Od dłuższego czasu nurtowało mnie pytanie jak jest powód, że ci tzw. młodzi, wykształceni i z wielkich miast tak bardzo upodobali sobie w Rafale Trzaskowskim. Dla mnie było to kompletnie niezrozumiałe, gdyż zalety umysłu i charakteru jakie prezentuje ten pan, w moich oczach, szczególnie nie predestynują go do pełnienia najważniejszych funkcji w naszym państwie.
Tymczasem jedna z jego ostatnich wypowiedzi naprowadziła mnie trochę w stronę odkrycia tej tajemnicy jego popularności w określonych kręgach.
Otóż Trzaskowski publicznie podzielił się swoją znajomością rynku IT i stwierdził, oceniając obecny stan koncernu Nvidia, że o nim „cztery lata temu jeszcze nikt nie słyszał”.
Czy rzeczywiście można się zgodzić z taką opinią? Nie uważam się za jakiegoś znawcę branży IT, ale wiem, że już bez mała 30 lat temu Nvidia należała do czołowych producentów akceleratorów graficznych i o posiadaniu jej karty GeForce, czy RIVA, to marzyły miliony posiadaczy komputerów w Polsce i na całym świecie. Wielka popularność tej firmy z tak odległych czasów się datuje, a nie jest efektem ostatnich czterech lat.
Co więcej, pan Trzaskowski powinien jednak mieć jakieś pojęcie o tych sprawach, bo przecież był w latach 2013-2014 ministrem administracji i cyfryzacji. Ale widać nie jest przyjęte w Polsce, przynajmniej za rządów jednej konkretnej partii, by ich ministrowie orientowali się za dobrze w zagadnieniach, którymi zajmuje się ich resort.
Ale co to ma wspólnego z uwielbieniem tych młodych, wykształconych. Przyczyna jest tu prosta, otóż mając takiego idola, ci, uważający się za wyjątkowo inteligentnych i należących do elity, ludzie nigdy nie będą się czuli zdeprymowani, onieśmieleni, czy zawstydzenia w obliczu swojego przywódcy.
On, po prostu, w żaden sposób nie daje im odczuć, że w czymś ich przewyższa, i stąd wynika ich akceptacja takiej postaci.
To jest zresztą pewna reguła w krajach liberalnej demokracji, co odróżnia je od systemów opartych na hierarchii, kompetencji, czy autorytecie, gdzie przyjęło się, że właściwym stanem jest taki, gdzie człowiek stojący wyżej w hierarchii społecznej powinien przewyższać tych na dole rozumem, wiedzą, czy poziomem moralnym.
A gdyby tak nie było to przynajmniej należało zachować pozory i jak to zarządził car Piotr Wielki: „podwładny powinien przed obliczem przełożonego mieć wygląd lichy i durnowaty, tak by swoim pojmowaniem sprawy nie peszyć przełożonego”.
Tymczasem w systemach demokratycznych, osoba sprawująca władzę winna przede wszystkim zabiegać o poparcie wyborców. A zatem tu sytuacja, względem reguły Piotra Wielkiego, jest odwrotna: to zabiegający o głosy wyborców winien się starać by nie wyglądać na górującego nad swoimi wyborcami pod względem inteligencji i zdolności, .
I takie wrażenie sprawia Trzaskowski. Żaden z jego wyborców nie będzie speszony tym, że go nie rozumie, że to co słyszy jest dla niego za mądre. Dlatego też go kochają i chętnie będą na niego głosowali.
Ot i cała tajemnica zdobywania popularności i poparcia w wyborach przez liberalnych polityków. Takie są mechanizmy zdobywania władzy w naszym państwie. To zresztą nie jest stan jaki zapanował dopiero teraz, ale takie praktyki mają u nas długą historię i trudno nie zauważyć, że pierwszym autorem, który genialnie to opisał w powieści „Kariera Nikodema Dyzmy” był Tadeusz Dołęga-Mostowicz.
Tak wykreowany lider nie musiał też być jakimś parweniuszem. W naszych dziejach bywali królowie, których szlachta kochała, mimo że nie mieli oni żadnych talentów przywódczych i państwo z tego powodu upadało. Do takich należał Michał Korybut Wiśniowiecki, który znał ponoć aż osiem języków, ale w żadnym z nich, jak ocenił sławny profesor Władysław Konopczyński, nie miał nic ciekawego do powiedzenia. Nasz bohater, pan Trzaskowski, deklaruje jakąś znajomość pięciu języków, czyli znacząco mniej niż król Michał Korybut, ale reszta, według mnie, się zgadza.
Najbardziej chyba znanym stwierdzeniem Trzaskowskiego, które jest echem haseł klimatycznych aktywistów, jest to, że „planeta się pali”. Ale jak tu zwykły obywatel ma gasić tę planetę skoro podniesiono właśnie opłaty za wodę, jak też zwiększono akcyzę na napoje wyskokowe?
Stanisław Lewicki
Elektorat PiS kocha swoja partie i daje się wzorcowo robić w konia kłamstwami, bo taka natura miłości. Elektorat Po głosuje częściej przeciw niż za. Mogliby tam postawić każdego, tylko Tusk ciągnie ten interes.
W demokracji szanse na zwycięstwo ma „swój chłop”. Przeciętnie inteligentny, lubiący wypić itd. lub przynajmniej sprawnie udający swojego chłopa. Gdy popatrzymy na prezydentów III RP to właśnie ta zasada się sprawdza. Następne wybory prezydenckie potwierdzą chyba powyższą tezę. Intelektualista nie ma większych szans, ponieważ lud nawet miałby problemy ze zrozumieniem jego tez a tu chodzi o grę na emocjach a nie o uczone wywody.
Intelektualista (przynajmniej ten z humanistycznym kierunkiem) to niech najwyżej zajmuje stanowiska rządowe związane z kulturą i edukacją. Od całej reszty niech się trzyma z dala.
„Michał Korybut Wiśniowiecki, który znał ponoć aż osiem języków, ale w żadnym z nich, jak ocenił sławny profesor Władysław Konopczyński, nie miał nic ciekawego do powiedzenia”
To podobnie, jak Zbyszewski „podsumował” ks. Czartoryskiego — cytuję z pamięci: „książę miał wręcz papuzie zdolności do nauki języków obcych, co dawało jednak ten efekt, że jedno i to samo głupstwo był w stanie powtórzyć w kilkunastu językach”. 🤣
Rafał Trzaskowski – poliglota i erudyta, człowiek wszechstronnie wykształcony, posiadający niezwykły wdzięk i piękną, kwiecistą mowę. W nienagannie skrojonym uniformie, z pięknym uśmiechem na ustach przemierza świat, zjednując sobie głowy obcych mocarstw. A jak tam skrajnie prawicowy Kaczyński?
To typowo negatywny, konserwatywny sposób widzenia rzeczywistości. Przyznaje Trzaskowski jest nijaki, pozbawiony tej ideologiczności, którą w sensie „swojego chłopa” potrafi zbudować Tusk, ale ten dychotomiczny podział mentalnościowy pomiędzy światami średniowiecznym, a oświeceniowym wymaga swoich nieświadomych ofiar. Polityka rządzi się emocjami, a nie wiedzą. Albo jesteśmy zakompleksionymi osobowościami mistyczni-autorytarnymi – polecam bogate badania od Reicha, poprzez Adorno, aż do polskich psychologów polityki jak Skarżyńska, którzy kontynuują badania nad faszystowskim paradygmatem osobowości autorytarnej.
Niestety, w miarę lektur prac naukowych coraz bardzie przekonuje mnie teza, że nie mamy absolutnie wpływu na nasze działania. To jak reagują poszczególne jednostki, grupy, frakcje czy partie jest wyłącznie wykładnią rozwoju społecznego. To w jakim otoczeniu społecznym nasza osobowość jest kształtowana ma fundamentalne znaczenie dla tego kim jesteśmy i jakie poglądy wyznajemy. Niezwykle groźne jest to, że mistyczno-irracjonalno-platońskie widzenie świata dominuje od czasów Platona, a może jeszcze wcześniej, kiedy homo sapiens, a może jego przodkowi, budowali opis rzeczywistości na podstawie wyobrażeń, a nie realnej prawdy.