O pruskim „zamordyźmie”

Rewolucjoniści roku 1968  to lewica heglowska buntująca się przeciwko pokoleniu własnych rodziców, reprezentujących heglowską prawicę. Zatem jest to bunt w rodzinie, będący wynikiem napięć między dialektycznymi sprzecznościami heglizmu. Ale to nie jest nasza wojna, to nie jest nasz dyskurs, i to nie prawda, że poza Heglem nic już nie ma.

Pruska propaganda ma się dobrze. Nie tylko w Niemczech, ale także  w Polsce. Pruskie państwo jako symbol silnej władzy i porządku jest obiektem westchnień wielu Polaków. Niektórym marzy się umiarkowany „zamordyzm”, jako droga do sukcesu polskiej państwowości i gospodarki. Ocena Prus na podstawie stopnia ich gospodarczego rozwoju jest jednak bardzo zwodnicza. Zatem zanim zaczniemy zachwycać się niemieckim „ordnungiem”, jak również niemieckimi autostradami, warto „zajrzeć do środka” i sprawdzić, co się tak naprawdę kryje za tą niewątpliwie uwodzicielską fasadą.

Podstawową kwestią dotyczącą prawidłowego zrozumienia tego, czym są Prusy, jest sprawa ich cywilizacyjnych korzeni. Prusy odpowiadają zupełnie innej formie cywilizacyjnej niż tradycja Europy Łacińskiej. To tradycja, która zdecydowanie bardziej pokrewna jest cywilizacjom azjatyckim niż europejskiej Christianitas. Azjatyckość cywilizacji pruskiej manifestuje się poprzez zjawisko, które na potrzeby tego tekstu nazwałam pruskim „zamordyzmem”. 

Pruski „zamordyzm” jest pochodną protestanckiego ideału wychowawczego, który diametralnie różni się od modelu, jaki uznaje katolicyzm. Zgodnie z tradycją pedagogiczną opierającą się na filozofii katolickiej, wychowanie polega na uzdolnieniu człowieka do posługiwania się swoim rozumem i wolną wolą. Celem wychowania jest doprowadzenie człowieka do przejęcia przez niego odpowiedzialności za siebie oraz innych. Podstawą katolickiej koncepcji wychowania jest założenie, że człowiek jest w ogóle zdolny do posługiwania się swoim rozumem i wolną wolą. Rozumność i wolność nie są jednakże dane z góry: są tylko potencjalnością, którą jednostka może, ale nie musi rozwinąć. Świat katolickiej Christianitas to świat międzyosobowej wspólnoty, w której starsze pokolenia wychowują młodsze, tak by mogły one przejmować odpowiedzialność za kształtowanie tejże wspólnoty. Wychowanie polega na przekazywaniu wiedzy na temat rzeczywistości, gdyż rozumienie rzeczywistości jest podstawą wolnego działania oraz odpowiedzialności. Przedmiotem wychowania jest także ćwiczenie woli, tak aby wola i rozum panowały nad popędami i uczuciami.

Taki model wychowawczy nie jest możliwy na gruncie antropologii Lutra. Zgodnie z pesymizmem antropologicznym Lutra, rozum i wolna wola człowieka są doszczętnie zepsute przez grzech pierworodny. Człowiek nie jest w stanie ich używać, co oznacza, że nie jest ani wolny, ani rozumny. Wychowanie człowieka, polegające na uzdolnieniu go do używania własnego rozumu i wolnej woli, jest więc kompletnie niemożliwe. Co więc pozostaje? Tresura. Człowiek Lutra to zwierzę, które kieruje się wyłącznie popędem. Żeby więc nie stanowił zagrożenia zarówno dla innych, jak i dla samego siebie, musi zostać odpowiednio wytresowany. Tresura polega na wpajaniu jednostce schematów myślenia i działania. Tresowany nie musi – a zdaniem Lutra nawet nie może – rozumieć tego, co robi. Wystarczy, jeśli jego zachowanie będzie poprawne z punktu widzenia tresera. Tresowany działa więc wyłącznie na podstawie mechanizmów, które zostały mu wpojone. Przy tym może wierzyć w rzeczy, które są ze sobą sprzeczne albo nie są zgodne z rzeczywistością. Tresowany, który nie nauczył się myśleć, jak również nie posiada żadnej wiedzy na temat rzeczywistości, nie jest w stanie ocenić prawdziwości przekonań, które zostały mu wpojone. Taką wytresowaną jednostką można też dowolnie sterować i używać jej do własnych celów. Można np. zrobić z niej żołnierza, mordercę, purytańskiego ascetę, hedonistycznego konsumenta, drapieżnego kapitalistę, życiowo niezaradnego odbiorcę świadczeń socjalnych. W zależności od aktualnych potrzeb tresera. 

Tresura może odbywać się na różne sposoby. „Klasyczna” tresura związana była niegdyś z karami cielesnymi oraz ścisłą dyscypliną. Tresowany był dyscyplinowany głównie  strachem przed karą fizyczną. Nowoczesna tresura wykorzystuje techniki perswazji i manipulacji, co bardzo dobrze zostało pokazane przez Huxleya w „Nowym wspaniałym świecie”. W państwie opisywanym przez Huxleya, dzieciom puszczane są taśmy z gotowymi sformułowaniami, które niejako wgrywane są w ich głowy. Edukacja w klasycznym sensie zastąpiona została przez zwykłe programowanie jednostek. Nie może też być inaczej, skoro w państwie tym zlikwidowanie instytucji rodziny uchodzi za prawdziwy postęp cywilizacyjny, a dzieci są fabrycznie produkowane. Jednym słowem, wychowanie polegające na interpersonalnej relacji zostało zastąpione przez masową produkcję jednostek wraz z ich poglądami i preferencjami. Ale to właśnie dzięki temu w państwie opisywanym przez Huxleya panuje idealny porządek oraz kwitnie prawdziwy dobrobyt. Każda jednostka zachowuje się w sposób w pełni przewidywalny i odpowiednio zdyscyplinowany. Jej potrzeby oraz preferencje są ściśle zgrane z możliwościami produkcyjnymi państwa. Każdy sumiennie wypełnia swoje obowiązki, a w czasie wolnym sumiennie konsumuje. Żeby koła maszyny gospodarczej mogły się odpowiednio kręcić. A więc „zamordyzm” pełną parą. Jednocześnie jest to „zamordyzm” doskonały: jednostki, które są kompletnie „trzymane za mordę”, subiektywnie czują się wolne!

I dokładnie taką wizję państwa, moim zdaniem, opisuje Hegel. W filozofii Hegla indywidualne sumienie zostaje całkowicie spacyfikowane przez państwo. To państwo decyduje, co jest racjonalne. Jednostka, która całkowicie utożsamia się z państwem, nawet nie jest w stanie myśleć inaczej niż państwo. Dzieje się tak za sprawą tego, że Hegel dokonuje syntezy pojęcia moralności i prawa. Oba pojęcia zlewają się u niego w pojęcie etyczności. Etyczność to całkowite dostrojenie tego, co subiektywne, do tego, co obiektywne. To całkowite zniesienie sprzeczności między wolnością a prawem. W efekcie jednostka staje się częścią całości: nie bez powodów Heglowi zarzucany był panteizm. W państwie Hegla jednostka nie jest w stanie dokonywać samodzielnej oceny sytuacji, w której się znajduje. Bez swojego państwa jest kompletnie bezradna. Jest po prostu niczym.

Niebezpieczeństwo heglowskiego paternalizmu polega na tym, że jednostka staje się środkiem do realizowania celów wyznaczonych przez państwo. Oczywiście, patrząc np. na Niemcy, można stwierdzić, że ostatecznie jednostka też z tego korzysta. Dobrobyt i stabilizacja gwarantują jej odpowiednią jakość życia. Ale nie jest to życie OSOBY, tylko zaprogramowanego trybiku sprawnie funkcjonującej machiny.

Niestety, krytyka pruskiej dyscypliny, karności i porządku często mylnie traktowana jest jako rzekoma pochwała świata, który wyrósł na gruzach rewolucji 1968 r. Takie postawienie problemu cechuje się dualizmem. Czy rzeczywiście należy wybierać tylko między pruskimi ideałami i dziedzictwem marksowskim? Moim zdaniem, jest to fałszywe spojrzenie na sprawę, gdyż katolicki konserwatyzm nie ma wiele wspólnego ani z jednym, ani z drugim. Niemiecka rewolucja 68 roku była w dużej mierze skierowana przeciwko pruskiej mentalności i państwowości, które panowały w Niemczech. Rewolucja ta była  przeniesieniem filozoficznej dysputy między lewicą i prawicą heglowską na płaszczyznę realności politycznej. Rewolucjoniści 68 r. to lewica heglowska buntująca się przeciwko pokoleniu własnych rodziców, reprezentujących heglowską prawicę. Czyli jest to bunt w rodzinie, będący wynikiem napięć między dialektycznymi sprzecznościami heglizmu. To nie jest nasza wojna, to nie jest nasz dyskurs, i to nie prawda, że poza Heglem nic już nie ma.

Konflikt na linii prawica i lewica heglowska  to wynik dialektyki pesymizmu i optymizmu antropologicznego, której punktem wyjścia jest pesymizm antropologiczny Lutra. Skutki antropologii Lutra historycznie przejawiały się purytańską dyscypliną, charakterystyczną dla protestanckich sekt. Jednym z przykładów takiej purytańskiej dyscypliny był protestancki model „wychowawczy”, który panował w Prusach. Pruskie wychowanie charakteryzowało się tresowaniem i łamaniem ludzi, było to wychowanie karne, brutalne, wręcz wojskowe. Towarzyszyła mu pogarda dla uczuć i ludzkiej wrażliwości. Celem wychowania było całkowite spacyfikowanie jednostki, żeby mogła funkcjonować jako posłuszny poddany pruskiego państwa. Wojskowa dyscyplina i karność zostały rozszerzone na wszystkie sfery życia. Radykalizacja tego modelu „wychowawczego” dokonała się w III Rzeszy. Hiterjugend było odpowiedzialne za czysto militarne „wychowywanie” młodzieży, którą uczono brutalności, bezwzględności i pogardy dla słabszych. Najwyższą cnotą wpajaną niemieckiej młodzieży było ślepe posłuszeństwo Führerowi. Państwo przemieniło się w instancję, która najzwyczajniej w świecie tresowała swoich poddanych. Tym samym państwo niemieckie stało się jednym wielkim zakładem wychowawczym, albo raczej karnym.

Podstawą pruskiej i nazistowskiej tresury była totalna represja wobec jednostki. Indywidualne sumienie nie miało prawa działać indywidualnie. Jednostka była tylko narzędziem w rękach treserów, czego podstawą było ślepe posłuszeństwo, podniesione do rangi wręcz absolutnej cnoty. Rozkaz to rozkaz. Nawet jeśli jest to rozkaz  mordowania Żydów czy Polaków. A kto zabije więcej, zostanie odpowiednio wynagrodzony.

Dialektyczna skrajność tego represyjnego systemu wywołała dialektyczną reakcję w postaci jego całkowitej negacji. Negacja została dokonana podczas rewolucji 68 r. W Niemczech była to właśnie rewolucja przeciwko Prusom: pruskiej dyscyplinie, porządkowi, autorytetom. Filozoficzną inspiratorką tych wydarzeń była filozofia neomarksizmu, uprawiana przez przedstawicieli Szkoły Frankfurckiej. Jej główne hasło to: wyzwolenie jednostki z wszelkich form represji. Podstawą filozofii Marksa jest antropologiczny optymizm, czyli przekonanie, że człowiek z natury jest dobry. Zły natomiast jest system, który nie pozwala człowiekowi w pełni się rozwinąć, i stąd należy go zmienić. Dlatego też rewolucjoniści wydali radykalną wojnę państwu, religii, obyczajom, dyscyplinie i autorytetom. Pokłosiem rewolucji było np. antyautorytarne wychowanie, opierające się na założenia, że człowiek z natury jest dobry i że to właśnie wychowanie go psuje.

Neomarksistowska rewolucja 68 r. była popadnięciem w drugą skrajność, czyli skrajność optymizmu antropologicznego. Brak jakiegokolwiek wychowania prowadzi do tego, że człowiekiem zaczynają rządzić wyłącznie jego instynkty. Przede wszystkim „nagi instynkt”, czyli jego seksualność. Wyuzdanie seksualne, nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu, generalnie daleko posunięty hedonizm: tym właśnie charakteryzuje się „nowy człowiek”. „Nowy człowiek” to konsument, który czuje się „wyzwolony”. Czuje się wyzwolony, gdyż nie musi kontrolować własnych popędów. Ostatecznie więc, człowiek, który na dobrą sprawę jest kompletnie zniewolony przez własne popędy, uważa się za wolnego. 

Paradoksalnie, Marks prowadzi do Lutra. Marksizm zamienia ludzi w dzikie stado, które potrzebuje swojego tresera. Skutki marksizmu to chaos i anarchia, które wręcz domagają się despotycznych rządów. 

Obecny system panujący w Niemczech, jak również w całej Europie, jest dialektyczną syntezą obu przeciwieństw. Z jednej strony mamy hedonistycznych konsumentów, z drugiej zaś coraz bardziej represyjne państwo. Cóż, stado hedonistycznych konsumentów nie jest w stanie kontrolować się samo, musi więc być kontrolowane z zewnątrz. Dla  swojego własnego dobra.

Rosnąca represyjność państwa przejawia się między innymi poprzez montowanie kamer na każdym kroku, zbieranie danych osobowych, jak również stosowanie wszystkich innych środków związanych z rzekomą ochroną przed terroryzmem. Państwo coraz bardziej ingeruje w życie obywateli poprzez prawo. Jednostka np. nie ma prawa już decydować, z kim chce zawrzeć umowę o pracę: z mężczyzną czy kobietą, czarnym czy białym, hetero czy homo. Także terror politycznej poprawności zbiera swoje żniwo. Witamy w nowym wspaniałym świecie. 

W swojej antyutopii Huxley pokazał, że źródłem dobrego samopoczucia mieszkańca „nowoczesnego“ państwa jest swoboda konsumpcji, a przede wszystkim swoboda seksualna. Dają mu one subiektywne poczucie wolności. Czyli: w prawdziwie totalitarnym państwie Nowy Człowiek czuje się wolny. Dobre samopoczucie mieszkańców Nowego Świata wynika także z poczucia dobrze spełnionego obowiązku. Tresowany zostaje odpowiednio wynagrodzony za posłuszeństwo w stosunku do swojego tresera. Dialektyka pesymizmu i optymizmu antropologicznego dochodzi tu do swojej pełni: dobry jest ten, kto jest posłuszny państwu i systemowi, zły jest ten, kto się przeciwko nim buntuje. Człowiek jest więc jednocześnie dobry i zły. To, czy jest dobry albo zły, zależy od jego poziomu dostosowania się do systemu.

Dialektyka ta jest wynikiem apostazji ducha niemieckiego. Pesymizm antropologiczny Lutra jest niezgodny z filozofią katolicką, gdyż wynika z niego, iż jednostka nie jest w stanie żyć zgodnie z prawem naturalnym. Cóż, zdaniem Lutra dobre uczynki nie są podstawą zbawienia: ostatecznie więc wszystko jedno, jak jednostka żyje, gdyż i tak nie ma to wpływu na jej zbawienie. Optymizm antropologiczny Marksa natomiast przeczy prawdzie o grzechu pierworodnym. Ostatecznie należy więc stwierdzić, że heglowska konstrukcja państwa nie jest niczym innym jak zwykłą gnozą. Człowiek, który w pełni podporządkowuje się systemowi, STAJE SIĘ dobrym człowiekiem. System heglowski zrywa z prawdą o grzechu pierworodnym i Sądzie Ostatecznym, na którym człowiek będzie osądzony za swoje uczynki, a nie za ślepe posłuszeństwo Państwu. A przecież państwo nikogo nie zbawi.

Poza tym dialektycznym schematem znajduje się nauka Kościoła Katolickiego. Zgodnie z nauczaniem Kościoła Katolickiego człowiek, wskutek grzechu pierworodnego, przejawia silną skłonność do zła, przez co panowanie nad popędami przychodzi mu często z trudem. Mimo tego człowiek jest w stanie zostać nawet świętym. Wymaga to jednak odpowiedniej pracy nad sobą.

W cywilizacji łacińskiej państwo jest wspólnotą międzyosobową, zorganizowaną w oparciu o prawo naturalne. To obywatele tworzą swoje własne państwo, a „jakość” tego państwa zależy od cnót i osobistych przymiotów jego obywateli. Podstawą tej koncepcji jest założenie, że człowiek za pomocą rozumu jest w stanie poznać prawo naturalne, jak również, że ze względu na wolną wolę jest w stanie kierować się nim w swoim działaniu. Podstawą funkcjonowania takiego państwa jest wychowanie, którego celem jest stworzenie osobowych podmiotów, które będą w stanie przejąć odpowiedzialność za siebie i innych. Natomiast w cywilizacji pruskiej to państwo tworzy swoich obywateli, i to według sobie tylko znanych kryteriów. A drogą do stworzenia posłusznych trybików państwowej machinerii jest właśnie „zamordyzm”. W tej chwili jest to „zamordyzm” doskonały.

Magdalena Ziętek

[aw]

Click to rate this post!
[Total: 3 Average: 4.7]
Facebook

14 thoughts on “O pruskim „zamordyźmie””

  1. Pamietam pewne niemiecki opracowanie, w którym pisano odwrotnie – Fryderyk II miał reprezentować – głoszac hasła postępowe i oświecone – świat monarchii wczesnośredniowiecznej, gdzie władca był przynajmniej w teorii właścicielem państwa. Pani artykuł bazuje na teoriach Konecznego, które przy całym szacunku dla tego inetersującego badacza – są tylko teoriami. Prusy nie były zamordystowskie. W moim artykule o niemieckim liberalizmie pisałem o reakcji szkockiego podroznego zdumionego swobodą z jaką Prusacy i Berlińczycy oceniali politykę ich króla. Demonizowanie Prus jest przesadzone i niekreatywne intelektualnie.

  2. Artykuł przeciętny, gdyż w zasadzie niczego nowego nie opisuje. Po pierwsze rewolucja roku 1968, czy jak kto woli rewolucja seksualna nie dotyczyła wyłącznie Niemiec. Była to zmiana (brutalna) myślenia praktycznie w każdym kraju w Europie i na świecie w sposób mniej bądź bardziej ekstrawagancki. Nie ma to nic wspólnego z Prusami jako takimi. Pojęcia takie jak autorytet, szkoła, wychowanie, rodzina się zdewaluowały na swój sposób i sposób ich postrzegania nijak pasował do tak ogromnego postępu, który był w II poł. XX w. Jest o tym mnóstwo prac. „Nowy świat” alla Huxley lub Orwell jest także domeną i wynikiem rewolucji lat 60-tych. Po drugie wychowanie do posłuszeństwa jest dobre wtedy jeśli to posłuszeństwo prowadzi do miłości, odpowiedzialności i dobra. Trudno tak naprawdę powiedzieć czy kiedys było w tym temacie lepiej czy gorzej. Tresura przez aparat państwowy także zawsze była, jednak każdy człowiek mimo wszystko pochodzi z jakieś rodziny i tak naprawdę o jej (rodziny) jakości zależy sposób myślenia, a nie od tego czy mnie ktoś tresuje czy nie. Na początku artykułu bzdurna teza Konecznego, która jest jak balsam na zakompleksione serca niektórych Polaków, że oto Prusy (czytaj Niemcy) nie należą do naszej (łacińskiej) cywilizacji. Jak słusznie pan Napierała zauważył demonizowanie Prus jest na rękę wszelkiej maści podżegaczom i populistom, bo można zawsze wskazać przyczynę i „winnego” swojej własnej, prywatnej beznadziejności. Kiedy się dokładnie przemyśli ten temat to można stwierdzić, że niektórzy Polacy są jak protestanci. Protestanci swój byt religijny opierają na kontestowaniu tego co katolickie, a ta część społeczeństwa polskiego (dzisiaj w dużej mierze kontynuje to środowisko PiS w prostacki sposób) na kwestionowaniu zasług i osiągnięć innych m.in. Niemiec, aby zaistnieć.

    1. Wychowanie do posłuszeństwa nigdy nie było i nie jest dobre.
      Ile jeszcze musi upłynąć lat, by ludzie to zrozumieli?

  3. Ten brazylijski serial o złych Niemcach, to się kończy, czy konserwatyzm.pl będzie to tak drukował do skońćzenia świata?

  4. Zgadzam się z panem dr Napierałem. Friedrich von Hayek przedstawiał dość pozytywny obraz Niemiec w „Konstytucji Wolności”, a „Pruski Duch” to tylko część niemieckiej tożsamości. Redukowanie Niemiec do Prus wydaje mi się wątpliwe. Chciałbym wiedzieć co powie na temat tego artykułu pan dr Bała.

  5. @Apfelbaum: Prusy powoli podporzadkowaly sobie Niemcy, w tej chwili jest to dominujaca tradycja. Pruscy krolowie funkcjonuja jeszcze w pamieci spolecznej, a ktory Niemiec wie cokolwiek np. na temat Sasow? Uwage na to zwraca Stefan Bratkowski w swojej ksiazce „Kim chca byc Niemcy”.

  6. @Piotr Napierała: jesli w Prusach panowala taka wolnosc, to ciekawe dlaczego mieszkancy Gdanska bronili sie przed wlaczeniem ich miasta do monarchii pruskiej?

  7. Niemcy austriaccy bynajmniej miłością do „prusactwa” nie pałali. Krytyka Prus, jako zdegenerowanej formy niemieckości, wyrosłej z herezji religijnej i skutkującej polityczną herezją statolatrii nie jest bynajmniej wymysłem Konecznego. Koneczny swoją teorią przedstawia tylko jedną z możliwych eksplikacji „pruskości”. Taki np. niemiecki konserwatysta – Adam Muller uważał Prusy za „gigantyczne centralistyczno-mechanicystyczne monstrum”, mimo że sam reprezentował bizantynizm w sferze myślenia o państwie. Utożsamienie krytyki Prus z krytyką całej tradycji niemieckiej jest ahistorycznym i logicznym absurdem. W samych Niemczech bowiem krytyków pruskości nigdy nie brakowało. Faktem jest natomiast hegemonia ducha pruskiego (ściśle powiązanego z protestantyzmem) w całych Niemczech co najmniej od połowy XIX w. oraz wpływ tradycji pruskiej na etatystyczny charakter współczesnych Niemiec.

  8. A tak w ogole to ja Konecznego nie czytalam… Jeszcze. Stoi na polce i czeka na swoja kolejke. Jak widac, moje przemyslenia sa zbiezne z jego teoriami.

  9. Wspaniały tekst. Dawno, bardzo dawno nie czytałem nic lepszego. Kim Pani jest, że tak świetnie rozumie Pani, czym jest katolicyzm? Wspaniale Pani pokazała, dlaczego nasza religia i nasz system wartości, nasze metody wychowawcze są najlepsze. Jeszcze raz gratuluję. Chciałbym skontaktować się z Pani. Namiary na mnie znajdzie Pani np. na http://www.ibs.edu.pl. Pozdrawiam Jerzy Krajewski

  10. Kolejny świetny artykuł. Spędziłem sporą część życia w Niemczech i muszę powiedzieć, że chyba tylko u jednego autora spotkałem się z tak akuratnym opisem niemieckiej duszy i jej uwarunkowań jak u Pani. Powinna Pani po napisaniu jeszcze większej ilości artykułów zebrać je, i wydać w formie antologii.

  11. Dopiero co niedawno znalazłem ten tekst w sieci. Oczywiście nie sposób się zgodzić z wypowiedzią racjonalisty Piotra Napierały. Proszę, oto u Hayeka czytam przytoczenie ze Spendlera: „W Prusach istniało prawdziwe państwo w najambitniejszym sensie tego słowa. Ściśle mówiąc nie mogło tam być żadnych osób prywatnych. Każdy, kto żył w tym systemie, działającym z precyzją zegara, był w pewnym sensie jednym z jego trybów. Zarządzanie sprawami publicznymi nie mogło zatem spoczywać w rękach osób prywatnych, jak to zakłada system parlamentarny. To był Amt a odpowiedzialny polityk był urzędnikiem państwowym, sługą ogółu.” Nie dziwi też duch niem. socj. Webera z jego teorią biurokratyzacji jako część procesu odczarowania (zob. Bartyzel re:). Pani teksty są świetne, widzę po polemice jaka się z tego wywiązała. Nawet pana Bałę ceniłem nieraz za młode pióro, takie otwarcie prolibertariańskie, a tu widzę, że wraz z innymi pewnymi redaktorami konserwatyzmi, co najmniej dziwnie prezentowali stanowisko opozycyjne do cywilizacji łacińskiej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *