Wicepremier Dymitr Rogozin krytykując amerykańsko–rumuńskie porozumienie w sprawie lokalizacji na terenie Rumunii elementów systemu obrony przeciwrakietowej (które weazło w życie 23 grudnia) podkpiwał, że na terenie amerykańskich baz „rumuńscy oficerowie będą mogli wejść najwyżej do szatni”, zaś kraje środkowoeuropejskie zainteresowane tarczą stają się zakładnikami Waszyngtonu, bez dostępu do amerykańskich technologii obronnych.
„Zgodnie z art. III, ustęp 4 naszej umowy z 13 września 2011r., Stany Zjednoczone są głęboko zaangażowane w zapewnienie bezpieczeństwa i obronę Rumunii przed potencjalnymi atakami rakietowymi” – w odpowiedzi oświadczył minister spraw zagranicznych rządu w Bukareszcie, Teodor Baconschi.
Jak pamiętamy, jeszcze 23 listopada prezydent Rosji Dymitr Miedwiediew zapowiedział, że w odpowiedzi na rozmieszczanie elementów amerykańskiego systemu antyrakietowego nad granicami Rosji władze w Moskwie zastrzegają sobie prawo do „wzmocnienia swojej pozycji strategicznej i nowych lokalizacji własnych systemów obronnych”.
(karo)