Zbrodnia, która polegała na wystrzelaniu prawie wszystkich członków redakcji pisma “Charlie Hebdo” popełniona została według mediów przez dwóch braci wyznania mahometańskiego.
Nie wiem, kto stoi za tym zamachem. Ale w społeczeństwie masowego spektaklu jakim jest demoliberalizm rzeczywistość nie ma żadnego znaczenia. Liczą się obrazy medialne i efekt, jaki wywołują w zmysłach telewidzów oraz radiosłuchaczy. C’est du Condillac elémentaire.
Jedyne pytanie jakie sobie więc postawiłem w chwili, kiedy dowiedziałem się o zamachu na redakcje “Charlie Hebdo” brzmiało następująco: jaki efekt w umysłach wywoła to wydarzenie, które rządząca oligarchia natychmiast zacznie prezentować na sposób rewolucyjny, mówiąc, że „Republika jest w niebezpieczeństwie”. Nie przeliczyłem się w moich oczekiwaniach.
Zamach pozwolił rządzącej oligarchii, która jest oligarchią polityczno-medialna na szybkie odniesienie następujących i niezaprzeczalnych zwycięstw. Wyliczam je w punktach.
1.Osiągnięto efekt sztucznego wzruszenia mas i nieskrywanej emocji. “Wartości republikańskie” (czyt. demoliberalne) zostały „zaatakowane przez barbarzyńców”.
2.Natychmiast ogłoszono żałobę narodową podając za jej cel“wyrażenie poparcia dla “wartości republikańskich” (czyt. demoliberalnych).
3.Zorganizowano obowiązkową minutę ciszy dla wyrażenia poparcia dla “wartości republikańskich” (czyt. demoliberalnych).
4.Odbyły się i cały czas trwają masowe wiece potępiające “ekstremizm”.
To właśnie to słowo trzeba zapamiętać. Za kilka dni ludność zapomni, że w trakcie strzelaniny napastnicy krzyczeli Allach Akbar. W mózgownicach pozostanie jedynie przekonanie, że wszystkiemu winien jest “ekstremizm”, a więc Rosjanie, Putin, Polacy, którzy przecież jak powszechnie wiadomo wymordowali wszystkich Żydów, naziści, mężczyźni-maczysci, bokserzy, adepci MMA etc..
5.Opozycja przestała istnieć. Propaganda oficjalna, a szczególnie prawicowy dziennikarz pochodzenia żydowskiego Eric Zemmour, głosi, że „to był nasz 11 Września”. Jak więc tu być w opozycji?! Skoro wojna – no to i Union sacrée ”:)
6.Prawica poczuła się zwolniona od myślenia – teraz wystarczy krzyczeć “Precz z islamem!” i już nawet książek nie trzeba ani czytać, ani pisać.
Zbrodnia w Paryżu potwierdziła tezę księdza Philippe’a Marcille:
„Wszyscy ci, którzy kiedykolwiek w historii usiłowali obalić System demoliberalny przy użyciu siły zawsze osiągali odwrotny skutek i doprowadzali tylko do jego umocnienia”.
Tak, oligarchia może spać spokojnie – już dawno nie była tak silna i nie cieszyła się tak ogromnym poparciem mas.
Umowa społeczna została przedłużona…
Antoine Ratnik
Zobaczymy. Jeśli teoria ewolucji jest z grubsza prawdziwa, to z dużym prawdopodobieństwem, populacje niereligijne muszą wyginąć, gdyż religia jest takim samym przystosowaniem populacji ludzkich do środowiska jak np. kształt dzioba u ptaków, czy płetwy u ryb. Wynika z tego, że cywilizacja islamska wyprze liberalne demokracje jako źle przystosowane. Chyba, że liberalna demokracja sama stanie się religią, względnie przejmie wszystkie funkcje religii, dając tą samą co religia efektywność społecznej współpracy (dobro wspólne), na co się puki co nie zanosi. Jest jeszcze taka możliwość, że liberalna demokracja stanowi jakościowo nowy rodzaj bytu, którego prawa zachowania i rozwoju, emergentne wobec „składowych”, nie są jeszcze znane (tak jak właściwości wody są odmienne od właściwości składowych wodoru i tlenu, czy cechy społeczeństw od biologicznych cech jednostek).
„…Chyba, że liberalna demokracja sama stanie się religią, względnie przejmie wszystkie funkcje religii, dając tą samą co religia efektywność społecznej współpracy (dobro wspólne), na co się puki co nie zanosi. …” – chyba, że jest nieco inaczej, gorzej/perfidniej. Obawiam sie, że macherzy od demoliberalizmu rozpracowali rolę religii w jej troski o dobro wspólne w taki sposób, że: 1/ wiedzą jak działa „postrzeganie dobra wspólnego” na osoby i grupy, wręcz na poziomie neuronalnym i hormonalnym 2/ wiedzą, co może być użyte jako „substytut dobra wspólnego” (np. poczucie zagrożenia grupy, poczucie przywiązania do jakichś, nawet bardzo cudacznych i zbednych „wartości” etc.) 3/ Potrafią tak stymulować lud „substytutami dobra wspólnego”, że tenże lud odczuwa dla demoliberalizmu cześć nieomal religijną. 4/ dysonans poznawczy może poajawić się dopiero przez bodźcowanie na poziomie „przeżycia biologicznego”, ale tutaj: 4.1/ nie doi sie ludu za bardzo 4.2/ wprowadza sie ekologizm/NewAge/wegetarianizm – aby wywołać poczucie winy z powodu własnej egzystencji. dzieki temu problemy z przeżyciem biologicznym mogą byc postrzegane z uczuciem ulgi „na szczęśnie eutanazja jest legalna – koniec meczarni”.
Macherzy mogą sobie robić różne rzeczy, ale puki co, nie potrafią osiągnąć nawet odpowiedniej dzietności. Wiedza i zamiary nie przekłada się bezpośrednio na osiągnięcia. Człowiek wywołuje swoim działaniem nie tylko skutki zamierzone ale również te, o których nie wie a także takie, których sobie zdecydowanie nie życzy. Liberalne rozpracowanie troski o dobro wspólne jest ogólnie znane jako utylitaryzm (nawiasem mówiąc, prof. Włodzimierz Galewicz policzył, że blisko 90% uzasadnień etycznych w „Summie teologicznej”, też jest utylitarnych) i jeśli wierzyć kognitywistyce nie odpowiada rzeczywistemu działaniu moralnemu człowieka. Neurony i hormony mają również ludzie religijni, podobnie jak poczucie zagrożenia grupy, czy poczucie przywiązania do cudacznych wartości. Religia również nie doi ludu za bardzo i tak samo wywołuje poczucie winy z powodu własnej, grzesznej egzystencji (vide: grzech pierworodny, wina osobista w ukrzyżowaniu Chrystusa itd. w wypadku chrześcijaństwa) jak rzekomo ekologia (znam kilku ekologów, moim zdaniem nie maja oni żadnego poczucia winy). A czy eutanazja rozwiązuje problem dysonansu poznawczego na poziomie biologicznym to nie wiem. Nie bardzo rozumiem, co ma być tym dysonansem poznawczym? Różnica jest w tym, że ludzie religijni uznają i poważnie traktują istnienie Boga. Dzięki czemu są pewni, że bez względu na to, czy to jest dla nich jasne czy nie (dysonans poznawczy), ich sprawy oraz świat (w rozumieniu „stworzenie” a nie tzw. „ten świat”) idą bez wątpienia w dobrym kierunku. „Z miłującym Boga, Bóg we wszystkim współdziała dla jego dobra”.
„… A czy eutanazja rozwiązuje problem dysonansu poznawczego na poziomie biologicznym to nie wiem. Nie bardzo rozumiem, co ma być tym dysonansem poznawczym? …” – ok, moja nieścisłość. Widzę to tak: 1/ macherom coś nie poszło 2/ człowiek czuje się źle, bo jego egzystencja jest zagrożona 3/ człowiek może zacząć podejrzewać, że macherzy robią go w balona, i tu jest dysonans poznawczy, między rzekomym „wspólnym dobrem” a faktycznym biologicznym złem danego człowieka 4/ jednakowoż, macherom udało sie człowiekowi wmówic, że 4.1/ jego egzystencja zagraża życiu bardzo ważnych np. glizd czy innej pandy albo białej foczki 4.2/ tę zagrażającą egzystencji glizd/pand/foczek egzystencje można bezbolesnie skrócić np. za pomocą eutanazji. W ogóle można przekonac, że eutanazja jest cool-and-trendy, albo że jest wymagana przez transplantologię etc., etc. 4.3/ można ludzi przekonać, że rozmnażane jest wieśniackie i obciachowe. „…ale puki co, nie potrafią osiągnąć nawet odpowiedniej dzietności …” – a czy to jest celem? Moim zdaniem, jednym z celów demoliberalizmu/żydomasonerii/lichwactwa jest „eliminacja cywilizacji białego człowieka z tymże białym człowiekiem na czele”, jak na prawica.net pisuje niejaki „chłop jag”.
Egzystencja człowieka zawsze jest zagrożona. Filozofia klasyczna nazwała to: „przygodność”. Religia sobie z tym radziła tak, że nakazywała ten stan przyjąć jako niezasłużony dar i ofiarę. To jest samo sedno postawy religijnej. Ale jak człowiek sobie uroi (co jest bardzo „laickie, liberalne, rewolucyjne”), że nie jest zagrożony, lecz POSIADA, to ma ów dysonans poznawczy. Niestety człowiek jest podatny na ideologię, również ten wierzący. Wielu chrześcijan roi sobie, że coś posiada. Jedni twierdzą, że prawdę inni, że łaskę, jeszcze inni, że bezpieczeństwo itd. Nauka jest remedium, skoro dąży do prawdy. Nie wiem czego teraz uczą w szkołach ale jak ktoś wie o masowym wymieraniu gatunków to z dystansem patrzy na problemy pandy czy foczki, co nie znaczy, że jest obojętny na problemy ekologiczne (niszczenie środowiska naturalnego, jest niszczeniem samego siebie, a nie widzę, żebyśmy się wyzbyli zależności od biologii). „Ja jestem, który jestem. Ty jesteś ta, której nie ma” – mówi Jezus do św. Faustyny.
Powiem tak: podejście religijne przydaje sie / może sie przydać w właśnie w obliczu zagrożenia egzystencji, obawiam sie jednak, że macherzy mogą sie bez niego długo (a może nawet w ogóle) – obejść. Macherzy od demoliberalizmu dbają właśnie o to, by system, mimo gnicia, nie doprowadził do poczucia zagrożenia egzystencji. Jednakowoż, jeśli poczucie zagrożenia egzystencji mimo wszystko wystąpi, to macherzy próbują wywołać „bagatelizowanie poczucia zagrożenia egzystencji”, a to przez odwołanie do ekologii, a to do transplantologii, a to do godności ludzkiej i prawa do godnej smierci (eutanazja) etc. etc. Reasumując: nawet w przypadku wystąpienia „poczucia zagrożenia egzystencji” demoliberalna propaganda nie jest do końca bezradna, mimo braku odwołania sie do religii. Oczywiście, nie na darmo Apokalipsa mówi o Fałszywym Proroku: jako „ultima ratio” mozna bedzie uzyć odwolania do jakiejś eklektycznej religii swiatowej – gdy już wszystkie inne techniki zawiodą.
Pretensja do garbatego, że ma dzieci proste. Niech Pan wstrzyma oddech na 5 minut i myśli sobie o eutanazji, czy prawach człowieka. Człowiek jest w stanie pomyśleć wszystko ale gdy ma dosyć tlenu. Program sterujący naszym oddychaniem nie ma opcji „zakończ”, bo by nas udusił. (Stąd właśnie mózg ma pojęcie potencjalnej nieskończoności, nawet dusza znaczyła pierwotnie tyle co oddech). Człowiek może pomyśleć np. że masowe wymieranie gatunków, cały koszt ewolucji, to też jest wina człowieka, bo w końcu śmierć weszła na świat przez grzech. Wtedy jego egzystencja zostanie utopiona w poczuciu winy z której trzeba go będzie wyciągać itd. itd.