wzgląd na prawa statystyki, biorę średnią ze wszystkich sondaży z całego miesiąca. Do tej pory, licząc od 13 sierpnia, takich odczytów naliczyłem 31. Z uwagi na to, że średnio w jednym sondażu badano około tysiąca respondentów, łącznie będzie to już około 30 tysięcy przebadanych osób.
Przy takiej liczbie, można przyjąć, że błąd wynosi nie 3 procent, jak dla pojedynczego sondażu, a tylko 1 proc. Średnie wskazania dla poszczególnych partii wynoszą

Zjednoczona Prawica                     37 proc.
KO                                                      28,8 proc.
Lewica                                                 8,2 proc.
Trzecia Droga (PSL+Polska 2050)    8,8 proc.
Konfederacja                                    10,5 proc.
Bezpartyjni Samorządowcy              2 proc.

Dla przeliczenia tych wyników w okręgach uwzględniam poprawkę wynikająca z uzyskanych wyników wyborów w 2019 roku. Po dokonaniu symulacji komputerowej, i z uwzględnieniem  zmian w granicach plus/minus 1 procent, otrzymałem następujące liczbowe zakresy mandatów poselskich możliwych do uzyskania przez poszczególne komitety wyborcze

              Zjednoczona Prawica                     204-212
KO                                                      143-152
Lewica                                                    22-32
Trzecia Droga (PSL+Polska 2050)       28-39
Konfederacja                                         38-47

Wszystko to przy założeniu, że każde z pięciu ugrupowań będzie uczestniczyć w podziale mandatów, czyli przekroczy próg wyborczy. Dla Trzeciej Drogi, która jest koalicją, ten próg wynosi 8 proc., i nie jest całkowicie pewne, czy zostanie on przekroczony.
Wynik średniej z sondaży wynosi tu, co prawda, 8,8 proc, ale jeśli uwzględnimy błąd statystyczny o wielkości tylko 1 procenta, to w skrajnie niekorzystnym przypadku wynik może wynieść 7,8 proc., a to oznacza nieuczestniczenie w podziale mandatów.
Jeśli zaś Trzecia Droga spadnie poniżej progu, wówczas sytuacja wyglądałaby inaczej i wtedy ilości mandatów będą nastepujące.

              Zjednoczona Prawica                     225-229
KO                                                      153-160
Lewica                                                    24-35
Konfederacja                                         42-51

Widać, że w takim przypadku Zjednoczona Prawica jest blisko samodzielnej większości i brak do tego tylko kilku posłów, których, jak myślę, będzie mogła pozyskać z innych ugrupowań.
W innym przypadku, gdy Trzecia Droga wejdzie, wówczas Kaczyńskiemu będzie potrzebna koalicja z innym ugrupowaniem. Najbardziej prawdopodobnym kandydatem będzie tu właśnie Trzecia Droga, lub jej część, gdyż w przypadku Konfederacji istnieją zbyt duże rozbieżności odnośnie stosunku do gospodarki, podatków i samej filozofii funkcjonowania państwa.
Natomiast scenariusz, że wszyscy łączą się przeciw Zjednoczonej Prawicy wydaje się skrajnie mało prawdopodobny, tym bardziej, że jest jeszcze prezydent, który ma swoją niebagatelną rolę przy powoływaniu rządu.
Następna prognoza podziału mandatów w nadchodzących wyborach już za tydzień.

Stanisław Lewicki

Click to rate this post!
[Total: 14 Average: 3.6]
Facebook

3 thoughts on “Lewicki: Co sondaże mówią o wyniku wyborów?”

  1. Przede wszystkim błąd standardowy inaczej się liczy. Błąd standardowy równa się k*(p*(1-p)/n)^0,5

    gdzie:

    n – liczebność próby – tutaj około 1000
    k – ilość odchyleń standardowych dla danego rozkładu i założonego poziomu ufności. Dla 5% poziomu ufności (czyli wynik ma się zmieścić w danym przedziale z 95% prawdopodobieństwem) i rozkładu normalnego k = 1,96 odchyleń standardowych

    Ale jest jeszcze p – czyli określony wynik pomiaru w procentach.

    Ciekawe że jakoś nikt się nie zastanawia, że skoro błąd standardowy sondażu ma wynosić 3%, a poparcie dla jakiejś partii (np BS) wynosi w sondażu 2%, to jaki jest przedział tego poparcia?

    W rzeczywistości błąd standardowy wynosi 3%, ale wyłącznie dla p = 50%. Gdyby jakaś partia miała w sondażu takie poparcie, wtedy faktycznie byłoby to 50% +/- 3%

    W rzeczywistości najsilniejsze partie mają po około 30% w sondażach a wtedy błąd standardowy jest już niższy i jest 30% +/- 2,84%

    Dla partii które mają około 10% poparcia (Lewica, KWIN, TD) mamy 10% +/- 1,86%

    Dla partii z poparciem 2% (BS) jest to 2% +/- 0,87%

    Jak widać możliwość, ze przy sondażach rzędu 10% TD spadnie pod próg 8% jest całkowicie iluzoryczna. Niestety dla TD, sondaże są znacznie słabsze niż 10%

    Nie wie pilaster też skąd autor wziął podawane przez siebie średnie z sondaży, zwłaszcza dla PIS – 37% – absurdalnie wysoką.

    Średnia krocząca z 15 ostatnich sondaży wynosi dzisiaj (19 września)

    PIS – 34,9%
    KO – 26,4%
    KWIN – 9,9%
    TD – 8,6%
    Lewica – 8,3%

    Przy czym poparcie dla innych niż PIS partii jest tu zaniżone, bo w tej średniej znalazły się dwa sondaże CBOS – ewidentnie zniekształcone na niekorzyść przeciwników PIS

    Przy takim wyniku liczba manatów wyniosłaby:

    PIS – 196
    KO – 147
    KWIN – 44
    TD – 37
    Lewica – 36

    Przy czym potencjalnym koalicjantem PIS nie jest ani TD, ani tym bardziej KWIN, tylko, ze względu na bliskość programową, Lewica

  2. BTW, gdyby próba faktycznie wynosiła 30 000 badanych, to błąd standardowy wynosiłby oczywiście (dla p = 50%) nie 1%, a tylko 0,6% a dla mniejszych p odpowiednio mniej. Dla p = 8,8% tylko 0,32%

  3. I średnia krocząca z 22 września

    PIS – 34,5%
    KO – 26,8%
    KWIN – 9,9%
    TD – 9,0%
    Lewica – 8,8%

    W przeliczeniu na mandaty:

    PIS – 193
    KO – 146
    KWIN – 44
    TD – 39
    Lewica – 37

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *