Zbliża się kolejny Marsz Niepodległości – edycja 2014. Będzie to pierwszy Marsz Niepodległości w trakcie ktόrego uczestnicząca w nim młodzież, ktόrą swego czasu pozwoliłem sobie nazwać związkiem młodzieży miejskiej będzie skonfrontowana z realną rzeczywistością.
Po pierwsze, Donald Tusk nie jest już premierem. Organizatorom tegorocznego Marszu wypada z rąk potężny argument mobilizacyjny. Donald Tusk był z wielu względόw bardzo niepopularny wśrόd młodych. Jest fizycznie niemożliwe, żeby Ewa Kopacz była w stanie kiedykolwiek pobić rekord swojego poprzednika, ktόry osobiście angażował się w konflikt z młodym pokoleniem. W rządzie nie ma też Radosława Sikorskiego i to dodatkowo osłabia pozycję świeżego skądinąd rządu Ewy Kopacz jako czynnika gniewogennego.
Po drugie, nikt już chyba nie ma złudzeń co do Ruchu Narodowego, ktόry okazał się największym niewypałem politycznym po 1989 roku.
Ale – przede wszystkim – Marsz odbywać się będzie w warunkach zbrojnego, konwencjonalnego konfliktu na terytorium byłej Ukraińskiej SRS. To już nie jakaś “pomarańczowa rewolucja” czy “Majdan”- to realna, a nie internetowa wojna. Rzeczywistość zawsze ktόregoś dnia narzuca się z całą mocą. Na wschόd od Polski trwa prawdziwa wojna, z prawdziwą mobilizacją, z prawdziwymi ofiarami w ludziach, z masowymi grobami, z walkami, ze zniszczeniami.
Marsz Niepodległości 2014 może więc przerodzić się w bardzo niebezpieczną hecę antyrosyjską. Dlaczego właśnie antyrosyjską? Dlatego, że tradycja powstaniowa i antyrosyjskie zaślepienie jest jedynym instynktem politycznym Polakόw, tak jak jedynym instynktem politycznym Francuzόw jest żądanie od państwa, aby rozwiązało wszystkie możliwe problemy kraju.
Młodzież ( a także bardzo specjalna kategoria mężczyzn, ktόrą jeden z krajowych blogerόw nazwał niedawno ”czterdziestoletnimi chłopcami”) ktόra będzie defilować w Warszawie 11 listopada nie potrzebuje nawet prowokacji. Jest bowiem częścią Systemu, ubocznym produktem jego wykorzeniającej akcji, „opozycją „dokładnie taką, jakiej życzy sobie globalna superklasa.
Jest to oczywiście dobra młodzież, nawet bardo dobra – Gute Leute, aber schlechte Musikanten – w każdym razie politycznie.
Należy mieć nadzieję, że tegoroczny MN nie przerodzi się w jakiś “polski Majdan”, że organizatorzy będą na tyle rozsądni, iż wyznaczą kierunek jego przemarszu inną niż zwykle trasą – z dala od Ambasady Rosji, i że nie dopuszczą do wznoszenia szkodliwych dla Polski i wysoce bezzasadnych politycznie antyrosyjskich sloganόw. Wrogie wobec Rosji, absurdalne zresztą zachowanie, byłoby zupełnie niezgodne z polską racją stanu i z życiowymi interesami Polski.
Antoine Ratnik
/ame/
„…Młodzież ( a także bardzo specjalna kategoria mężczyzn, ktόrą jeden z krajowych blogerόw nazwał niedawno ”czterdziestoletnimi chłopcami”) ktόra będzie defilować w Warszawie 11 listopada nie potrzebuje nawet prowokacji. Jest bowiem częścią Systemu, ubocznym produktem jego wykorzeniającej akcji, „opozycją „dokładnie taką, jakiej życzy sobie globalna superklasa. …” – pytanie, czy „prawdziwi patrioci” dostali już prikaz wzniecenia antyruskiej rozpierduchy, czy jeszcze nie.