Minęło już 1000 dni od rozpoczęcia intensywnych działań militarnych na Ukrainie. Sam konflikt mocno spowszedniał i dlatego, nie tylko z powodu wygranej Trumpa i jego zapowiedzi, oczekuje się jego zakończenia w ciągu najbliższych miesięcy. W tym przypadku nieuniknione wydaje się uznanie przez Ukrainę faktu coraz bardziej zarysowującej się przewagi rosyjskiej co zapewne skutkować będzie koniecznością zaakceptowania strat terytorialnych i ustępstw politycznych.
Ostatnią szansą, której uchwycił się prezydent Zełenski, jest, uzyskane w dniu 17 listopada, zezwolenie USA na wykorzystanie rakiet ATACMS przeciw celom w Rosji. Szczególnie w Polsce obudziło to oznaki entuzjazmu w kręgach mocno kibicujących Ukrainie. Dla przykładu prezydent Duda stwierdził: „Przywitałem decyzję Prez. Bidena z dużą radością i ulgą, ponieważ uważam, że Ukrainie potrzebne jest zniesienie ograniczeń w wykorzystaniu militarnej pomocy od sojuszników”. Osoby takie zdają się nie zauważać, że możliwe następstwa będące skutkiem tej decyzji, mogą bardzo wpłynąć na bezpieczeństwo także naszego kraju. Niestety, szczególnie nasza historia dostarcza wystarczająco dużo przykładów na to, że bezmyślnie manifestowana i źle pojmowana odwaga, zwłaszcza przez osoby odpowiedzialne za kraj, miała opłakane skutki dla nas wszystkich. Rzecz w tym, że dopuszczenie przez USA możliwości używania rakiet ATACMS przeciw Rosji może stać się zaczątkiem eskalacyjnych działań z obu stron, które finalnie mogą nawet doprowadzić do użycia broni jądrowej, gdyż dokładnie taka sytuacja jest przewidziana przez, właśnie znowelizowaną, doktrynę użycia broni jądrowej przez Federację Rosyjską.
Co do samej istoty militarnego znaczenia wspomnianej decyzji Bidena, to trzeba tu wyjaśnić, że rachuby wszystkich tych, którzy zobaczyli w tym szansę na pobicie Rosji, wydają się mieć słabe podstawy. Po pierwsze, rakiety te nie są jakąś nowością dla wojsk rosyjskich. Pojawiły się one na Ukrainie w październiku ubiegłego roku i były używane przeciwko wojskom rosyjskich na zajętych przez nie obszarach Ukrainy i także Krymu. Nie okazały się jakąś cudowną bronią i mogą być zwalczane przez rosyjskie systemy przeciwlotnicze, choć oczywiście, jak stwierdzają specjaliści, jest to trudniejsze z uwagi na szybkość tych rakiet oraz stromy kąt ataku. W przypadku wielu rakiet użytych, może nastąpić przeciążenie systemu obrony i w rezultacie jakaś rakieta może się przedrzeć przez obronę i uderzyć w cel. Nie zatrzymało to jednak rosyjskiej ofensywy na Donbasie i Zaporożu, chociaż rakiety ATACMS były używane tam od roku, stąd trudno oczekiwać by poszerzenie strefy ich stosowania na przygraniczne obwody Rosji mogły zasadniczo zmienić sytuację militarną, choć stworzą pewne trudności dla rosyjskiej logistyki i lotnictwa.
Oczekiwano też jakiejś odpowiedzi rosyjskiej na decyzję prezydenta Bidena, choć mało kto spodziewał się zdecydowanych działań. W Polsce mało kto uważał, że tego rodzaju eskalacja ze strony USA i Wielkiej Brytanii wywoła bezpośrednią militarną reakcję Rosji i jak stwierdził były szef BBN za prezydentury Komorowskiego, Stanisław Koziej: „Putin zapewne będzie wykorzystywał decyzję Bidena do propagandowego mobilizowania Rosjan przeciw Zachodowi i Ukrainie, ale realne możliwości operacyjne Rosji będą osłabiane precyzyjnymi uderzeniami w jej logistykę i głębsze bazy operacyjne”. Czyli w sumie nie ma się czego bać.
Tymczasem, już w czwartek rano, Putin mocno zaskoczył i to nie tylko generała Kozieja, ale chyba także cały Pentagon, gdyż na słynne zakłady zbrojeniowe „Jużmasz”, położone w mieście Dnipro, uderzyła rosyjska rakieta balistyczna całkowicie odmienna od wszystkich używanych przez Rosjan dotychczas. Od razu zwrócono uwagę, że jej charakterystyki odpowiadały międzykontynentalnej rakiecie balistycznej, zaś filmy z miejsca uderzenia pokazywały wiele (naliczono nawet 36) elementów głowic bojowych i celów pozorowanych, które z prędkością hipersoniczną osiągały powierzchnię ziemi. Zarówno ilość jak prędkość głowic wskazywała, że nie mogły one być strącone przez, używany na Ukrainie, amerykański zaawansowany system przeciwlotniczy Patriot, a nie jest też pewne, że mogłyby tego dokonać systemy obrony przed rakietami balistycznymi, takie jak THAAD, Aegis, czy Aegis Ashore, którego instalacja została ostatnio uruchomiona w Redzikowie.
Co do rosyjskiej rakiety, to najpierw typowano, że była to rakieta międzykontynentalna (ICBM) RS-26 Rubież, mogąca dostarczyć, z 20 krotną prędkością dźwięku, 4 głowice jądrowe na odległości międzykontynentalne. Potem informacje przekazał w oświadczeniu sam prezydent Putin, który podał, że była to nowa rakieta średniego zasięgu o nazwie Oresznik, co zresztą niekoniecznie zaprzecza pierwszym przypuszczeniom, gdyż Oresznik może być modyfikacją rakiety RS-26.
Rzecz oczywista, że użyta rakieta nie posiadała głowic jądrowych a konwencjonalne, tym niemniej było to wielka sensacja, gdyż było to pierwsze w historii bojowe użycie tego typu rakiet, dotychczas uważanych wyłącznie za komponent jądrowych sił strategicznych i z tego względu nie branych w ogóle pod uwagę jako potencjalny środek walki w konwencjonalnym starciu. To, co uważano za mało prawdopodobne, jednak nastąpiło i tym samym Putin odpowiedział na działania Bidena, wprowadzając eskalację na nowy poziom, nie spotykany do tej pory, na który odpowiedzieć będzie bardzo trudno, wręcz wydaje się to niemożliwe, gdyż jednocześnie Putin zapowiedział, że uderzy bronią jądrową w te kraje, które używają swoich rakiet przeciwko Rosji.. Uderzenie rakiety Oresznik w Dnipro zdecydowanie zwiększa wiarygodność tej deklaracji i w takiej sytuacji trudno sobie wyobrazić możliwość dalszej eskalacji ze strony Zachody bez przekroczenia bariery wojny jądrowej.
Jeżeli świat nie ma się pogrążyć w wojnie nuklearnej to jedyną drogą, od tej pory, może być tylko deeskalacja konfliktu na Ukrainie i jego szybkie zakończenie. Niektórzy uważają, że Biden chciał, poprzez zezwolenie na używanie rakiet ATACMS, utrudnić Trumpowi przyszłe działania mające na celu zakończenie konfliktu na Ukrainie, a tymczasem okazało się, że wręcz wystawił mu piłkę dla takich działań, gdyż po tym jak Putin zademonstrował determinację trudno będzie, nawet największemu optymiście, oczekiwać, że Ukraina może wygrać tę wojnę, a zatem najlepiej będzie ją zakończyć niż ryzykować dalsze straty i wystawiać się na kolejne uderzenia rosyjskich rakiet, których nie można zatrzymać. Jest też rzeczą oczywistą, że USA nie zaryzykują swojego bezpieczeństwa dla Ukrainy, co jasno prezydent Biden deklarował już wcześniej, odrzucając jakąkolwiek możliwość bezpośredniego zaangażowania amerykańskich żołnierzy w tym konflikcie.
Stanisław Lewicki
„Rzecz oczywista, że użyta rakieta nie posiadała głowic jądrowych a konwencjonalne”
Nawet „konwencjonalnych” nie posiadała, tylko jedynie „kinetyczne” — bez środków wybuchowych — tj. potocznie mówiąc „zrzucili im kamienie na łeb” (co prawda spadły prawie z prędkością meteorów). To miała być na razie tylko demonstracja typu: „lepiej się uspokójcie, bo inaczej…”. Wydaje się, że „przekaz odebrano i zrozumiano”.
To i tak dobrze, bo zamiast kamieni, mogli strzelać g***em, albo workami pełnymi śmieci.
Czy rakieta Oresznik może zmienić przebieg wojny na Ukrainie? NIE, NIE MOŻE! (dalej nie ma sensu czytać).