Mażewski: Amnestia z 12 kwietnia 1863 r.

Słabość reform Wielopolskiego nie polegała na braku postulatu niepodległości, jak twierdzili jego przeciwnicy, ale złym rozwiązaniu kwestii agrarnej[1]. Oczynszowanie (a potem skup czynszów) było głęboko anachroniczne[2]. W ówczesnych realiach w grę wchodziła jedynie realizacja programu „czerwonych”: uwłaszczenie chłopów przez nadanie im użytkowanej ziemi na własność. Tak właśnie postąpił Tymczasowy Rząd Narodowy w dekretach z 22 stycznia 1863 r., uchylając się jednocześnie od podsycania konfliktu klasowego na wsi[3].

Czy carska amnestia z 12 kwietnia 1863 r. mogła być szansą na połączenie reform Wielopolskiego z uwłaszczeniem chłopów wedle programu Rządu Narodowego? Wiadomo, jak potoczyły się sprawy, ale myślę, że warto zastanowić się, czy mogło być inaczej i co to by znaczyło nie tylko dla procesu rekonstrukcji ustrojowej Królestwa, ale w ogóle dla dalszych dziejów Polski.

Wokół amnestii

Adam Skałkowski pisał, że Wielopolski wspólnie z synem Zygmuntem już w połowie lutego 1863 r. mieli przygotowany projekt amnestii[4], przeznaczony dla w. ks. Konstantego.

Wedle projektu Wielopolskich[5] amnestia miała objąć wszystkich tych uczestników działań powstańczych, którzy nie dopuścili się żadnego przestępstwa, o ile do 10 marca „dobrowolnie stawią się przed najbliższymi władzami cywilnemi lub wojskowemi lub przed władzami swego zwyczajnego zamieszkania, otrzymają zupełne przebaczenie winy udziału w buntowniczych bandach”. Władze powinny sporządzić protokół dla każdego przypadku skorzystania z amnestii. Dalej stwierdza się, że „Wraz ze stawiennictwem powinna być złożona broń, jaką się stawiający miał przy sobie”. I wreszcie: „Amnestia obecna nie rozciąga się do tych, którzy by po opuszczeniu (oddziału powstańczego – LM) powracali do domów potajemnie lub w innych miejscach się ukrywali”.

Jak widać, projekt amnestii nie obejmował ujętych wcześniej przez władze powstańców, nie mówiąc o skazanych czy zesłanych.

Początkowo władze carskie zwlekały z podjęciem decyzji o amnestii[6]. Na początku marca Konstanty posłał do Petersburga jakiś projekt amnestii, choć nie wiadomo, na ile pokrywał się on z wcześniejszą propozycją Margrabiego. Car odpowiedział niechętnie, że w tym momencie amnestia „Zamiast pożytku przyniosłaby tylko szkodę, uznano by w jej ogłoszeniu nową słabość rządu i jakby lęk przed pogróżkami zagranicy”. Ze stanowiskiem tym zgodził się namiestnik[7]. W. książę powrócił do sprawy ogłoszenia amnestii w liście do brata z 24 marca, w którym pisał, że bardzo liczy na jej efekt, ale jednocześnie dowodził, że pora chyba jeszcze nie nadeszła; zaznaczał jednak, że ostateczna decyzja w tej sprawie należy do cara[8].

Z relacji Elżbiety Bończy Tomaszewskiej[9], córki Kazimierza Krzywickiego, następcy Margrabiego na stanowisku dyrektora w Komisji WRiOP, wynika, że na przełomie marca i kwietnia, miała miejsce nocna rozmowa między Konstantym a jej ojcem. W. książę mówił, że Wielopolski miałby być usunięty, po czym Krzywicki zostałby najpierw mianowany zastępcą naczelnika rządu cywilnego, zaś po ogłoszeniu amnestii i uspokojeniu sytuacji w Królestwie, stałby się naczelnikiem rządu cywilnego. I tu namiestnik dodał: „Działamy z udzieloną nam wskazówką przez brata naszego JCM Aleksandra II”. Mimo to Polak odrzucił złożoną mu propozycję. Na to usłyszał od Konstantego: „Z tych powstańców ogłosiłbym, że utworzę wojsko polskie, ułanów polskich, jak niegdyś mój stryj Konstanty, i wszyscy ucichną, pójdą za mną”. Na co miał szepnąć Krzywicki: „Ależ to zamach stanu, do tego zbyt mały jestem, bym ręki przyłożył”. Poza tym nie chciał się okazać nielojalnym wobec Margrabiego, któremu zawdzięczał wysokie stanowisko w administracji Królestwa.

W korespondencji między Konstantym a jego cesarskim bratem nie ma żadnego śladu opisanych wydarzeń, co nie znaczy, że nie doszło do opisanej rozmowy; z niepublikowanej części dziennika w. księcia wynika, że mogła ona mieć miejsce najprawdopodobniej 29 marca[10]. W tym czasie „biali” właśnie przystępowali do powstania, a dokładnie tego dnia prośbę o dymisję złożył Wielopolski. Konstanty rzeczywiście mógł szukać w taki dość desperacki sposób wyjścia z tej coraz bardziej komplikującej się sytuacji, ale zupełnie wątpliwe wydaje się, żeby czynił to wedle wskazówek swego carskiego brata.

Jak by nie było, nocna rozmowa Konstantego z Krzywickiem świadczy o tym, jakie znaczenie do aktu amnestii przywiązywał w. książę. W powiązaniu z innymi propozycjami miała ona być elementem jakby nowego otwarcia w sprawach Królestwa, stać się znaczącym faktem politycznym, wpływającym na bieg zdarzeń w Warszawie.

10 kwietnia namiestnik Królestwa wysłał do Petersburga pakiet projektów: o amnestii, o manifeście, który by przypominał Polakom wszystkie łaski carskie, począwszy od 1861 r., o ewentualnym rozszerzeniu składu Rady Stanu i o opracowanych przez Margrabiego projektach skupu czynszów, reformy gminnej i policji wiejskiej[11].

W Petersburgu uważano amnestię nie tylko za przedwczesną, ale ponadto miała ona realizować inne cele niż chciał tego Konstanty[12]. Decyzja w tej sprawie zapadła pod koniec pierwszej dekady kwietnia, zaś projekt manifestu o amnestii ułożył w błyskawicznym tempie gen. Paweł Korff. Zaraz też treść tego dokumentu została przetelegrafowana do Warszawy, zaś sam tekst ogłoszono 15 kwietnia z datą od 12 kwietnia[13].

Współcześni doskonale wiedzieli, czemu amnestia została ogłoszona właśnie 12 kwietnia[14]. Dwa dni wcześniej bowiem zostały wysłane noty trzech mocarstw (Anglii, Francji i Austrii) do Rosji, a 17 kwietnia zostały doręczone[15]. 24 kwietnia konsul generalny Francji w Warszawie pisał do swojego ministra spraw zagranicznych, że „może mieć on (akt amnestii) jedynie na uwadze uczynienie koncesji na rzecz opinii europejskiej, i z tego punktu widzenia byłby zręcznym posunięciem”[16]. Po latach Kieniewicz powtórzył właściwie tę samą opinię: „Amnestia miała stworzyć pozór, że rząd carski wszedł już na drogę pokojowego rozwiązania sprawy polskiej”[17].

Nie ulega wątpliwości, że carska amnestia była próbą sparowania interwencji dyplomatycznej mocarstw, po której Polacy spodziewali się wybuchu konfliktu zbrojnego między państwami europejskimi a Rosją, ale czy z naszego punktu widzenia do tego tylko można sprowadzić jej znaczenie?

Amnestia z 12 kwietnia 1863 r.

Informacja o amnestii opublikowana została w Warszawie w niedzielę 12 kwietnia w specjalnym dodatku do „Dziennika Powszechnego”[18].

Amnestia nie obejmowała przestępstw popełnionych w trakcie walki w oddziałach partyzanckich, nie odnosiła się do skazanych, zesłanych i wspomagających działania insurekcyjne oraz przewidywała stosunkowo długi okres – jednego miesiąca, a więc do 13 maja – w którym powstańcy mogli z niej skorzystać.

W stosunku do projektu Wielopolskiego pojawiły się dwie istotne nowości. Przede wszystkim postanowienia aktu amnestyjnego odnosiły się nie tylko do Królestwa, ale też do Litwy[19]; po drugie Aleksander II obiecywał, że gdy istniejące rozwiązania, składające się na próbę ustrojowej rekonstrukcji Królestwa, „będą w skutkach swych doświadczone, przystąpić do dalszego ich rozwoju odpowiednio do potrzeb czasu i kraju”[20]. Józef Grabiec, autor związany z PPS, przywiązywał do słów cara istotne znaczenie: „Jedno było ważne – uroczyste zobowiązanie się zachowania i dalszego rozwijania nadanych Królestwu instytucyj”[21].

Co było rzeczywiście ważne w akcie amnestii? Przede wszystkim rozciągnięcie jej postanowień zarówno na Królestwo, jak i gubernie litewskie, poza tym istnienie carskiej gwarancji nie tylko utrzymania dotychczasowych zdobyczy instytucjonalnych (a także ewentualnego poszerzenia ich w przyszłości) oraz stosunkowo długi termin, w którym można było z niej skorzystać. Słowem, strona polska dostała miesiąc czasu do namysłu, w jaki sposób powinna zachować się wobec rosyjskiej propozycji zakończenia walk oraz utrzymania, a nawet poszerzenia, zakresu ustrojowej rekonstrukcji Królestwa Polskiego.

Po trzech miesiącach powstania musiało być oczywiste, że sprawy chłopskiej nie dałoby się już rozwiązać na gruncie oczynszowania i skupu czynszów, a jedynie przyjmując za podstawę dekrety Tymczasowego Rządu Narodowego w kwestii uwłaszczenia chłopów. Tu zwycięstwo „czerwonych” było niekwestionowane[22], niejasne było jedynie, z czyich rąk włościanie otrzymają na własność użytkowaną ziemię. Jeszcze inaczej mówiąc, czy społeczne zwycięstwo „czerwonych” wzmocni panowanie rosyjskie nad Wisłą czy stanie się kolejnym elementem wzmacniającym proces rekonstrukcji ustrojowej Królestwa?

Stanowisko Polaków wobec carskiej amnestii

Tak więc przyjęcie przez stronę polską carskiej amnestii umożliwiłoby połączenie reform Wielopolskiego (z możliwością ich poszerzenia) z uwłaszczeniem chłopów, czyniąc z Królestwa bastion polskości na ziemiach dawnej Rzeczypospolitej. Jakie stanowisko w tej sytuacji zajęli Polacy?

12 kwietnia 1863 r., czyli natychmiast po ogłoszeniu przez Aleksandra II ukazu amnestyjnego, konspiracyjny Rząd Narodowy, pozostający jeszcze wówczas pod wpływem „czerwonych”, chociaż z pewnym udziałem „białych” polityków, odrzucił en bloc wszystkie te propozycje: „rozpoczęliśmy bowiem walkę nie dla pozyskania mniej lub więcej swobodnych instytucji, które przy rządzie moskiewskim nigdy i żadnej nie przedstawiają rękojmi, ale dla zrzucenia nienawistnego nam jarzma, dla wywalczenia zupełnej niezależności i swobody”. Ponadto oświadczono: „Naród krew przelewa, bo chce politycznego bytu, bo chce niepodległości, chce być samoistnym narodem. (…) Precz z carskimi łaskami, chwyciliśmy za oręż, oręż jedynie spór nasz z Moskwą rozstrzygnie”[23]. Powyższe stanowisko utrzymane zostało w Manifeście o odrzuceniu amnestii z 13 maja, chociaż błędnie podano tam, że „Żaden Polak nie złożył oręża”[24].

Stanowisko władz podziemnego państwa nie mogło budzić żadnej wątpliwości: nie ma mowy o skorzystaniu z carskiej amnestii[25], bo nie po to została rozpoczęta walka zbrojna z Rosją. Podobnie zresztą pisano na łamach powstańczej prasy[26]. Także współczesny historyk powstania styczniowego stwierdza, że „Były to słuszne hasła”[27].

Nie wszyscy jednak podzielali pogląd powstańczych władz w sprawie amnestii. Co więcej, J. Grabiec uważał, że „gdyby u steru powstania stali jego twórcy – czerwoni, taktycznie ułatwiłby on im wyjście z niezwykle ciężkiej sytuacji. (…) Teraz mogliby więc z honorem zakończyć protest i pozwolić na reformy”[28]. Nie wydaje mi się, żeby tak rzeczywiście mogło być. Jesienią 1862 r. Stefan Bobrowski, najwybitniejszy bodajże działacz „czerwonych”, mówił: „Wywołując powstanie, do którego czynimy przygotowania, spełniamy ten obowiązek w przekonaniu, iż dla stłumienia naszego ruchu Rosja nie tylko kraj zniszczy, ale nawet będzie zmuszona wylać rzekę krwi polskiej; ta zaś rzeka stanie się na długie lata przeszkodą do wszelkiego kompromisu z najeźdźcami naszego kraju, nie przypuszczamy bowiem, aby nawet za pół wieku naród polski puścił tę krew w niepamięć i aby wyciągnął rękę do nieprzyjaciela, który tę rzekę wypełnił krwią polską”[29].

Stanowisko „białych” w sprawie amnestii wynikało głównie z ich rachub na efektywną pomoc państw zachodnich w walce z Rosją. Słusznie zauważył Kieniewicz, że „biali zapewne odwróciliby się od powstania, gdyby nie postęp interwencji dyplomatycznej”[30].

Pełen animuszu Franciszek Węgleński pisał 13 kwietnia do lidera Hotelu Lambert: „Manifest ten (akt amnestii) ma właściwie cechy i skutki jednomiesięcznego zawieszenia broni. (…) Ten miesiąc cały nawet bez wielkiego wysilenia przeczekać można w rozejmie zbrojnym, a potem i pora przyjaźniejsza, i siły więcej uporządkowane pozwolą czas jakiś jeszcze stawić czoło wojsku ruskiemu”. Ponadto akolita Andrzeja Zamoyskiego sądził, że przed końcem kwietnia przyjdą dalsze koncesje carskie i radził się, czy mamy złożyć broń, jeśli nam dadzą „instytucje z 1815 r.”, „czy też mamy się czegoś więcej do spodziewania, a wtedy dalszy opór byłby pożyteczny i potrzebny” [31].

W podobny sposób wobec aktu carskiej amnestii zachowała się redakcja konserwatywnego „Czasu”[32]. Stanisław Koźmian, pełniący funkcję redaktora politycznego tego pisma, wspominał po latach: „Amnestya usuwała jeden z ważnych argumentów, które przemawiały za popieraniem powstania – brak wyjścia poza widokami, jakie dawała interwecya mocarstw. (…) jej przyjęcie nie tylko zapobieży srogiej represyi, ale także uratuje narodowe instytucye, a z niemi byt narodowy Królestwa Polskiego, co zapowiedział manifest”. A przecież bez żadnego właściwie zastanowienia redaktor „Czasu” opowiedział się za odrzuceniem amnestii – mimo że był to jedyny moment po rozpoczęciu walk, kiedy od decyzji samych Polaków coś zależało. Dlaczego tak uczynił? „Gdybym był nie powiem starszym, ale więcej wówczas wyrobionym, gdybym już przeszedł przez srogie doświadczenie 1863 r., nie twierdzę, abym był w tym wypadku i w tym zbiegu okoliczności inaczej postąpił. A przecież skutki były opłakanemi. (..) Fatalność chciała, aby dwie powyżej przytoczone wiadomości (chodzi o carską amnestię i o zachodniej interwencji dyplomatycznej w Petersburgu w sprawie polskiej – LM) doszły w przeciągu kilku godzin, aby ostatnia nie spóźniła się o godzin kilkanaście[33]. Ta fatalność była tylko wyrazem drastycznym następstw błędu głównego powstania i pomyłki poparcia go przez nas w nadziei zewnętrznej skutecznej pomocy”[34].

Bardzo trafnie całą sytuację podsumował po latach Kazimierz Olszański: „najrozsądniej postąpiłaby redakcja („Czasu”), gdyby nie spieszyła się z zajęciem wyraźnego stanowiska wobec ukazu amnestyjnego, ale zajęła postawę wyczekującą, zachowując w ten sposób polskie atuty do rozpoczynających się właśnie rozgrywek dyplomatycznych”[35].

Można z pewnym rozgoryczeniem podsumować, iż reakcja „białych” na carską amnestię niewiele miała wspólnego z zachowaniem właściwym dla środowisk konserwatywnej prawicy. Decyzję nie tylko podejmowano w niepotrzebnym pośpiechu, ale również bez należytego uwzględnienia polskiego interesu. Być może po raz kolejny „biali” ulegli powstańczemu szantażowi ze strony „czerwonych”?[36] Nie można tego wykluczyć. A może w grę wchodziło uzależnienie liderów Hotelu Lambert od polityki Francji? To także jest bardzo możliwe.

Zadziwiające było też to, że nikt wśród ówczesnych matadorów polskiej polityki nie był w stanie dostrzec, iż przyjęcie amnestyjnego ukazu otwierało niepowtarzalną szansę na połączenie reform Wielopolskiego (a nawet ich rozszerzenie) z programem „czerwonych” w sprawie chłopskiej – mimo że „biali” przystępując do powstania wyrazili nań zgodę[37]. W efekcie zrobiono miejsce dla działań Komitetu Urządzającego, który na wiosnę przyszłego roku w rosyjskim interesie dokona uwłaszczenia chłopów[38], przy czym równocześnie będzie prowadzona likwidacja zdobyczy ustrojowych Margrabiego[39].

Ks. Władysław Czartoryski i Napoleon III o kolejnej amnestii

Powstanie zorganizowane i kierowane przez „czerwonych” po trzech miesiącach walk wyraźnie dogasało. W tym samym czasie nasila się jednak presja dyplomatyczna – główną rolę odgrywał tu Napoleon III – mocarstw europejskich na Rosję. W tej sytuacji „biali” podejmują decyzję o przystąpieniu do powstania w celu nadania mu charakteru zbrojnej manifestacji w oczekiwaniu na bliską jakoby interwencję Zachodu. Insurekcyjny płomień ponownie zaczyna świecić nowym blaskiem, ale wszystko kończy się na dyplomatycznych notach. Jedynie Margrabia, gdy słyszał zapewnienia akolitów Zamoyskiego o bliskiej interwencji mocarstw zachodnich, przytomnie pytał: „A czy flota anglofrancuska przybyła już pod Częstochowę?”[40].

Na wiosnę 1864 r., a więc po roku od wydania przez cara ukazu amnestyjnego, trwają starania strony polskiej o zgodę Rosji na nową amnestię. Nic już innego nie można zrobić w sytuacji oczywistej klęski powstania.

18 kwietnia 1864 r. Napoleon III przyjął ks. Czartoryskiego, aby mu oświadczyć, że czas już zakończyć powstanie, w którego podtrzymaniu miał istotny udział. Cesarz Francuzów mówił: „Istotnie położenie jest niedobre, winieneś prawdę wypowiedzieć twoim ziomkom. Teraz nie ma żadnej nadziei i dla was”. Na to lider Hotelu Lambert spytał: „Jeśli kraju ocalić nie można, czy przynajmniej można by osoby ocalić. (…) Czy nie można otrzymać prawdziwej amnestii”. „Ależ zawsze tak nieszczęśliwie i nie w porę porywacie się do broni” – odpowiada francuski władca. Tu ripostował książę: „Co zaś do dzisiejszego powstania, cesarz także wie, kto nam radził by trwać i rozszerzać ruch, zamiast go stłumić. (…) Rozmowa zakończyła się kwaśno”[41]. Rzeczywiście, nie było o czym rozmawiać.

Jak wyglądałoby Królestwo po przyjęciu amnestii?

Na koniec warto spróbować odpowiedzieć na pytanie, jak wyglądałaby sytuacja Królestwa Polskiego i wokół niego, gdyby strona polska przyjęła carski ukaz o amnestii.

Włodzimierz Spasowicz zastanawiał się, pisząc o uwłaszczeniu chlopów: „czy nie za drogo kupiony ten w każdym razie ważny rezultat socyalny: rozszerzenie podstaw budowy społecznej uwłaszczeniem rolników? – Nie, nie za drogo, nawet porachowawszy i upust krwi przez powstanie i wszystkie pozycye stracone przez narodowość, skutkiem powstania, i co gorsza – nawet ten zamęt w pojęciach o własności i o stosunku ludu względem rządu, któren ten nastąpić musiał po ostrem przeprowadzeniu reformy”[42]. Ale warto dodać, że gdyby przeprowadziła to polska administracja Królestwa, a nie Komitet Urządzający, a tak stałoby się w przypadku przyjęcia amnestii, to koszty uwłaszczenia nie byłaby tak duże, jak w rzeczywistości to miało miejsce.

Skutkiem uwłaszczenia chłopów było przyspieszenie przemian prokapitalistycznych w Królestwie, gdyż w ten sposób wreszcie został stworzony chłonny rynek wewnętrzny na wyroby rodzimego przemysłu, czego nie było chociażby w latach 1815-1830, kiedy przez ks. Ksawerego Druckiego-Lubeckiego podjęta została próba odgórnej modernizacji kraju[43].

Doprowadzenie do uwłaszczenia chłopów stałoby się także podstawą dla powstania stronnictwa zachowawczego małej i wielkiej własności, cechującego się politycznym realizmem. Inaczej nie mogłoby być, mając na uwadze okoliczności, w jakich sprawa agrarna została rozwiązana w Królestwie. Słowem, z polską szlachtą polski lud, wspólnie trzeźwo patrzący na sprawy publiczne.

Przyjęcie amnestii to nie tylko możliwość rozwiązania sprawy agrarnej przez samych Polaków, ale także utrzymanie instytucjonalnych zdobyczy w ramach dokonującej się rekonstrukcji ustrojowej Królestwa Polskiego. W ukazie amnestyjnym zawarta była również carska obietnica poszerzenia reform Wielopolskiego o dalsze koncesje.

Nie da się rozstrzygnąć, dokąd mógłby nas zaprowadzić proces ustrojowej rekonstrukcji Królestwa, zapoczątkowany reformami Margrabiego z lat 1861-1862. Jedno jest oczywiste. Położony został fundament pod budowę polskiego bastionu w centrum ziem dawnej Rzeczypospolitej. Dalsze przemiany w dużej mierze zależałyby od koniunktury europejskiej i sytuacji w samej Rosji.

Często nam umyka, że ustrojowej rekonstrukcji Królestwa towarzyszyły podobne przemiany w sąsiedniej Galicji. Słusznie podkreślał Stanisław Grodziski: „W Galicji żywa była pamięć o powstaniu styczniowym i jego upadku; konsekwencje klęski, choć nie tak bolesne jak w Królestwie, przeżywano głęboko. Pociągnęły one za sobą osłabienie orientacji radykalnej, doprowadziły niebawem do skrystalizowania się poglądów głoszonych przez krakowskich „stańczyków”, iż nieodpowiedzialne działania konspiracyjne (liberum conspiro) przynoszą groźne klęski sprawie narodowej”[44].

Ostatecznie zabór austriacki otrzymał instytucje autonomiczne[45]. Warto podkreślić, że w jakimś stopniu stało się to dzięki staraniom tych polityków, którzy w okresie powstania styczniowego występowali przeciwko reformom Margrabiego, krytykując ich połowiczność. Mam tu na myśli chociażby S. Koźmiana, Stanisława Tarnowskiego[46] czy Józefa Szujskiego[47], czyli liderów kształtującego się wtedy stronnictwa krakowskich konserwatystów, zwanych potocznie stańczykami.

Utrzymanie się zrekonstruowanego ustrojowo Królestwa, nie mówiąc o ustanowieniu autonomii w Galicji, miałoby niebagatelny wpływ także na sytuację w dwu pozostałych zaborach. Znacznie trudniej byłoby podejmować antypolskie działania w Prusach lub w guberniach litewsko-ruskich, gdyby z Warszawy mogli sprzeciwiać się temu polscy przywódcy opinii, wspierani solidarną aktywnością Krakowa i Lwowa.

I wreszcie na koniec warto zauważyć, że w 1863 r. trwało już od kilku lat zbliżenie rosyjsko-francuskie. Owocem jego były reformy Wielopolskiego, które zapoczątkowały stopniowe przekształcania się sprawy polskiej na arenie europejskiej. Zanosiło się na to, że Królestwo Polskie stanie się autonomicznym bytem politycznym w systemie rosyjsko- francuskiego sojuszu, mogącym wywierać pewien wpływ na politykę europejską i że zajmując postawę prorosyjską i profrancuską stanie się ośrodkiem przyciągającym dla zaborów pruskiego i austriackiego[48]. Wszystko to zostało zburzone przez wybuch powstania styczniowego. Powstanie to przekreśliło możliwość polsko-rosyjskiego pojednania, obaliło sojusz francusko-rosyjski i bezwzględnie wykorzystane przez Otto von Bismarcka dało Prusom historyczną szansę zjednoczenia Niemiec, dzięki czemu zdobyły one hegemonię nad Europą Środkową i parły do zdominowania całego kontynentu.

Podobnie uważał Spasowicz: „Nieobrachowane są skutki, któreby wywarła autonomia w Królestwie z odpowiednio gotowemi już ustępstwami dla polskiego pierwiastku w litewskich i ruskich ziemiach dawnej Polski, rozwijająca się w związku z ruchem liberalnych reform wewnątrz Cesarstwa. Całkiem odmienny byłby ustrój wewnętrzny stosunków, odmienną byćby musiała i zewnętrzna polityka, polskie sympatyę względem Francyi i konstytucyjney Austryi oddziałałyby na Rossyę. Nie śmiem twierdzić, iżby nie było Sadowy i Sedanu, wszakże przynajmniej Prusy nie mogłyby mieć tej swobody działania i ruchów, która umożebniła oblężenie Paryża i pokój wersalski, a i najnowsza wojna wschodnia, gdyby doszła do skutku, odbyłaby się bez przeważających w niej cech moskiewskiego słowianofilstwa, które wybujało po rozbudzeniu się w 1863 r. narodowych namiętności i przez zdeptanie polskiego powstania”[49].

Tak więc przyjęcie ukazu amnestyjnego sprawiłoby, iż druga połowa XIX stulecia mogłaby dla Polski wyglądać zupełnie inaczej niż w było to w rzeczywistości. Być może też droga do odrodzenia państwa polskiego uległaby znacznemu skróceniu. Skoro w tym samym czasie dokonało się zjednoczenie Włoch, a Węgry stały się partnerem Austrii w ramach dualistycznej monarchii Habsburgów, to dlaczego w tej czy innej postaci nie miałoby ulec odbudowie państwo polskie? Mogło tak być, ale nie mamy żadnej pewności, że tak z pewnością by się stało.

Czy w wyniku carskiej amnestii możliwe było połączenie reform Wielopolskiego z uwłaszczeniem chłopów?

Teoretycznie rzecz biorąc możliwe było połączenie reform Wielopolskiego z uwłaszczeniem chłopów wedle zasad zaproponowanych w styczniowych dekretach Tymczasowego Rządu Narodowego. Wystarczyło jedynie przyjąć carski ukaz amnestyjny z 12 kwietnia 1863 r., aby tak się stało. Ale praktycznie było to niewykonalne.

Po stronie polskiej nie byłoby nikogo, kto chciałby doprowadzić do przyjęcia amnestii i zakończenia powstania. „Czerwoni” nie byli zdolni do tego z powodu swojej fanatycznej wręcz antyrosyjskości, „biali” natomiast, uzależnieni od myśli o militarnej interwencji państw zachodnich, nie byli w stanie dostrzec szans, jakie stwarzał akt amnestii.

Z perspektywy czasu możemy stwierdzić, że odmawiając przyjęcia amnestii nie tylko utraciliśmy okazję zapobieżenia nieszczęściom, jakie spadły na Polskę pod zaborem rosyjskim i pruskim w drugiej połowie XIX w., ale być może wydłużyliśmy drogę do odbudowy niepodległego państwa.

Lech Mażewski

Źródło: L. Mażewski (red.): Próba rekonstrukcji Królestwa Polskiego w latach 1861-1862. Olsztyn 2012


[1] Inaczej sądził o tej sprawie sam Margrabia, który swoje zapatrywania na pańszczyznę i oczynszowanie włościan przedstawił (w:) Biblioteka Ordynacji Myszkowskiej, Rok 1859, przypisek 11. Traktował „uwłaszczenie, czy to pod postacią przymusowej darowizny, czy pod postacią przymusowej sprzedaży, (…) za zamach na prawo własności, otwierający pole dalszym, nigdy niekończącym się przywłaszczeniom”. Ponadto Wielopolski twierdził, że u chłopów „Namiętność do ziemi, nie jest namiętnością do jej własności. Włościanin nasz zapala się do tego, co osiągnąć może, – do czynszu w miejsce pańszczyzny, do powiększenia dzierżawnej osady, do jej utrwalenia”.

[2] Społeczno-gospodarczy anachronizm tej propozycji wynikał z faktu, że skup czynszów musiałby trwać prawie do końca XIX w., czyniąc z Królestwa rodzaj społecznego skansenu w Środkowej Europie, permanentnie zagrożonego chłopskim buntem.

[3] Spotkało się to z krytyką S. Kieniewicza (Powstanie styczniowe, Warszawa 1983, s. 350), wedle którego „Wolno nam dziś ubolewać, że czerwoni w 1863 r. nie stanęli na czele chłopów i nie poprowadzili ich przeciwko dworom”.

[4] A. Skałkowski, Aleksander Wielopolski w świetle archiwów rodzinnych (1861-1871), Poznań 1947, t. III, s. 171.

[5] In extenso projekt ten zamieszcza ibidem, s. 372-373.

[6] O stanowisku w. ks. Konstantego i cara por. S. Kieniewicz, Powstanie styczniowe…, s. 448.

[7] List Aleksandra II do Konstantego, 13 III 1863 r.; Konstanty do Aleksandra II, 13 III 1863 r., (w:) Korespondencja namiestników Królestwa Polskiego styczeń-sierpień 1863 r., Wrocław 1974, s. 129.

[8] List Konstantego do cara, 24 III 1863 r., (w:) ibidem, s. 153.

[9] Córka Krzywickiego uzyskała te informacje od Antoniego Białeckiego, zaprzyjaźnionego w dobie powstania styczniowego z Krzywickim; podaję za A. Skałkowski, Aleksander Wielopolski…, t. III, s. 374-376.

[10] Konstanty zanotował w swoim dzienniku, że 29 marca 1863 r. odbył nocną rozmowę z Krzywickim, chociaż nie podał żadnych szczegółów jej dotyczących. Informację tę zawdzięczam prof. Dariuszowi Szpoperowi, za co w tym miejscu bardzo dziękuje.

[11] W liście z 10 IV 1863 r. Konstanty informuje cara o wysłaniu posłańca z ważną przesyłką, (w:) Korespondencja namiestników…, s. 174; zawartość przesyłki podaje S. Kieniewicz, Powstanie styczniowe…, s. 448.

[12] S. Kieniewicz, Powstanie styczniowe…, s. 448.

[13] List Konstantego do cara, 16 IV 1863 r., (w:) Korespondencja namiestników…, s. 183.

[14] Wyraźnie o tym pisał car w liście do Konstantego z 10 kwietnia 1863 r., (w:) ibidem., s. 175.

[15] Szerzej o notach kwietniowych zob. S. Kieniewicz, Powstanie styczniowe…, s. 439-441.

[16] E. Valbezen do Edourda Drouyn de Lhuysa, Warszawa, 24 IV 1863 r., (w:) Raporty polityczne konsulów generalnych Francji w Warszawie (1860-1864), Wrocław-Warszawa-Kraków 1965.

[17] S. Kieniewicz, Powstanie styczniowe…, s. 448.

[18] Także krakowski „Czas” wydał dodatek nadzwyczajny (14 IV 1863, Nr 84), w którym nie tylko zamieszczono wiadomość o amnestii, ale również depeszę o notach dyplomatycznych państw zachodnich. Ponadto w komentarzu odredakcyjnym wskazywano na ścisły związek między tymi dwoma faktami.

[19] Aleksander II poinformował o tym Konstantego w depeszy z 10 IV 1863 r., (w:) Korespondencja namiestników…, s. 175.

[20] A. Skałkowski, Aleksander Wielopolski…, t. III, s. 175 sądzi, że „orędzie to niewątpliwie swoimi staraniami i całym swoim posiadanym jeszcze wpływem wymógł margrabia”, chociaż czas jego u steru Królestwa już mijał.

[21] J. Grabiec, Ostatni szlachcic, Warszawa-Kraków 1924, t. II, s. 295.

[22] Zwycięstwo programu uwłaszczenia chłopów, a nie ich oczynszowania i skupu czynszów, oznaczało, że zachwiana została dominacja dotychczasowych właścicieli, co zbliżałoby sytuację Królestwa do rewolucyjnej Francji, a nie Prus, łączących gospodarczą modernizację z utrzymaniem społecznej przewagi junkrów. W przypadku zwycięstwa programu oczynszowania włościan tak by nie było.

[23] Komitet Centralny jako Rząd Narodowy, 12.04.1863, (w:) Dokumenty Komitetu Centralnego Narodowego i Rządu Narodowego 1862-1864, Wrocław 1968, s. 99.

[24] Ibidem, s. 117. W. Przyborowski (Dzieje 1863 roku, Kraków 1898, t. II, s. 451) pisał, że niektórzy powstańcy skorzystali z amnestii, „przecież nie byli oni zbyt liczni, ani zbyt znaczący, by miało to w czemkolwiek zmienić ogólny charakter zachowania się narodu wobec amnestyi”.

[25] Z. Sz. Feliński (Pamiętniki, Warszawa 1986, s. 599) wspominał, że taki sam pogląd dominował w masach powstańczych: „Każdy, kto zetknął się wówczas bliżej z polską młodzieżą, czy to w obozie, czy na patriotycznych zebraniach, przyznać był zmuszony, iż ogarnięta ona była gorączkowym szałem poświęcenia, iż żadne rozsądne rozumowanie ani ostudzić, ani pohamować jej nie było w stanie. Tylko krwi puszczanie, i to obfite, mogło gorączkę tę uśmierzyć i trzeźwość umysłom powrócić”.

[26] Por. np. „Strażnica” nr 3, 13.04.1863, (w:) Prasa tajna z lat 1861-1864, Wrocław 1966, cz. 1, s. 105-106; „Prawda” nr 2, 29.04.1863, (w:) Prasa tajna z lat 1861-1864, Wrocław 1969, cz. 2, s. 26.

[27] S. Kieniewicz, Powstanie styczniowe…, s. 461.

[28] J. Grabiec, Ostatni szlachcic…, s. 292.

[29] Cyt. za A. Wrotnowski, Porozbiorowe aspiracje polityczna narodu polskiego, Kraków 1898, s. 335. Już po latach w podobny sposób oceniał powstanie styczniowe P. Popiel (Pamiętniki Pawła Popiela, Kraków 1927, s. 68): „Ruch zaś w 1863 r. – to nie było powstanie, to nie była rewolucja, to był desperacki krwi przelew, aby ranę rozbioru utrzymać zawsze brocząc”.

[30] S. Kieniewicz, Powstanie styczniowe…, s. 450.

[31] Memoriał z 13 IV 1863 r. adresowany do W. Czartoryskiego, cyt. za ibidem., s. 452.

[32] K. Olszański (Krakowski „Czas” wobec powstania styczniowego, (w:) Kraków w powstaniu styczniowym, Kraków 1968, s. 198) pisał: „Od pierwszych dni lutego (1863 r.) „Czas” przeszedł całkowicie na pozycje powstańcze jako bezwzględny rzecznik sprawy walki orężnej w Królestwie Polskim”.

[33] Ibidem, s. 264, przyp. 5 twierdzi, że kolejność nadejścia depesz w rzeczywistości była odwrotna, a więc najpierw nadeszła depesza o amnestii, a potem o notach mocarstw. Powyższa relacja byłaby więc mocno udramatyzowana.

[34] S. Koźmian, Rzecz o roku 1863, Kraków 1894, t. I, s. 113, 117.

[35] K. Olszański, Krakowski…, s. 265.

[36] Z pewnością z taką sytuacją mieliśmy do czynienia w trakcie rozmowy, jaką 6 września 1862 r. w Warszawie Andrzej Zamoyski odbył z w. ks. Konstantym. W jej trakcie Polakowi zaproponowano wejście do rządu, a przynajmniej udzielenie moralnego poparcia, na co padła odpowiedź, że kraj uspokoić może jedynie przyłączenie Litwy i Rusi oraz nadanie instytucji konstytucyjnych (por. S. Kieniewicz, Powstanie styczniowe…, s. 256). Po wydaleniu z Rosji ks. Władysław Czartoryski spotkał w Paryżu przywódcę „białych” i prosił „by się oświadczył stanowczo i przeciw powstaniu wystąpił. W te słowa malownicze odmówił mi stanowczo p. Andrzej: „W każdej machinie musi być szalone koło, inaczej machina stanie”. Odtąd już nie mówiłem z nim o polityce” (W. Czartoryski, Pamiętniki 1860-1864, Warszawa 1960, s. 111). I słusznie.

[37] W. Przyborowski (Dzieje 1863 roku…, s. 448) pisał: „W tem ogólnem zresztą oszołomieniu (…) wszelki glos przemawiający za przyjęciem amnestyi, był głosem wołającego na puszczy i nawet, szczerze mówiąc, takich głosów wcale nie było”.

[38] Podobnie mogłoby być w przypadku przyjęcia programu oczynszowania chłopów. Aleksander Kiriejew, adiutant w. ks. Konstantego, zanotował w swoim dzienniku: „Chwała Bogu! Ucieszyłem się tą wiadomością, jak rzadko czym innym; główna rękojmia naszego rządzenia, naszego istnienia zdecydowana właśnie jak należy”. Cyt. za H. Głębocki, Fatalna sprawa. Kwestia polska w rosyjskiej myśli politycznej (1856-1866), Kraków 2000, s. 206.

[39] Szerzej zob. G. Smyk, Demontaż reform Wielopolskiego na tle przemian ustroju Królestwa Polskiego po upadku powstania styczniowego (w niniejszym tomie).

[40] A. Skałkowski, Aleksander Wielopolski…, s. 164.

[41] W. Czartoryski, Pamiętniki 1860-1864…, s. 199, 200. S. Kieniewicz, Powstanie styczniowe…, s. 728 cytując ten fragment wspomnień lidera Hotelu Lambert, całkowicie pomija wątek dotyczący amnestii.

[42] W. Spasowicz, Literacki i polityczny spadek po A. Wielopolski, Poznań 1880, s. 84.

[43] L. Mażewski, Rzeczypospolita jeden i pół. O narodzinach, istnieniu i upadku państwa polskiego w latach 1806-1831, Warszawa 2011, s. 110-117.

[44] S. Grodziski, Walka o wyodrębnienie Galicji (1868-1873), „Czasopismo Prawno-Historyczne”, 1985, z. 1, s. 63.

[45] Na temat autonomii Galicji istnieje obszerna literatura; z nowszych prac zob. J. Goclon, Statut Krajowy Galicji z 1861 r., (w:) Konstytucje polskie, M. Kallas (red.), Warszawa 1990, t. I, s. 383-435.

[46] Liczne informacje na ten temat podaje S. Kieniewicz, Powstanie styczniowe…, passim.

[47] Wspomina o tym ibidem., s. 536.

[48] K. Pruszyński (Margrabia Wielopolski, Warszawa 1957, s. 143) w kilkadziesiąt lat później sugerował, iż Wielopolski mógł zakładać, że sojusz rosyjsko-francuski doprowadzi do wojen z państwami niemieckimi: „Czy przewidywał, że z tych wojen wyjdzie Austria rozbita, a Prusy okrojone o ich polskie dzielnice? Jest to bardzo logiczna hipoteza. Inne – szczęśliwsze – przymierze rosyjsko-francuskie doprowadziło do tego kilkadziesiąt lat później”.

[49] W. Spasowicz. Literacki…, s. 114.

aw

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *