Reagan, Rosja a sprawa Polska – niewygodna prawda o ślepej naiwności Polaków

Dziś ma miejsce 105. rocznica urodzin Ronalda Wilsona Reagana, będącego 40. prezydentem USA. Postaci, która przez wielu wschodnich Europejczyków (przyjmuję tutaj podział na Europę wschodnią i zachodnią z celowym pominięciem terminu „Europa centralna”, o który tak usilnie wielu się upomina chcąc niejako podkreślić, iż owo centralne miejsce jest być może gorsze niż zachodnie, lecz lepsze – bardziej „cywilizowane” – niż „wschodnie”, bo bliższe mitycznemu „Zachodowi”, którego to standardom kiedyś – w niedalekiej przyszłości – uda się sprostać) postrzegana jest jako zbawca tej części Europy. Co więcej – jej „przyjaciel”.

Data ta więc nie bez powodu posłuży mi do zobrazowania obecnej sytuacji geopolitycznej, gdzie Stany Zjednoczone znów zaczynają posługiwać się retoryką rodem z okresu „zimnej wojny”, jednoznacznie dążąc do antagonizacji Rosji poprzez takie posunięcia jak zatwierdzony pod koniec ubiegłego roku dokument o nazwie Intelligence Authorization Act for Fiscal Year 2016, m.in. na mocy którego (vide sekcja 338) Dyrektor Wywiadu Narodowego, który to urząd obecnie sprawuje James R. Clapper – ten sam, który opowiadał się za wysyłaniem broni przeciw Rosji na Ukrainę zobowiązany jest zająć się „oceną finansowania partii politycznych i organizacji pozarządowych w byłych republikach radzieckich i krajach Europy przez Federację Rosyjską i jej służby bezpieczeństwa i wywiadu”, – co de facto w dużej mierze inspirowane jest lękiem euroentuzjastów zaniepokojonych wynikami kwietniowego holenderskiego referendum w sprawie ratyfikacji umowy UE-Ukraina oraz (prawdę powiedziawszy) z góry skazanym na porażkę referendum brytyjskim odnośnie pozostania w Unii, którego to przeciwnicy straszą obywateli brytyjskich wszelkimi możliwymi środkami, na czele listy których plasuje się Rosjajak również niedawne doniesienia The New York Times’a o planach prezydenta Baracka Obamy (czyt. interwencjonistycznej administracji USA) dotyczących „znaczącego zwiększenia rozmieszczenia ciężkiej broni, pojazdów opancerzonych i innego sprzętu w krajach Europy środkowej i wschodniej, będących członkami NATO”, co ma na celu rzekome „powstrzymywanie Rosji od dalszej agresji w tym regionie”.

Powyższe działania wymierzone przeciw Rosji, których gorącym orędownikiem jest konserwatywny lub jak niedawno określił go analityk szanowanego (przy czym proszę brać poprawkę na użycie przeze mnie słowa „szanowany”, nim wyleje się jad, który nagromadzi się w co poniektórych zacietrzewionych umysłach do końca – o ile dotrwasz drogi czytelniku – tego tekstu) amerykańskiego think tanku o nazwie CATO Institute, Doug Bandow, na łamach The National Interest „nacjonalistyczny” rząd Polski, zdaje się bazować właśnie na tej „romantycznej” paraleli, gdzie jakoby Wuj Sam – jak w przypadku Ronalda Reagana, słusznie postrzeganego za zagorzałego antykomunistę, który trochę z innych pobudek niż ogólnie się przyjęło „stanął murem za polskimi braćmi i siostrami” – miał znów ująć się za „zagrożoną” Polską i otoczyć Jej mieszkańców parasolem opieki.

Nie wnikając w motywy wyżej wspomnianego działania, warto jednak powiedzieć sobie szczerze i w końcu zrozumieć, że relacje Ameryki – będącej światowym mocarstwem, które realizuje swoją rację stanu nie tylko w najbliżej otaczającym ją regionie, ale wielu miejscach na świecie na raz – z Polską, nie były, nie są i nigdy nie będą odbywać się na zasadach partnerskich, ani sprawiedliwych, a powodem tym jest oczywista asymetria potencjału oraz różnica interesów międzynarodowych obu krajów, który to fakt został potwierdzony m.in. przez sławetne „taśmy wstydu”, na których tak bardzo znienawidzony – to przez odwrócenie się od partii PiS, a dokładniej Śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego i późniejszą przynależność do partii PO, którą mało kto po 8 latach sprawowania władzy w Polsce wspomina z rozrzewnieniem, tudzież zwykłą zawiść wobec oksfordzkiego wykształcenia, kończąc na argumentach rasistowskich skierowanych wobec jego żony o pochodzeniu żydowskim – były minister spraw zagranicznych Polski Radosław Sikorski miał „odwagę” wypowiedzieć słowa, które często wypierane są ze świadomości narodowej, bo burzą mit, który po upadku muru berlińskiego – w dużej mierze przez wzgląd na chęć udowodnienia zachodnim sąsiadom, iż Polska uporała się z komunistycznymi demonami przeszłości, a która potęgowana jest przez sławetną ideologię bazującą na szantażu emocjonalnym stosowanym wobec strony podrzędnej, który idealnie obrazują te oto słowa: „kto nie z nami, ten przeciwko nam” – stara się konsekwentnie przeforsować do świadomości Polaków.

Nie wchodząc zbytnio w meandry etyki (lub jej braku) polityki zagranicznej Ameryki należy pamiętać, że każda anglojęzyczna osoba wie, iż „kultura znajduje swe źródło w języku” (ang. „culture is within the language”), stąd dyplomacja brytyjska (będąca modelem dla USA) jest niezrozumiała dla narodów wschodniej Europy, które myślą w trochę innych kategoriach niż wyżej wspomniane, a czego dobrym przykładem jest obserwacja wybitnego francuskiego pisarza, Honoré de Balzac’a, który wyraził to w następujący sposób: „Zaszczepcie dziesięć procent angielskiej obłudy w charakter Polaków, tak szczery, tak otwarty, a szlachetny biały orzeł władałby dziś wszędzie tam, gdzie się wciska orzeł o dwu głowach. Nieco machiawelizmu byłoby ustrzegło Polskę od ocalenia Austrii, która sprowadziła jej podział; od zapożyczania się u Prus, lichwiarza, który ją podkopał, i od rozdwojenia w chwili pierwszego rozbioru”.

Tak więc to, co powszechnie przyjęło się przyjmować za akt przyjaźni, a mianowicie szacunek Ameryki względem Polski i Polaków, jest niczym innym jak zimną kalkulacją, która chwilami zdaje się korespondować z celami narodu polskiego, lecz w ogólnej ocenie motywowana jest globalnymi aspiracjami wpływów tegoż kraju, któremu na przeszkodzie stoi Rosja, z którą akademicy jak i politycy w Stanach nie za bardzo wiedzą jak sobie poradzić – czego najlepszym dowodem są dywagacje Henry’ego Kissingera, amerykańskiego dyplomaty, który w latach 1969–1975 pełnił funkcję doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego, a w latach 1973–1977 sekretarza stanu najpierw w administracji prezydenta Richarda Nixona, a później Geralda Forda, których syntezą wydaje się ubiegłoroczny wywiad dla wyżej wspomnianego The National Interest.

Jak wiadomo, to pułkownik Ryszard Jerzy Kukliński ps. „Jack Strong” był kluczową postacią, która przysłużyła się Amerykanom w infiltracji reżimu komunistycznego, gdzie jak możemy wyczytać na stronie Instytutu Reagana w Polsce: „…w ciągu ostatnich 40 lat nikt nie zaszkodził systemowi komunistycznemu tak bardzo, jak właśnie pułkownik Ryszard Kukliński, który nie tylko przekazywał Amerykanom regularnie tajne dokumenty Układu Warszawskiego, ale np. poinformował wcześniej administrację Reagana o planach wprowadzenia w Polsce stanu wojennego”.

Lojalność, umiłowanie wolności, bezwarunkowa troska o dobro permanentnie zagrożonej ojczyzny oraz niebagatelna inteligencja Polaków, której są świadomi zarówno Amerykanie jak i Brytyjczycy – ci ostatni skutecznie wykorzystujący owe przymioty podczas II wojny światowej – są niejako cnotą i przekleństwem, nierzadko prowadzącym Polski naród na manowce.

I tak niedawno, bo 4 lata temu, Michael Reagan będący synem sławnego ojca po raz kolejny uderzył w owy „słaby punkt” Polaków odwołując się do romantycznej przeszłości: „Mamy teraz prezydenta, który wycofał się z systemu obrony przeciwrakietowej w Polsce i Czechach. Nie rozumie on, że należy wspierać tę część świata, która odzyskała wolność dzięki pracy Ronalda Reagana i Papieża Jana Pawła II. Jan Paweł II nie dokonałby tego bez Reagana, a Reagan nie dokonałby tego bez Jana Pawła II. Dziś nie widać żadnej współpracy między Watykanem a Waszyngtonem i z tego względu świat ma dziś tyle problemów. Świat potrzebuje świadomości, że Ameryka czuwa, a jeśli jej nie ma, natychmiast wkrada się nieład…”, dodając również, iż „Stany Zjednoczone zabezpieczają swoje tyły przez kłanianie się Putinowi, którego marzeniem jest rekonstrukcja Związku Sowieckiego, tyle że tym razem na Bliskim Wschodzie…”

Jakkolwiek idiotyczne wypowiedzi dotyczące chęci rekonstrukcji ZSRR przez współczesną Rosję, konkluduje dosyć ciekawe zakończenie – dające sporo do myślenia osobom, które umieją czytać miedzy wierszami – gdzie na pytanie syna o pobudki ojca dotyczące zostania prezydentem USA, Ronald Reagan miał odpowiedzieć w następujący sposób: „Zbyt wiele lat patrzyłem na naszych prezydentów zasiadających razem z sowieckimi sekretarzami generalnymi i słuchałem, jak gensekowie oczekują, że zrezygnujemy z czegoś, tylko dlatego, że im tak pasuje. Mam dość patrzenia, jak Ameryka z czegoś rezygnuje tylko po to, żeby ugłaskać Związek Sowiecki. Chciałbym być pierwszym prezydentem USA, który usiądzie do stołu z sekretarzem generalnym Związku Sowieckiego, ale to ja wybiorę stół, i krzesło, i miejsce. A gdy on powie mi, z czego mam zrezygnować w imię dobrych stosunków, to ja wtedy wstanę z krzesła, przejdę wokół stołu, nachylę się nad nim i szepnę mu do ucha: Niet.”

Próżność? Chęć stania się bohaterem narodowym? Międzynarodową ikoną „wolności”? Owszem! Wszystko to kosztem oddalonego kraju na wschodzie Europy, którego zaufanie tak łatwo można sobie zaskarbić wzniosłymi hasłami, czarem i zapewnieniami o oddaniu, i trosce o byt Jego mieszkańców.

Bazując na ogólnym nastawieniu Polaków do Rosjan, których w powszechnym mniemaniu ocenia się przez pryzmat doznanych krzywd podczas okupacji radzickiej, a owocem której stała się panująca w Polsce rusofobia skutecznie podsycana przez zachodnie media, które jakikolwiek przejaw kwestionowania słuszności „ewangelii” swej cywilizacji niosącej „wolność, sprawiedliwość, ekonomiczny rozwój” – i kilka innych haseł, których poddaniu pod wątpliwość mogłyby posłużyć przykłady krajów Bliskiego Wschodu, na których to terenach starano się zaprowadzić demokrację „made in America” – nazywają „putinizacją polityki” w danym kraju, skutecznie degradując go do roli usłusznego wasala.

Przykład to nie pierwszy gdzie omnipotentny hegemon wysługuje się społecznością lokalną w danym regionie, aby zminimalizować ryzyko niebezpieczeństwa na swoim terenie i ewentualnie ugrać czas na implementacje planu awaryjnego, bo dobrze znany np. z radzieckiej interwencji w Afganistanie, gdzie rząd USA wspierał partyzantkę mudżahedinów, którzy po zakończeniu dziewięcioletniej wojny – stając się już nieużyteczni – przekształcili się w grupę terrorystyczną o nazwie Al Kaida, której po dziś dzień jakimś cudem nie jest się w stanie zlikwidować lub też celowo nie chce – tak jak na początku tygodnia podczas konferencji prasowej we Włoszech, gdzie na spotkaniu Johna Kerryego wraz z szefem tamtejszego MSZ Paolo Gentilonim jedna z dziennikarek wykrzyczała, iż ISIS zostało stworzone przez USA, a dziś zagraża bezpośrednio Europie.

Nie łudząc się więc, że wyłożone w owym tekście tezy spotkają się z aprobatą dużej rzeszy czytelników, pragnę przypomnieć już tytułem końca słowa jednego z najwybitniejszych patriotów polskich, pełniącego od 7 czerwca 1954 do 21 czerwca 1955 rolę premiera Rządu na Uchodźstwie, Stanisława „Cata” Mackiewicza, który już w roku 1947 w następujący sposób próbował ostrzec naród polski przed popełnianiem co rusz to tych samych błędów w polityce zagranicznej:

„Jeśli wybuchnie wojna Ameryki z Rosją, to na pewno nie dlatego, aby Ameryka ujęła się za Polską, tak samo, jak wybuch wojny w 1939 r. bynajmniej nie był skutkiem ujęcia się Anglii za nami, jak się nam naiwnie zdawało. Chodzi więc o to, aby nam znowu nie wytłumaczono przy udziale Polaków o duszach agentów, że tu chodzi o Polskę, aby znów z nas nie zrobiono straży przedniej, „natchnienia świata”, a potem nie sprzedano Niemcom, tak jak w wojnie ubiegłej sprzedano nas Rosji. Aby się przeciw temu zabezpieczyć, musimy nie zakrywać oczu na najbliższą przeszłość, lecz przeciwnie – jak najuważniej się jej przypatrywać i poznać całą jej brutalność i cynizm. Powinniśmy przebieg ostatniej wojny i stosunek, w czasie jej trwania, mocarstw do Polski pilnie studiować, aby uniknąć tych wszystkich błędów, któreśmy poczynili w czasie wojny ostatniej. Nie powinniśmy pierwsi wskakiwać do boju, nie powinniśmy niszczyć Ojczyzny walką z podziemi, nie powinniśmy wszystkiego zawierzyć sojuszowi z wielkimi mocarstwami”.

Adriel Kasonta

Tekst ukazał się pierwotnie na stronie „Sputnik Polska”:

http://pl.sputniknews.com/opinie/20160206/2018897/reagan–rosja–polska.html

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Reagan, Rosja a sprawa Polska – niewygodna prawda o ślepej naiwności Polaków”

  1. Autor w czwartym akapicie użył 214 słów w jednym zdaniu, nie sposób go zrozumieć po jednokrotnym przeczytaniu.

  2. Reagan był najlepszym kumplem Wojtyły, a oni obaj – najlepszymi kumplami żydowskich lichwiarzy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *