Lewicki: Przegląd tygodników politycznych za tydzień 51, 2016 rok

 

 

„Do Rzeczy” nr 51

„dwaj panowie g” – Chwalą się panowie komitywą z Rysiem Czarneckim: „Widzieliśmy jego gabinet w Brukseli. Wisi tam chyba z 500 szalików klubów sportowych z całego świata, a przecież nie da się kibicować wszystkim. Uważamy, że wiceszefem europarlamentu nie może być osobą tak niezdecydowaną.”

No i błąd. Rysiu Czarnecki wcale nie jest niezdecydowany w kibicowaniu. On, według mnie, jest bardzo zdecydowany. Kibicuje wyłącznie sobie. J

A na gwiazdkę rozdzielają panowie rózgi i prezenty: „rózgę dla Kaczora-Dyktatora. Wszyscy wiedza, za co. To się fachowo nazywa: sprawstwo kierownicze.”

To coś chyba nowego, bo dotychczas PiS uważano powszechnie za sektę, a jak jest „sprawstwo kierownicze” to jednak chyba będzie  mafia, lub inna jakaś zorganizowana przestępczość. J

Piszą też, że Jacek Kurski, prezes telewizji, jest przy nadziej z nową partnerką Joanną. Widać, że program 500+ naprawdę działa.

 

„Macierewicz jakiego nie znacie” – Wojciech Wybranowski stara się ocieplić wizerunek Antoniego. Okazuje się, że to bardzo miły i rodzinny człowiek. „Znajomi Macierewicza twierdzą, że największy wpływ na dzisiejszego szefa MON ma jego żona – Hanna Natora-Macierewicz”. Ten „wpływ” to może być, dajmy na to, dominacja i potem w działalności publicznej pan Antoni musi jakoś to odreagować. To by pewne kwestie tłumaczyło. Tym bardziej, że sam Macierewicz przyznaje, że twardej ręki zaznał już w młodości od swojej siostry Barbary: ”Twardą ręką jako starsza siostra wychowywała mnie i mojego brata, wymuszając na nas codzienny porządek i codzienne zobowiązania, które trzeba było realizować”.

Kto, tak jak i ja, miał starsze rodzeństwo, temu nie trzeba tłumaczyć o co chodzi. Bardziej teraz rozumiem Antoniego i stał mi się jakby bliższy. J

No i jeszcze jeden jego przypadek; gdy raz, w stanie wojennym, uciekał z konspiracyjnego mieszkania to „przyszły panie, ogoliły, wymalowały i przebrały Antka, po czym wyprowadziły go jako elegancką wysoką damę”.

Jak się okazuje, znany film, „Poszukiwany, poszukiwana” dawał wzory do konspiracyjnej działalności. Teraz wystarczy tylko trochę zmienić ten scenariusz i będzie dzieło o walce Antoniego z komuną. J

 

„Prezydent docenił Sorosa” – blogierka Kataryna o laudacji, jaką na cześć Fundacji „Court Watch Polska”, wygłosił prezydent Duda. Projekt tej Fundacji o nazwie „Obywatelski Monitoring Mediów”  uzyskał Nagrodę Prezydenta RP „Dla Dobra Wspólnego”. Nagroda ponoć w pełni zasłużona, bo. jak stwierdził Duda, „co roku ponad 500 wolontariuszy Fundacji obserwuje rozprawy w całej Polsce. Publikują raporty, szkolą sędziów – są głosem obywateli w sądach i Ministerstwie Sprawiedliwości”.

Jest tylko pewien element, który musi budzić niepokój. Prezydent „pośrednio nagradza George’a Sorosa, bo projekt jest finansowany przez Fundację im. Stefana Batorego”.

Już Wergiliusz napisał, odnosząc się do konia trojańskiego: „boję się Greków, nawet gdy przynoszą dary”. Duda widać nie zna tej sentencji lub jej nie rozumie, bo dla mnie sprawa wygląda tak, że Soros to finansuje, pewnie dlatego, by mieć, poprzez te swoje „szkolenia” wpływ na myślenie i działanie sędziów w Polsce. Czy wymiar sprawiedliwości w Polsce koniecznie potrzebuje pomocy Sorosa, by być bliżej obywateli?

W Turcji, taki podobny do Sorosa filantrop na nazwisku Gülen, też realizował swoją wizję społeczeństwa, a efektem była krwawa próba zamachu stanu.

 

„wSieci” nr 51

„Przegląd Tygodnia Mazurka i Zalewskiego” – w poprzednich tygodniach autorzy rubryki przedstawiali w niezbyt korzystnym świetle wyczyny Rokosza-Kuczyńskiego znanego propagatora szlacheckiej tradycji. No i doczekali się listu od wymienionego, którego pełna godność wyraża się aż w pięciu imionach i dwóch nazwiskach i brzmi ona następująco: Gniewomir Gwidon Ireneusz Juda Tadeusz Rokosz-Kuczyński. Przedmiotem obrazy wymienionej persony było przypisanie mu przez autorów członkostwa w ZSMP, co było według niego kłamliwą pogłoską autorstwa „liderów krakowskiej Unii Wolności”. I o co ta obraza? Aleksander Kwaśniewski też zaczynał od ZSMP, a jak daleko zaszedł.

Wyśmiewają się także z Suskiego, że drążył temat Carycy i jak sędzia Milewski odpowiedział, że jedyną Carycą jaką zna to Katarzyna, to Suski dalej  wypytywał o nazwisko. Oj, nie wiem, czy słusznie się wyśmiewają, bo w środowisku bliskim PiS znana jest  pewna pani o imieniu Katarzyna, którą niektórzy nazywają Carycą. To pani Katarzyna Gójska-Hejke, czynna w różnych redakcjach pism „Strefy Wolnego Słowa” i TV Republika. No i jak Suski usłyszał, że Caryca i że Katarzyna, to pytał dalej, bo chciał wiedzieć, czy Wielka, czy Hejke. No i czemu się tu dziwić?  J

 

„Kanarek zdechł” – felietonik Witolda Gadowskiego, który takim tytułem podsumował zastąpienie kard. Stanisława Dziwisza przez abp. Marka Jędraszewskiego. Sprawa jest o wiele poważniejsza niż zwykła zamiana na stolcu metropolii krakowskiej. Otóż, według Gadowskiego, właśnie „ducha wyzionęło truchło tzw. Kościoła łagiewnickiego”.

Trudno się nie zgodzić, bo histeryczna reakcja wielu środowisk na tę zmianę, zdecydowanie wskazuje, że chodzi o coś większego, o kardynalną zmianę. „Na nic zdały się nowoczesne litanie „Tygodnika Powszechnego”, na nic knucie i próby wywieranie nacisku, na nic wyjazdy do Rzymu”.

Widzę, że główna twierdza tzw. „Kościoła otwartego i nowoczesnego” została zdobyta. I jest tak jak w tym znanym skeczu: zaczyna się od tego, że tylko kanarek zdechł, ale tak naprawdę, to hrabina nie żyje i dwór się spalił.

 

 

„Polityka” nr 52/53

„Dzieje trzech życzeń” – Ewa Wilk odprawia lamentacje nad niepowodzeniem europejskiego projektu budowy tzw. społeczeństwa otwartego w Polsce. Marzeniem było by „zaszczepić, zwłaszcza młode pokolenia, na wirusy autorytaryzmów i nacjonalizmów, etnicznych i religijnych nienawiści”  z czego miały wyniknąć „szczęśliwość i spokój po wsze czasy”.

I wszystko już dobrze szło, sukces całkowity był bliski; no po prostu, tak jak w przypadku tego konia, co to go Cygan z dowcipu już prawie odzwyczaił od jedzenia. Już, już, niewiele brakowało, a tu nagle, nie wiadomo dlaczego, koń zdechł.

I tu tak samo; no właśnie młode pokolenie, to co to miało ten projekt pociągnąć do ostatecznego zwycięstwa, się nagle zbuntowało i „zwłaszcza młodzież sprawia wrażenie coraz bardziej zamykającej się na świat. Poparcie dla działań Obozu Narodowo- Radykalnego czy Młodzieży Wszechpolskiej deklaruje 17 proc. Polaków, a jeśli wziąć pod uwagę tych w  wieku 18-24 lata, to aż 38 proc”.

I tu liberalno-lewicowe elity, porażone całkowitą klęską, dotarły do kluczowego pytania: jak zyć? Co robić, gdy grad kontrrewolucji wybił pielęgnowane od lat uprawy, a  narodowy i konserwatywny barbarzyńca bezkarnie pustoszy winnicę, na której wyhodowanie poszło tyle zachodu i pieniędzy, poszło całe życie pokolenia ’68? Ich spotyka najgorsza rzecz, jaka może się wydarzyć człowiekowi. Dobiegają starości i muszą patrzeć jak wszystko, w co wierzyli, o co walczyli, rozpada się na ich oczach w pył. Jeszcze trochę i zostaną uznani za winnych całego zła, jakie dotyka rozpadającą się cywilizację zachodnią. Nawet mi ich trochę szkoda. J

 

„Gazeta Polska” nr 41

„Putin ma wielkie oczy” – Marcin Wolski, dla mnie absolutnie bezkonkurencyjny w kategorii najmniej śmiesznych satyryków, stara się pocieszać siebie i czytelników, że nie taki Putin straszny jak go malują, że Trump na pewno żartował z tą swoją sympatią i podziwem dla Putina. Bo przecież żadnych ustępstw i podarunków w polityce nie ma, bo altruistami w polityce to bywali tylko, …. Rosjanie. „Chruszczow podarował Ukrainie Krym, a Piotr III nazajutrz po śmierci carycy Elżbiety wydał rozkaz dla swoich wojsk dorzynających Prusy (już był zajęty Berlin), by dołączyły do boku Fryca Wielkiego. O takich prezentach ze strony zachodnich demokracji raczej nie słyszałem”.

Ja też nie słyszałem; no i powiedział słowo prawdy pan Marcin, że w polityce prezent to można dostać tylko od Rosji. Tylko, że z tego wynika, że owe zachodnie demokracje także i Polsce nie pomagają z pobudek altruistycznych, a całe to zaangażowanie Zachodu w rozwój i obronę Polski i sąsiednich krajów wynika z woli utrzymania stref wpływów i eksploatacji ekonomicznej tych zależnych obszarów peryferyjnych. Taka jest niestety przykra prawda. Darmowy ser jest tylko w pułapce na myszy.

Stanisław Lewicki

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *