Nasz program

Nie wywiesiłem flagi z okazji zwycięstwa demokracji.Poczułem się wtedy tak, jak gdybym miał przejść kwarantannę. Maurice Bardèche jest myślicielem, ktόrego polskim Czytelnikom nie trzeba przedstawiać. Poniżej prezentuję tłumaczenie prologu do jednej z najsłynniejszych książek, jakie ukazały się we Francji po 1945 roku.

Fragmentowi temu nadałem tytuł „Nasz Program”, gdyż dla francuskiego autora miał on charakter manifestu.

Chodzi mi o dzielo zatytulowane „Sparte et les sudistes”. Dla potrzeb niniejszego tłumaczenia posłużyłem się wydaniem z 2001 roku.Wydanie to przygotowane zostało przez wydawnictwo „Pythéas”.

Maurice Bardèche jest ojcem wspόłczesnej prawicy francuskiej. Jego myśl – niezwykle bogata – wykracza daleko poza faszyzm, do ktόrego się przyznawał.

Tłumaczenie poniższe dokonane zostało wyłącznie w celach informacyjnych, z myślą o romanistach. Tłumacz nie utożsamia się z poglądami Maurycego Bardèche’a.

Antoine Ratnik

                                      * * * Maurice Bardèche: Nasz Program  * * *

Czy ten, kto nie zapala zniczy kiedy zapalają je inni jest nieszczęśliwy ?

Nie wywiesiłem flagi z okazji zwycięstwa demokracji.Poczułem się wtedy tak, jak gdybym miał przejść kwarantannę.Zdawało mi się, że pewna cząstka mojego jestestwa została unicestwiona.Od tego dnia stałem się cudzoziemcem pośrόd ludzi mojej epoki.Zdawało mi się, że świat, ktόry wznoszono na moich oczach uciskał to, co mnie jawiło się jako najżywotniejsze.

Awersja dotyczyła wielu rzeczy. Nienawidziłem plastiku, reklamy, gumy do żucia. Pόżniej już, nie umiałem przyzwyczaić się do nylonowych ornatόw i do sweterkόw, ktόre stały się urzędowym mundurkiem kapłanόw. Nie sądzę, żeby owa niechęć dotyczyla oddzielnych sfer rzeczywistości.
Narzucano nam nową religię, a ja moją małą rączką odpychałem wodę chrzcielną i nie chciałem nosić nowiutkiej sukienki ktόra mi nakładano.Tak jak ja reagowały zresztą tysiące ludzi, podejrzliwym wzrokiem spoglądając na nowe ubranko wierzącego.

Wszyscy zdawaliśmy sobie sprawę z tego, ze toczyła się wojna religijna. Ale my nie wiedzieliśmy na czym polega wojna religijna. Mając stale w pamięci to, co w historii dziejόw określano mianem wojen religijnych myśleliśmy, ze celem takich wojen jest unicestwienie herezji, że to wszystko czego byliśmy świadkami nie pόjdzie dalej niż burzenie świątyń i palenie na stosie duszpasterzy, a takie rzeczy w przeszłości przyjmowano z dużą dozą cierpliwości.

Tylko, że my przypominaliśmy sobie wyłącznie naszą własną historię i nie domyślaliśmy się, że zwycięstwo tej nowej religii będzie zarazem triumfem pewnego Koranu, narzuceniem pewnego, zupełnie nowego sposobu widzenia, pewnej nowej optyki, ktόra do rzeczywistości wniesie nową kolorystykę.

Nowa optyka pomalowała na nowe kolory nie tylko politykę ale i obyczaje, nawyki, osądy ktόre się o pewnych rzeczach wydaje, jednym słowem – całe życie.

Skoro się już bowiem proklamowało triumf nowej religii, trzeba było w takim razie przekształcić nie tylko istniejące struktury ale i pόjść dalej, tak aby zniszczyć rόwnież pewien tryb życia.

Herezje, ktόre chciano unicestwić miały przecież swoje korzenie, zasadzały się na pewnym typie wrażliwości,na pewnych, właściwych dla istoty ludzkiej predyspozycjach i to właśnie to trzeba było odmienić i wykarczować. Trzeba było wtłoczyć nową krew całej kategorii ludzi, bo bez tego nie dawało się odsunąć starego etosu i, koniec końcόw, usunąć starą koncepcję życia.

Operacja owa, choć w zamierzeniu miała wyłącznie wykorzenić herezję, uszkodziła rόwnież istotne organy powszechnej, zwykłej moralności, gdyż etosy uznawane za heretyckie nigdy nie są jakimiś potwornymi krzakami wyrastającymi z zatrutej gleby, tylko wybujałymi gałęziami zwykłej, powszechnej moralności, pewnych jej reguł.

Nie jest trudno zrozumieć, ktόre to gałęzie powszechnej, codziennej moralności połamane zostały w następstwie klątwy rzuconej na pewną koncepcję człowieka. Cnoty takie jak obowiązkowość, dyscyplina, dotrzymanie danego słowa, kult energii i kult męskości, dobόr ludzi wyłącznie ze względu na odwagę i na ich postawę życiową, nagle stały się podejrzane, bo swego czasu zaowocowały tym, co teraz określa się mianem ślepego posłuszeństwa, zaowocowały wiernością, ktόrą obecnie uznano za zbrodniczą, zaowocowały ideałem, na ktόry spogląda się dziś jak na barbarzyństwo i pewni ludzie obawiają się, że mόgłby się z tego ponownie odrodzić etos oparty na tej niechcianej hierarchii wartości.Za drzwi wyrzucono więc – wraz z pewną moralnością – pewnego typu człowieczeństwo.

Szczegόlny to bardzo ostracyzm jeśli się weźmie pod uwagę że taki właśnie etos nie tylko, że był niegdyś tolerowany ale jeszcze wynoszony był przez Republikę na cokoły.Kiedy byłem dzieckiem i podziwiałem Łazarza Carnot, Hoche’a, Klébera, małego Viala, dobosza Bara, a nawet Dantona i Clemenceau, to właśnie ten etos polecano mi czcić i podziwiać. Pόźniej, kiedy uczyłem się historii Rzymu, podziwiałem Regulusa, Cincinatusa, podziwiałem rόwnież Horatiusza Koklesa, bohaterόw tej niesamowitej Republiki, na dziejach ktόrej wychowało się tyle pokoleń.Tak więc, kiedy zaczęto wprowadzać nową religię, to cała moja młodość, młodość dobrego ucznia, zaczęła buntować się przeciwko urawniłowce. Budził się we mnie wtedy nawet mały jakobin, ktόrym byłem kiedy miałem czternaście lat, bo ten mały jakobin nie rozumiał dlaczego zdejmowano z piedestałόw odlane w brązie posągi ludzi, ktόrych niegdyś kazano mu kochać.

W 1945 roku nie utożsamiałem się z demokratami.

Dobry uczeń szkoły powszechnej, pόźniejszy stypendysta, syn urzędnika państwowego niższego szczebla, syn ojca o radykalno-socjalistycznych poglądach, ktoś kim byłem i kim w gruncie rzeczy na zawsze pozostałem nie identyfikował się z tymi ludźmi.Odnosiłem wrażenie, że dokonywane wtedy wyłuszczenie, ktόre po wojnie przeprowadzano w Europie dotyczyło nie tylko jej samej ale że to cały rodzaj ludzki został zoperowany, cała cywilizacja.

Tak samo jak usuwając z serca Europy odwieczne Niemcy, germański pień, z ktόrego Europa niegdyś się rozrosła, poddano Europę nieludzkiej amputacji, po ktόrej jest już ona tylko ślepym koniem instynktownie usiłującym wesprzeć się na swym azjatyckim zadzie, niepewnym, bezsilnym, tak samo, usuwając z naszego kośćca etycznego podstawowe odruchy moralne, eliminując te metale, ktόre jeszcze do niedawna wchodziły w skład ludzkiego stopu, do jego kompozycji, usunięto pewną wrażliwość, pewną konkretną wizję społeczeństwa.Wyrwano z korzeniami nie tylko dotychczasowy ustrόj ale i cały świat, ktόry mu towarzyszył; razem z rośliną wyrwano rόwnież nać.I to do tego stopnia, że przestrzeń etyczna w ktόrej się dziś poruszamy jest jakby „odmόżdżona”.

Człowiek wspόłczesny nie jest już solidrany z przeszłością.

Zachęca się nas dziś abyśmy stali się ludźmi wyobcowanymi z kultrury czasόw przeszłych i z naszego człowieczeństwa.W zniszczonej przez naloty bombowcόw Norymberdze zadbano po wojnie o odbudowanie szesnastowiecznych zabytkόw ale gdy przyszło do nas samych, postanowiono działać zupełnie odwrotnie.Chce się u nas zbudować miasto nowe, abyśmy zapomnieli o starych kamienicach.

Czy zgadzamy się na to? Czy w ogόle zdajemy sobie sprawę z tego, co się dzieje? Czy w ogόle rozumiemy co się nam proponuje i czy jesteśmy zdolni domyślić się chwytu kryjącego się w nieunikniony sposόb za tą „rekonstrukcją”, za tym podszeptywaniem, że świat nowoczesny trzeba zaakceptpować, ze musimy dokonać w sobie samych swoistego aggiornamento, doszlusować?

Czy rozumiemy jakie to brzegi każe się nam porzucić i dokąd rozkazuje się nam wyruszyć? Nawet słowa mylą i to zresztą one najbardziej nas zwodzą. Mόwi się nam: „Tym, co trzeba zostawić na brzegach ludzi umarłych jest faszyzm”.

Tylko że, kiedy się przez lornetę owe brzegi obserwuje, zauważa się z łatwością, że to nie tylko i wylącznie faszyzm na nich zostawiamy!
Zostawiamy cały kontynent!Słowa służą tylko lepszemu zamaskowaniu deportacji.Dymy buchające z kominόw miast położonych na rόwninie przesłaniąją nam szczęśliwe wzgόrza, ktόre właśnie opuszczamy.

Nasz program więc, to nie tyle powrόt do pewnej doktryny czy też do pewnej formy państwa, do porządku i do dyscypliny, to raczej powrόt do pewnej wizji człowieczeństwa i do pewnej hierarchii.Wizja człowieczeństwa, do ktόrej czynię aluzję zakłada moim zdaniem przymioty o ktόrych wspominałem wyżej.Poczucie honoru, odwaga, energia, wierność danemu słowu, cnoty obywatelskie – oto owe przymioty.

Pragnę takiej hierarchii, ktόra cechy te postawiłaby ponad wszelkimi przywilejami urodzenia i stanu, ponad majątkami i ponad koligacjami i ktόra wyłaniałaby elity, biorąc pod uwagę wyłącznie obecność powyższych cnόt. Powaga i władza w państwie spoczywać powinny właśnie na szacunku i na poszanowaniu dla owych przymiotόw i dla zbudowanej na nich hierarchii.

Kiedy władza najlepszych jest ugruntowana, wtedy pozwolić sobie ona może na sporą dozę tolerancji. Arystokracja nie wymaga ani prześladowań ani banicji.

Jestem głęboko przekonany, że nie może być trwałym żaden narόd, żadne społeczeństwo, jeżeli powagi zbudowane na fundamencie innych zasług niż te, o ktόrych pisałem wyżej nie są wyłącznie czymś drugorzędnym i tymczasowym.To prawda, że każdy narόd musi mieć przywodcόw, musi być kierowany ale każdy narόd zarazem w jakiś sposόb sam się prowadzi, każdy narόd odznacza się jakimś sprawowaniem, podłym lub szlachetnym, nacechowanym odwagą lub wiarołomnym.Należy to rozumieć w ten sam sposόb, w jaki rozumie się to, co się mόwi o prowadzeniu się, o zachowaniu się jakiegoś człowieka; że jest dobre lub złe.

Popełniamy błąd, ze zbytnią łatwością przyjmując, że te rzeczy nie mają żadnego znaczenia.To jest właśnie jedna z pomyłek, ktόrą się obecnie często spotyka.Codziennie skarżymy się na brak moralności, a nie raczymy zauwazyć, że sami zniszczyliśmy lub że przyzwoliliśmy na zniszczenie ogromnych połaci fundamentόw moralności i że proces destrukcji ciągle trwa i jest stale dostrzegalny. Drzewka, ktόre zasadziliśmy w miejsce wyrwanych starych dębόw skarłowaciały i uschły.

I my mamy czelność skarżyć się, że wędrujemy pośrόd pustyni!

Prawda jest taka, że odbudowaliśmy mosty, fabryki, zniszczone przez bomby miasta ale nie odbudowaliśmy wartości moralnych zniszczonych przez wojnę między ideologiami.Wspόłczesna przestrzeń etyczna to gruzowisko.Między gruzy włażą stonogi, jakieś robale.Tu i όwdzie wyrastają samosieje dziwnych zielsk, kręcą się ludzie dotąd nam nieznani, jacyś obcy.Pustka moralna,ktόrą wytworzyliśmy jest dla naszej przyszlości nie mniej groźna niż dziura geograficzna, na ktόrą zezwoliliśmy w środku Europy, tylko że my groźby tej nie dostrzegamy.

Nie wszyscy jednak sie skarżą……

Moralna pustka urządza wielu ludzi, gdyż w takim stanie rzeczy widzą same tylko korzyści.Możliwe, że nie robią sobie żadnych zludzeń co do trwałości obecnego status-quo ale liczą na to, że interregnum owo potrwa tyle samo, co i oni, a to im wystarczy.Boją się powrotu czasu niewygόd, kiedy odwaga robiła wiele hałasu, gdy gołym okiem widać było energię, a lojalność owocowała orderami.W dodatku nie bardzo lubią maszynistę tej scenerii.

Kiedy wymaga się od nich zapłacenia pewnej ceny za bezpieczeństwo, to uznają ją oni za zbyt wygόrowaną. „Nie ma niebezpieczeństwa……” mόwią. To właśnie tak rozumowano w 1939 roku.

Ale nade wszystko sen z powiek spędzają im nocne zjawy, ktόrymi ich wyobraźnia jest wypchana.Wśrόd czeluści ciemnej nocy widzą wierzgające czarne konie.Odwaga, energia , lojalność – te słowa uszy ich odbierają jak złowrogie przekleństwa.Ten słownik instruktora wychowania fizycznego przypomina im Spartę, chłopca, ktόry od złamania regulaminu wolał, żeby mu lis wyżarł wnętrzności, żołnierzy roku drugiego, Robespierre’a, armaty co zastępują masło i Napoleona, ktόry w końcu zawsze wyrośnie z jakobina Bonapartego.Te nocne mary wiodą ich ku zniechęceniu.

Wielu ludzi bez stawienia oporu poddaje się więc operacji, ktόrej celem jest przekształcenie ich z kocurόw w łagodne kotki dlatego właśnie,że tak naprawdę nie bardzo wiedzą do czego slużyć im by moglo to, co im się właśnie wycina.Gorzej, myślą wręcz, choć myśl ta nie jest precyzyjna, że mogłoby to slużyć im wyłącznie do dokonywania gwałtόw.

Może więc nie byłoby wcale bezużyteczne sprόbować wytłumaczyć im, że w życiu wszystko do czegoś służy, nawet te cechy, ktόre dawniej uważano za cnoty męskie.

Sprόbujmy dodać im odwagi.

Oni nie potrzebują doktryny, lecz świadomości, że stanowią cząstkę społeczności ludzkiej.Ukażmy im więc nieuchronne konsekwencje kastracji na ktόrą się ich namawia, na ktόrą właściwie się zgadzają, no bo ta operacja jest przecież taka łagodna, łagodna, jak mawiał Monsieur Purgon.

Maurice Bardèche, 1969

Za: http://prawica.net/32936

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Nasz program”

  1. „…usuwając z serca Europy odwieczne Niemcy, germański pień, z ktόrego Europa niegdyś się rozrosła…” – o ile mi wiadomo, to Germanie, a dokładniej Goci, przekraczając Dunaj i osiedlając sie na terenie Imperium Romanum, zainicjowali proces ostatecznego jego upadku (było to przecież tuz po wojnach perskich). [Ładnie o tym pisze m.in. Peter Heather]. Nie mozna zachwycać się antycznym Rzymem i Germanami – jego grabarzami! Wykorzenienie Germanii jest warunkiem koniecznym odrodzenia Imperium, o ile miałoby do niego w ogóle dojść. Germania zawsze była wroga Rzymowi, podobnie jak, za przeproszeniem, Synagoga – Kościołowi. Słowianie z wiekszą pokorą i wiernościa przyjęli katolicyzm z Rzymu, i zazwyczaj nie fikali Rzymowi tak, jak Germanie.

  2. „…Poczucie honoru, odwaga, energia, wierność danemu słowu…” – cnoty dobrego komsomolca/esesmana/wietkonga.

  3. „…Pragnę takiej hierarchii, ktόra cechy te postawiłaby ponad wszelkimi przywilejami urodzenia i stanu, ponad majątkami i ponad koligacjami i ktόra wyłaniałaby elity, biorąc pod uwagę wyłącznie obecność powyższych cnόt. …” – czy autor tych słów propaguje konfucjonizm, skoro chce czegoś „ponad […] przywilejami urodzenia i stanu”?

  4. „…Powaga i władza w państwie spoczywać powinny właśnie na szacunku i na poszanowaniu dla owych przymiotόw i dla zbudowanej na nich hierarchii. …” – 1/ klasyczny (neo-/post-)scholastyczny idealizm: władza „powinna”, zamiast władza „jest”. 2/ W jaki sposób, tak technicznie, wyłonić owe elity i ugruntować i władzę? 3/ Jak zagwarantować, że faktycznie będą to „te”, właściwe elity? 4/ Skad wiadomo, że wybór takiego a nie innego „zbioru cnót” jest optymalny? Ze względu na jaki „cel wyższego rzędu” wymieniony zbiór cnót miałby byc optymalny?

  5. @PK Nie ma sie co dziwic, to jest manifest faszystowski czy dokladniej neofaszystowski i MB ciagnie za soba cala mitologie neofaszyzmu.

  6. @Antoine Ratnik: Czy nie ma Pan wrażenia, że ta „deklaracja” jest, powiedziałbym, bardzo „nieugruntowana”, tzn. ze jej autor pokazuje gł. pewne, pożądane jego zdaniem, stany, a nie pokazuje sposobu dojscia do nich. Nota bene, mam wrażenie, że jest to przypadłość mysli prawicowej en masse: jesteśmy w stanie A – złym, postulujemy stan B – lepszy, ale ani nam w głowie zaprojektować trajektorie z A do B. Mało tego, mysl ta nie uwzglednia zazwyczaj faktu, że bedąc na „niższej górce” A i chcąc przejść na „wyższą górkę” B zazwyczaj musimy przejść przez jakis „dołek” między nimi. Ten dołek to owe legendarne tzw. „przejściowe trudnosci”, które niejedną władzę wysłały w niebyt. Co Pan o tym sądzi, że pozwolę sobie spytac?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *