Komunizm, poza nielicznymi enklawami zorganizowanego barbarzyństwa i walki z własnym narodem, jako system ekonomiczno-polityczny jest trupem. Pojawia się w takim razie pytanie o teraźniejszość i przyszłość „antykomunizmu”, zwłaszcza w kontekście okrągłej, 30. rocznicy wprowadzenia stanu wojennego przez namiestników Moskwy.
Antykomunizm jako wyraz pamięci o Polakach zamordowanych w tamtym okresie; antykomunizm jako sprzeciw wobec obecnego systemu, będącego przecież płynną kontynuacją poprzedniego (w sferze osobowej i innych); antykomunizm jako wyraz sprzeciwu wobec z jednej strony spadkobierców nieboszczki PZPR, dziś przechrzczonych na kapitalizm i miłość do USA, ale w sferze Wartości dalej promujących aberracje i posługujących się często retoryką zaczerpniętą od sowieckich towarzyszy, z drugiej tzw. nowej lewicy wcale nie lepszej, bezmyślnej i nietolerancyjnej (“antyfaszyzm”), rzekomo “antysystemowej”, a w rzeczywistości odgrywającej bezbłędnie role wyznaczone przez demoliberalny System – 3 razy TAK!
Antykomunizm jako maniakalne operowanie teczkami, kult Smoleńska i patologiczna nienawiść do Rosji – nie. Antykomunizm jako nieustanne tropienie i demaskowanie “lewaków” i “socjalistów”, którymi automatycznie staje się każdy, kto odrzuca neoliberalną wersję „raju” i alternatyw szuka w koncepcjach korporacjonizmu, dystrybucjonizmu, katolickiej nauki społecznej, z takim zapałem praktykowane przez amatorów koliberalnego/libertariańskiego opium i tym podobnych użytecznych, – nie. Antykomunizm jako jedyna determinanta aktywności politycznej – nie.
Ufundowana na kłamstwie i zdradzie Republika Okrągłego Stołu jest od kilku lat świadkiem politycznej schizofrenii zawodowych „antykomunistów i patriotów”. Oto niezłomni tropiciele „komuny” są z reguły absolutnie ślepi na serwilizm i de facto politykę zdrady oraz rezygnacji z suwerenności kolejnych ekip rządowych na przestrzeni ostatnich 20 lat. Mentalność współczesnej elity kompradorskiej nie różni się niczym od mentalności sowieckich towarzyszy rządzących na terytorium Polski w latach 1945-1989. Wprawdzie orientacja geograficzna dziś odmienna, ale nad wszystkim w charakterze łącznika czuwa duch Wandy Wasilewskiej, która wszak również była „patriotką”. W błędzie są jednak głosiciele hasła „Wczoraj Moskwa, dziś Bruksela”. Czy to przez przypadek, czy też z powodu oślepienia nieśmiertelnym okrzykiem „precz z komuną” umknęły im dwie inne stolice, do których tak kornie pielgrzymują obecni namiestnicy III RP? Wczoraj Moskwa, dziś Bruksela, Waszyngton i Tel Awiw, takie zestawienie jest kompletne i prawidłowe.
Zawodowi antykomuniści słusznie krytykując ówczesne uzależnienie od sowieckiej Rosji są zupełnie niemi i ślepi na tak „wzmacniające” suwerenność Polski zagadnienia jak: wtłoczenie do zbiurokratyzowanej i bankrutującej Unii Europejskiej oraz bandyckiego NATO, Traktat Lizboński, całkowitą podległość w kluczowych kwestiach na forum międzynarodowym wytycznym z Waszyngtonu, kosztujące nas miliardy złotych wojny w interesie Stanów Zjednoczonych i Izraela. To wszystko jest nieistotne, ważne jest „precz z komuną” i żądania ukarania starca, którego niebawem osądzi Bóg. Żeby nie było wątpliwości, uważam, iż jedyną karą dla komunistycznych zbrodniarzy powinna być kara śmierci, ale trzeba być kompletnie naiwnym, aby sądzić, że spadnie im włos z głowy w systemie, który spłodzili razem ze swoimi kolegami z antykomunistycznej opozycji w Magdalence i przy Okrągłym Stole. Obecny reżim ma błogosławieństwo światowych potęg i korzysta z ich protekcji w konkretnych geopolitycznych realiach. Niedostrzeganie zagrożenia ze strony Stanów Zjednoczonych połączone z archaiczną i cepeliadową wersją antykomunizmu mówi wszystko o propagatorach tej ucieczki od rzeczywistości.
W pewnym sensie amerykanizm z naszego punktu widzenia jest groźniejszy od komunizmu, stanowiąc swego rodzaju Konia Trojańskiego. Kiedy atak przeciwko wartościom tradycji europejskiej następuje w formie bezpośredniej i jawnej, właściwej ideologii bolszewickiej i stalinizmowi, budzą się jeszcze jakieś reakcje, pewne linie oporu, chociaż słabe, zostają jednak utrzymane. Odmiennie mają się rzeczy kiedy to samo zło działa w sposób bardziej wyrafinowany i przekształcenia dokonują się nieodczuwalnie, w sferze obyczajów i ogólnej wizji życia, jak to jest w przypadku amerykanizmu. Poddając się z lekkim sercem tym wpływom pod znakiem demokracji, Europa przygotowuje się już do ostatecznej kapitulacji, tak, iż do jej upadku nie potrzebna nawet będzie żadna katastrofa militarna. Na drodze „postępu” osiągnie, po zasadniczym kryzysie społecznym, ten sam punkt. Powtórzmy raz jeszcze: nie można zatrzymywać się w pół drogi.
Julius Evola „Orientacje”
Pisane kilkadziesiąt lat temu słowa wielkiego Włocha nic nie tracą na aktualności. Niestety wrzaskliwy i bezrefleksyjny antykomunizm większości nie pozwala dostrzec rzeczywistych problemów oraz roli wynoszonych dziś pod niebiosa polityków w ugruntowaniu obecnego kapitalistycznego systemu, który sprowadza Polskę do roli neokolonii i rezerwuaru taniej siły roboczej. Krótka pamięć to z pewnością zaleta w przypadku demoliberalnych polityków antykomunistycznej proweniencji. Czyżby nie pamiętali dokonań swoich idoli oraz własnych w roku 1989 i później, gdy tworzyli rządy tworzone z błogosławieństwem i poparciem również antykomunistycznego związku zawodowego, będącego zakładnikiem jednej opcji politycznej? Zapomnieli o ponad 3 milionach bezrobotnych w tamtym czasie, o sprowadzeniu milionów Polaków do roli ekonomicznych nomadów w Europie? Zapomnieli o wyprzedaży majątku narodowego, o zaprzepaszczonych szansach na owocną współpracę gospodarczą z państwami, które Wielki Brat zza Oceanu uznał za zagrożenie dla bliskowschodniego „obcego przeszczepu”?
Trawestując mistrza Ernsta Jüngera, zawodowi antykomuniści podobni są do łowców mikrobów, którzy sądzą, że już, już wytępili jednego mikroba, kiedy nagle stają w obliczu tysiąca innych. Jest to metoda, która musi zakończyć się obsesją i która prowadzi do tego, że na każdym kroku dostrzega się komunistów rojących się jak białe myszki w delirium. Przecenianie komunistów widoczne we współczesnym antykomunizmie jest ubocznym efektem ery liberalnej.
Ruchy narodowo-radykalne oraz trzeciopozycyjne zawsze były wrogie komunizmowi i odrzucały go z całą stanowczością. Dziś jednak w sytuacji jego całkowitego upadku, namiętne stosowanie w dyskursie politycznym retoryki rodem z okresu zimnej wojny trąci infantylizmem i czyni zasadnym pytanie o rzeczywiste intencje jej autorów. Przeciętny zawodowy antykomunista milczący o zagrożeniu ze strony liberalizmu, amerykanizmu i syjonistycznego lobby, jest równie wiarygodny jak kobieta lekkich obyczajów głosząca pochwałę czystości i zasługuje na miejsce obok liberastów na drzewie zamiast liści, do czego z takim maccartystowskim zapałem nawołuje w stosunku do rzeczywistych i wyimaginowanych komunistów. Marksizm, liberalizm, komunizm, kapitalizm, to doktryny i systemy o wspólnym materialistycznym oraz antynarodowym pniu ideowym, których ostatecznym rezultatem jest zawsze walka z Tradycją i Wartościami, będącymi uosobieniem wszechobecnego „faszyzmu”.
Wojciech Trojanowski
http://www.nacjonalista.pl/2011/12/20/wt-o-antykomunizmie-slow-kilka/
a.me.
Wg mnie walki z komunizmem nigdy za wiele. Proszę przeczytać założenia programowe ruchu Okupacji Wall Street, albo protestantów z Grecji: Komuna niemal czystej postaci. Te ruchy będą się nasilać.
„Marksizm, liberalizm, komunizm, kapitalizm, to doktryny i systemy o wspólnym materialistycznym oraz antynarodowym pniu ideowym, których ostatecznym rezultatem jest zawsze walka z Tradycją i Wartościami, będącymi uosobieniem wszechobecnego „faszyzmu”.” Słucham więc, jaki system gospodarczy proponują nacjonaliści. Chociaż pojawiające się teksty o dystrybucjonizmie czy neofeudalizmie nie wróżą niczego dobrego. Skończy się pewnie na protekcjonizmie ;-(.
@heretick To sa dwie rozne rzeczy.
@Qba – Mam takie same negatywne odczucia. Przeglądałem sobie wczoraj strony nacjonalistów. Mimo ciągłego zapewniania że odcinają się od komunizmu i współczesnego socjalizmu można znaleźć tam takie kwiatki jak „Polski Narodowy-Socjalizm”, „skonfiskowanie bogatym nadwyżkowej własności przez Państwo” i inne brednie. Do reszty osłupiałem gdy trafiłem na artykuł gloryfikujący północno-koreański reżim…