Mit o złych Sasach i „genialnym” sarmacie

W Polsce mamy do czynienia z powieściowo-filmowym trudnym do przezwyciężenia mitem pochodzenia pruskiego dotyczącego rzekomej słabości rządów saskiej dynastii Wettinów i równie rzekomego upadku Rzeczpospolitej w latach 1697-1763. Człowiekiem, który przyczynił się do tego stanu rzeczy był Józef Ignacy Kraszewski, który (w powieściach: „Hrabina Cosel”, „Brühl”, „Z siedmioletniej wojny”) ośmieszał wygórowane, jego zdaniem ambicje Wettinów.

Stąd w naszej wyobraźni utrwalony jest obraz Augusta II jako nierozsądnego lowelasa kupczącego polską ziemią i prymitywnego, głupawego Augusta III, którego interesuje jedynie czy jego minister Heinrich von Brühl (1700-1763), główny saski minister od 1738 roku ma pieniądze (sakramentalne pytanie zadawane podobno co rano przez władcę, który skądinąd ponoć nie lubił zajmować się sprawami państwowymi: Habe Ich noch Geld Brühl?. Ten negatywny stereotyp utrwaliły w Polsce ekranizacja Hrabina Cosel (1968) i nakręcone w NRD trzy filmy z serii: Sachsens Glanz Und Preußens Gloria; Gräffin Cosel (1983), Brühl (1985) i Aus Dem Siebenjahrigen Krieg (1987) Hansa-Joachima Kasprzika.

Jako pierwszy, wyłom w tym micie nieudolnych Wettinów uczynił Jacek Staszewski , największy dziś badacz epoki saskiej w Polsce. Niedawno zaś jego śladem poszli Sławomir Suchodolski i Dariusz Ostapowicz . Okazuje się, że August II nie tylko nie handlował polska ziemią, ale zabezpieczył ziemie odzyskane od Turków (1699), czego nie potrafił zabezpieczyć mimo wiktorii wiedeńskiej „bohater” Jan III Sobieski. August obronił też Elbląg przed zakusami Prus wysyłając tam swe saskie wojska. Chwilami można mieć wrażenie, że pomagał Polsce i walczył o jej interesy wbrew woli nie umiejących myśleć racjonalnie Polakom. W ten sposób dotrzymał, znów w odróżnieniu od Sobieskiego, zobowiązań elekcyjnych. August II musiał być znakomitym politykiem, skoro obmyślił koalicję anty-szwedzką .

Sam przydomek „Mocny” nadali Augustowi XIX-wieczni historycy sascy broniąc się przed wpływami propagandy fryderycjańskiej i historiografii pruskiej, które przedstawiały Wettinów jako kiepskich polityków. Król Prus Fryderyk II (pan. 1740-1786) czynił to z całą premedytacją, fałszując treść przechwyconych w zdobytym (1757) Dreźnie dokumentów ministra Brühla i publikując anonimowy paszkwil pt: Życie i natura hrabiego B . , stąd właśnie wzięła się opinia o nim jako o chciwcu i karierowiczu, który opętał nieudolnego Augusta III. Historia pruska i Kraszewski, darzący niechęcią wszystkich Niemców, (wszak były to czasy zaborów) w tym Bogu ducha winnych Sasów nadali propagandzie pozory prawdy.

Suchodolski i Ostapowicz udowadniają, że każdego dnia od 3:00 rano do 12:00 August III zajmował się sprawami Polski i Saksonii , bynajmniej nie był miłośnikiem prymitywnych rozrywek, lecz koneserem sztuki i zwolennikiem Oświecenia. Nie dawał też Brühlowi tak wielkiej władzy, jak przedstawiał to Kraszewski. Bardzo ważnym doradcą monarchy był hrabia Joseph von Wackerbarth-Salmour (1685-1761), z którym August konsultował się codziennie miedzy 7:00 a 8:00. Reformy Augusta III w Polsce z trzeciego dziesięciolecia jego panowania wróżyły dobrze. Propaganda pruska, wsparta powieściami Kraszewskiego i ich ekranizacjami jest jednak trudna do wykorzenienia.

Suchodolski i Ostapowicz pokazują także przypadek przeciwny; króla, którego historycy i pisarze uczynili bohaterem, choć on sam był właśnie karierowiczem i wielokrotnym zdrajcą. Już Henryk Sienkiewicz maskował jego zdradę w czasach Potopu szwedzkiego, wspominając jedynie o zdradzie starosty jaworowskiego. A kimże był ten starosta? Był to właśnie Sobieski, którego imienia Sienkiewicz nie chciał kalać zdradą, lecz zdrady tej magnat niewątpliwie się dopuścił.

Niestety później zdradzał też Rzeczpospolitą będąc (dosłownie) na jurgielcie Francji i forsując w Polsce nielegalnymi metodami kandydatury niepopularnych francuskich kandydatów. Zaś, będąc już u władzy pokazał, że interesuje go nie tyle dobro Rzeczpospolitej, ile własna legenda pogromcy Turków, których fanatycznie i irracjonalnie nienawidził , dlatego m.in. poszedł pod sam Wiedeń (1683), choć rozsądniej ze strategicznego punktu widzenia byłby atak na Turków na innym odcinku, by doprowadzić do podziału ich sił, czego oni sami panicznie się obawiali.

Niektórzy Historycy dokonywali i niestety nadal dokonują nieprawdopodobnych słownych wygibasów by wybielać Sobieskiego (bo Polak) i oczerniać Sasów (bo obcy, a co gorsza Niemcy)., mimo iż to za Wettinów Polska podniosła się ekonomicznie i cywilizacyjnie. Jak powiedział cytowany przez Suchodolskiego i Ostapowicza Norman Davies; „można wybaczyć człowiekowi, który pomyśli, że mity bywają potężniejsze od historii”. Można jedynie wyrazić nadzieję, że wysiłki Staszewskiego, Suchodolskiego i Ostapowicza nie pójdą na marne. Na razie jedyne o co twórcy filmowi odważyli się zaczepić Sobieskiego to jego pantoflarstwo względem małżonki Marii („Ojciec Królowej” (1979)) podczas gdy na Sasów posypały się niezasłużone gromy.

Konwencja, jaką Kraszewski przyjął w „hrabinie Cosel” – skrzywdzonego Kopciuszka, również obciąża władcę. Pisarz uczynił z Anny Konstancji Hoym (1680-1765) niemieckiej poddanej króla Duńskiego niemal polską patriotkę, co prawdopodobnie wiąże się z tym, że wyraziła kiedyś pogląd, że unia z Polska jest szkodliwa dla Saksonii, a Polacy powinni mieć króla-Polaka , ale kim ona była by jej słowo coś tu miało znaczyć? Kraszewski po prostu wybrał ja na swą bohaterkę pozytywną i jednocześnie na narratora, który krytykuje domniemane zepsucie swych czasów.

Cosel uchodząca za jedną z najpiękniejszych i najinteligentniejszych kobiet XVIII stulecia świetnie się do tej roli literackiej nadawała, lecz nie ma to nic wspólnego z historyczną prawdą. Cosel do śmierci Augusta była w nim zakochana, lecz musiała odejść z dworu, ponieważ minister Jacob Heinrich von Fleming (1667-1728) nie tolerował jej wtrącania się do polityki, którego nie przewidział przedstawiając ją królowi w 1704 roku. Pod wpływem Fleminga, August II poprosił ją o zwrot kontraktu ślubnego. By uczynić zadość tym „prośbom” Cosel pojechała m.in. do Berlina (1713). W Wittenberdze została pojmana jako zdrajczyni. W 1716 osadzono ją na zamku w Stolpen, gdzie przebywała do śmierci.

Wybór narratora, czy głównego bohatera zwykle przesądza o przesłaniu powieści czy filmu. Wszyscy pamiętamy austriacką trylogię; Sissi (1955, 1956, 1957), w reżyserii Ernsta Marischki z boską Romy Schneider w roli głównej, opowiadający o losach Elżbiety Bawarskiej (1837-1898), małżonki (od 1854 r.) Franciszka Józefa, cesarza Austrii (pan. 1848-1916). Warto zadać tu retoryczne pytanie dlaczego to ona a nie Franciszek Józef jest głównym bohaterem? Film został nakręcony w konwencji Kopciuszka, który wyrwany z sielskiej Bawarii nie może się przystosować do życia na dworze wiedeńskim.

Musimy zatem zdecydować; czy wierzyć specjalistom, czy nacjonalistycznemu bajkopisarzowi Kraszewskiemu, pruskim propagandzistom i rozmaitym filmidłom. Sasi bronili Polski ile mogli. Ale co można zrobić przeciw Prusom, Rosji, Austrii i sarmackim sprzedawczykom o głębokich kieszeniach? A Rosji sprzedał nas agent rosyjski – Stanisław August – czystej krwi sarmata i "wielki" -pożal się Boże – "odnowiciel" Rzplitej.

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Mit o złych Sasach i „genialnym” sarmacie”

  1. Nie chodzi tu o krytykę sarmatyzmu jako takiego, lecz o upiększanie obrazu jego centralnej postaci jaką był Jan III. Patriotyzm patriotyzmem a prawda prawdą. August III pracował przez 9 godzin dziennie – dużo jak na monarchę, który przecież mógłby (teoretycznie, bo nie byłoby to w jego lepiej pojętym interesie) zrzucić wszystko na barki ministrów – pracowitszymi od niego byliby pewnie tylko Fryderyk Wielki, Filip II i Ludwik XIV.

  2. Zaraz zaraz… Jak mnie pamięć nie myli, to za czasów Wettynów po terytorium Rzeczpospolitej pałętały się armie szwedzkie, saskie, rosyjskie i pruskie – które to grabiły co się dało. I osobiście wątpię, by to przyniosło jakieś ożywienie gospodarcze czy cywilizacyjne. Sas był także twórcą „Wielkiego Planu” – ostatecznym skutkiem miała być hegemonia Saksonii w Niemczech (a może i zjednoczenie?), w trakcie niego miało dojść do rozbioru (niecałkowitego, ale jednak rozbioru) Polski. Wspominane akty bronienia terenów Rzeczplitej związane są właśnie z „Wielkim Planem” – to on miał rozdawać karty a nie miały być one jemu wyrwane. O ile August Mocny jeszcze miał jakieś plany które w jakimś przybliżeniu mogły przynieść Rzeczpospolitej pewne korzyści, to już jego syn był totalnym leniem i pasibrzuchem. W samej Saksonii mówili na niego „Otyły”. Co do innych tez – się nie wypowiem, bez przeczytania. Ale sam fakt ustawienia Sasów na pozycję obrońców Rzeczpospolitej jest dla mnie nie do zaakceptowania.

  3. taki właśnie panuje mit:) przeczytaj pan książkę jaką tu omawiam to pogadamy. Wnioskując z pańskiego nicka urodził się pan bezpaństwowcem ale w dziecięctwie postanowił zostać polakiem?:) chyba poprawniejbyłoby: Natus in Polonia ergo polonus sum. Acha no i zalecałbym więcej cogitare:)

  4. Jeżeli chodzi o walkę z mitami saskimi to przeczytałem Jasienicę – i na chwilę obecną mi wystarcza. Co do nicku – zza młodu byłem trockistą, ale człowiek dojrzał, porzucił romantyczne wizje, i stał się konserwatystą. Urodzony w Polsce, więc Polakiem jestem… Taki nick bardziej by pasował dla jakiś relatywistów czy innych lewaków – ja jestem jednak fatalistą i nie wierzę w coś takiego jak przypadek. Cogitare jest bezokolicznikiem, więc by brzmiało „Myślić, więc jestem Polakiem”. Trochę nieładnie ;/

  5. @ Piotr Napierała. Zgadzam się z Pana zdaniem, że należy obalać nasze mity narodowe a prezentować prawdę. Ja również odnoszę wrażenie, że Jasienica to bajkopisarz.

  6. @Piotr Napierała: Co do gen. Kosciuszki warto przypominać o fakcie sponsorowania go przez jakobinów w celu zwiazania sił rosyjskich, szykujacych sie do interwencji w zrewoltowanej Francji. Czy omawiana książka wspomina o tym?

  7. jak najbardziej. Wspomina też o zamachu stanu, jakim tak naprawde było uchwalenie konstyt. 3 maja.Naprawdę polecam.

  8. Jasienica pisze bajki – prawda, pisze ja jak zaczyna wchodzić w zakres „gdybologii” i nauk pochodnych. Jednak warto przeczytać niektóre jego słowa, bo naprawdę warto.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *