.
– „Ta misja umacnia partię wojny na Kremlu. Putin gra o całą Ukrainę” – To czołówka na portalu TVN24. Merkel i Holland zakończyli misję w Kijowie, przedstawiając Poroszence swój plan uregulowania sytuacji na wschodzie Ukrainy. Teraz negocjacje w Moskwie, a polscy komentatorzy już wysilili się, prorokując ich wynik. Znamiennie zresztą wygląda podróż kanclerz Merkel – wczoraj była wraz z Hollandem na Ukrainie, dziś jest w Moskwie, a tuż po konferencji ws. bezpieczeństwa w Monachium pojedzie do Obamy. Jak Pan, jako politolog, widzi zaistniałą sytuację?
– Opinia publiczna nie zna całości planu przedstawionego przez Merkel i Hollanda, w związku z tym trudno się do tego odnieść w sposób merytoryczny. Nie bardzo wierzę w to, że wychodzące z Zachodu propozycje, są propozycjami akceptowalnymi dla obydwu stron z tego prostego powodu, że Zachód, szczególnie Niemcy, Francuzi może mniej – jest wyraźnie zainteresowany przejęciem Ukrainy pod swoją strefę wpływów. Przy czym wpływów zarówno politycznych jak i wojskowych, a w przypadku Niemiec głównie ekonomicznych. Dlatego nie bardzo wierzę, że jakakolwiek propozycja, wychodząca z jednej ze stron zainteresowanych, może być propozycją do przyjęcia dla obydwu stron. Raczej chodzi tu o medialne, marketingowe przedstawienie problemu, że myśmy chcieli, a Rosja się nie zgodziła. To po pierwsze. A po drugie, pomijanie w tych rozmowach jako strony negocjonującej republik Donieckiej i Ługańskiej od razu negatywnie nastawia zarówno ludność jak też kierownictwo tych republik do tego typu projektów.
– Czy czwartkowa wizyta w Warszawie ministra Spraw Zagranicznych Niemiec miała jakiś związek z planem przywódców obu krajów Unii Europejskiej?
– To nie była wizyta, od której zależało, jak będzie wyglądać ta propozycja. To raczej wizyta informująca o tym, jak ten plan będzie wyglądał. Ja osobiście nie wierzę, aby Berlin czy Paryż konsultowały się z takim partnerem jak Warszawa, ponieważ stosunki między tymi państwami a Polską nie są oparte na strukturze partnerskiej.
– Czy Stany Zjednoczone stały na uboczu? Przecież dotychczas suflerzy byli w Waszyngtonie?
– Projekt od Francuzów mógł być w miarę niezależny od Amerykanów. W przypadku Niemców, mógł być w jakiś sposób uzgadniany, bo Niemcy są bardziej zainteresowane ekspansją ekonomiczną. Celem polityki Stanów Zjednoczonych jest przyciągnięcie Ukrainy na stronę Atlantycką. Ostatecznym celem tej polityki jest zainstalowanie baz wojskowych w tym kraju. W związku z tym nie sądzę, żeby Stany Zjednoczone mogły być pominięte. Aczkolwiek plan ten wygląda bardziej wiarygodnie, jeśli nie wyszedł on od Amerykanów, którzy są bardzo otwarcie zaangażowani w popieraniu jednej ze stron. Francja, szczególnie Francja, a również Niemcy udają jakiś obiektywizm, czego Amerykanie nawet nie próbują.
Czytaj dalej: http://polish.ruvr.ru/2015_02_06/PR-na-najwyzszym-szczeblu-3556/