Następca Margrabiego. Rzecz o Kazimierzu Krzywickim

Obowiązująca w kręgach krytyków polityki Margrabiego wizja obejmuje więc samotnego, aroganckiego „Ropucha” stojącego przeciw zjednoczonemu w dążeniach niepodległościowych narodowi, lekko tylko zróżnicowanemu pod względem preferowanego tempa i formy dochodzenia do wolności, czy zakresu i kolejności towarzyszących procesowi wyzwoleńczemu przemian społecznych. Rzecz jasna obraz ten nie ma związku z rzeczywistością.

Środowiska insurekcyjne i opozycyjne stanowiły wprawdzie hałaśliwą i znaczącą, ale jednak mniejszość społeczeństwa, zaś naczelnik Rządu Cywilnego, choć też nie pociągnął ostatecznie za sobą milczącej większości – nie działał bynajmniej w próżni, kierował zorganizowanym obozem politycznym i mimo porażki pozostawił trwały ślad w historii Polski doceniony niemal natychmiast po upadku Margrafa.

Źródło z nierozciętymi kartkami

Czy jednak o alienacji A. Wielopolskiego nie świadczy brak jego bezpośrednich następców? Takie spostrzeżenie również powraca w opracowaniach, nawet tych, które uznają działalność Margrabiego za istotną cezurę dla dziejów nurtu konserwatywnego w Polsce1. Naszym zdaniem jednak stanowisko to jest błędne, a wynika często z chęci „obronienia” Margrafa przed oczywistym związkiem z jego rzeczywistym, a konsekwentnym następcą – Kazimierzem Krzywickim i wnioskami zawartymi w jego pracach: przypisywanej2: „Nasza polityka wobec Rosyi jaka być powinna?” (Lipsk, 1865 r.) i najgłośniejszej: „Polska i Rossya w 1872 r.” (Drezno, 1872 r.). Zwłaszcza ta druga broszura pełni w polskiej historiografii i krytyce politycznej robi za „czarnego luda”, choć znana jest głównie z krytycznych omówień Marcina Króla i Wojciecha Karpińskiego3, nigdy nie była wznawiana (a autor niniejszego artykułu, gdy 15 lat temu wybrał się do czytelni KUL w Lublinie by się z jej treścią zapoznać – jedyny egzemplarz znalazł… nierozciętym).

Poglądy K. Krzywickiego miałyby być znowu – albo formułowane „w rozpaczy” (a więc w podobnym nastawieniu, w jakim rzekomo będąc Wielopolski pisał swój słynny „List szlachcica polskiego do księcia Metternicha z powodu rzezi galicyjskiej 1846 roku..”, albo jako zaprzeczenie nawet „systematu” Margrabiego. Tezy takie nie wydają się uzasadnione, choćby biorąc pod uwagę fakt, że K. Krzywicki był ostatnim i właściwie jedynym powiernikiem politycznych dyskusji z byłym przełożonym, toczonych u schyłku jego życia4. Nawet symboliczna lokalizacja wydania – miasto wychodźstwa A. Wielopolskiego, wydaje się być w tym zakresie czytelną wskazówką. Oczywiście, nie można prac Krzywickiego traktować wprost jako testamentu samego Margrafa, jednak nie sposób też wykluczyć jego inspiracji dla tez, które z kolei odznaczają się szczególną konsekwencją, żelazną logiką i wyciąganiem wniosków naznaczone było całe polityczne życie Margrabiego.

Jedyny żywotny wróg

K. Krzywicki zresztą sam przyznawał się do dziedzictwa A. Wielopolskiego5, podkreślając jedynie, że program swój formułuje w okolicznościach odmiennych, niż te, z którymi borykał się szef Rządu Cywilnego. Chodziło nie tylko o skutki powstania styczniowego, ale przede wszystkim wojny francusko-pruskiej. To z kolei było tylko smutnym skonstatowaniem, że nie posłuchano ostrzeżeń zawartych w istotnej dla bieżącej oceny polityki Margrafa pracy „Margrabia Wielopolski i reformy rządu rosyjskiego w Królestwie Polskim6. Zestawiała ona zamierzania i osiągnięcia szefa Rządu Cywilnego – z dążeniami pruskimi, podkreślając, że „sprawa Polski ma tylko jednego żywotnego wroga, jednego tylko, którego nie zdoła przejednać, a tym są Niemcy7”. „Systemat” Margrabiego był zresztą uważanie śledzony w Wielkopolsce, gdzie spotykał się ze znacznie większym zrozumieniem, niż choćby w Krakowie i Galicji.

Wracając zaś do zagadnienia niemieckiego, po upływie 9 lat – K. Krzywicki na wiele lat przed endecją sugerował pruską inspirację w zniweczeniu planów ugody z Rosją, a jednocześnie w kilku celnych uwagach zbijał najmniejszą choćby możliwość wiązania sprawy polskiej z Berlinem. Szersze omówienie pracy K. Krzywickiego wydaje się niezbędne także w kontekście najnowszych badań nad próbą rekonstrukcji ustrojowej Królestwa Polskiego, w tym także dla rozwiania wątpliwości, wysuwanej choćby przez prof. Lecha Mażewskiego, a związanej z uznaniem, jakie Wielopolski miał wyrazić dla Ottona von Bismarcka w związku ze zwycięstwem nad Francją. W pokonanym Napoleonie III Margrabia musiał widzieć tego, który przyłożył rękę do klęski programu korzystnego wszak dla Francji, Polski i Rosji, realizowanego przez Wielopolskiego. Zdymisjonowany szef Rządu Cywilnego miał zaś wyrobiony pogląd na temat polityków przegranych – ze sobą włącznie. Nie przeszedł więc bynajmniej u schyłku życia na pozycje pro-niemieckie, ale jako jeden mąż stanu uznawał talent i wyższość drugiego, zaś to niedoszłemu następcy, K. Krzywickiemu – przyszło już przelewać na papier myśli i nowe programy dla nowej epoki.

Oczami krytyków

Charakterystyka i opis tych koncepcji w dostępnych dotąd opracowaniach były łagodnie mówiąc dalekie od bezstronności i obiektywizmu, co zresztą może i Panu Radcy wyszło na zdrowie, bowiem przy pewnych retuszach można by w sumie uczynić z niego nawet i patrona wcielenia Polski do Unii Europejskiej, a jako bohater jednoznacznie negatywny jakoś przynajmniej ocalił się przed zglajszachtowaniem i wcieleniem do politpoprawnego kanonu, co warto wykorzystać i dzisiaj, gdy warto już myśleć o tworzeniu nowego Panteonu, autorytetów i myślicieli użytecznych dla Polski wyzwolonej w przyszłości spod wpływów Zachodu.

Współcześni swój stosunek do osiągnięć i przemyśleń dyrektora Komisji Rządowej Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego kształtują przeważnie na dwa sposoby: sięgając do dostępnych, nielicznych opracowań i/albo odnajdując udział K. Krzywickiego w budowie i odbudowie zrębów systemu oświaty, do którego nawiązują i dziś działające placówki, na czele z Uniwersytetem Warszawskim i… Instytutem Uprawy, Nawożenia i Gleboznawstwa w Puławach. Skutkuje to wręcz pewną dwoistością. Jako teoretyk K. Krzywicki jawi się więc krytykom „domorosłym słowianofilem-imperialistą8”, opowiadającym się za „samobójstwem9” polskości. Już dużo mniej emocjonalnie koncepcje Pana Radcy oceniał W. Karpiński w swej samodzielnej pracy, przyznając autorowi „Polski i Rossyi…”kierowanie się „zimnym przemyśleniem aktualnej sytuacji10”, jednocześnie uznając wyrażane przez niego poglądy za owoc przemyśleń nie tyle z zakresu taktyki politycznej, czy nawet historiozofii – ale wręcz metafizyki11.

Co ciekawe, W. Karpiński i M. Król nie zgadzają się przy tym w ocenie K. Krzywickiego jako polityka konserwatywnego. Pierwszy z badaczy uważał myśli dyrektora Komisji Wyznań za „obce samej istocie konserwatyzmu”, ze względu na ich… racjonalizm i relatywizm12, co dowodzi raczej poglądów samego W. Karpińskiego na konserwatyzm, rozumiany jako przejaw pewnych skłonności, czy emocji, nie zaś jako przede wszystkim szkoła i sposób myślenia. Z kolei M. Król przeciwnie, dostrzegał w K. Krzywickim konserwatyzm szczególnie konsekwentny, do tego stopnia, że z tych właśnie pozycji występujący przeciw opcji insurekcyjnej13

Te szczególne rozbieżności w ocenach (wynikające także zapewne z upływu czasu i zbierania doświadczeń przez… samych krytyków) nie były zresztą niczym nowym. W podobny wszak sposób polemikę z tezami K. Krzywickiego prowadził już Włodzimierz Spasowicz14, jednocześnie w toku własnej działalności politycznej i publicystycznej zbliżając do pozycji adwersarza, choć cofając przed ostatecznym sformułowaniem logicznych wniosków, do których doszedł bez strachu b. dyrektor Komisji Wyznań. Główne zarzuty stawiane na gorąco K. Krzywickiemu to m.in. kosmopolityzm15, „zaślepiająca nienawiść do Niemców”16, wreszcie „porywczy, krewki temperament polski”17. Zasadnicza jednak różnica między koncepcją doświadczonego już wówczas Pana Radcy, a W. Spasowiczem, dla którego okres największych wpływów intelektualnych miał dopiero nadejść – związana była nie tyle z oceną zagrożenia niemieckiego dla polskości, co do którego występowania obaj się zgadzali, ale z wizją celów polskich w obrębie Imperium Rosyjskiego. W. Spasowicz przyznawał to zresztą wprost, pisząc: „Tym, którzy już się zgrali, nie przystoi brać na siebie inicjatywę w kwestji słowiańskiej i podbudzać rossjan przeciwko niemcom, po-pierwsze dlatego, że nie przystoi uczyć Rossji jej słowiańskiego powołania; powtóre dlatego, że polityka słowiańska w stosunkach międzynarodowych oderwałaby Rossję od jej pokojowych zajęć, od pracy nad rozwojem wewnętrznych sił kraju i pod pozorem wszechświatowo-historycznej akcji pociągnęłaby ją w kraj awantur i hazardów; nakoniec, po-trzecie, dlatego, że podbudzanie rossjan przeciwko niemcom zmusiłoby tych z pomiędzy ziomków autora, którym radzi, aby sprawy swe najdogodniej urządzali w Niemczech lub Austrji – podbudzać niemców przeciwko rossjanom, coby zgotowało narodowości, już i tak nieszczęśliwej, przyszłość stokroć gorszą od teraźniejszej18”. Jak więc widać W. Spasowicz (u schyłku życia krytyk również endeckiej linii politycznej wobec Rosji) odrzucał w programie K. Krzywickiego to, co stanowiło jego istotną wartość – dążenie do konfrontacji słowiańsko-germańskiej słusznie uznawanej za szczególnie ważne i pozytywne z polskiego punktu widzenia. Polemika ta świadczyła również dobitnie, że błędne było i jest widzenie koncepcji K. Krzywickiego jako defensywnej, czy wręcz kapitulanckiej – podczas gdy w istocie była ona po prostu mądrą strategią zaplanowanej z rozmachem i długofalowo ofensywy geopolitycznej i cywilizacyjnej, realizowanej także w imię racji polskich.

W pewnym uproszczeniu można zaryzykować stwierdzenie, że W. Spasowicz starał się krytykować K. Krzywickiego z pozycji zbliżonych do „wczesnego Krzywickiego” jeśli za uzasadnioną uznalibyśmy hipotezę o wyjściu spod jednej ręki tak „Polsko i Rossyi…”, jak i „Naszej polityka wobec Rosyi…”.

O aktualności myśli K. Krzywickiego

Nie jest więc prawdziwym zarzut kapitulanctwa stawiany K. Krzywickiemu, nie jest też prawdą jego rzekome całkowite osamotnienie w społeczeństwie polskim. Zwolennicy Pana Radcy19 (a miał takowych, podobnie jak i Margrabia nie będąc bynajmniej „samotnym strzelcem”) uważali przy tym, że broszura Pana Radcy będąc powszechnie nierozumianą wśród rodaków większe wrażenie wywarła m.in. w politycznych sferach rosyjskich – co z kolei przeczy tezom o głosie rozbrzmiałym w całkowitej w próżni.

Potrzebę formułowania programów i odnoszenia do bieżącej sytuacji krajowej i międzynarodowej uznawał zresztą sam A. Wielopolski, jeszcze w 1877 r., tuż przed swym zgonem wzdychając o więcej sił i zdrowia, które pozwoliłyby może wykorzystać braterstwo broni zawarte znowu przez Polaków i Rosjan na polach wojny tureckiej i oparcie się tym razem przez rodaków płynącym z Zachodu poduszczeniom powstańczym20. Jak wiemy dziś, okazja tamta nie została wykorzystana ani przez Polaków, ani zresztą przez Rosjan, brnących następnie w kolejne błędy geopolityczne – wojna o wyzwolenie Słowian południowych była jednak istotną cezurą w procesie okresowego chociaż dojrzewania politycznego mieszkańców Kraju Nadwiślańskiego, nie angażujących tym razem w byle awanturę prowokowaną z zewnątrz, co pozwoliło też ostatecznie zorganizować się nurtowi konserwatywnemu na ziemiach polskich pod panowaniem rosyjskim, z pożytkiem dla sprawy polskiej u zarania naszej niepodległości 40 lat później. Również i z tego punktu widzenia myśli K. Krzywickiego nie były bynajmniej ślepą uliczką, ale raczej dziełem prekursorskim, choć rolę tę starano się pomijać, pomniejszać, czy nawet odrzucać.

Tezy K. Krzywickiego sformułowane w dobie bezalternatywnego (jak się wydawało) panowania Rosji nad Polską mogłyby po przeniesieniu na epokę współczesną posłużyć uzasadnianiu biernego ulegania dominacji amerykańskiej, czy stanowiącej jej emanację europejskiej. Tymczasem prawidłowo odczytywana metodyka, a zwłaszcza jej uzasadnianie przedstawione przez dyrektora Komisji Wyznań wskazują, że z polskiego punktu widzenia oznaczałoby to właśnie wybór sfalsyfikowanej przez K. Krzywickiego „opcji niemieckiej”. Zalecenie geopolityczne – w połączeniu z wnioskami „metafizycznymi”, które tak zadziwiły W. Karpińskiego, czynią znów aktualnym wybór słowiański, właśnie wg wskazań poczynionych przez Pana Radcę.

B. członek Rady Stanu bywał odrzucany i nierozumiany ze swymi wnioskami, myśl jego bowiem znacznie wyprzedzała aktualny stan dojrzałości umysłowej i politycznych rodaków, a i dziś nie we wszystkich środowiskach mogłaby znaleźć pełnych zrozumienia odbiorców. K. Krzywicki stawiał bowiem tezę do dziś nieakceptowaną w duchu przez Polaków, że ich wizja ojczyzny w rozumieniu jej historycznie uzasadnionej odrębności od innych bytów nie wytrzymywała – i tym bardziej nie wytrzymuje dziś konfrontacji z rzeczywistością międzynarodową. Nawet późniejszy od publikacji pracy K. Krzywickiego o przeszło 45 lat wybuch państw narodowych, nawiązujących do anachronicznych wyobrażeń i aspiracji historycznych stanowił wszak tylko interludium dla ostatecznego ukształtowania się systemu blokowego, obecnie zastąpionego hegemonicznym, a w dającej się przewidzieć perspektywie znowu zmierzającego w stronę fragmentacji, ale przecież też nie na organizmy narodowe, cieszące się mityczną „pełną suwerennością”.

K. Krzywicki w pracy swej stawiał też może i okrutną w swej szczerości i trudno akceptowalną przez rodaków, ale przecież i dziś aktualną tezę, że „gdybyśmy byli narodem najgenjalniejszym, bez silnej materjalnej podstawy, s a m o i s t n i e nic byśmy nieznaczyli na świecie i dla świata21”. Tymczasem nasza (nieważne, prawdziwa czy urojona) wyższość: intelektualna, moralna, duchowa czy jakby nie była nazywana wciąż bywa uzasadnieniem narodowej bierności, niechęci do skupiania energii na pomnażaniu materialnych podstaw rozwoju, czy wreszcie służy podsycaniu niechęci wobec umiejętnie wskazywanych obcych, ze szczególnym uwzględnieniem potencjalnych partnerów ze Wschodu.

Odbiegając jednak od prób aktualizacji myśli K. Krzywickiego przez odnoszenie jej do dnia dzisiejszego – należy docenić wartość „Polski i Rossyi…” jako diagnozy bieżącej sytuacji politycznej naszego narodu A. D. 1872 r. – w tym jako odtrutki na stanowiącą przecież prawdziwą geopolityczną ślepą uliczkę i tylko pozorne rozwiązanie opcję austro-polską, czy objawiany wtedy w niektórych kręgach polskich nabożny i podszyty lękiem podziw wobec zwycięskich bismarckowskich Niemiec. K. Krzywicki zastrzegając, że nie kieruje nim „nienawiść lub niechęć ku narodowi niemieckiemu” jasno i wyraźnie wskazywał rodakom alternatywę, w której zwycięstwo Rzeszy oznaczać by miało historyczną klęskę Słowian, w tym zwłaszcza Polaków, a zatem przeciwdziałanie takiemu scenariuszowi, niezależnie od powiązanych kosztów i ograniczeń było po prostu jedynym możliwym wyborem. Autor drezdeńskiej broszury w tym zakresie, a jeszcze przed dalszym zaostrzeniem polityki pruskiej wobec Polaków znacznie więc wyprzedzał tożsame wnioski twórców endecji.

Wracając zaś do analogii współczesnych – K. Krzywicki ostrzegał przed pozornie tylko pozytywnymi skutkami wciągnięcia Polski w zakres oddziaływania „kultury wyższej”, podnoszącej wprawdzie na krótką metę poziom zarządzania, administracji, czy gospodarki, ale na dłuższą metę skutkujący wykorzenieniem, zupełną już dominacją obcych, a także rozwarstwieniem narodu i alienacją jego warstw kierowniczych w stosunku do dołów społecznych. Biorąc poprawkę na zmiany w metodach działania politycznego i ekonomicznego – z takim przecież zjawiskiem mamy do czynienia współcześnie, gdy życie gospodarcze w Polsce faktycznie odbywa się pod dyktando i w interesie ośrodków obcych, a używany język i stawiane przez funkcjonalne elity cele polityczne, wychowawcze, programowe nijak nie przystają do rzeczywistych potrzeb i interesów ogółu narodu. Dominacja zachodnia nad Polską, organizacyjnie wyrażana przez nasze członkostwo w Unii Europejskiej, stanowi więc smutne potwierdzenie prawdziwości obserwacji poczynionych przez K. Krzywickiego przeszło 140 lat temu.

Wówczas receptą, mającą ochronić Polskę przed negatywnymi skutkami mniej czy bardziej dobrowolnego zachodniego wyboru, było odnalezienie się i ułożenie modus vivendi z Rosjanami. K. Krzywicki program ten wysuwał bynajmniej nie ulegając trendom słowianofilskim, czy panslawistycznym22 (podobnie jak i dziś porozumienie z Rosją postulują osoby i środowiska dalekie od estetycznych sentymentów wobec Słowiańszczyzny). W „Polsce i Rossyi…”znajdujemy też aktualną i dziś konstatację: „że dotąd związek z narodem rossyjskim nie mam nad ucisk nie przynosił; winniśmy to odnieść nie do natury samego związku, lecz do sposobu zachowania się względem takowego z naszej strony23”. Jak to?! – zawoła ktoś na to (jak i wołano K. Krzywickiemu), toż rozbiory, zabory, to oni nas najeżdżali. To jednak były przejawy normalnej – i zgodnej (przeważnie) z interesem naszych sąsiadów dynamiki dziejów – podczas gdy ogłaszaliśmy jedynie, że nie przyjmujemy jej do wiadomości, choćby to miało naszym własnym interesom jak najpoważniej szkodzić.

Kolejny problem – zastrzeżenie wysuwane i dziś, związane jest z nieprzekraczalnymi ponoć barierami cywilizacyjnymi dzielącymi Polaków i Rosjan. K. Krzywicki rozprawiał się z nim ostatecznie przywracając właściwy format przeszacowanemu znacznie pojęciu cywilizacji: „A co będzie z cywilizacyą naszą zachodnią, z naszą narodowością, językiem?! (…) Mówiemy o cywilizacyi wschodniej i cywilizacyi zachodniej, o cywilizacyi łacińskiej i cywilizacyj germańskiej a nawet sławiańskiej – nawiasem, jeszcze nie exystującej – jakby o różnych światach jakowychś, różnemi drogami w przestrzeni krążących i nigdy się ze sobą nie spotykających. Zapominamy zaś o tem, że to są różne tylko wyrazy jednej i tej samej pracy nad ukształceniem moralnej istoty człowieka w narodzie i za pomocą narodu. (…) Smieszną przeto jest rzeczą mówić o wstąpieniu w sferę jakiejś obcej cywlizacyi, jakby o wyniesieniu się na jakąś odrębną planetę, z zupełnem pożegnaniem tej, na której dotąd mieszkaliśmy. Wszystkie cywilizacye spotykają się z sobą w tem, że są r o z w i ą z a n i e m k w e s t y i l u d z k i e j z a p o m o c ą p a ń s t w a, tak jak wszystkie religie to mają wspólnem, że są rozwiązaniem tejże kwestyi ludzkiej z a p o m o c ą k o ś c i o ł a24”. O ile wówczas używano pojęcia cywilizacji głównie do głębszego umocowania w procesie dziejowym różnic narodowych (co na gruncie polskim pokutuje w ramach nadmiernej recepcji mocno przecenianych, odzieranych z bieżącego kontekstu i nieaktualizowanych o nowsze osiągnięcia nauki prac Feliksa Konecznego) – o tyle dziś mamy do czynienia ze znacznie poważniejszym i zupełnie realnym starciem obiektywnie różnych cywilizacji, przy czym zostaje nam już tylko ustalenie, czy odpowiada nam „rozwiązanie kwestii ludzkiej” oferowane przez odhumanizowaną i pozbawioną transcendentu cywilizację Zachodu, przez Islam – czy też przez pozostałości tradycji i światopoglądu chrześcijańskiego, jakie można odtworzyć w ramach Eurazji, niezależnie jak nazwalibyśmy stojące za tym projektem podglebie cywilizacyjne.

Problem „różnic cywilizacyjnych” między Polską a Rosją wydawał się K. Krzywickiemu sztucznym już pod koniec wieku XIX, tym bardziej anachronicznym wydaje się dziś, gdy więcej jeszcze może nas połączyć, niż rozdzielić. Nie istnieje też we wzajemnych stosunkach zagadnienie językowe, z którego przed 140 laty czyniono bodaj najpoważniejszy zarzut Pany Radcy, gdy racjonalnie zaznaczał, że choćby przykład litewski świadczy, iż nawet czasowa utrata własnego języka w żaden sposób nie równa się unicestwieniu danej nacji25, co z dzisiejszej perspektywy wydaje się zwyczajnie oczywistością. „Narody upadają skutkiem przyczyn daleko głębiej sięgających – i ostatecznie o własne, ciężkie w i n y m o r a l n e zawsze się opierających26” – pisał K. Krzywicki i znowu nie sposób odmówić racji temu ostrzeżeniu.

Dyrektor Komisji Wyznań przestrzegał rodaków przed nieuzasadnioną wyższością wobec rosyjskiej kultury27 (któremu to grzechowi i dziś nader często ulega się w Polsce). Wskazywał też, że w długofalowej perspektywie błędem byłoby jedynie bierne oczekiwanie, aż sytuacja międzynarodowa czy wewnętrzna nakłonią Rosję, by przywróciła Polakom instytucje, choćby te uzyskane w wyniku procesu rekonstrukcji ustrojowej Królestwa Polskiego. Przeciwnie, domagał się „akcessu do rządu28”, a więc czynnego zaangażowania się w politykę rosyjską i to w obopólnym interesie obu nacji. Jaki zaś mógłby być jego wyraz? „naprzykład wojna między Rossyją a Niemcami, lub Austryą, lub obiedwiema zarazem29” – pisał K. Krzywicki i wiemy, że znowu miał rację, zaś do analogicznych wniosków doszli na szczęście po kilku dekadach narodowi demokraci. Autor wołał o wykucie nowej jedności, nowej wspólnoty „k r w i ą i ż e l a z e m – tylko nie przeciwko Rossyi, a z Rosyą w jednym szyku30”, a obecne wydarzenia na scenie światowej czynią to wezwanie na nowo aktualnym.

Nie książka a czyn”

K. Krzywicki nazywał swój manifest „nie książką a czynem”, „dopełnioną powinnością obywatelską”31. W podobnym wymiarze należy widzieć i dzisiejszą publicystykę starającą się o obudzenie narodu, wyrwanie go z marazmu pokrywanego zakłamaną, zachodnią propagandą i ideologią. Dyrektor Komisji Wyznań szczególnie nadaje się na symbol tej misji, także biorąc pod uwagę ogrom i efektywność jego pracy nad wychowaniem i edukacją Polaków, nie tyle nawet dla konkretnych idei, ale dla rzetelnej aktywności narodowej i państwowej. Symbolem dobrze wykonanej przez K. Krzywickiego roboty przy kształtowaniu świadomości narodowej niech będzie fakt, że np. uczniowie Szkoły Głównej karnie w styczniu 1863 r. stawili się do branki i niemal bez wyjątków nie brali udziału w powstańczej awanturze. Może więc warto by dziś z K. Krzywickiego uczynić nie tylko nauczyciela całego dzieła nowego uświadomienia geopolitycznego, programowego i intelektualnego naszych rodaków, ale i wskazać go jako godnego patrona polskiego szkolnictwa, z jego ukochanym dzieckiem, Uniwersytetem Warszawskim na czele?

Dyrektor Komisji Wyznań, „b. członek Rady Stanu” to także patron konserwatyzmu rozumowego, prawdziwie realnego, opartego na logicznej analizie i niecofaniu się przed wnioskami wyciąganymi ze śledzenia związków przyczynowych. Także i w tym zakresie misja Kazimierza Krzywickiego winna być kontynuowana.

Konrad Rękas

1Patrz np. Andrzej Szwarc Od Wielopolskiego do stronnictwa polityki realnej, Warszawa 1996

2Np. przez Wilhelma Feldmana w Dzieje polskiej myśli politycznej w okresie porozbiorowym, Kraków 1919, t. II, str. 206

3Patrz np. Marcin Król, Wojciech Karpiński Od Mochnackiego do Piłsudskiego. Sylwetki polityczne XIX wieku”, Warszawa 1997; Wojciech Karpiński Polska a Rosja. Z dziejów słowiańskiego sporu, Warszawa 1994; Marcin Król Konserwatyści a niepodległość, Warszawa 1985, a także Jerzy Robert Nowak Żeby Polska…, Warszawa 2013, t. 2

4Patrz np. Adam M. Skałkowski Aleksander Wielopolski w świetle archiwów rodzinnych, Poznań 1947, t. 3, s. 226-229, s. 235, s. 238, s. 241-242, s. 246

5[Kazimierz Krzywicki] Polska i Rossya w 1872 r., Drezno, 1872 r., s. 11

6op. cit. A. M. Skałkowski Aleksander Wielopolski…, s. 152-154

7Ibidem, s. 153

8op. cit. M. Król, W. Karpiński Od Mochnackiego do Piłsudskiego…, s. 133

9Ibidem s. 132

10op. cit. W. Karpiński Polska a Rosja…, s. 125

11Ibidem s. 133

12Ibidem s. 126

13Patrz Marcin Król Konserwatyści a niepodległość, Warszawa 1985 r.: „Dla wielu – od Szaniawskiego i Rzewuskiego do Adama Potockiego a potem Kazimierza Krzywickiego – ruch narodowy dający upust narodowej świadomości i niepodległościowym dążeniom należał właściwie do wrogiego obozu, jako że albo wiązał się z obozem międzynarodowej rewolucji w poszukiwaniu środków, albo czynił to z zasadniczych już racji, stawiając cele narodowe na równi z celami filozoficzno-religijnymi, albo z racji najbardziej praktycznych – bo zagrażał samemu istnieniu społeczeństwa”, s. 265

14Patrz Włodzimierz Spasowicz Fantazje polskie na tematy słowianofilskie, [w:] Pisma, Petersburg 1892 r, t. 2, s. 203-232, datowane 27 czerwca 1872 r. oraz Polityka samobójstwa. Uwagi na pisemkiem „Polska i Rosja w 1872 r.” przez Członka Rady Stanu Królestwa Polskiego, Drezno 1872, wydanie drugie. Poznań 1872 r. [w:] Pisma, Warszawa 1908, t. 9

15Op cit. W. Spasowicz Fantazje…, s. 216-217

16Ibidem s. 223

17Ibidem s. 225

18Ibidem s. 229

19Patrz listy Józefa Mianowskiego do K. Krzywickiego z 24 lutego i 3 marca 1876 r., [w:] Archiwum historji i filozofji medycyny oraz historji nauk przyrodniczych, red. Adam Wrzosek, Poznań 1928, t. 8, s. 116-117

20Włodzimierz Spasowicz Życie i polityka margrabiego Wielopolskiego, [w:] Pisma, Petersburg 1892, t. 3,s. 304-305

21Op. cit. [Kazimierz Krzywicki] Polska i Rossya…, s. 13

22Ibidem s. 49-50

23Ibidem

24Ibidem s. 53-54

25Ibidem s. 54 – 58

26Ibidem s. 58

27Ibidem s. 52

28Ibidem s. 64

29Ibidem s. 66

30Ibidem s. 68

31Ibidem s. 79

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *