O degrengoladzie i upadku Platformy

Tekst ten początkowo miał mieć tytuł O upadku i degrengoladzie Platformy, jednak gdy zasiadłem przed komputerem i zacząłem go pisać, to zdałem sobie sprawę, że kolejność słów w tytule jest nielogiczna. Platforma najpierw się zdegenerowała, a dopiero potem upadła.

Tak, Platforma Obywatelska uległa degeneracji i została zmiażdżona, po czym pogrążyła się we wewnętrznych porachunkach i rozliczeniach, w wyniku czego zostanie wyeliminowana przez Ryszarda Petru. Nowoczesna zastąpi ją na scenie politycznej. Dlaczego tak się stanie? Powody są dwa: personalny i programowy.

Po pierwsze, Donald Tusk i Jarosław Kaczyński, przy wszystkich pozornie dzielących ich fundamentalnych różnicach, w jednym są zgodni: w ich partii nie może być nikogo, kto mógłby zagrozić Przewodniczącemu/Prezesowi. Więcej, w partiach tych nie może być nie tylko osoby dybiącej na stołek Przewodniczącego/Prezesa, ale nikogo, kto intelektualnie mógłby temu zadaniu podołać. Dlatego Kaczyński i Tusk przez wiele lat starannie oczyszczali szeregi ze wszystkich ludzi zdolnych do samodzielnego myślenia i było oczywiste, że jeśli Kaczyński umrze pierwszy, to pierwsze sypnie się PiS. Jeśli pierwszy umarłby Tusk, to PO pójdzie w ruinę. Na szczęście życie rozwiązało problem w bardziej humanitarny sposób: Tusk nie musiał umierać, aby jego partia poszła w rozsypkę. Wystarczy, że wyjechał do Brukseli. Nie miał kto go zastąpić, gdyż wszystkie osoby godne i zdolne dawno zostały usunięte. Bez Tuska PO była skazana na zagładę i dopełnienie tego spektaklu widzimy na naszych oczach. Partia wodzowska bez wodza istnieć nie może, tak jak nie ma bonapartyzmu bez Napoleona.

Po drugie, w ciągu bardzo krótkiego czasu, jeszcze za rządów Tuska, PO gwałtownie skręciła w lewo. Czy pamiętacie Państwo jeszcze czasy, gdy platformiarze tworzyli „katolicyzm łagiewnicki” jako kontr-propozycję dla pisowskiego „katolicyzmu toruńskiego”? Pamiętacie jak aktyw platformiany twierdził, że PO jest stronnictwem chadeckim? Pamiętacie jeszcze odwołania do Jana Pawła II w pierwszym programie PO? Partia ta ukształtowała się początkowo jako partia skupiająca posoborowych i liberalnych chrześcijan, czyli modernistów. Katolicyzm „łagiewnicki” zawsze mnie mierził, ale była to jakaś formuła chrześcijańska, co muszę przyznać. Przez kilka lat Tusk próbował walczyć z Kaczyńskim o elektorat katolicki, a już jako premier wielokrotnie deklarował skrajnie zachowawczą postawę w kwestiach światopoglądowych. Na tych łamach nazwałem nawet kiedyś Tuska, co wielu zbulwersowało, katechonem, czyli „tym, który powstrzymuje” z 2 Listu św. Pawła do Tessaloniczan. Tak, przez dłuższy czas Platforma powstrzymywała antyklerykalną krucjatę Janusza Palikota z lewicy i smoleński neo-katolicyzm Kaczyńskiego i Macierewicza, broniąc status quo – kiepskiego, bo kiepskiego, ale jakiegoś tam. W ZSRR takie status quo barwnie nazywano mianem „małej stabilizacji”. Dlatego też udzielałem poparcia Janowi Filipowi Libickiemu, który przeszedł w szeregi PO, wzmacniając w niej grupę bardziej konserwatywnych parlamentarzystów.

I oto coś się kiedyś nagle odmieniło. Zaczęło się od związków partnerskich. Prawdę mówiąc, gdy PO zaczęła wokół tego projektu robić hałas i popierać środowiska gejowskie, to przecierałem oczy ze zdziwienia. W jednej chwili Donald Tusk stracił, w moich oczach, ontologiczny status lokalnego katechona status quo, gdyż wychylił się w kierunku rewolucyjnego Antychrysta. Związków partnerskich nigdy nie zaakceptuje żaden katolicki konserwatysta. Równocześnie w partii jej lewica rozpoczęła nagonkę na Jarosława Gowina, który jako Minister Sprawiedliwości przeciwstawił się tej rewolucyjnej moralnie idei. Nie miałem wątpliwości, że Tusk nie tylko autoryzuje tę kampanię, ale czynnie sam ją wspiera. Potem było już tylko gorzej i z ust lewicowych polityków PO, którym najwyraźniej pozwolono mówić co myślą, posypały się najrozmaitsze lewicowe i lewackie idee, tak jak gdyby PO była prawicową frakcją w Ruchu Palikota.

Porównanie z palikotyzmem nie było przejęzyczeniem. Źródłem nagłego przejścia PO z centrum sceny politycznej na lewicę były dobre notowania Palikota właśnie. Najprawdopodobniej Tusk uznał, że przegrał z PiS walkę o elektorat katolicki, więc postanowił z lewicy wyprzeć rozpychającego się Palikota i walczącego o polityczne życie Leszka Millera. Dlatego dał partii znak i ta jak jeden mąż skręciła w lewo, wchodząc w konflikt z chrześcijanami, a to przy związkach partnerskich, a to przy in vitro, a to przy mnożących się incydentalnych wypowiedziach jej działaczy. Widać było, że siły antyklerykalne w partii, dotychczas przycupnięte i zgromadzone gdzieś na zapleczu, dostały wigoru i z tylnych szeregów przeszły do pierwszego. Znikł gdzieś „katolicyzm łagiewnicki” i odwołania do Jana Pawła II w programie partii. Tego ostatniego programu już prawie nie sposób odnaleźć, nawet w internecie. PO stała się partią politycznej poprawności, której narracja polityczna tworzona była przez lewicowo-liberalnych dziennikarzy. Sensem ideowym decyzji Donalda Tuska o przesunięciu swojej partii w lewo była utrata przez tę partię jej katechonicznego charakteru. PO przestała być „tą, która powstrzymuje” rewolucję pisowską i palikotową. Od tej drugiej partia przejęła antyklerykalne i antychrześcijańskie podglebie światopoglądowe. Paradoksalnie, w polityce zagranicznej uległa zaś „kaczyzacji”, co widać szczególnie w pro-ukraińskim (pro-majdanowskim czy pro-banderowskim – jak kto woli to nazwać) zaangażowaniu wielu polityków tej partii, na czele z ówczesnym Prezydentem RP Bronisławem Komorowskim i politykami z MSZ. W rusofobii PO, w bardzo krótkim czasie, przelicytowała „prawdziwym patriotów” z PiS, dla których machanie szabelką i obrzucanie skórkami od bananów Putina (oczywiście na odległość) było dotąd celem istnienia.

I po co komu PO, które „nie powstrzymuje” ani Palikota, ani Kaczyńskiego? „Farawell!” zakrzyknął Wokulski do Izabeli Łęckiej.

Adam Wielomski

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “O degrengoladzie i upadku Platformy”

  1. „Sensem ideowym decyzji Donalda Tuska o przesunięciu swojej partii w lewo była utrata przez tę partię jej katechonicznego charakteru.” – każdy, kto znał rodowód Tuska i jego gdańskiego środowiska ideowego wiedział, że to jest ekipa czcząca demokrację w stylu lewicowym. Właśnie dlatego moim zdaniem, nigdy nie można było mówić o żadnej katechoniczności PO i Tuska. Praktyka tylko to zweryfikowała.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *