Putin nie odda Donbasu

.

Zachodnie media, a w ślad za nimi polskie, obszernie relacjonują rzekomą inwazję regularnych rosyjskich sił zbrojnych na wschodnią Ukrainę. Jak to bywa w takich przypadkach, poza wojną militarną trwa także wojna informacyjna, gdzie obydwie strony wzajemnie zaprzeczają informacjom strony przeciwnej i podają własne, wyssane z palca. Dlatego w sumie trudno jest dowiedzieć się prawdy także i o tej wojnie, jak i o tejże inwazji rosyjskiej. Nie możemy mieć więc pewności, że naprawdę ma miejsce. Jest to jednak dosyć prawdopodobne, gdyż taka jest geopolityczna logika konfliktu na wschodniej Ukrainie: Władimir Putin nie może przegrać wojny o Donbas i to z kilku powodów.

Po pierwsze, ze względów historycznych i z powodu mistyki imperialnej. W Rosji powtarza się często, że nie istnieje Rosja jako mocarstwo bez Ukrainy. Nie jest to prawdą, gdyż w rzeczywistości Ukraina jest kulą u nogi rosyjskiego niedźwiedzia: kraj słaby, rozpadający się, rozgrabiony przez rozmaite mafie polityczne i gangsterskie (granica jest tutaj płynna), o niskim PKB, pozbawiony armii i potencjału. Utrzymywanie Ukrainy jest, przynajmniej z punktu widzenia ekonomicznego, po prostu nieopłacalne, gdyż wymusza dofinansowywanie bankruta, przy czym 2/3 każdego zastrzyku finansowego zostanie rozkradzione przez oligarchów wiadomego pochodzenia. Jednak Rosjanie mają do Ukrainy taki stosunek jak Polacy z II RP mieli do Kresów, które także były deficytowe, ale uznawano je za symbol polskości i miejsce z którym kojarzono polską ideę imperialną. Czasami dla takiej mistyki politycznej warto jest ponieść dodatkowe ofiary podatkowe, nawet jeśli rozum nie dostrzega w tym logiki i uzasadnienia. Ruś Kijowska uważana jest za pra-źródło współczesnej Rosji i żaden rosyjski przywódca nie pozwoli, aby Ukraina wyszła poza rosyjską sferę wpływów.

Po drugie, zwycięstwo banderowskiej rewolucji na Ukrainie stanowi dla Rosji i jej satelitów niebezpieczny precedens. Mówiąc ciut żartem, ale i ciut serio, w Rosji, w Mińsku i w innych republikach post-sowieckich także są amerykańskie ambasady oraz niemieckie fundacje promujące „społeczeństwo obywatelskie”. Trudno mi powiedzieć ile Waszyngton i Berlin wydały na stworzenie w Kijowie „demokratycznej opozycji” na rzecz „społeczeństwa obywatelskiego”, ale śmiem przypuszczać, że są to kwoty idące w setki milionów, a może nawet w miliardy dolarów. Jeśli wariant ten zakończy się sukcesem, to wkrótce rewolucja na rzecz „demokracji” zapukałaby do drzwi Władimira Putina. Jeśli bunt na Ukrainie nie zostanie stłumiony, a rewolucjoniści nie zostaną przykładnie ukarani, to za jakiś czas na Placu Czerwonym może dojść do powtórki z Majdanu. Walcząc z banderowcami z Kijowa, Putin broni własnej władzy przed płatną agenturą zachodnich mocarstw i ich mirażem jakiejś tam „demokracji”. Taka była logika funkcjonowania Świętego Przymierza w XIX wieku, taka też jest logika a-demokratycznego państwa w wieku XXI.

P trzecie, trwałe odłączenie Ukrainy z rosyjskiej sfery wpływów oznacza, że może zostać militarnie i ekonomicznie opanowana przez Zachód. Tego, czego jeszcze nie rozkradli oligarchowie, to rozkradnie zachodni kapitał, który kupi co się da za psie pieniądze, a cesji własności dokonają nowi politycy i urzędnicy finansowani dotąd – jako „demokratyczna opozycja” – przez Niemców i Amerykanów. Znając realia, to Niemcy zagarną ostatnie wartościowe elementy ukraińskiej gospodarki, od linii kolejowych po produkcję prądu elektrycznego. Znając Amerykanów i ich brak zainteresowania Europą, problemem nie będą nawet wielkie koncerny. Dowódcom wojska amerykańskiego wyraźnie marzą się wielkie bazy wojskowe przy samej granicy z Rosją, co radykalnie zmieniłoby geopolityczny układ sił w świecie, ewentualnie pozwalając szybko razić cele w głębi Rosji, mając w zasięgu min. Moskwę. Dlatego Putin musi odbić albo całą Ukrainę, albo przynajmniej doprowadzić do sytuacji, w której to mizerne państewko będzie w permanentnym konflikcie, nie mając ustabilizowanych granic. Dopóki Ukraina nie ma uznanej granicy z Donbasem i Rosją (kwestia Krymu), dotąd nie zostanie przyjęta do NATO, gdyż nikt – poza polskimi szaleńcami politycznymi wychowanymi na mirażach prometeizmu i mesjanizmu – nie zagłosuje za przyjęciem do paktu państwa, które może próbować wplątać świat zachodni w wielką wojnę z Rosją. Dopóki Ukraina jest w sporze granicznym z Rosją, dopóty nie będzie członkiem NATO (podobnie jak Gruzja, która nie stanie się nim dopóki nie uzna cesji Abchazji i Osetii – czyli nigdy).

Po czwarte, Władmir Putin zbyt silnie zaangażował się w Ukrainę, aby mógł dzisiaj przegrać nie kompromitując się w oczach Rosjan. Porażka w Donbasie byłaby końcem jego panowania w Rosji. Rodacy nie darowaliby mu, gdyby pozwolił na wcielenie Noworosji do rządzonej przez banderowców Ukrainy. Kreml i media zbyt silnie związały nazwisko Putina ze sprawą milionów Rosjan na Ukrainie, aby Prezydent Federacji Rosyjskiej mógł przegrać ten konflikt i poświęcić 10 milionów swoich rodaków, oddając ich na pastwę banderowców z Kijowa. Putin albo zdobędzie Donbas i wcieli go do Rosji (ew. zachowa w formie jakiejś fikcyjnej Ludowej Republiki czy czegoś podobnego), albo zginie. Musi albo wygrać, albo zginąć.

Czy Władimir Putin jest tego wszystkiego świadom? Oczywiście, dlatego najpierw wzmacniał rosyjską stronę w ukraińskiej wojnie domowej dostawami broni, potem zasilając ją doświadczonymi oficerami i doradcami wojskowymi, następnie wysyłając ochotników z głębi Rosji. Teraz oto zdecydował się ponoć – jeśli wierzyć mediom – posłać regularnie oddziały i całe bataliony pancerne. Los Ukrainy jest przesądzony bez względu na to jakimi kolejnymi sankcjami Zachód obłoży Rosję. Putin tej wojny przegrać nie może, a posiada instrumenty militarne zdolne rozgromić słabą i zdemoralizowaną armię Banderlandu w krótkim czasie. Nie jest to trudne, wziąwszy pod uwagę, że wydatki militarne Rosji i Ukrainy układają się w skali jak 34 : 1.

Adam Wielomski

Tekst ukazał się w tygodniku Najwyższy Czas!

Click to rate this post!
[Total: 0 Average: 0]
Facebook

0 thoughts on “Putin nie odda Donbasu”

  1. Los Donbasu jest trzeciorzędny. Rosji jako mocarstwu potrzebna jest cała Ukraina. To, że dziś to jest Afryka, nie oznacza, że zawsze tak będzie. Natomiast dla mnie domyślną hipotezą jest, że Putin wykorzystał sankcje Zachodu jako usprawiedliwienie dla braku rozwoju w sytuacji spadku cen surowców. Nowa narracja: „To oni są winni: faszysty, lachy i amerykańce i tylko Putin nas jeszcze jakoś trzyma. Na trudne czasy wybierzmy Putina.”

  2. Istotną, o ile nie najistotniejszą kwestią jest mozliwość zainstalowania NOTOwskich baz na Ukrainie, zwłaszcza tzw. tarczy antyrakietowej. Antyrakiety można w czsie ok. 30 minut przezbroić do funkcji rakiet ziemia-ziemia, zdolnych do penetracj gruntu na ok. 60 metrów i do niszczenia instalacji do głębokości ok. 300 metrów. Na instalację takich „zabawek” na Ukrainie Rosja nie może sobie pozwolić, bo, zwyczajnie, nie ma środków technicznych do obrony przed rakietami wystrzelonymi z tak malego dystansu. Dlatego ważniejsze niż „Donbas w Rosjii” jest „Ukraina poza NATO”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *