O porządku eliminacji

Czwarta Teoria Polityczna wobec innych teorii politycznych

W ostatnim czasie niejaki rozgłos zyskała, również w naszym kraju, stworzona przez Aleksandra Dugina Czwarta Teoria Polityczna (dalej: 4PT). Wedle autora, ma ona być alternatywą dla trzech nowoczesnych teorii politycznych, którymi kolejno są: liberalizm (pierwsza teoria polityczna), marksizm (druga teoria polityczna) oraz faszyzm/nacjonalizm (trzecia teoria polityczna). Wobec tego, że wiek XX okazał się być wiekiem zwycięstwa liberalizmu nad dwoma pozostałymi teoriami, tak więc przeciwnikiem 4PT pozostaje dziś przede wszystkim liberalizm.

Dugin opracowuje w związku z tym dla zwolenników 4PT strategię mająca doprowadzić ich do historycznego zwycięstwa. Strategia ma charakter dogmatyczny i wskazuje kolejność dobierania sobie przeciwników i sojuszników. Tak więc na początku zwolennicy 4PT mają połączyć siły ze wszystkimi pozostałymi antyliberałami we wspólnej walce o wyeliminowanie liberalizmu. Następnie, wspólnie z faszystami, nacjonalistami i przedstawicielami pokrewnych nurtów politycznych mają wyeliminować komunizm. Ostatnim wreszcie przeciwnikiem pozostaną sami nacjonaliści i faszyści, jeśli nie zechcą wyjść poza ograniczenia swoich ideologii uwarunkowane ich modernistycznymi korzeniami.

Kto złamie duginowską strategię porządku eliminacji, ten szkodzi sprawie zwycięstwa 4PT, bowiem kolejność dobierania przeciwników w pewnym sensie odpowiada ich rosnącej bliskości do 4PT, a zatem i możliwości dołączenia do niej. Biegunowym przeciwieństwem 4PT jest liberalizm, nieco łatwiej jest przejść do niej marksiście, potencjalnie najbliżsi zaś są jej faszyści i nacjonaliści. Gdy więc marksista zwalcza wraz z liberałem nacjonalizm lub gdy faszysta u boku liberała walczy przeciwko komunizmowi, zmniejsza w ten sposób potencjał i oddala szanse zwycięstwa 4PT, dlatego też na jej gruncie uznawany jest za zdrajcę.

Zoperacjonalizować Czwartą Teorię Polityczną

Koncepcja Dugina jest dość jasna i można się z nią zgadzać, lub nie1. Nie ulega jednak wątpliwości, że zalecenia rosyjskiego myśliciela sformułowane są na dużym poziomie ogólności i przez to polskiemu czytelnikowi mogą wydawać się nieco abstrakcyjne. Nie jest to zarzut, bo Dugin, zajmując się filozofią polityczną, operuje na czystych ideach. Takie jest właśnie zadanie filozofii politycznej i nielogiczne byłoby stawiać jej zarzut, że nie posiada stopnia szczegółowości właściwego formom myśli politycznej takim jak program polityczny.

Wyciągnięcie programowych wniosków z filozofii politycznej jest zadaniem autorów osadzonych w kontekście sytuacyjnym danego kraju i jego specyficznych warunków. Tylko wtedy filozofia ta spełni swoją zasadniczą rolę, dostarczając inspiracji dla koncepcji przynajmniej potencjalnie mogących przyczynić się do zwycięstwa stojącego u jej podstaw zespołu idei.

Jedną z takich idei 4PT jest specyfika drogi historycznej właściwej dla każdej ze wspólnot politycznych, tak więc wynikającym z niej wnioskiem jest także odrzucenie uniwersalistycznych uroszczeń jakiegokolwiek programu politycznego. W każdym kraju zwolennicy 4PT muszą samodzielnie opracować program jej wdrożenia i na sposób określany przez niepowtarzalne warunki swojego kraju podjąć realizację tego programu.

Spróbujmy zatem i my w tym miejscu, sformułować może nie całościowy program dla polskich zwolenników 4PT, ale program wycinkowy – wskazujący środowiska najbardziej z punktu widzenia 4PT w kontekście polskim szkodliwe, oraz kolejność w jakiej należy je w zależności od tej szkodliwości eliminować. Wskazując wrogów i obszary konfliktu, nadamy 4PT walor polityczności i dokonamy jej adaptacji do rodzimych warunków naszego kraju. Mówiąc przy tym o programie, w sposób właściwy dla tej formy myśli politycznej odnosić będziemy się do kategorii materialnych a nie idealnych polityki, tak więc do konkretnych środowisk i obozów politycznych.

Naszą klasyfikację przeprowadzimy w oparciu o kryterium jakim będzie nie formalna identyfikacja danego środowiska, ale potencjalne lub rzeczywiste skutki zajmowanej przez niego postawy dla powodzenia 4PT. Interesuje nas więc tutaj bardziej to, kto faktycznie działa na rzecz wzmocnienia liberalizmu, a nie kto deklaruje chęć takiego działania lub przeciwdziałania liberalizmowi. Jak bowiem zobaczymy, cele i skutki działań nie muszą bynajmniej się pokrywać.

Kto jest wrogiem politycznym?

Dla polskich zwolenników 4PT porządek eliminacji powinien układać się, od środowisk najbardziej niebezpiecznych i szkodliwych poczynając, w sposób następujący:

1. liberalna lewica umiarkowana i skrajna (np.: „Krytyka Polityczna”, Twój Ruch, „Gazeta Wyborcza”, Fundacja Batorego, Fundacja Sorosa, Antifa itp.). Środowiska te są zdecydowanie najbardziej niebezpieczne, ponieważ domagają się pogłębienia reform liberalnych w stosunku do stanu obecnego. Te umiarkowane spośród nich dążą do umocnienia i pogłębienia liberalnej tożsamości dzisiejszej Polski, natomiast te skrajne kontestują status quo, domagając się pogłębienia radykalnego. Zakres zainteresowań poszczególnych z nich różni się nieco od siebie, ale wszystkie ich postulaty na każdym z pól ich działalności są nie do pogodzenia z 4PT. Jakakolwiek forma współpracy z tymi środowiskami przeciwko przedstawicielom nurtów politycznych wymienionych w kolejnych punktach jest zdradą idei 4PT. Nie ma i nie może być żadnych punktów stycznych pomiędzy 4PT a liberalną lewicą i zwolennicy 4PT będą wspierać działania wszystkich środowisk dążących do eliminacji liberalnej lewicy.

2. neokonserwatyści, chrześcijańscy syjoniści (np. „Gazeta Polska”, fronda.pl, Polska Liga Obrony, euroislam.pl itp.). W tym przypadku mamy do czynienia z lewicowymi liberałami, którzy z równych powodów uznali że lewicowo-liberalna tożsamość Polski i Zachodu znalazła się w stanie kryzysu, oraz że sytuacja ta wymaga powściągnięcia najbardziej demoralizujących i autodestrukcyjnych konsekwencji tej tożsamości. Zwalczają zatem postmodernizm, krytykują lub co najmniej odmawiają poparcia rozprzężeniu kulturowemu, bronią absolutnego charakteru wartości liberalnych i demokratycznych. Są jednak również przeciwni atakowaniu idei lewicowo-liberalnych z pozycji konserwatywnych, nacjonalistycznych lub generalnie prawicowych, sami bowiem pozycji tych nie podzielają. Przedstawiciele tego nurtu będą więc krytykować pornografię lub profanacje religijne „Pussy Riot”, ale z jeszcze większą niechęcią z ich strony spotka się postulat podjęcia przeciwko takim zjawiskom środków spoza zakresu dopuszczanego przez liberalizm. Neokonserwatyści i syjoniści, szczególnie w polityce zagranicznej, gospodarczej i w kwestiach tożsamości są zatem aktywnymi i niebezpiecznymi szkodnikami, w sferze społeczno-kulturowej nie są jednak tak radykalni jak liberalna lewica. Z perspektywy 4PT, podobnie jak liberalna lewica, są oni wrogiem absolutnym, są jednak od niej bardziej umiarkowani.

3. wolnościowcy, republikanie, anarchonacjonaliści (np. Koliber, Ruch Republikański, Ruch Narodowy i uliczny żul-nacjonalizm, ostatnio również Leszek Balcerowicz). Cechą wspólną tych nurtów jest głęboka nienawiść do państwa, władzy i autorytetu. Przejawia się najczęściej w ordynarnym lżeniu policji i w ogóle służb mundurowych, dawniej zaś też np. w uchylaniu się od służby wojskowej. W sferze polityki zagranicznej skutkuje to zazwyczaj co najmniej niechęcią wobec „państw zamordystycznych”, a w konsekwencji – popieraniem atlantyzmu i Stanów Zjednoczonych. W ekonomii środowiska te opowiadają się zazwyczaj za liberalizmem ekonomicznym, w sferze kultury są zaś nominalnie konserwatywne, ale nie traktują tych deklaracji poważnie ani zobowiązująco (wystarczy wspomnieć na stosunek tych środowisk do tradycyjnej etyki seksualnej, awantur ulicznych lub do pijaństwa i wulgaryzmów). Obiektywnie rzecz biorąc, środowiska te działają więc na rzecz rozmontowania politycznych instrumentów utrzymania porządku publicznego, choć zarazem „na zewnątrz” przyjmują konserwatywną identyfikację kulturową (będąc w niej obłudnymi). Przejście z tych pozycji do 4PT jest praktycznie niemożliwe, choć hipotetycznie można sobie wyobrazić, że ktoś poważnie traktujący swoją konserwatywną identyfikację kulturową i etyczną, mógłby dojść do wniosku że wymaga ona odrzucenia elementu „wolnościowego” i antypaństwowego. Z pewnością pomocna w tym byłaby formacja religijna, bardziej jednak prawdopodobna jest ewolucja takiej jednostki w kierunku konserwatywnego liberalizmu.

    4. atlantyccy konserwatyści, neoendecy, nie-PRL-owska lewica niepodległościowa, neopiłsudczycy (np. PiS, NSZZ „Solidarność”, Prawica Rzeczypospolitej, część Ruchu Narodowego, Radio Maryja, TFP-SKCh itp.). Są to prawicowi i lewicowi „towarzysze podróży” neokonserwatystów i syjonistów. Ich identyfikacja jest w swoim rdzeniu nieliberalna i przez liberalną prawicę uważani są za oszołomów, ale rozmaite historyczne fobie (szczególnie rusofobia, rzadziej germanofobia, bardzo często za to paranoja postkomunistyczna i spiskologia służb specjalnych) pchają ich do obozu najzagorzalszych zwolenników USA i Izraela, a zatem czynią mimowolnymi sojusznikami międzynarodowego liberalizmu. Na płaszczyźnie geopolitycznej środowiska te są biegunowym przeciwieństwem 4PT i darzą ją szczególną niechęcią. Ze względu na duży ładunek emocjonalny towarzyszący identyfikacji geopolitycznej i historycznej zwolenników tej rodziny ruchów politycznych, porozumienie z 4PT również w ich przypadku jest praktycznie niemożliwe. Przy założeniu jednak, że atlantycki konserwatysta lub piłsudczyk wyleczyłby się ze swojej post-PRL-owskiej traumy i z nienawiści do Rosji, wówczas mógłby odnaleźć wspólny język ze zwolennikami 4PT na gruncie choćby poparcia dla silnej władzy państwowej, wysokiego prestiżu sił zbrojnych i eksponowania polskiej tradycji militarnej (neopiłsudczycy), kulturowego konserwatyzmu i religijnego antysemityzmu (konserwatyści i katolicy), nieliberalnej gospodarki (lewica niepodległościowa). Uprzedzenia leczy się jednak bardzo trudno, a ponadto w tradycji każdego z tych ruchów istnieje jednak zbliżający ich w pewien sposób do liberałów „pierwiastek wolnościowy” – rozumiany jest on nieliberalnie a czerpany raczej z łacińskiego okcydentalizmu, ale to właśnie on leży u podłoża obsesji i resentymentów żywionych przez te środowiska, toteż również w ich przypadku błąd ma charakter esencjonalny.

    5. konserwatywni liberałowie, liberalni konserwatyści, lewica postkomunistyczna (PO, Polska Razem Jarosława Gowina, SLD). W tym przypadku mamy na ogół do czynienia z bezideowymi i oportunistycznymi technokratami, w których jak w gąbkę wsiąkają narracje tworzone przez bardziej od nich polityczne i posiadające silniejszą tożsamość podmioty. Środowiska te dają się łatwo zastraszyć moralnie neokonserwatystom i rusofobom, im samym brakuje zaś właściwego dla tamtych przekonania o słuszności swoich racji. Stąd polityka technokratycznej prawicy i lewicy jest pozbawiona moralnego i ideowego kompasu, stanowiąc mniej konsekwentną i bardziej oportunistyczną wersję polityki neokonserwatystów i niepodległościowców. Wynika bardziej z interesu środowiskowego i nacisków zewnętrznych, niż z określonych przekonań własnych. W polityce zagranicznej mogą oni być proniemieccy lub proamerykańscy, w polityce gospodarczej neoliberalni lub socjaldemokratyczni, w polityce społeczno-kulturowej konserwatywni lub lewicowi. Z perspektywy 4PT zagrożenie stwarzane przez to środowisko ma źródło przede wszystkim w jego niezdolności do stworzenia alternatywy dla nurtów wymienionych w poprzednich punktach, oraz jego całkowitej intelektualnej jałowości i skostnienia, skutecznie uodparniających je na idee również 4PT.

Kto nie musi być wrogiem politycznym?

W tym miejscu należałoby zrobić krótką przerwę w dalszej wyliczance, bowiem o ile nurty i środowiska wymienione dotychczas niemal na pewno nie odnajdą się nigdy w 4PT, to te wskazane wskazane poniżej, potencjalnie mogłyby się w niej zmieścić. Ich relacja ze zwolennikami 4PT nie jest zatem przesądzona – stosunki mogą rozwijać się zarówno w kierunku antagonistycznym, jak i sojuszniczym. Wskażmy te nurty i kwestie problemowe, jakie musiałyby zostać rozwiązane, by środowiska te mogły uczestniczyć w rozwijaniu w Polsce 4PT.

1. tradycjonaliści katoliccy i łacińscy (np. FSSPX, monarchiści). Problemów z tym środowiskiem jest kilka.

Pierwszy z nich dotyczy religijnego i kulturowego szowinizmu. 4PT to koncepcja świata jako pluriversum wspólnot tradycyjnych. Jest w nim miejsce na afirmację własnej tożsamości, ale nie ma miejsca na odmawianie wartości innym tożsamościom ani dążenie do ich zniszczenia. Kultura łacińska może odrodzić się w świecie uporządkowanym na zasadach 4PT, żyjące w niej ludy mogą uważać ją za lepszą od innych kultur, ale muszą być wobec innych kultur tolerancyjne. Podobnie nic nie stoi na przeszkodzie by wyznawcy katolicyzmu uznawali go za jedyną religię prawdziwą, ale nie może towarzyszyć temu wrogość wobec innych religii i wywoływanie konfliktów z ich wyznawcami. Jedno i drugie, szczególnie w dzisiejszym kontekście, byłoby działaniem na korzyść liberalizmu. 4PT popiera dialog międzyreligijny, a nie wojny religijne. Podobnie popiera dialog międzykulturowy, a nie „zderzenie cywilizacji”. Na najbardziej podstawowym poziomie, wymaga to przyjęcia interpretacji choćby w niewielkim stopniu perennialnej, o wspólnych korzeniach zarówno religii, jak i kultur tradycyjnych.

Kolejny problem to anachronizm polityczny. Środowiska te wyznają regresywną utopię historyczną, w której mityczna Arkadia umiejscawiana jest w epoce europejskiego Średniowiecza , a czasem też katolickiej kontrreformacji. Historia jednak się nie cofa i Europa urządzona na zasadach 4PT nie będzie skansenem odtwarzającym Hiszpanię doby konkwisty lub Rzeczpospolitą Obojga Narodów, zwłaszcza że rzeczywistość historyczna zazwyczaj poważnie odbiegała od wyidealizowanych bajek jakie opowiadają nam dziś konserwatywni tradycjonaliści. Środowiska te, by zmieścić się w 4PT, musiałyby najpierw przejść przez moehlerowską „oś czasu” i wyzbyć się pretensjonalnego krytycyzmu wobec wszystkiego, co odbiega od ich wyobrażeń. Dotyczy to także, a może nawet przede wszystkim, stosunku do realnie istniejącego dziś Kościoła katolickiego, bo też bardzo często słuszna merytorycznie krytyka rozmaitych zniekształceń jakich dopuszczają się jego kapłani, przybiera u przedstawicieli środowisk kontrrewolucyjnych formę pyszałkowatego, bezczelnego i złośliwego krytykanctwa, co nie służy bynajmniej – a wręcz przeciwnie – przezwyciężeniu kryzysu w Kościele. Zdawać się niekiedy może, że katoliccy tradycjonaliści kochają swoje wyobrażenie Kościoła katolickiego, a nienawidzą Kościoła realnie istniejącego.

Kolejne zagadnienie ma charakter filozoficzny i zaznaczono jej już wyżej. Mianowicie, przedstawiciele omawianej kategorii środowisk, wykazują skłonność do redukcjonizmu połączonego z agresywnym szowinizmem. Tak więc tradycję filozoficzną Kościoła katolickiego sprowadzają do tomizmu i scholastyki. Tradycję kulturową Europy sprowadzają do kultury łacińskiej. Kulturę łacińską sprowadzają do jej odmiany śródziemnomorskiej. Jak łatwo zauważyć, dokonuje się tu nieuzasadnionych uproszczeń, o skutkach potencjalnie niszczycielskich. Marginalizuje się filozofię platońską i neoplatońską w chrześcijaństwie. Marginalizuje się, albo i w ogóle lekceważy, dziedzictwo przedchrześcijańskie i pogańskie ludów europejskich – różnicujące je względem siebie wobec uniwersalnego przecież katolicyzmu. Odmawia się specyfiki orientalnej odmianie kultury łacińskiej (środkowoeuropejskie dominia Habsburgów i Jagiellonów) – pod wieloma względami stojącej po prostu wyżej niż ta śródziemnomorska, w zamian lansując zapożyczenia i przeszczepy kulturowe z Paryża, Madrytu lub São Paulo.

Jeśli te trzy słabości, mianowicie szowinizm, anachronizm i redukcjonizm zostaną w środowiskach tradycjonalistów katolickich i monarchistów przezwyciężone, wówczas mogą oni stać się użyteczną komponentą polskiego wariantu 4PT.

2. staroendecy (głównie publicyści o poglądach endeckich lub konserwatywno-endeckich). Środowisko te stwarzają problemy z podobnych powodów, jak katoliccy monarchiści i kontrrewolucjoniści. Jeśli staroendekom uda się wyjść poza ograniczenia nakładane na nich przez te słabości, wówczas można będzie ich uznać za siłę konstruktywną. W przeciwnym razie, z czasem staną się raczej problemem, niż atutem.

Pierwsza kwestia dotyczy stosunku do Ukraińców i do Niemców, a być może też do innych narodów. Trudno wytłumaczyć sobie inaczej niż stosowaniem podwójnych standardów, równoczesną błyskotliwą dekonstrukcję przez staroendeków polskiej rusofobii, i ostentacyjne żerowanie przez nich na analogicznych resentymentach w stosunku do Ukraińców i do Niemców. Z jednej strony mamy dekonstrukcję resentymentu katyńskiego, z drugiej nakręcanie resentymentu wołyńskiego. Z jednej strony dekonstrukcję posowieckiej histerii wobec Rosji, z drugiej strony nakręcanie pobanderowskiej histerii wobec Ukrainy. Z jednej strony krytykę teorii antypolskiego spisku Kremla, z drugiej strony regularne odwoływanie się do teorii antypolskiego spisku Berlina. Wszystko to jest szyte grubymi nićmi i niesłychanie niezgrabnie, nie jest zatem w żadnym stopniu przekonujące. Celem 4PT jest eliminacja spośród uwarunkowań polskiej polityki zagranicznej historycznych resentymentów i oparcie jej na racji stanu – tak jak staroendecy postulują słusznie w odniesieniu do stosunków polsko-rosyjskich. Celem jest też zdefiniowanie uniwersalnej reguły sprawiedliwości w stosunkach międzynarodowych, w myśl tej zaś – jak wspomnieliśmy już w odniesieniu do katolickich tradycjonalistów – nie ma miejsca na szowinizm, nienawiść i uprzedzenia; nie tylko wobec Rosji, ale wobec wszystkich sąsiadów Polski.

Kolejną kwestią jest anachronizm historyczny, od którego staroendecy nie umieją się uwolnić tak samo jak kontrrewolucjoniści łacińscy. Chodzi oczywiście o życie wciąż międzywojennymi konfliktami dmowszczyków z piłsudczykami, talmudyczne traktowanie pism Dmowskiego i ciągłe posługiwanie się argumentem „a co by zrobił na naszym miejscu Dmowski?”. Jest to lustrzane odbicie anachronizmu środowisk kontrrewolucyjnych, żyjących wciąż perypetiami Ludwika XVI, Don Carlosa, Karola IV, lub słowami Piusa IX. Jedno i drugie jest równie bezużyteczne we współczesnym kontekście i obydwa są w równym stopniu koncepcyjnie skostniałe.

    3. niesolidarnościowe związki zawodowe (np. OPZZ, Samoobrona, ZNP). Ich niewątpliwym atutem jest brak niepodległościowego i antykomunistycznego obciążenia właściwego „Solidarności”. Stąd brak rusofobii i pretensjonalnego moralizatorstwa. Ze względu na swój potencjał antyliberalnego protestu społecznego i zarazem wyzbycie się znanego z lat 90-tych antypaństwowego anarchizmu, związki zawodowe mogłyby być wartościowym uczestnikiem pracy nad wytworzeniem nowego porządku społecznego. Musiałyby jednak w tym celu dokonać pewnych przewartościowań ideologicznych i przesunąć się z pozycji syndykalistycznych na pozycje korporacyjne. Polska ma bardzo negatywne doświadczenia z wszelkimi formami ludowładztwa, a ostatnie ćwierćwiecze funkcjonowania demokracji przedstawicielskiej utwierdza jedynie w przekonaniu, że ustroje w których władza pochodzi „od dołu” prowadzą w naszym kraju do niewydolności i anarchii. Nasz rodzimy charakter narodowy i nasze rodzime uwarunkowania skłaniać powinny naszą myśl polityczną, by postulowała silne władztwo odgórne. Nie może być więc mowy o żadnej „demokracji pracowniczej”, ani „ustroju radzieckim”. Nie może być mowy o przeciwstawianiu pracowników zarządowi firmy. Przedsiębiorstwa muszą mieć spersonalizowany i silny zarząd odgórny, choć reprezentować on powinien korporacyjne dobro całej firmy. Antyliberalny projekt związków zawodowych nie może mieć charakteru demokratycznego, lecz korporacyjny. W przeciwnym razie jego antyliberalizm będzie pozorny. Będzie to w istocie projekt liberalny, tyle że dający większe przywileje zrzeszonym w związkach zawodowych podwładnym. Związki zawodowe to uboczny wytwór ustroju liberalnego, który liberalizm krytykuje z pozycji antyliberalnych. Po zniesieniu jednak liberalizmu, racja istnienia związków zawodowych się zdezaktualizuje. Wtedy powinny one ulec włączeniu w korporacje gospodarcze i przestać istnieć w dotychczasowej formie.

Czy zachowaliśmy wierność konstrukcji Dugina?

Pytanie jest zasadne, w kontekście stwierdzonego przez samego Dugina dogmatycznego charakteru wskazanego przez niego porządku dekonstrukcji (destrukcji). Liberałowie zajmują tam pierwsze miejsce, nacjonaliści zaś ostatnie. Czy zatem wymieniając konserwatywnych liberałów po nacjonalistach nie zrobiliśmy tego, przed czym właśnie ostrzegał Dugin? Naszym zdaniem, nie.

