Mobilizacja Polaków pójdzie niczym przysłowiowa para w gwizdek

Z dużym zaciekawieniem i niedowierzaniem oglądam spektakl „drżenia przed PiS-em”, który serwują nam demoliberalni politycy i równie demoliberalne media. W nieocenionej „GW” przed samymi wyborami widziałem nawet nagłówek mówiący, że w tych wyborach parlamentarnych stawka jest wysoka, bowiem chodzi w nich o „demokrację”.

Gdy słuchałem tego demoliberalnego kwilenia nad PiS-em, przyglądałem się panice przed nadciągającym „fundamentalizmem” i „nowym średniowieczem”, to kilkakrotnie złapałem się na… sympatii dla partii Jarosława Kaczyńskiego. No, ale po chwili następowało otrzeźwienie. Niestety, żadnego „średniowiecza” PiS nam nie zafunduje, a Jarosław Kaczyński i jego ekipa to ostatni kandydaci do tworzenia państwa wyznaniowego. Ta panika jest w sumie humorystyczna. Wszyscy przecież wiedzą, że inteligencja z warszawskiego Żoliborza jest laicka, odwołuje się do tradycji PPS-u, piłsudczyzny i sanacji, ma za sobą wielce znaczący epizod KOR-u, a tak w sumie, to jak napisał kiedyś bodaj (jeśli mnie pamięć nie myli) Rafał Ziemkiewicz, najbardziej naturalnym miejscem politycznym dla Kaczyńskiego była walka o przywództwo nad nieboszczką Unią Demokratyczną.

Prawda jest bowiem taka, że PiS nie jest partią ani rewolucyjną, ani kontrrewolucyjną. Jest tylko partią posługującą się antyestablishmentową retoryką, stanowiącą mieszankę taniego patriotyzmu i pokazowego katolicyzmu z populistycznymi hasłami socjalistycznymi. Dlatego właśnie w jej hasłach znajdują się elementy programowe typowe dla katolickiej prawicy i program etatystyczno-socjalistycznego państwa typowego dla socjalistów. Ale spokojnie, PiS już dwa lata rządził i nie przeprowadził ani katolickiej kontrrewolucji, ani socjalistycznej rewolucji. Dlaczego teraz Jarosław Kaczyński miałby chcieć cokolwiek zmieniać?

Ten polityk już rządził i wiemy dobrze, jaka jest istota wiążącego się z nim problemu: Kaczyński i politycy PiS wierzą, że Rzeczpospolita Polska jest chora i działa źle tylko dlatego, że rządzą nami „agenci” i rozmaite inne kategorie „złych ludzi”. Środowisko to kompletnie zdaje się nie dostrzegać, że problem personalny jest wtórny wobec potrzeby kompletnej reformy instytucjonalnej i prawnej państwa. Z powodu wymiany „agenta” Kowalskiego na „patriotę” Nowaka wiele się w naszym kraju nie polepszy. Istotą problemu nie są złe kadry, ale socjalistyczny system, którym kadry zarządzają. Werbalny „patriotyzm” wiele nie zmieni i z pustego kaczyści niczego nie naleją.

Będzie rewolucja? Nie, będzie gadanie o rewolucji, ustawiczne rzucanie nowych rewolucyjnych haseł, kampanie medialne etc. Ale od gadania nic się nie zmieni. Nawet polityka zagraniczna nie ulegnie większej zmianie, gdyż po antyrosyjskiej fobii PO, połączonej z probanderowską polityką, PiS nie będzie w stanie wymyślić nic nowego poza kontynuacją.

Szkoda, naprawdę szkoda, że mobilizacja Polaków i ich wola zmiany systemu politycznego pójdzie niczym przysłowiowa para w gwizdek. Ci, którzy wierzą, że PiS przeprowadzi rzeczywiste reformy, nadmiernie słuchają retoryki, a za mało przyglądają się faktom. Prawda jest zaś taka, że jedyną racją istnienia PiS-u jest pacyfikacja autentycznej katolickiej i narodowej prawicy, przejęcie jej elektoratu i pokierowanie „rewolucją narodową” tak, aby nigdy się nie dokonała.

Szkoda mi także KORWiN-a i ZLewu. KORWiN-a to wiadomo dlaczego: prawie 5% procent głosów słusznego społecznego gniewu poszło w polityczny niebyt. Przy okazji okazało się, że – paradoksalnie – w sporze KORWiN-KNP strategia tej drugiej partii, aby iść do wyborów z Kukizem, okazała się słuszna i maleńka KaNaPa wprowadziła jednego posła, a mianowicie mec. Jacka Wilka. Żałuję, że nie powstała wspólna lista kierowana przez Kukiza i JKM do Sejmu. Wzięłaby kilkanaście procent głosów i kilkadziesiąt mandatów, tworząc (fakt – heterogeniczny programowo) blok opozycji wobec panującego systemu politycznego.

Autentycznie szkoda mi SLD. Powiem szczerze, że zawsze odczuwałem pewną sympatię do Leszka Millera, którą jestem w stanie racjonalnie wytłumaczyć. Millera postrzegałem jako „postkomunistę w starym stylu”, czyli takiego, który określił się kiedyś sam mianem „konserwatysty PRL”. Był to polityk poważny, myślący państwowo, a przede wszystkim niegroźny dla Polski jako lider lewicy. Dlaczego niegroźny? Dlatego że nigdy, nawet przez chwilę, nie podejrzewałem go, że wierzy w to, co mówi. Miller, gdyby nie początki kariery w epoce komunistycznej, ma wszystkie cechy predestynujące go na polityka konserwatywnej prawicy. Ponieważ urodził się za komuny, to zapisał się do komuny i działał w komunie, nie mając ideologicznie z tą formacją nic wspólnego. To prawicowy heglista, traktujący państwo jako najwyższą wartość, a przede wszystkim wolny od charakterystycznego dla tzw. lewicy kawiorowej, ideologicznego zacietrzewienia antyklerykalnego, aborcyjnego czy prohomosiowego. Owszem, na kilka miesięcy przed końcem kadencji kierowane przezeń SLD składało jakieś tam ideologiczne projekty, ale to tylko przed wyborami i dla wyborców. Jeśli SLD zniknie ze sceny politycznej, to zostanie puste miejsce. I ktoś to miejsce zajmie.

Niebezpieczeństwo dla Polski jest widoczne i pokazują je wyniki wyborów. Grozi nam, że miałką i bezideową PO – oportunistyczną partię władzy – zastąpi Nowoczesna Ryszarda Petru. Formację tę uważam za udoskonalony projekt Janusza Palikota. Podobny mu ideowo, laicki, indyferentny narodowo, ale cieszący się poparciem niezwykle silnych grup kapitałowych i bankowych, często o kosmopolitycznym charakterze. To jest formacja groźniejsza od PO, która dosłownie w każdej kwestii była niewyrazista. Drugie zagrożenie to lewicowa Partia Razem. Wielu prawicowców cieszy się, że partia ta dobiła ZLew. Mnie to martwi. Nigdy nie bałem się lewicy kierowanej przez Leszka Millera, gdyż to była lewica nie wierząca w lewicowe idee. Ci z Razem są niebezpieczni, naprawdę niebezpieczni, gdyż wydają się wierzyć w to, co mówią, a jak dojdą do władzy, to z tradycyjnej Polski nie zostawią kamienia na kamieniu.

Adam Wielomski

Tekst ukazał się w tygodniku Najwyższy Czas!

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Mobilizacja Polaków pójdzie niczym przysłowiowa para w gwizdek”

  1. „…Prawda jest zaś taka, że jedyną racją istnienia PiS-u jest pacyfikacja autentycznej katolickiej i narodowej prawicy, przejęcie jej elektoratu i pokierowanie „rewolucją narodową” tak, aby nigdy się nie dokonała. …” – owszem, ale nie tylko to. W 2007 roku PiS podała PO władzę nieomal „na tacy”, na własną, ewentualnie, „nadzorców lożowych”, prośbę. PiS jest więc gwarantem, stabilności bękarciego układu okrągłego stołu, gwarantem wiecznych rządów na „atrapą Polski” czwórcy nieświętej w składzie „żyd, ubek, mason i pedofil”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *