Światowa patolewica, wychowana na wywodach amerykańskich tzw. „cele brytów,” bardzo lubi wyzywać od „rasistów” ludzi broniących idei państwa spójnego etnicznie. Nie zdają sobie sprawy z tego, co robią. Ci ludzie wydają się nie mieć bladego pojęcia o tym, że ten termin do Europejczyka w Europie pasuje równie nietrafnie jak określanie jako „nacjonalistów” anglosaskich protestantów z USA. Europejczyk w Europie nie może być „rasistą” tak samo, jak de facto nie ma czegoś takiego jak „nacjonalizm” amerykański czy kanadyjski. Kraje północnoamerykańskie powstały na innych zasadach niż europejskie czy azjatyckie. Czysty rasizm jest zjawiskiem typowo amerykańskim, z kolei nacjonalizm zaś europejskim, azjatyckim, i po części nawet afrykańskim.
Podkreślę tutaj, że swoje stanowisko przedstawiam jako reakcjonista, wolnościowy konserwatysta i monarchista. Nie uprawiam tutaj zgubnych dla Środkowej Europy ideologii panslawizmu czy pangermanizmu. Ideologie te zantagonizowały do siebie Rosjan, Austriaków, Węgrów, Niemców oraz konserwatywnych Polaków i Francuzów ze sobą, co w konsekwencji ułatwiło marsz antywartości rewolucji z Francji na wschód Europy. Zjednoczeni w walce z rewolucją zostali rozbici przed durnowate pseudoteorie rasowe. Nie będą głosił tutaj też teorii Wielkiej Polski Słowiańskiej, bo wywodzi się z tamtych, de facto lewicowych, założeń. Skupiam się na tym, co jest zgodne z naszym dziedzictwem przodków.
Kraje w Europie i Azji powstały jako wspólnoty ludzi pochodzących z tego samego kontynentu. Zazwyczaj skupiały wewnątrz sobie jedną narodowość dominującą i ponadto kilka pomniejszych wspólnot stanowiących mniejszości. Jednak naturalne było tu takie zjawisko, że w Europie dane państwo zamieszkiwali sami rodowici Europejczycy, a każdy kraj w Azji sami rodowici Azjaci. Pewne drobne przetasowania zaczęły się w okresie wypraw geograficznych XV wieku. Jednak obyły się bez wielkich rewolucji w Starym Świecie. Zachowała się pewna proporcja jakiś 99% Europejczyków w kraju europejskim i 99% Azjatów w kraju azjatyckim. Dosłownie była to 1 osoba na 100 w dużych ośrodkach miejskich, a w pewnych prowincjach dosłownie 0 osób spoza macierzystego kontynentu. Proporcję tę zachwiały ideały rewolucji z Francji, która była inspirowana tą zza oceanu. Jednak tradycyjnym europejskim modelem jest ten ze społecznością samych Europejczyków. Osobny temat to oczywiście społeczności żydowskie, które często bywały za swoją działalność skazywane na banicję, więc były zmuszane znaleźć schronienie w innym kraju.
Pisząc wprost. Jeżeli jakiś Europejczyk czy Azjata burzy się, że jego kraj jest zalewany kimś spoza swojego innego kontynentu, to nie jest w żadnym wypadku jakimś „rasistą” tylko zwolennikiem zachowania naturalnego modelu społeczeństwa we własnym kraju. W sumie tacy Zulusi, w czasach wojen z Brytyjczykami, kierowali się takim samym podejściem, gdyż ich tradycja była niemalże taka sama. Tam jednak mieliśmy wspólnoty połączonych plemion, jednak wszystkie z nich były rodowód afrykański. Byli wśród nich i tacy, którzy pragnęli wielkiego Imperium Zulusów tylko dla Afrykańczyków. Swoje stanowisko opierali o wartości, które wywodziły się z dziedzictwa ich przodków.
Po XVIII wieku na terenach europejskich i azjatyckich z czasem spopularyzowała się idea nacjonalizmu. Część wyszła z założenia, że naturalna jest w ich kraju koncepcja społeczeństwa jednonarodowego. Kierowanie się tymi wartościami doprowadziło do ukształtowania się państw narodowych. Nie tylko nawet wspólnoty Europejczyków w jednym kraju, ale konkretnych narodów wraz z wyodrębnionymi tam mniejszościami. Odwrotnością Europy, Azji czy Afryki jest Ameryka i Australia. Tam państwa nigdy nie były narodowe, bo z założenia takie miały nie być. Nie ma czegoś takiego jak nacjonalizm amerykański czy kanadyjski, bo naturalna struktura społeczna tych krajów nigdy nie była spójna etnicznie.
Już na samym początku USA oraz Kanada były krajami wymieszanych społeczności rdzennych Amerykanów (tzw. Indian) z tzw. „pielgrzymami” (anglosaskimi protestantami), plus do tego oczywiście też społeczności żydowskie. Z czasem napływali tam mieszkańcy Afryki. W podobny sposób kreowała się Australia z tą różnicą, że rdzenną ludnością byli tam Aborygeni, a napływową choćby wspomniani Indianie. Idea państwa amerykańskiego, czyli Kanady i USA, to koncepcja wspólnoty dowolnej ilości narodów, wszystkich ras i jakichkolwiek mniejszości tworzących jedno rewolucyjne społeczeństwo. Państwo Europejskie powstało na znacznie innych zasadach. Tutaj były rody, narody oraz hierarchie. Terminy odnoszące się do Europy, Azji czy Afryki nie pasują do Ameryki czy Australii tak samo, jak „amerykańskie” na tych trzech kontynentach.
Mianem „rasisty” określać można jedynie Amerykanów lub Australijczyków przeciwnych obecności innych grup etnicznych na terenie swojego państwa. Ich kraje z natury swojej powstały jako wielokulturowe. Odrzucanie kogoś za bycie czarnym w kraju, do którego przybyli oni na takich samych prawach jak reszta, jest zaprzeczeniem idei na jakiej zbudowano tamtejszą wspólnotę (nie wszyscy tzw. Afroamerykanie też są potomkami niewolników). Tak samo mieszanie rasowe państw Europy czy Azji, i dostosowywanie ich do standardów amerykańskich, jest nikczemnym niszczeniem dziedzictwa ich przodków. W przypadku Europejczyka, Azjaty lub Afrykanina termin „rasista” pasuje jedynie w określeniu osobnika bezpodstawnie uprzedzonego do przedstawicieli innych grup etnicznych. Tak więc nie można go w tym wypadku stosować do przeciwników mieszania rasowego ich społeczeństw z powodu wynikających z historii odmiennych ich naturalnych struktur.
W związku z tym mam mały apel. Niech amerykańskie gwiazdeczki nie wypowiadają się na temat Europy. Nie mają prawa pod żadnym pozorem stygmatyzować naszych prawicowców stosując ichnie kryteria. Muszą najpierw douczyć się historii Europy, porównać ją z historią USA i dopiero brać się za utwory, seriale czy filmy. Dla takiego niedokształconego reżysera, muzyka czy aktoreczki to, co mają w Ameryce wydaje się im standardem światowym, ale tak nie jest. Ich kraj to de facto była brytyjska kolonia rozszerzona o tereny dawnych posiadłości hiszpańskich, francuskich i rosyjskich. Polska, Francja czy Dania to kraje istniejące ponad 1000 lat, powstałe wiele wieków temu jako „jednorasowe”, zanim na tereny amerykańskie przybyli pierwsi kolonialni osadnicy. Należy prowadzić zmasowaną kampanię sprzeciwu wobec nienazywaniu „rasistami” Europejczyków czy Azjatów za to, że bronią u siebie własnego dziedzictwa przodków. Z kolei sami przezywający tak mieszkańców Europy muszą być strasznymi „szowinistami” pragnącymi narzucać wszystkim kulturę amerykańską jak kiedyś robili tak jacyś odklejeni fanatycy z napoleońskiej Francji lub narodowo-socjalistycznych Niemiec.
Podsumowując, „rasistami” są Amerykanie lub mieszkańcy Antypodów uprzedzeni do obywateli własnego kraju pochodzących z odmiennej grupy etnicznej. Kraje te były od początku założone jako wielokulturowe. Różnorodność rasowa jest wpisana w ich dziedzictwo przodków. Także wszyscy ludzie bezpodstawnie niechętni przedstawicielom innych grup etnicznych są definitywnie „rasistami”. Z kolei państwa w Europie, Azji czy Afryce naturalnie powstały jako jednolite etnicznie. Od wieków każdy znaczący kraj Europy był tworzony wyłącznie przez Europejczyków, Azji przez Azjatów, zaś Afryki przez Afrykanów. Sprzeciw wobec rewolucyjnego ich mieszania kulturowego jest przejawem obrony własnej tradycji, a nie żadnego „rasizmu”.
Pozdrawiam!
Piotr Marek
„Rasizm” jest pustym sloganem służącym do zatkania mordy Europejczykowi który posiada choć resztki jakiegoś etnicznego instynktu samozachowawczego. Ten termin należy całkowicie odrzucić, nie warto go nawet wartościować tylko po prostu odrzucić jako narzędzie multikulturalistycznego terroru. „Rasistą” jest każdy, kto nie chce, żeby narody europejskie stały się mniejszością w swoich własnych państwach. A w rzeczywistości gdy będzie normalna władza, która rozwali ogłupiające mass-media i kapitał liczący srebrniki z masowej imigracji to należy tym hordom afrykańsko-azjatyckim powiedzieć jedno: won!
Tak jest. Pozdrawiam!
Dlatego Europa jest tak niewydolna ekonomicznie. Konserwatyzm jest hamulcowym wzrostu.
Nie można się z tym zgodzić. Europa zawsze była motorem wzrostu całego świata. Europa zrobiła się niewydolna po wejściu lobby amerykańskiego na ten kontynent, i wdrażaniu tutaj ideologii nienaturalnych dla mieszkających tu narodów. A co do słowa „konserwatyzm”, to co GDP ma na myśli? Czy chodzi o „europejski konserwatyzm”, czyli reakcjonizm, monarchizm, legitymizm, czy może myli z „amerykańskim konserwatyzmem”, czyli republikanizmem, który z punktu widzenia europejskiego jest pierwszą lewicową ideologią. Europejscy konserwatyści nie byli w Ameryce rasistami, tylko widzieli w Murzynach nowych poddanych, np. króla Jerzego III. Rasizm cechował amerykańskich konserwatystów, którzy widzieli w nich „niewolników” do roboty na rzecz WASPów.
Pozdrawiam!
Bo Europa ma zawsze ciagoty socialo-komunistyczne ktore sa najwiekszym hamulcem rozwoju ekonomicznego.
Znaczy tu trzeba uściślić pewną rzecz. Jeśli ma się na myśli konserwatyzm kulturowy to nie można powiedzieć, że jest hamulcowym rozwoju. Bo co niby jest w konserwatyzmie takim hamującym? Nacisk na zażyłość relacji rodzinnych? Przecież każda wpływowa rodzina na świecie, wszyscy wpływowi ludzie opierają swoje imperium na silnych powiązaniach rodzinnych. Im więcej dzieci tym większy zasób demograficzny państwa. Konserwatyzm obyczajowy hamulcowym rozwoju? Niby w czym? W tym, że wspiera trwałość rodzin i normatyzuje seksualność w kierunku prodemograficznym? Wreszcie konserwatyzm jest hamulcowym, bo sprzyja patriotyzmowi? Wbrew bredniom liberałów kapitał ma narodowość. Jeśli ktokolwiek z liberałów myśli, że niemieckie biznesy mają gdzieś skąd pochodzą to jest bardzo naiwny. Niemieccy kapitaliści mogą być ślepi na kulturową jakość współczesnych Niemiec licząc koniunkturę krótkookresowo, bo z deprawacji biorą pieniądze, ale jeśli chodzi o sprawy państwowe to oni nigdy nie wystąpią przeciwko swojemu państwu, bo to tak jakby podcinali swoją własną gałąź, na której siedzą. Pod tym względem czysto technokratycznie będą wspierać interes swojego państwa. Koncerny amerykańskie też oczywiście, że będą sprzyjać temu, by Ameryka należała do tych najważniejszych państw. Koncerny chińskie wręcz same biorą udział w agresywnej polityce ekonomicznej rządu chińskiego. Jak ktoś sądzi, że dla żydowskich przedsiębiorców kapitał nie ma narodowości, że nie zauważają, że im większe wpływy innych Żydów tym dla nich lepiej to jest bardzo naiwny. Jeśli już to jest odwrotnie. To tzw. progresywizm kulturowy jest hamulcem wzrostu. Brak trwałości rodzin, permisywizm powodują wymieranie narodu, przewagę zdobywają narody, w których standardem społecznym są silnie rozwinięte sitwy plemienne (czyli silne stosunki rodzinne), a imigracja powoduje odpływ kapitału za granicę i wzrost wydatków państwa na zwalczanie przestępczości i utrzymywanie populacji więziennej, bo dziwnym trafem imigranci w większości państw o wysokim współczynniku imigracji nadreprezentują populację więzienną, zresztą w dużej mierze szkodliwą dla rdzennej ludności, agresywną względem niej. Liberalny styl życia, czyli róbta co chceta hoduje coraz więcej osób leniwych (nigdy nie było tyle leni, co w dzisiejszych czasach), coraz powszechniejsze jest obżarstwo (kraje anglosaskie są skrajnością pod tym względem, mówię to z własnego doświadczenia), co w połączeniu z brakiem aktywności sportowo-fizycznej tworzy rzesze grubasów. Szeroko rozpowszechniona pornografia zwiększa liczbę impotentów, często wiąże się z tym pierwszym, potem wielu się dziwi skąd tyle jest inceli. Kolejny czynnik osłabiający demografię. W skrócie łącząc to wszystko zamiast mieć dużą populację osób silnych, odważnych, którzy będą nadawać się do wojska w razie potrzeby obrony kraju mamy dużą populację tchórzy lub osób, które fizycznie nie nadają się do wojska, a raczej do leczenia. Populację, która często już po trzydziestce lata po lekarzach, bo mają a to astmę, a to choroby serca, stawów, nadciśnienie, impotencję lub choroby psychiczne typu depresja. Kolejny czynnik obciążający budżet państwa.
Progresywizm kulturowy nie ma nic do wzrostu gospodarczego. Wzrost w ekonomii zawsze niósł postęp techniczny i duże zdolności zorganizowania się ludzi, współpracy i różnych umiejętności przydatnych w pracy.
Wzrost PKB powoduje konsumpcjonizm i zatracenie podstawowych instynktów. Prowadzi do depopulacji wsi i wzrostu mobilności ludzi, której skutkiem jest brak przywiązania do ziemi, kosmopolityzm i bezdzietność.
Konsumpcjonizm owszem. Tylko, że konsumpcjonizm to jest przeżeranie zasobów, a nie konsumpcja jako taka. Problemem nie jest jedzenie, tylko obżarstwo przez które coraz większy odsetek społeczeństwa to są grubasy. Problemem nie są komórki same w sobie, tylko ci aspołeczni kretyni niepotrafiący dobrze ich używać, siedzą na nich godzinami, marnują czas na głupie pejsbuki i gry komputerowe oraz czytanie pierdół zupełnie bezużytecznych życiowo tworzących tylko rozpolitykowanych idiotów, nieważne czy lewackich, czy prawackich. Historia państw NS pokazuje, że o ile lepiej unikać ich agresywnej polityki zagranicznej lub przynajmniej stosunku do innych narodów to w polityce społecznej wiele rzeczy było jak najbardziej ok. Czyli wzrost gospodarczy połączony z dyscypliną. Dzięki temu dobrobyt nie przyniósł tam plagi otyłości i pogoni za wszelkimi pierdołami materialnymi bezużytecznymi życiowo, bo wychowanie i dyscyplina społeczeństwa stawiały na sport i robienie rzeczy praktycznych życiowo.
Czyli jak rozumiem twoja ideologią jest zmieszać ludzi, pozbawić ich ludowego dziedzictwa i zniszczyć od wewnątrz państwa Starego Świata?