13 lutego br. na łamach wysokonakładowego i określanego jako opiniotwórczy niemieckiego dziennika „Die Welt” ukazał się wywiad Pawła Baddego z ks. Franciszkiem Schmidbergerem, przełożonym niemieckiego dystryktu Bractwa Kapłańskiego Św. Piusa X. Tekst został opatrzony tytułem zaczerpniętym ze słów ks. Schmidbergera: „Bóg nie pozwoli nam upaść”.
„Die Welt”: W Rzymie coraz więcej oznak zdaje się wskazywać, że w końcu nastąpi pełne pojednanie z FSSPX i że Bractwo wkrótce uzyska własną prałaturę personalną, której status nie różniłby się od statusu Opus Dei. Mówi się jednak także, że negocjacje pomiędzy Watykanem a FSSPX skończyły się fiaskiem. Czy może Ksiądz to skomentować?
Ks. Franciszek Schmidberger: 14 września ubiegłego roku kard. Levada przedstawił bp. Fellayowi, naszemu przełożonemu generalnemu, „preambułę doktrynalną”, której akceptacja jest warunkiem kanonicznego uznania Bractwa. Przeprowadziliśmy wnikliwe konsultacje dotyczące jej treści, dochodząc do wniosku, że jest nie do zaakceptowania. Ostatecznie 1 grudnia sam zawiozłem odpowiedź przełożonego generalnego do Rzymu, a później, na życzenie adresatów, bp Fellay udzielił dodatkowych wyjaśnień. Teraz z wielką niecierpliwością czekamy na odpowiedź Kongregacji Nauki Wiary.
Papież powiedział, że nie zgodziłby się na zniesienie ekskomuniki nałożonej na czterech waszych biskupów, gdyby był świadomy wypowiedzi bp. Williamsona. Co stanie się z bp. Williamsonem po pojednaniu?
Nie jestem prorokiem, ale sądzę, że podczas dyskusji o kanonicznej strukturze dla Bractwa — która z pewnością nie ograniczy się do jednej sesji — uczestnicy będą rozmawiać również o bp. Williamsonie. Oczywiście można się spodziewać, że będzie się on stosował do instrukcji przełożonego generalnego.
Mówi się o abp. Lefebvre’rze, założycielu Bractwa, że „przywarł do wiecznego Rzymu całym swym sercem”. Czyż on sam nie pogodziłby się do tej pory z tym właśnie papieżem, który tak hojnie wyciąga [do was] rękę?
To nie jest takie proste. Gdy w 1987 r. kard. Gagnon wizytował nasze dzieło, abp Lefebvre napisał do niego list i zaproponował ustanowienie dla Bractwa struktury kanonicznej. Jednocześnie bardzo jasno stwierdził, że dzisiejszy ekumenizm, oznaczający relatywizm religijny, wolność religijna, której owocem jest obecny sekularyzm, oraz kolegialność całkowicie paraliżująca życie Kościoła są dla nas nie do przyjęcia. Niestety, gdy idzie o panującego papieża, to w tej dziedzinie wciąż istnieją [między nami] różnice.
Jakie racjonalne argumenty Bractwo podnosi przeciwko wolności religijnej, której wprowadzenie w życie jest dziś kluczem do pokoju na świecie?
Po pierwsze wolność religijna nie jest kwestią praktyki, lecz doktryny. Potępienie wolności religijnej przez papieży nigdy nie oznaczało chęci przymuszania innowierców do przyjęcia religii katolickiej, lecz to, że państwo, w którym większość społeczeństwa jest katolicka, powinno uznawać, iż katolicyzm jest religią objawioną przez Boga. Jednocześnie może ono wprowadzić daleko posuniętą tolerancję wobec innych religii i wyznań, a nawet zapisać te zasady w prawie cywilnym.
Oczywiście w dzisiejszych, pluralistycznych czasach taka tolerancja musiałby być szeroko stosowana. Z drugiej strony błędowi nigdy nie przynależą [naturalne] prawa. Jeśli jednak człowiek jest zdolny, żeby rozpoznać Boga dzięki światłu rozumu i uznać prawdziwą religię, to dotyczy to również polityków. I tego właśnie trzymali się papieże aż do Piusa XII, potępiając wolność religijną. Inne postępowanie w konsekwencji prowadzi do agnostycyzmu.
Ostatni papieże oddali się całkowicie ekumenizmowi, a nawet zjednoczeniu wyznań, zgodnie ze słowami modlitwy Chrystusa, który powiedział: „Abyście wszyscy byli jedno” (J 17, 21). Jakie argumenty Bractwo wysuwa przeciwko temu?
Wierni każdej niedzieli śpiewają: „Wierzę w jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół”; modlitwa Chrystusa nie odnosi się więc do tego, że Kościół musiałby dopiero stać się jednością. I rzeczywiście, w historii wciąż różne grupy oddzielały się od Kościoła, np. prawosławni w XI wieku czy Luter z jego zwolennikami w wieku XVI. Dla każdego szczerego chrześcijanina jest to ból i dlatego codziennie modlimy się, żeby ci, którzy odłączyli się od Kościoła, powrócili do rodzinnego domu.
Aż po dzień dzisiejszy każda odłączona grupa uważa, że to właśnie ona ma rację, okazując przy tym pozostałej większości sporą dawkę arogancji. Arcybiskup Lefebvre był inny. Bardzo cierpiał z powodu zbliżającego się podziału i stanu wyjątkowego wynikającego z nieuregulowanego statusu Bractwa. Czy Bractwo nie przyzwyczaiło się do stanu wyjątkowego — czy nadal jest w nim obecna świadomość niebezpieczeństwa tej stałej separacji?
Stan wyjątkowy to stan wyjątkowy — nie jest to sytuacja zwyczajna i domaga się normalizacji. Jak jednak mamy zaakceptować spotkania w Asyżu, których dorozumianym (nie wyrażonym wprost!) przesłaniem jest, że wszystkie religie są drogami do zbawienia? Oczywiście cierpimy z powodu obecnej sytuacji, lecz cierpimy nieskończenie więcej z powodu religijnego indyferentyzmu, który prowadzi niezliczoną liczbę dusz na potępienie.
Przed trzema laty papież zaryzykował swoją reputację (i jedność całego Kościoła) dla pojednania z Bractwem. Co Bractwo ofiaruje dla pojednania z Kościołem?
Gdy Bractwo zostanie uznane kanonicznie, wniesie do wnętrza Kościoła wielki potencjał wiary i wielką religijną gorliwość. Nie widzę wielu wspólnot kościelnych, które stanęły w obronie całkowitej jedności teologii dogmatycznej, duchowości i liturgii, i które by tym żyły. Wnosimy wielki skarb, ponieważ od samego początku sprawowaliśmy wyłącznie dawną, wspaniałą liturgię z jej charyzmatem wiary i świętości.
Ponadto Bractwo będzie wielkim wsparciem dla papieża w przezwyciężaniu obecnej w całej Europie ukrytej schizmy, której przyczyną są siły odśrodkowe — wystarczy spojrzeć choćby na Austrię. Nie tak dawno pewien arcybiskup w Niemczech powiedział mi, że również tutaj należy liczyć się z odejściami całych wspólnot.
Nie tego jednak dotyczyło moje pytanie. Przypomniałem Księdzu to, co papież zaryzykował dla pojednania, i chciałbym się dowiedzieć, co wy jesteście w stanie poświęcić.
Rezygnujemy z naszej względnej wolności, która jest pomocna w światowej ekspansji naszych dzieł, i składamy ją w ręce papieża. Co do reszty, to nie chodzi o jakieś dyplomatyczne porozumienia, ale o dobro Kościoła i zbawienie dusz. Problemem w Kościele nie jest Bractwo, ale modernistyczni teologowie i pogłębiający się od czasów soboru upadek życia kościelnego.
Obecnie nawet anglikanie znaleźli dom w Kościele katolickim. Co zatem — tak w ciągu ostatnich dekad, jak i dziś — sprawia, że nie możecie poczuć się w Kościele jak w domu?
Istotnie, te same tendencje, które pchają anglikanów do ucieczki, rozprzestrzeniają się w Kościele katolickim od czasów II Soboru Watykańskiego, prowadząc do wyniszczającej utraty wiary, do upadku moralności i spustoszenia w liturgii. Proszę tylko przez chwilę pomyśleć o tzw. Mszach karnawałowych [1], które są odprawiane w tych dniach w niemal wszystkich kościołach. Mam w ręku przemówienie papieża do przedstawicieli Centralnego Komitetu Katolików Niemieckich, wygłoszone 24 września 2011 r. Benedykt XVI mówił wówczas: „Prawdziwym kryzysem, jaki stoi przed Kościołem w świecie zachodnim, jest kryzys wiary. Jeżeli nie znajdziemy sposobu na przeprowadzenie prawdziwej odnowy naszej wiary, wszystkie reformy strukturalne będą daremne”. W rezultacie soboru to nie duch Kościoła wkroczył w świat. Wręcz przeciwnie — to duch tego świata zaatakował Kościół.
Nie powiem Księdzu niczego nowego, jeśli stwierdzę, że jakaś grupa wewnątrz (lub na obrzeżach) Bractwa nie będzie uczestniczyć w pojednaniu z papieżem. Czy jesteście gotowi na to, żeby ze względu na tę część pozwolić na fiasko pojednania, albo czy jesteście gotowi na to, by się z nimi rozstać?
Jeśli władze rzymskie w zamian za kanoniczne uznanie nie będą wymagać od Bractwa czegoś, co jest sprzeczne z tradycyjnym nauczaniem i praktyką Kościoła, to nie będzie żadnych poważnych trudności, gdy idzie o regularyzację. Jeśli jednak Rzym będzie wymagać, byśmy zaakceptowali Vaticanum II w całości i bezwarunkowo, to nie widzę możliwości pojednania.
Zakładając pojednanie: w jaki sposób chcecie się odróżniać od innych grup przywiązanych do Tradycji? Co po udanym pojednaniu się stanie i co pozostanie specyficznie waszym, czego inni nie posiadają?
Naszym szczególnym charyzmatem jest formacja kapłanów i troska o nich. Poza tym w Bractwie specjalizujemy się w głoszeniu rekolekcji, prowadzeniu szkół, a także po prostu w opiece nad parafiami, które w dzisiejszych czasach są w opłakanym stanie. Wystarczy pomyśleć o spowiedzi, która — na przykład tutaj w Stuttgarcie — nie jest już słuchana w parafiach, poza kilkoma heroicznymi wyjątkami. Wraz z tym zanika świadomość grzechu i potrzeby zbawienia, podobnie jak modlitwa, przyjmowanie sakramentów i duch ofiary.
Mówi się jednak, że wysiłki papieża na rzecz tego pojednania są zaledwie pilotażem dla szerzej pojętego ekumenizmu. Czy podziela Ksiądz tę ideę, czy też się jej obawia?
Jeśli dobrze to rozumiem, to może to mieć zastosowanie wyłącznie do prawosławnych, ale zupełnie nie do różnych grup protestantów. W przypadku tych pierwszych idzie bowiem o uznanie jurysdykcyjnego prymatu papieża [2], a odnośnie do tych drugich, to oprócz tego zachodzą bardzo istotne odstępstwa od katolickiego depozytu wiary, podobnie jak w dziedzinie nauczania i praktyce sakramentalnej. Nie mamy sobie nic do zarzucenia w żadnej z tych spraw, nawet jeśli na podstawie racji płynących z wiary musieliśmy sprzeciwić się niektórym zarządzeniom — takim jak przyjęcie nowej liturgii.
Żaden papież nie liczył się z wami tak bardzo, jak Benedykt XVI. Niebawem skończy on 85 lat. Czy nie obawiacie się, że czas może działać na waszą niekorzyść?
To prawda, że obecny papież okazuje nam pewne względy i mam nadzieję, że rozwiązanie [problemu] znajdziemy za jego pontyfikatu. Z drugiej strony każdego dnia sytuacja w Kościele staje się coraz bardziej dramatyczna; sam papież mówi o zaniku wiary na wielkich obszarach świata. Czyż nie jest to związane z niektórymi tekstami soboru i posoborowymi reformami? Do niektórych hierarchów zdaje się to docierać, a im dłużej trwa kryzys, tym lepiej będą to rozumieć. I w tym sensie czas działa także na naszą korzyść.
Co daje największą nadzieję, że już w okolicach Wielkiejnocy uda się uniknąć niebezpieczeństwa nowego rozłamu między Rzymem a Bractwem?
Bractwo widziało już wiele kryzysów i z każdego z nich wyszło raczej wzmocnione niż osłabione. Ponadto 8 grudnia 1984 r. Bractwo — w tym wszyscy jego członkowie i domy — zostało poświęcone i oddało się w opiekę Matce Bożej. Nie uwierzę, by Bóg pozwolił upaść dziełu Jego Matki (źródło: welt.de, 13 lutego 2012).
Przypisy:
[1] Msze karnawałowe — Msze św. zwane „Narrenmesse” (niem. Msze błazeńskie) sprawowane są w ostatnich dniach karnawału w wielu niemieckich kościołach. Ich charakter, nawiązując do niegdyś piętnowanych przez Kościół zwyczajów związanych z tzw. świętem głupców, zdecydowanie nie licuje z powagą Sakramentu. [2] Jest to oczywiście skrót myślowy, bowiem poza kwestią uznania prymatu jurysdykcyjnego Biskupa Rzymu prawosławie i katolicyzm różni wiele innych, równie ważnych kwestii teologicznych. Jest jednak prawdą, że uznanie prymatu papieskiego przez prawosławnych skutkowałoby przyjęciem przez nich całości katolickiego Magisterium.za: http://news.fsspx.pl/?p=500
a.me.
Powołaniem Bractwa jest bezkompromisowe stanie przy Tradycji i troskliwe przechowywanie jej jako otrzymanego depozytu. Każda próba ustępstw będzie zwykłym naruszeniem depozytu, który nie jest ich własnością! Myślę, że jest to bardzo zaszczytna misja, i każdy z nas może mieć też w niej swój udział, wspierając Bractwo.