Bankructwo multikulti
Od chwili pojawienia się u granic Europy wielosettysięcznej fali przybyszów z islamskiego Południa oraz Czarnej Afryki – polskie środowiska patriotyczne i narodowe uderzyły na alarm wskazując, że Polska już teraz musi przedstawić swoje jasne i oparte wyłącznie na kryterium własnej racji stanu stanowisko w tej sprawie. W przeciwnym razie szybko podzieli los tych państw zachodnich, której już w latach 80-tych zaczęły nadmiernie otwierać swoje granice na obcych cywilizacyjnie przybyszów, ulegając fatalnej (jak widać…) w skutkach doktrynie politycznej poprawności i utopii multikulti – żyjącego w zgodzie i harmonii tygla wielorasowego i wieloreligijnego, oczywiście powstałego na gruzach tradycji chrześcijańskiej i europejskiej. Dziś, kiedy niemal każdy dzień przynosi informacje o zajściach z udziałem imigrantów, a także o rosnącym zagrożeniu terrorystycznym zachodnich stolic – są to efekty nie tylko ostatnich decyzji o wpuszczeniu przybyszów nawet z naruszeniem obowiązującej przecież Umowy w Schengen (regulującej kwestię m.in. ruchu granicznego i politykę imigracyjną). To także owoce kilku dekad błędnej polityki, w dodatku wzmocnionej niekorzystnymi trendami demograficznymi i nietrafioną, ekstensywną taktyką gospodarczą opartą o pseudo-perpetuum-mobile pozyskiwania z zewnątrz taniej siły roboczej, nawet niekoniecznie takiej, która rzeczywiście chce pracować…
Polska jest dziś w sytuacji, w jakiej zachodnia Europa była dwie – trzy dekady temu i to teraz należy przeciwdziałać oczywistym już, negatywnym skutkom błędów popełnionych wtedy w Paryżu, Berlinie, czy Brukseli.
Nie każdy przybysz to „uchodźca”
Próba debaty publicznej na te – kluczowe przecież dla przyszłości Polski – tematy została jednak rychło ucięta i zastąpiona jałowymi sporami, w rodzaju awantury o Trybunał Konstytucyjny, jako żywo mało interesującymi dla przeciętnej polskiej, chełmskiej rodziny. Wystąpienie premier Szydło na krótko mogło przywrócić właściwą hierarchię problemów, dyżurni medialni ściemniacze postarali się jednak, by do tego nie doszło. Tymczasem może niechcący – ale jednak szefowa rządu RP poruszyła kwestię kapitalną. Skoro bowiem nie można nazwać uchodźcami miliona Ukraińców przybyłych do Polski – to tym bardziej miano to nie przysługuje przyjeżdżającym tłumnie do Europy mieszkańcom Maghrebu i Czarnej Afryki! Wszak i jednych, i drugich sprowadza to samo – kwestie socjalne i zarobkowe, dążenie do poprawy warunków życia. Ba, to wręcz niektórzy Ukraińcy, nawet nie ubiegając się o formalny status uchodźcy, mają większe prawo za takich się uznawać – przybywając z kraju, w którym faktycznie trwa (z różnym nasileniem) wojna domowa, podczas gdy np. przyjeżdżający z Erytrei (a to m.in. ich Komisja Europejska chce skierować do Polski) mają motywy już wyłącznie ekonomiczne, uciekając od biedy, a nie przed konfliktem zbrojnym!
Jako polityka wobec mniejszości?
Wystąpienie premier Szydło ma jednak jeszcze jeden aspekt. My na Ziemi Chełmskiej, historycznie i autentycznie, a nie na pokaz – jesteśmy z pewnością dalecy od fobii, strachów na wyraz, czy jakichkolwiek przejawów szowinizmu, wmawianych często Polakom przez różnej maści „Europejczyków”. Mamy też wieloletnie, głównie udane doświadczenia z wymiany gospodarczej (i handlowej z Ukrainą) – która, nawiasem mówiąc, udawała się zawsze tym lepiej, im mniej w niej przeszkadzały administracje obu państw. Jednocześnie jednak informacja o mieszkającym w Polsce milionie przybyszów każą postawić pytanie: jaka jest wobec nich oficjalna polityka rządu polskiego, a także lokalnych organów władzy? Czy w ogóle istnieje coś takiego, jak polityka polska wobec mniejszości – bo trzeba jasno powiedzieć, że milion nowych mieszkańców naszego kraju to już mniejszość i to poważna (zwłaszcza w połączeniu z obywatelami polskimi ukraińskiego pochodzenia). O ile kategoryczny sprzeciw wobec napływu imigrantów z krajów islamskich ma w warunkach polskich charakter profilaktyki – o tyle wypracowanie jednorodnego stanowiska wobec neo-ukrainizacji Polski – jest kwestią jak najbardziej pilną i aktualną.
Nawet wg danych oficjalnych (nie obejmujących szarej strefy i pracujących na czarno) – wyraźnie zmienia się profil napływających do nas z Ukrainy. Postępujące ułatwienia pobytu, wręcz zachęcanie, zwłaszcza mieszkańców zachodnich obwodów, np. Wołynia do podszywania się pod uprawnionych do uzyskania Karty Polaka – wszystko to powoduje, że tym razem nie mamy do czynienia z krótkotrwałymi przyjazdami zarobkowymi, ale z dążeniem do stałego zamieszkania i pracy w Polsce. Tej pracy, w poszukiwaniu której z kolei blisko 3 miliony Polaków wyjechało na Zachód! Czy jesteśmy tak bogatym, a w dodatku bezpiecznym krajem, by beztrosko oddawać własne dzieci i wnuki by pracowały na emerytury Niemców i Anglików – a samemu ryzykować wpuszczanie na ich miejsce obcych?
„Psom i Lachom wstęp wzbroniony!”?
Tym bardziej, że tak jak niemal codziennie docierają do nas z Zachodu wieści takie, jak te o gwałtach sylwestrowych w Kolonii, czy zamachach w Paryżu – tak coraz więcej słyszy się w Polsce o zajściach z udziałem Ukraińców. Akty agresji, pospolite chuligaństwo, ale także bezczelne deklaracje polityczne, w rodzaju manifestowania symboliki zbrodniczej Ukraińskiej Powstańczej Armii – wszystko to musi co najmniej martwić i coraz poważniej niepokoić wszystkich myślących w kategoriach polskiego interesu narodowego. Również na ulicach Chełma widzimy czasem auta udekorowane szyderczo w czarno-czerwone, banderowskie barwy – takie same, jak używane przez morderców Polaków z czasów II wojny światowej. I nie są to rozklekotane blaszaki, którymi jeździli zawsze nasi ukraińscy koledzy – ale luksusowe wozy tych, którzy dorobili się widać na wojnie i „przemianach” na Ukrainie. Z tamtej strony Bugu coraz głośniej zresztą słychać wprost zgłaszane roszczenia terytorialne wobec Polski, w tym do „Chełmszczyzny”, choć nawet historycznie Chełm był przecież miastem polskim i ruskim w czasach, kiedy o żadnej wymyślonej sztucznie Ukrainie nikomu się jeszcze nawet nie śniło!
Z Ukrainą można i należy współpracować. Potencjalnie pozytywnym zjawiskiem jest też, że ukraińska młodzież ratuje faktycznie przed zamknięciem np. chełmskie szkoły wyższe. Ważne jednak, żeby spotykała się tu z przyjęciem pełnym narodowej, polskiej godności i uświadomionych narodowych interesów. Ważna jest przyszłość – ale i nie można pominąć dbałości o historyczną prawdę. Warto budować więzi międzyludzkie i gospodarcze – ale na zasadzie wzajemności i zdrowej konkurencji, a nie jednostronnego uprzywilejowania zwolnionych z cła unijnego produktów ukraińskich, itd. Po prostu – musimy myśleć i planować po polsku, bo zanim jeszcze zaleje nas islam – może znowu na Górce Chełmskiej przywita nas napis, że „Psom i Lachom wstęp wzbroniony!”?
Konrad Rękas
Artykuł dla „Gońca Wschodniego”