Piasta: Najsztub czyli kpina ze sprawiedliwości

Sąd Okręgowy w Warszawie uniewinnił dziennikarza Piotra Najsztuba, utrzymując tym samym w mocy zaskarżony wyrok Sądu Rejonowego w Piasecznie. Wyrok jest prawomocny, zatem Najsztub może już oficjalnie cieszyć się wolnością.

Potrącił staruszkę na pasach.

Sprawa dotyczyła wypadku, do którego doszło 5 października 2017 r. w Konstancinie-Jeziornie. Prowadzący samochód Piotr Najsztub potrącił na przejściu dla pieszych starszą kobietę. Nie miał uprawnień do prowadzenia pojazdu (prawa jazdy) i obowiązkowego ubezpieczenia OC a prowadzony przez niego samochód nie posiadał ważnego przeglądu technicznego. W czasie wypadku kierowca był trzeźwy.
Najsztub usłyszał wówczas zarzut nieumyślnego spowodowania wypadku drogowego. Nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień.

Kto tu jest ofiarą?

„To nie jest tak, że bycie osobą pieszą zwalnia wszystkich pieszych od zachowania również szczególnej ostrożności – mówił sędzia Piotr Bojarczuk. Przekazał, że śladów nie zabezpieczono tak, jak trzeba, a biegli musieli się opierać na pewnych założeniach. „Nie została zabezpieczona droga hamowania. Nie zostało określone położenie ciała pokrzywdzonej względem samochodu oskarżonego, nie zostało ustalone położenie samochodu na przejściu dla pieszych” – mówił. Co ciekawe sąd, który tak rzetelnie dopatrywał się wszelkich okoliczności przemawiających na korzyść oskarżonego zdał się nie zauważyć okoliczności obciążających. Na przykład wpływu na przedmiotowe zdarzenie drogowe poruszania się po drodze bez uprawnień, do tego niesprawnym pojazdem.
„Pani wyszła ze szpitala po kilku dniach. Jechałem ok. 20 km/h, padał deszcz, pasy były niedoświetlone, nie miałem szans zahamować. Czuję teraz spokój. Oczywiście przejechanie kogokolwiek będzie czynnością dla kierowcy, którą będzie się długo pamiętać. Ja odtwarzałem tę sytuację przez kilka następnych miesięcy” – mówił Najsztub w TVN. Jak widać Najsztub czuje się ofiarą sytuacji.

Równi i równiejsi

To nie pierwszy przypadek gdy celebryta, który w oczywisty sposób spowodował wypadek drogowy pozostaje bezkarny. Piłkarz Tomasz Hajto, który w 2004 roku śmiertelnie potrącił staruszkę nie odsiedział w więzieniu ani dnia. Ten wyrok do dzisiaj budzi powszechne kontrowersje.
Pod koniec lipca 2019 r. na drodze krajowej nr 1 pod Piotrkowem Trybunalskim, były prezenter TVN Kamil Durczok spowodował kolizję drogową. Jadąc samochodem najechał na pachołki oddzielające pasy ruchu. Okazało się, że Durczok miał 2,9 promila alkoholu we krwi. Trafił do policyjnej izby zatrzymań. Także w tym przypadku wyrok sądu był zaskakująco niski. Durczok został skazany na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata. Sąd zasądził ponadto 3 tys. zł. grzywny oraz 30 tys. zł. na Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym.

Po co nam „wolne sądy”?

Tego typu wyroki budzą w społeczeństwie poczucie nieprawidłowości. Niekoniecznie w sposób zasadny. W części kontrowersyjnych przypadków wyroki są w pełni uzasadnione pod względem proceduralnym i formalnym. Najczęściej jednak ich uzasadnienie nie jest czytelne dla opinii publicznej. Częściowo jest to wina skomplikowanego prawniczego żargonu, częściowo postawy samych sędziów, którzy nie nawykli do komunikowania się z masowym odbiorcą. W ten sposób przypadki jawnych nadużyć i liczniejsze od nich przypadki kontrowersyjnych wyroków, wydanych jednak z poszanowaniem prawa i procedury, w odbiorze opinii publicznej zlewają się w jedno zjawisko. Trudno zatem się dziwić niskiemu, na tle innych państw europejskich, odsetkowi zaufania wobec sądów.

Jest to jedna z podstawowych przyczyn, dla których opozycji nie udało się zmobilizować szerokich mas do walki o „wolne sądy”. O ile bowiem stosunkowo łatwo przekonać Polaków do wartości praworządności jako takiej, o tyle trudno wobec powszechnego przeświadczenia o niesprawiedliwości wyroków sądowych zmobilizować ich do obrony ustroju sądownictwa. Sławetne „wolne sądy” nie kojarzą się wielu z nas państwem prawa, ale z pełną mętnych powiązań sitwą, będącą groteskowym zaprzeczeniem sprawiedliwości. A wyroki takie, jak ten w sprawie Piotra Najsztuba, robią w tej sprawie więcej złego niż najskuteczniejsza rządowa propaganda.

Przemysław Piasta

Click to rate this post!
[Total: 9 Average: 4.9]
Facebook

3 thoughts on “Piasta: Najsztub czyli kpina ze sprawiedliwości”

  1. Dopóki nie będzie natychmiastowej konfiskaty pojazdów piratów drogowych, dopóty wszelkie Najsztuby, Hajty i Durczoki będą bezkarnie szaleć i zabijać pieszych. Gdyby taki osobnik mógł od ręki stracić auto warte grube pieniądze albo mieć taki dług wobec jego właściciela, najpierw zastanowiłby się, czy w ogóle warto pozwalać sobie na takie wybryki. Niestety, obecna praktyka wprost zachęca do łamania prawa.

  2. Ciekawe że nie została wymieniona Otylia Jędrzejczak. Spowodowała wypadek ze skutkiem śmiertelnym (Najsztub jednak nikogo nie zabił) a wywinęła się …30 godzinami prac społecznych.

    No ale przecież to nasze „złotko” było. Jak widać są celebryci słuszni i niesłuszni… 🙁

  3. Autor kompletnie nie zna się na prawie! Wyrok nie mógł być inny! Zawiodła prokuratura, która nie była w stanie dostarczyć dowodów! Przypominam, że za brak prawa jazdy, OC I badań technicznych, Najsztub został już dawno ukarany. Teraz został uniewinniony, z braku przekonywujących dowodów, tylko z zarzutu nieumyślnego spowodowania wypadku.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *