.
Minął kolejny Marsz Niepodległości i znowu, mimo zapewnień i wysiłków podejmowanych przez organizatorów, nie obyło się bez dyskredytujących całą ideę ekscesów. Oddzielające się sporadycznie od Marszu grupki wszczynały w różnych punktach miasta burdy oraz walki z policją.
Uczestnicy tych zajść rekrutowali się w większości ze środowisk kibicowskich, które od paru już lat licznie zasilają szeregi Marszu. Propagowana przez organizatorów otwarta idea Marszu, do którego dołączyć może faktycznie każdy, stanowi zarówno o jego sile, jak i słabości. Hołubiąc kibiców, liderzy Ruchu Narodowego stąpają po cienkim lodzie. Zapraszając ich na Marsz, biorą też de facto za nich pełną odpowiedzialność. Na nic zdadzą się późniejsze potępienia i odcinanie od zadymiarzy, tudzież pojawiające się próby obarczenia całą winą policji. Za Marsz i jego przebieg odpowiadają jego organizatorzy.
Rzeczywistość tymczasem jest taka, że Marsz od kilku już lat staje się każdorazowo okazją dla burd i zamieszek w stolicy, tak dobrze znanych z polskich stadionów. Ogólny bilans tegorocznego Marszu to straty majątkowe (zdemolowane przystanki, chodniki, samochody) szacowane na blisko sto tysięcy złotych, kilkudziesięciu rannych policjantów, około 280 osób zatrzymanych oraz „last but not least” utrwalenie wizerunku narodowca – zadymiarza. Marsz w żadnym razie nie przypominał „marszu pokoju” zapowiadanego przez księdza z warszawskiej parafii p.w. św. Barbary, w której odprawiona została msza poprzedzająca pochód.
Zupełnie odrębną kwestią jest głoszona przez maszerujących ideologia, będąca zbitką haseł niepodległościowo-antykomunistycznych i ogólnoprawicowych. Dmowski zdaje się schodzić tu na plan dalszy, chłodny realizm zastąpiony jest emocjami, których głównym ujściem zdaje się być gromkie skandowanie stadionowych haseł. Ideologia ograniczona została do, skądinąd nierzadko zdrowych, ale jednak tylko bezwarunkowych odruchów. Wyraźnie odczuwalny jest brak głębi intelektualnej, tak charakterystycznej dla przedwojennego obozu narodowego. Fakt ten zdaje się jednak zbytnio nie martwić liderów Marszu.
Biorąc w ostatnim czasie udział w szeregu spotkań i konferencji poświęconych różnym aspektom dziejów ruchu narodowego (m.in. konferencja o Albinie Tybulewiczu, promocja najnowszego albumu o Romanie Dmowskim) nie widziałem wśród uczestników tych wydarzeń żadnego z młodych adeptów Marszu Niepodległości, nie było również wśród nich żadnego z jego liderów.
Marsz gromadzi dziesiątki tysięcy, na podobne zaś spotkania w najlepszym razie przychodzi kilkadziesiąt osób. W artykule sprzed paru dni zatytułowanym „Dmowski, czyli pochwała hipokryzji” Paweł Wroński wyraził nadzieję, że jedynie dogłębne poznanie idei Dmowskiego pozwoli zapobiec sytuacji, gdy „tradycja endecka stanie się równoprawna w przestrzeni publicznej” („Gazeta Wyborcza”, 10.11.2014). Publicysta sugeruje też, że lepsze poznanie dorobku Narodowej Demokracji przez młodych uczestników Marszu przyczyni się do zmarginalizowania całej idei. Myślę, że jest dokładnie odwrotnie – aby idea narodowa zaczęła naprawdę odciskać piętno na współczesnej Polsce potrzebna jest przede wszystkim ogromna praca jej adeptów. Nie może się ona jednak sprowadzać jedynie do corocznych marszów, nawet gdyby miały to być tylko i wyłącznie marsze pokoju.
Maciej Motas
http://www.mysl-polska.pl/
Smietanka RN to sa “Komandosi” 2014. Tak jak w latach 1957-1968 byli w PRL najpierw “raczkujacy rewizjonisci” i “Komandosi” pozniej, tak dzis jest smietanka RN – bogate dzieci postkomunistycznych postinteligentow. Polska jest krajem w 100% postkomunistycznym. Mlodziez kibicowska jest zdrowa, ale za nimi idzie dokladnie tak samo, jak w Marcu 1968 studenci strajkowali i manifestowali na uczelniach, nie wiedzac nawet o co chodzi i zreszta porzadnie dostajac palka po plecach np. pod Kosciolem Sw.Krzyza w Warszawie. Z lojalnosci. Wyzszosc Litynskiego czy Michnika nad smietanka RN polega na tym, ze oni sie nie odcinali od swoich kolegow, ktorzy wyszli na ulice za nich i dla nich. Nalezy rozroznic miedzy uczciwymi mlodymi ludzmi, ktorymi smietanka RN sie posluguje i ta wlasnie zdrowa mlodzieza kibicowska, ktora to RN potepil po ostaniej maskaradzie, ktora sam zorganizowal na moscie.
To znaczy: trzeba odroznic smietanke RN=liderow Marszu Pokoju, od +- zdrowych moralnie kibicow z biednych rodzin.
Czyjem agentem autor artykułu jest…? Nawet nie śmiałbym porównywać strat materialnych spowodowanych działaniami prowokatorów policyjnych , ze stratami intelektualnymi spowodowanymi tego typu podejściem, jakie prezentuje autor artykułu…! Długo będziemy musieli jeszcze z niem walczyć. Ciężkom jest też porównywać straty spwodowane przez prowokatorów policynych z wydatkami budgetu miasta na przenocowanie, wyzywienie i delegacje sił milicyjno-policynych ściąganych do Warszawy w tych dniach Straty wynoszą zazwyczaj kilkadzięsiąt tys zł a wydatki kilka mln zł. Pytanie kto na tym kręci lody??? Drugie pytanie, komu zależy na tym biznesie i dlaczego Pan, Panie szanowny autorze zalicza się do tych osób???