„Przemysław Wipler zaatakował funkcjonariuszy – twierdzi policja. – To ja zostałem pobity przez policjantów – utrzymuje z kolei poseł, lider Stowarzyszenia Republikanów.
Zdarzenie miało miejsce o godz. 4 rano w Warszawie przy ulicy Mazowieckiej”
Sam Wipler twierdzi, że to on był ofiarą policyjnej napaści i że to on został pobity i okradziony przez funkcjonariuszy, zaprzecza też oskarżeniom o swoje agresywne zachowanie.
Na podstawie: http://www.rp.pl/artykul/10,1060999-Posel-Wipler-zaatakowal-policjantow-.html
(R.L.)
Komentarz Redakcji: niezależnie kto kogo zaatakował, zdarzenie (i fotograficzna dokumentacja jego skutków) ilustruje opłakane rezultaty 1) bałamucienia się antypaństwową i antypolicyjną ideologią republikanizmu 2) banańskiego „clubbingowania”po nocach 3) nawyku publicznego wypłakiwania się i obnoszenia ze swoimi wybroczynami w mediach (R.L.)
Nie wypowiadam się na temat samego zajścia – na konkrety należy poczekać, niemniej „komentarz redakcji” jest na poziomie pudelka. Antypaństwowy i antypolicyjny republikanizm? Co to za brednie? Banańskie clubbingowanie? Co to jest „banańskie”? Może chodziło o „bananowe”? Do tego wyjście mężczyzny z kolegami na piwo to jest „banańskie clubbingowanie”? To pisała jakaś sfrustrowana feministka, czy po prostu ktoś, kto chce się przyczepić na siłę? Nie pomnę już, że próba sprostowania wersji, która była w mediach, a z którą nie zgadza się druga strona, to nie jest żadne wypłakiwanie się, tylko absolutnie naturalna postawa. Uprzejmie proszę o wyjaśnienie mi tego bełkotliwego komentarza, który trudno mi przetrawić.
No właśnie. Sama prawda. Jak się bawić, to tylko w ten sposób: http://i.imgur.com/ahpkm.jpg
Ja się z tym komentarzem nie zgadzam. Można rzecz jasna mieć 100 zastrzeżeń do Przemysława Wiplera (sam mam kilka), ale uczestniczy teraz w inicjatywie J. Gowina, wobec której nie wykazuję jakiegoś wielkiego ideowego zachwytu, ale wiem, że to zapewne ostatnia szansa na stworzenie prawicy parlamentarnej bez histerii smoleńskiej i dendrologicznej gnozy A. Macierewicza. Dlatego nie strzelałbym pochopnie do Wiplera, nawet jeśli bym nie był jego fanem (jak autor komentarza).
nie wiem jak było. ale. jedno wiem, bo sam miałem taką sytuację. zostałem pobity. sam dzwoniłem na po policję, a zostałem zapakowany do „suki”, odpowiednio potraktowany na miejscu, postraszony konsekwencjami (brzmiało to trochę kuriozalnie wtedy ale było prawdziwe, naprzeciwko mnie był przedstawiciel PRAWA). byłem grzeczny wystarczająco, bo zostałem tylko wyrzucony na ulicę w środku nocy w lesie. piechotą z obitym ryjem musiałem wrócić do domu. nie jest to aż tak nierealne 🙂
a kim ja jestem. nikim. co dopiero można zrobić z człowiekiem, który ma czas w mediach. 🙂