Kluczowe jest tutaj rozróżnienie pomiędzy tożsamością ideową, a faktycznymi skutkami działań danego ruchu. Chorwaccy nacjonaliści w latach 90-tych ideowo należeli do rodziny ruchów trzeciej teorii politycznej, działali jednak na rzecz liberalizmu. Podobnie dzisiejsi nacjonaliści ukraińscy. Tak jest też w Polsce, gdzie ruchy i środowiska formalnie wojowniczo antyliberalne, w rzeczywistości mogą spełniać rolę tarana liberalizmu, jak ma to miejsce choćby w przypadku neoendeków i atlantyckich konserwatystów.

Ponadto, te nurty polityczne, które uległy już transformacji w duchu postmodernistycznym, tracą swój dotychczasowy charakter. Socjaldemokracja po doświadczeniu taczeryzmu nie jest już tą samą socjaldemokracją co wcześniej. Centroprawicowe partie władzy też ulegają depolityzacji i technokratyzacji, co stało się udziałem również ich polskich odpowiedników.

Dlatego właśnie środowiska formalnie bardziej liberalne, mogą mniej skutecznie rozszerzać i pogłębiać liberalizm, analogicznie jak postpolityczny technokrata Wiktor Janukowycz stanowił pod tym względem mniejsze zagrożenie, niż polityczny i deklaratywnie antyliberalny, lecz w rzeczywistości grający w liberalnej i atlantyckiej drużynie, Dmytro Jarosz. Kryterium rozstrzygającym przy układaniu tego zestawienia były – powtórzmy to – potencjalne lub rzeczywiste skutki postawy zajmowanej przez dany podmiot dla rozstrzygnięcia konfliktu na linii liberalizm-4PT.

Ronald Lasecki

1Zwróćmy uwagę, że koncepcja ta jest przeciwieństwem strategii wysuniętej na początku lat 90-tych przez katolickiego tradycjonalistę Marka Jurka, który zalecał by z faszystami walczyć u boku komunistów, z komunistami u boku socjalistów, z socjalistami u boku liberałów, a na koniec uporać się z liberałami. Marek Jurek zdaje się trzymać tego zalecenia do dziś, znany stał się bowiem jako sympatyk neokonserwatyzmu, rusofob i chrześcijański syjonista, w ciemno popierający wszystkie działania USA i Izraela.

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “O porządku eliminacji”

  1. Bardzo ciekawy tekst. Ale w tekscie brakuje precyzji nt. jakim celom podporzadkowac sie pragna ci, ktorzy sa zwolennikami 4PT w PL. Ponadto zbitka faszyzm/nacjonalizm nie jest tak do konca zasadna; FSSPX nie jest „srodowiskiem” tylko kanonicznie erygowana kongregacja koscielna i jest bractwem kaplanskim, a NIE organizacja swieckich katolikow. Nie zostalo rowniez sprecyzowane jak zwolennicy 4PT pragna „eliminowac zdrajcow”. Na dawnym portalu francuskich AN tez byla lista proskrypcyjna i bylo wyraznie powiedziane, ze „wrogow cierpiacego ludu trzeba mordowac”. Wskazana byla kolejnosc dokonywania mordow. Skutek byl taki, ze francuscy AN nikogo nie wyeliminowali, tylko ich portal zostal zamkniety:) W tekscie nie ma nic o tym czy zwolennicy 4PT po przejeciu wladzy przywroca w Polsce warunki dla ponownego zaistnienia warstw: kaplanskiej i oficerskiej i nie zostalo rowniez powiedziane czy dla polskich zwolennikow 4PT obecna Polska jest narodem, panstwem czy tylko krajem. Ale sam fakt przygotowania takiej deklaracji programowej nalezy odnotowac jako bardzo cenny.

  2. Czy, oprócz tzw. „eliminacji”, środowisko wyznawców „4TP” ma jakiś pozytywny program? Czym „4TP” może zachwycić: 1/ operatora zmywaka w UK 2/ właściciela małej lub średniej firmy w PL 3/ dobrze płatnego 50-letniego pracownika sektora IT w PL 4/ oficera WP 5/ pracownika wyższej uczelni 6/ bezrobotnego etc. etc. ? Jakieś „pozytywne konkrety”, 🙂 ?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *