Lipiński: „Zakazany Bóg” Pablo Moreny

W kraju wybuchały bezustanne strajki, lewackie bojówki mordowały prawicowych polityków, zapanowała anarchia, żaden rząd, czy to prawicowy, czy lewicowy, nie potrafił opanować sytuacji. Gdy na przełomie lutego i marca wybory wygrał Front Ludowy, widmo komunizmu już wyraźnie zawisło nad Hiszpanią, a terror (któremu towarzyszyły też walki między poszczególnymi ugrupowaniami „obrońców republiki”) nie ustawał, a nawet nasilił się. Wszystkie ugrupowania jednak łączyła nienawiść do katolicyzmu i duchowieństwa.

Dość powiedzieć, że tylko w latach wojny domowej (1936–1939) czerwoni wymordowali 8 000 osób konsekrowanych – księży, zakonników i zakonnice, kleryków, seminarzystów, dopuszczając się przy tym potwornych bestialstw. Zanim jednak przeszli oni przez wszystkie przedśmiertne męczarnie, obiecywano im życie w zamian za wyrzeczenie się wiary lub choćby zrzucenie sutanny czy habitu. A jednak… Nie odnotowano żadnego przypadku apostazji! Prócz tego profanowano hostie, krzyże, palono relikwie świętych. W tym czasie zniszczono dwa tysiące kościołów, większość zabytkowych. Hiszpania straciła więc bezpowrotnie część swoich skarbów kultury narodowej.

Tymczasem w obowiązującej zarówno w krajach komunistycznych jak i w „wolnym świecie” historiografii, to powstańcom gen. Franco przypisywano wszystkie okrucieństwa, natomiast zbrodnie czerwonych z reguły przemilczano, bądź wspominano półgębkiem o przejawach hiszpańskiego „gniewu ludu”, który „niekiedy” przybierał formy odwetu na ciemiężycielach. W myśl tej narracji obecne władze Hiszpanii zacierają wszelkie ślady po generale Franco, który przecież uratował swój kraj przed masakrą, jaka spotkała Rosjan po zwycięstwie bolszewików i inne narody ujarzmione przez komunistów.

Wprawdzie z trudem, mimo zabiegów cenzorskich rządów krajów Unii Europejskiej oraz innych państw, prawda o wojnie domowej w Hiszpanii oraz o męczeństwie katolików w tym czasie zaczyna przebijać się do ogłupionej poprawnością polityczną opinii publicznej. Ostatnim przejawem tej prawdy jest film „Zakazany Bóg” w reżyserii Pablo Moreno i według scenariusza Juanjo Diaza, który 6 listopada wszedł również na polskie ekrany.

Akcja filmu toczy się od lipca 1936 r., czyli na samym początku wojny domowej, w miasteczku Barbastro (Huesca) w Aragonii. Autorzy opowiadają o ostatnich tygodniach życia 51 członków wspólnoty klaretynów, od chwili uwięzienia do momentu rozstrzelania. Ponieśli oni śmierć za swoją wiarę w pierwszej połowie sierpnia.

Barbastro jest wówczas w swoim regionie strategicznym punktem: znajduje się tam garnizon wojskowy i siedziba komitetu rewolucyjnego. Wojsko uosabia pułkownik José Villalba, przywódcą anarchistów jest młody Eugenio Sopena. Wspólnota misjonarzy klaretynów to 60 osób: 9 księży, 12 braci zakonnych i 39 seminarzystów. Przełożonym był o. Felipe de Jesús Munárriz, prefektem seminarzystów – o. Juan Díaz, odpowiedzialnym za misjonarzy klaretynów – o. Leoncio Pérez. Wśród seminarzystów znalazło się dwóch Argentyńczyków: Pablo Hall i Atilio Parussini, którzy nie zostali zamordowani jako cudzoziemcy. Po uwolnieniu odegrali oni kluczową rolę jako naoczni świadkowie męczeństwa, zdając relację w Stolicy Apostolskiej i przywożąc bezcenne zapiski zamordowanych, które później stały się dowodami w procesie beatyfikacyjnym.

Film jest pozbawiony patosu, deklaratywności, czy dewocji, o co tak łatwo podejmując właśnie taki temat. Młodzi seminarzyści mają świadomość, co ich czeka z rąk czerwonych, czego zresztą siepacze nie ukrywają. Przyszłych męczenników autorzy obrazu przedstawili jak najnormalniej: modlą się i szukają godnej rozrywki, piszą w tajemnicy przed strażnikami listy do rodzin lub swoje wspomnienia z ostatnich dni. Jeden z nich, narażając życie, zabiera z tabernakulum w kaplicy hostie. Jak większość ludzi w obliczu nieuchronnej śmierci – po prostu boją się. Niektóry płaczą. Ale wiary nie porzucił żaden – każdy wolał śmierć. Wzruszające są sceny zakochanej w jednym z seminarzystów bojowniczce rewolucji – Trini, która próbuje ratować ukochanego. Ten jednak odmawia zrozpaczonej dziewczynie. Woli męczeńską śmierć.

Bez zaciekłości film prezentuje stronę czerwonych. Część z nich chce uniknąć wymordowania niewinnych i bezbronnych, w tym sam przywódca. Inni członkowie „rewkomu” są żądni mordu. Właśnie ci przed zadaniem śmierci biskupowi Florentino Asensio, poddają go uprzednio torturom. Aby męczarnia trwała dłużej, porzucają półżywego na cmentarzu. Postawa bohaterskich misjonarzy zaczyna wzbudzać szacunek oprawców (byli rozstrzeliwani przez kilkanaście dni), gdyż wiezieni na śmierć kierują do nich słowa przebaczenia.

Zacytujmy we fragmentach kilka zapisków męczenników, świadczących jakże wyraziście o sile wiary i mocy przebaczenia. „Z sercem przepełnionym radością czekam ufny kulminacyjnego momentu mojego życia – męczeństwa, które ofiarowuję za zbawienie biednych konających, którzy muszą wydać ostatnie tchnienie w dniu, w którym ja przeleję swoją krew, by pozostać wiernym i lojalnym wobec Boskiego przywódcy Jezusa Chrystusa. Przebaczam z całego serca wszystkim tym, którzy dobrowolnie lub niedobrowolnie mnie obrazili. Umieram radosny. Do widzenia i do zobaczenia w niebie!”. (Juan Sánchez Munárriz)

„Tak jak Jezus Chrystus z wysokości krzyża skonał, przebaczając swoim wrogom, tak i ja, męczennik, umieram, wybaczając im z całego serca i obiecując wstawić się w szczególny sposób za nich i za ich rodziny. Żegnajcie”. (Tomas Capdevila Miro, C.M.F.) „Zabijają nas z nienawiści do religii. Panie, wybacz im! W zakonie nie stawialiśmy oporu. Pochód do więzienia bez zarzutów. Niech żyje Niepokalane Serce Maryi! Rozstrzeliwują nas jedynie za bycie zakonnikami. Mamo, nie płaczcie. Jezus prosi o moją krew; z miłości do Niego ją przeleję; idę do nieba. Będę tam na Was czekał”. (Salvador Pigem)

„Po 22 dniach kieruję do Was te słowa jako pamiątkę i pożegnanie. Egzekucje już się rozpoczęły. Oczekujemy, że w każdej chwili dosięgną też nas. Kiedy powiadomią Was o mojej śmierci, bądźcie spokojni, bo macie syna męczennika. Do zobaczenia w niebie. Wasz syn wstawi się za wszystkimi”. (Luis Escalé, C.M.F.)

Wszystkich 51 męczenników beatyfikował dopiero papież Jan Paweł II w 1992 r. Ten wstrząsający i wzruszający film został objęty wyszukaną cenzurą. Np. w Warszawie wyświetlany był w dwóch kinach po dwa dni w tygodniu w godzinach porannych, aby obejrzało go jak najmniej widzów. Któż bowiem pracujący pójdzie w dzień powszedni do kina na godzinę 10.00? Podobne zabiegi zastosowano w innych miastach Polski. O tym, że media głównego ścieku nie zajęły się „Zakazanym Bogiem” nawet nie wspominam. Zrozumiałe, niestety. Tylko jak długo?

Zbigniew Lipiński

Myśl Polska, nr 1-2 (3-10.01.2016)

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *