Data 4 czerwca kojarzy się bardzo różnie. W Polsce jest to rocznica historycznych pół-wolnych wyborów z 1989, oznaczających początek upadku realnego socjalizmu. Co by nie mówić o późniejszej transformacji, była to zmiana na lepsze.
Na Węgrzech 4 czerwca kojarzy się jak najgorzej. Tego dnia w 1920 podpisano Traktat Trianon (w wyniku I wojny światowej i rozpadu austro-węgierskiej monarchii), odbierający ponad 70% terytorium Królestwa Węgierskiego na rzecz sąsiednich państw. Najbardziej obłowiła sie Rumunia (zyskała więcej niż zostało samym Węgrom !), reszte rozdzielono między CzechoSłowacje a Królestwo SHS (późniejszą Jugosławie). Skrawki dawnych Węgier przypadły również Austrii i Polsce. W wyniku zmian granic ok. 1/3 etnicznych Węgrów (tzn. 3.5 mln) pozostała poza granicami swojego państwa – a w dodatku duża część tej grupy (ok.połowa) żyła w pasie 50 km od węgierskich granic (wyjątkiem byli Szeklerzy z Siedmiogrodu – przyp. MAW).
II wojna światowa i upadek bloku wschodniego przyniosły nowy kształt granic w tej części Europy. Historyczna Ruś Podkarpacka (obecny obwód zakarpacki na Ukrainie) zmieniała przynależnośc państwową kilka razy – w XX w. należąc kolejno do : Austro – Węgier, Węgierskiej Republiki Rad, CzechoSłowacji, Królestwa Węgier, ZSRR, Ukrainy. Niejeden mieszkaniec regionu zdążył 5 razy w życiu zmienić obywatelstwo, choćby całe życie nie ruszał sie ze swojej mieściny czy wioski.
W tym odludnym regionie (jednym z najbiedniejszych w ukraińskiej republice) po dziś dzień żyje ok. 150 tys. Węgrów (ok. 15% ludności obwodu). Można powiedzieć, że tutejsi Węgrzy mieli historycznego pecha. Nie uchowali sie w dużej liczbie (inaczej niż Węgrzy ze Słowacji czy Siedmiogrodu), nie mieli za komuny autonomii i otwartych granic (jak to sie udało Węgrom z jugosłowiańskiej Wojwodiny), byli jedną ze 140 narodowości „sowieckich liudiej” z całym „dobrodziejstwem inwentarza” typu odcięcie od świata, przymusowa ateizacja czy służba w armii ZSRR (nieraz tysiące kilometrów od domu).
Niewiele lepiej było po rozpadzie ZSRR. Ukraińskie państwo było mniej represyjne, za to potwornie biednie i zacofane, a już obwód zakarpacki w szczególności. Miejscowa słowiańska większość nie uważała sie za Ukraińców, a raczej za Rusinów – przez co władze w Kijowie, a już zwłaszcza nacjonaliści ze Lwowa patrzyły na nią nieufnie. Pomarańczowa rewolucja w 2004 nie przyniosła zmian na lepsze, a tylko nową fale korupcji i oszustw.
O zakarpackich Węgrów upomniał sie w końcu Budapeszt. Okazji dostarczyła kolejna ukraińska rewolucja, trwająca od 2013. Po przyłączeniu Krymu do Rosji w wyniku referendum (marzec 2014) i powstaniu ludowym w Donbasie (maj 2014) głos zabrał premier Węgier Viktor Orban (FIDESZ). Zażądał on (całkiem słusznie zresztą) autonomii i podwójnego onbywatelstwa dla zakarpackich Węgrów, aluzyjnie ostrzegając że w przeciwnym razie „Ukraina nigdy nie będzie stabilna”.
[Warto tu podkreślić, że Orban nie domagał sie aneksji biednego Zakarpacia do Węgier, a oprócz irredenty węgierskiej, w regionie istnieje też rusińska – przyp. MAW].
Wyważone postulaty Orbana wzbudziły histeryczną reakcje „postępowego” Zachodu, tak rzekomo przywiązanego do zasad demokracji i samo-określenia. Ukraina wykonała kilka teatralnych gestów typu wezwanie węgierskiego ambasadora do MSZ, Unia Europejska zażądała wyjaśnień – a do chóru oburzalskich niestety dołączyła również Polska. Premier Donald Tusk pozwolił sobie na pouczanie Viktora Orbana, że jego wypowiedź była „nie na czasie i nie na miejscu”. (Ciekawe czy wg premiera banderowska symbolika na Majdanie jest „na czasie i na miejscu” – przyp. MAW).
Czas pokaże, jak rozwinie się sytuacja na Zakarpaciu. Jedno można powiedzieć już dziś – możemy zazdrościć Węgrom premiera, który nie boi się dbać o interesy własnego narodu.
Michał Andrzej Wirtel
/ame/
Upadek socjalizmu realnego zaczął się wcześniej. Można nawet powiedzieć, że jeszcze nie zdążył powstać a już zaczął upadać. Ostatecznym upadkiem socjalizmu realnego było wejście w życie 1 stycznia 1989r. ustawy Wilczka.
Fatalny tekst, bo niestety prawdziwy. Nie podlany tanim sosem rusofobii, która zaciera realistyczne obrazy tworząc w to miejsce patologie smętnych złudzeń. Tekst niestety pozostawiający również niedosyt, bo opisujący w strasznie syntetycznym skrócie tylko jeden element charakteryzujący kondycję garażowego składaka jakim jest owa „demokratyczna” Ukraina. Dzisiaj w centrum Warszawy mijałem wypasionego do bólu Porsche Ceyenne Turbo za ca. 150 tys EURO, prowadzonego przez jakiegoś ukraińskiego geszefciarza-łapownika. Jeżeli tym naszym zbawcom ojczyzny wydaje się, że ci kolesie zrezygnują chociaż z jednej hrywny swych dotychczasowych, pokrętnych dochodów to niech jak najszybciej zmienia lekarza.