Na ołtarzu idei Giedroycia

Dla obserwatorów życia politycznego nie jest tajemnicą, że polska mniejszość na Wileńszczyźnie toczy od wielu lat heroiczną i samotną walkę przeciw polityce władz Litwy zmierzającej do lituanizacji mniejszości narodowych. Obiektem ataku władz Litwy są trzy obszary: używanie języka polskiego w miejscowym nazewnictwie (ulice, miejscowości), pisownia nazwisk w języku polskim oraz nauczanie w języku polskim. Najostrzejszy bój toczy się o zachowanie polskiego szkolnictwa, które władze Litwy chcą znacząco ograniczyć, a w dalszej perspektywie po prostu zlikwidować[1]. Mało kto w Polsce zauważył wielotysięczną manifestację, jaką zorganizowali w Wilnie 20 marca br. miejscowi Polacy przeciw groźbie likwidacji polskiego szkolnictwa. Bezpośrednią przyczyną protestu była odmowa władz litewskich przyznania akredytacji szkole średniej im. Władysława Syrokomli oraz zawłaszczenie gmachu szkoły im. Joachima Lelewela na Antokolu. Jedynym polskim politykiem, który udzielił poparcia protestującym był Waldemar Tomaszewski – lider Akcji Wyborczej Polaków na Litwie. Nie było natomiast żadnej reakcji ze strony polskiego rządu ani polityków w Warszawie[2]. Nikomu w polskim Sejmie nie przyszło na myśl uchwalenie przez aklamację specjalnej rezolucji, jak niedawno w sprawie pani Nadii Sawczenko. Nikt też w polskim rządzie nie pomyślał ani o nocie protestacyjnej do władz Litwy, ani o zaalarmowaniu instytucji Unii Europejskiej.

Niestety Polacy na Wileńszczyźnie od zarania III RP nie mogą liczyć na wsparcie swej walki o zachowanie polskości przez władze w Warszawie – zobowiązane do tego konstytucyjnie, politycznie i moralnie. Władzom w Warszawie krępuje bowiem ręce doktryna Giedroycia, a ściślej rzecz biorąc jej skrajna interpretacja mówiąca, że Polska powinna prowadzić politykę wschodnią w taki sposób, żeby zawsze popierać Ukrainę, Litwę i Białoruś w ich konfrontacji z Rosją. Taka wizja polityki wschodniej zakłada każdorazowe uwzględnianie interesów i potrzeb tych krajów, a także powstrzymanie się od obrony interesów zamieszkujących te kraje mniejszości polskich oraz ochrony pozostawionego tam polskiego dziedzictwa kulturowego. Metodą uwiarygodnienia tej polityki przed polską opinią publiczną jest nieustanne szerzenie psychozy strachu przed Rosją i podkręcanie spirali nienawiści do Rosji. Tych, którzy próbują działać na przekór tej polityce – w tym broniącą swoich praw polską mniejszość na Litwie – przedstawia się jako „rosyjską agenturę pływu”.

Jakie są skutki wcielania w życie doktryny Giedroycia w jej najbardziej skrajnym wydaniu? Takie, że Litwa i Ukraina nie muszą się liczyć ze zdaniem polskim w żadnej sprawie wiedząc, że i tak dostaną od Warszawy wszystko, czego sobie zażyczą. Dzięki temu Litwa może stopniowo depolonizować Wileńszczyznę będąc spokojna, że ani ze strony Warszawy, ani Brukseli nie spotka się ze zdecydowanym przeciwdziałaniem.

Niestety objęcie władzy przez PiS nie tylko nie dało nadziei na jakąkolwiek rewizję stosowania doktryny Giedroycia, ale rodzi obawy o całkowite poświęcenie interesów polskich mniejszości na Wschodzie na ołtarzu tej doktryny. Potwierdzeniem tych obaw są m.in. rezultaty tzw. polsko-litewskiego forum medialnego, które odbyło się w Wilnie 10 marca br.

Wedle informacji podanych przez portal TV Republika, w spotkaniu w hotelu Narutis w Wilnie wzięli udział m.in. prezydent Litwy Valdas Adamkus, minister spraw zagranicznych Litwy Linas Linkivičius, redaktor naczelny „Gazety Polskiej” Tomasz Sakiewicz, jego zastępczyni Katarzyna Gójska-Hejke oraz dyrektor Programu 1 Polskiego Radia Rafał Porzeziński. Jako jedyny przedstawiciel mniejszości polskiej na Litwie wystąpił Czesław Okińczyc – prezes Radia „Znad Wilii”. Nie zaproszono natomiast nikogo ze Akcji Wyborczej Polaków na Litwie. Nie powinno to dziwić, skoro mniejszość polska na Litwie stała się przedmiotem ataków uczestników tego spotkania. „Wszyscy podkreślali konieczność budowania mostów między naszymi krajami” – cytuje TV Republika słowa red. Sakiewicza, który wręczył prezydentowi Litwy książkę „Testament I Rzeczypospolitej. Kulisy śmierci Lecha Kaczyńskiego” swojego autorstwa.

„Kolejna, druga część spotkania – informuje portal TV Republika – poświęcona była walce z rosyjską propagandą. W imieniu litewskiego rządu wystąpił szef Ministerstwa Spraw Zagranicznych Linas Linkievičius. Według informacji, które przedstawił polityk, znaczna część mieszkających na Litwie Polaków słucha rosyjskich stacji, które są niezwykle atrakcyjne i skuteczne w skłócaniu Polaków i Litwinów”.

Napiętnowanie przez szefa litewskiego MSZ mniejszości polskiej za słuchanie rosyjskiego radia spotkało się z pełnym zrozumieniem ze strony redaktora naczelnego „Gazety Polskiej” i zarazem jednego z czołowych ideologów obozu polskiej rusofobii. „Według opinii Tomasza Sakiewicza – podaje portal TV Republika – w ciągu ostatnich trzydziestu lat zmienił się paradygmat działania rosyjskich służb, które jeszcze w latach osiemdziesiątych stawiały na internacjonalizm. Obecnie, kiedy nie są w stanie okupować znacznych części terenów, popierają radykalne tendencje narodowe. Działania takie mają służyć skłóceniu i rozbiciu narodów Europy, a odpowiedzią na takie działania powinno być budowanie własnej tożsamości sięgającej do najlepszych wzorów I Rzeczpospolitej”[3].

A zatem według red. Sakiewicza dramatyczna walka mniejszości polskiej na Litwie z państwową akcją depolonizacyjną to są „radykalne tendencje narodowe”, wspierane przez rosyjskie służby specjalne. Krótko mówiąc – Akcja Wyborcza Polaków na Litwie to „rosyjska agentura”, która przeciwstawia się dyskryminacji mniejszości narodowych przez władze litewskie razem z Sojuszem Rosyjskim. Chociaż Sakiewicz nie powiedział tego wprost, zapewne miał na myśli właśnie współpracę mniejszości polskiej i rosyjskiej przeciw polityce lituanizacji.

Krytycznej oceny udziału dwójki redaktorów „Gazety Polskiej” na wspomnianym forum medialnym w Wilnie dokonał na portalu kresy.pl Karol Kaźmierczak. Jego zdaniem „medialne zaplecze partii rządzącej propaguje w naszym kraju litewską narrację. Po spotkaniu z litewskimi politykami Tomasz Sakiewicz gorliwie reprodukuje ich tezy mówiące, że za fatalny stan relacji między Warszawą a Wilnem odpowiada nie wszechstronna dyskryminacja naszych rodaków na Litwie, ale spisek agentów Kremla (…).

Szefowie medialnego zaplecza PiS – zauważa Kaźmierczak – „nie znaleźli czasu, by spotkać się z jakimkolwiek reprezentatywnym przedstawicielem wspólnoty naszych kresowych rodaków. Mało tego, w komentarzu samego Sakiewicza ani jednym słowem nie pisze się o Polakach na Wileńszczyźnie. W relacji opublikowanej w tym samym numerze dziennika, z 11 marca, redakcja odnosi się do nich jednym zdaniem – negatywnie – cytując ministra spraw zagranicznych Litwy Linasa Linkevičiusa bulwersującego się, że Polakom zdarza się słuchać rosyjskiego radia. Redaktorzy „Gazety Polskiej” uznali bowiem za stosowne konferować w Wilnie wyłącznie z litewskimi politykami, w tym szefem dyplomacji, i tymi litewsko i polskojęzycznymi dziennikarzami, którzy zajmują stanowisko zgodne z narracją elit litewskich. Gwarzyli na temat polepszania relacji i „walki z rosyjską propagandą”. Towarzyszył im przedstawiciel „Gazety Wyborczej”, polskich mediów publicznych oraz reprezentanci miejscowych polskojęzycznych mediów pro-litewskich. Jedno z nich, liberalny portal Znad Wilii, znany z krytykowania Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, przytacza wystąpienie Sakiewicza znacznie obszerniej niż czyni to on sam na łamach własnego dziennika (…).

Czy redakcji „Gazety Polskiej” – pyta dalej Kaźmierczak – przeszkadzają prowadzone od dwóch dekad konsekwentne działania na rzecz ograniczania sieci polskich szkół na Wileńszczyźnie i pozbawiania ich narodowego charakteru poprzez wprowadzanie do nauczania kolejnych przedmiotów w języku litewskim? A może Sakiewicza i Gójską-Hejke oburza praktyka lituanizacji zapisu nazwisk, czyli naruszania najbardziej osobistego składnika indywidualnej tożsamości? Nic z tych rzeczy, redaktorzy „Gazety Polskiej” nie uznali za stosowne wspomnieć o tych rzeczywistych, dojmujących problemach w relacjach i wnioskach ze swojego randez-vous z Litwinami. Wprost przeciwnie, według Górskiej-Hejke za napięcia w polsko-litewskich relacjach odpowiadają „pewne problemy związane z częścią działaczy polskich na Litwie”, co jak uznała „stanowi wyzwanie” dla jej środowiska (…).

Zbigniew Rokita z naczelnej trybuny polskiego giedroycizmu – kwartalnika „Nowa Europa Wschodnia”, stanowczo radził nadwiślańskim redaktorom: „dziennikarze nie powinni opierać się tylko na narracji AWPL”, dodatkowo zaznaczając, że „ta narracja nie może przesłaniać całości”. Charakterystyczne, że w wileńskim „polsko-litewskim forum medialnym” nie uczestniczył żaden przedstawiciel miejscowych mediów związanych z Akcją Wyborczą Polaków na Litwie czy po prostu takich, które nie są wobec niej jednoznacznie krytyczne (…). Za partnerów do rozmowy redakcja „Gazety Polskiej” uznała reprezentantów kompleksu medialnego Czesława Okińczyca. To właśnie redakcja „Znad Wilii” była głównym inicjatorem wileńskiego forum (…). Całą swoją pozycję Okińczyc budował przez 26 lat na spolegliwości wobec litewskiej elity, do której dołączył. (…). Do tego chóru coraz częściej przyłączają się dziennikarze i publicyści z Polski (…).

Redaktor naczelny „Gazety Polskiej” – zauważa na koniec Kaźmierczak – stawiając krzyżyk na kresowych Polakach chce zawczasu zdeprecjonować wszystkich tych, dla których takie stanowisko jest moralnie i politycznie niedopuszczalne. Ucieka się do manewru w jego przypadku do bólu przewidywalnego i oklepanego – nominacji adwersarzy na ruskich agentów (…). Sakiewicz chce zresztą, aby Polska sama przyłączyła się do pacyfikacji oporu rdzennych mieszkańców Wileńszczyzny, wśród których „trzeba wspierać tych, którzy broniąc interesów polskich na Litwie będą jednak chcieli współpracować z Litwą” (…). „Współpraca z Litwą” w warunkach jej obecnej polityki oznacza zgodę na praktyki asymilacyjne i stopniowe wynarodowienie (…)”[4].

O wiele bardziej niechętną postawę wobec mniejszości polskiej na Litwie zajęła inna ikona obozu polskiej rusofobii, dziennikarka TVP Maria Przełomiec – odznaczona przez prezydent Litwy Dalię Grybauskaité Medalem Pamięci 13 stycznia[5]. W wywiadzie dla portalu „Znad Wilii” już na samym początku zaszufladkowała litewskich Polaków jako „ruskich agentów” twierdząc, że podczas interwencji wojsk radzieckich w Wilnie w styczniu 1991 roku miejscowi Polacy nosili „cukierki żołnierzom sowieckim pod Wieżę Telewizyjną”. Dalej stwierdziła, że litewscy Polacy „za bliższych sobie uważali sowieckich okupantów, chociażby dlatego, że oni mówili w tym samym języku” (sic!). Dowodem tego miała być próba utworzenia w 1990 roku przez część polskich samorządów na Wileńszczyźnie autonomicznej polskiej republiki. W ogóle o litewskich Polakach pani Przełomiec wyraża się z lekceważeniem określając ich jako „nieszczęsną polską mniejszość, która wynosi niecałe 7 procent”. Zarzuca im, że rzekomo nie czują się współgospodarzami ziemi, na której mieszkają. Twierdzi, że w polskich szkołach na Wileńszczyźnie, o które toczy się walka, jakoby nie naucza się „poprawnego języka polskiego”. Mimo iż red. Przełomiec zauważa, że jednym z powodów sojuszu Akcji Wyborczej Polaków z mniejszością rosyjską jest bezwzględna lituanizacja, nie wpływa to na jej negatywną ocenę organizacji kierowanej przez Waldemara Tomaszewskiego. Jak szczerze wyznała, ma do niego uraz osobisty. M.in. za to, że 9 maja 2015 roku poszedł do ambasady rosyjskiej z „giorgijewską lentoczką” i za to, że posłowie AWPL razem z posłami rosyjskimi zbojkotowali głosowanie w litewskim parlamencie w sprawie rezolucji dotyczącej śmierci Borysa Niemcowa.

Red. Przełomiec ubolewa nad tym, że Tomaszewski jest jedynym „przedstawicielem polskiej mniejszości, z którym Warszawa się liczy”. Jej zdaniem tak być nie może. „Powinno być – mówi Przełomiec – większe wsparcie dla innych przedstawicieli społeczności polskiej. Według mnie, Warszawa musi odciąć Tomaszewskiego od pieniędzy. Mniej Tomaszewskiemu – więcej dla innych. Niech on pozostaje szefem partii. Jednocześnie należy szukać nowych liderów w środowisku Polaków na Litwie”. Mamy tu zatem propozycję scenariusza, który został zrealizowany na Białorusi, gdzie Warszawa rozbiła tamtejszą mniejszość polską, by wykreować z niej siłę opozycyjną wobec prezydenta Łukaszenki. Na Litwie miałoby być – wedle propozycji pani Przełomiec – odwrotnie, tzn. z szeregów polskiej mniejszości miałaby zostać wykreowana organizacja lojalna wobec władz.

Pani redaktor nawet wskazała taką organizację, czyli Polski Klub Dyskusyjny, powołany przez jakichś tajemniczych „intelektualistów”. „Nie może być tak, że jest jeden naczelnik polskiej mniejszości. Chodzi o to, żeby to była różnorodna wiodąca grupa” – nie pozostawia wątpliwości Maria Przełomiec. Swój wywiad kończy następująco: „Polacy nie mogą stać z boku. Powinni brać czynny udział w życiu swojego kraju. Ja bym bardzo chciała, żeby Polacy na Litwie byli elitą intelektualną, kulturalną, a nie obleganym skansenem. Kultywujmy nasze tradycje – one są przepiękne – ale kończmy uniwersytety litewskie. Nie bójmy się lituanizacji. Brońmy się przed nią odnosząc sukcesy”[6].

Myślę, że to nie wymaga już żadnego komentarza.

Wątpliwości co do intencji obozu polskiej rusofobii wobec resztek polskości na dawnych Kresach Wschodnich nie pozostawił też Przemysław Żurawski vel Grajewski – obecnie jeden z głównych architektów polityki zagranicznej rządu PiS. W swoim artykule pt. „Kresy – dzieje pewnego pojęcia” stwierdził m.in., że aktywność obywatelska Polaków w odniesieniu do dawnych Kresów rzekomo przeciwdziała zbliżeniu polsko-ukraińskiemu i polsko-litewskiemu. „Ta (…), jątrząca działalność – pisze Żurawski vel Grajewski – odbywa się poprzez przenoszenie pamięci o konfliktach historycznych na grunt stosunków współczesnych. Pierwszorzędną rolę w tej sprawie gra ukazywanie antypolskich tradycji UPA jako rzekomo dominujących na dzisiejszej Ukrainie”. Oczywiście zdaniem Żurwaskiego vel Grajewskiego żadnej dominacji antypolskich tradycji UPA na Ukrainie nie ma. Wymyślili je sobie ci, którzy dopominają się o pamięć ofiar ludobójstwa dokonanego przez OUN-UPA i którzy – jak pisze dalej – są „pożytecznymi idiotami” albo „rosyjską agenturą wpływu”. „W odniesieniu do Litwy – wywodzi Żurawski vel Grajewski – podobna działalność odbywa się poprzez ukazywanie kwestii praw mniejszości polskiej na Litwie jako problemu, którego rozwiązanie powinno być pierwszym, najważniejszym i jedynym zadaniem polskiej polityki wobec Wilna, zagadnieniem, w obliczu którego inne względy nie są istotne. Działalność tego typu wspierana jest przez Rosję”[7].

Stanowisko obozu polskiej rusofobii wobec problemów, z jakimi borykają się polskie mniejszości na dawnych Kresach Wschodnich jest zatem jasne i zrozumiałe: nie interesują nas te problemy, ale dobre stosunki z Litwą i Ukrainą. Każdy kto te problemy podnosi jest „rosyjską agenturą wpływu”, czyli naszym śmiertelnym wrogiem. Nie interesuje nas lituanizacja Wileńszczyzny i renesans szowinizmu ukraińskiego. Resztki polskości na dawnych Kresach Wschodnich składamy jako ofiarę na ołtarzu idei Giedroycia.

Polscy komuniści w 1945 roku poświęcili Kresy Wschodnie w imię wiecznej przyjaźni ze Związkiem Radzieckim. Postsolidarnościowe elity po 1989 roku poświęciły resztki żyjących tam Polaków w imię budowania Międzymorza, czyli sojuszu z Litwą i Ukrainą, a ściślej rzecz biorąc sojuszu z nacjonalizmami białoruskim, litewskim i ukraińskim przeciw Rosji.

Czymże jedni różnią się od drugich?

Bohdan Piętka

[1] J. Haszczyński, Zawoalowana groźba likwidacji polskich szkół na Litwie, www.rp.pl (portal dziennika „Rzeczpospolita”), 2.10.2015; Litewski bezpieczniak chce likwidacji polskich szkół na Litwie, www.prawy.pl, 9.12.2015.

[2] Polacy protestują na Litwie przeciwko antypolskiej polityce. Gdzie jest rząd Beaty Szydło?, www.pch24.pl, 20.03.2016.

[3] Polsko-litewskie forum medialne w Wilnie. „Wszyscy podkreślili konieczność budowy mostów między naszymi krajami”, www.telewizjarepublika.pl, 10.03.2016.

[4] K. Kaźmierczak, Tomasz Sakiewicz postuluje zdradę litewskich Polaków, www.kresy.pl, 16.03.2016.

[5] Litwa: dziennikarka TVP z Medalem Pamięci, www.tvpparlament.pl, 16.02.2013.

[6] B. Jundo-Kaliszewska, Maria Przełomiec: Warszawa musi odciąć Tomaszewskiego od pieniędzy, www.zw.lt, 11.11.2015.

[7] Przemysław Żurawski vel Grajewski: Kresy – dzieje pewnego pojęcia, www.teologiapolityczna.pl, 14.03.2016.

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *